Читать книгу Pod nóż - Arnold van de Laar - Страница 4
2
Asfiksja
Tracheotomia stulecia: prezydent Kennedy
ОглавлениеW piątek po południu na oddział ratowniczy szpitala przywieziono czterdziestopięciolatka z otwartą raną postrzałową głowy. Krew i mózg wyciekały z rany. Inni pacjenci zostali szybko usunięci z oddziału. Wraz z pacjentem przyjechało wiele rozemocjonowanych osób, dziennikarzy zatrzymano przed wejściem. Małżonka szła obok noszy. Na jej twarzy widać było ślady krwi. Po wejściu do izby przyjęć drzwi się zamknęły. Pacjent został sam na sam z lekarzem i pielęgniarką, a żona czekała przy drzwiach w korytarzu.
Lekarz był asystentem na ostrym dyżurze, nazywał się Charles Carrico, miał dwadzieścia osiem lat i odbywał drugi rok stażu na chirurgii. Natychmiast rozpoznał pacjenta. Leżał przed nim prezydent Kennedy, zakrwawiony, z dużą raną w głowie. Był nieprzytomny i prawie nie oddychał. Jego ciałem wstrząsały nieznaczne skurcze. Nie mógł oddychać! Carrico natychmiast włożył mu rurkę intubacyjną w usta. Głęboko do jamy ustnej wsunął laryngoskop, instrument w kształcie haka z lampką, odepchnął język na bok i starał się szeroko otworzyć gardło, żeby ujrzeć nagłośnię, dostęp do tchawicy. Przy odrobinie szczęścia widać pod spodem struny głosowe, przez które można przecisnąć plastikową rurkę. Powietrze musi się dostawać do płuc, dopiero wtedy można się zająć innymi zranieniami. Z niewielkiej rany na szyi wolno sączyła się krew. Drzwi się otworzyły, słychać było hałas na korytarzu. Wszedł doktor Perry, dyżurny chirurg.
Jak wiadomo, pacjent nie przeżył, zmarł na izbie przyjęć. Tego samego wieczoru w odległym Bethesda Naval Hospital w Waszyngtonie doktor Humes, patolog wojskowy, przeprowadził sekcję ciała prezydenta, przewiezionego pospiesznie do stolicy. Była to sekcja stulecia, zdawał sobie z tego sprawę. Nie mógł sobie pozwolić na błędy, w sekcji uczestniczyło wiele ludzi patrzących mu na ręce, ludzi w ciemnych garniturach, o których nikt nie wiedział, kim są. Przed nim leżało martwe ciało, które było także najważniejszym dowodem w śledztwie, mającym wyjaśnić, co się właściwie stało tego dnia, a to już była sprawa wagi państwowej. Jeśli rany postrzałowe pochodziły z tego samego kierunku, zamachu dokonała jedna osoba. Jeśli kule zostały wystrzelone z różnych kierunków, musiał to być skoordynowany atak kilku strzelców, w najgorszym wypadku – zamach stanu.
Dowód JFK-58 w śledztwie w sprawie zamordowania prezydenta Kennedy’ego. Rysunek medyczny wykonany przez Idę Dox, widoczny wlot i wylot kuli z czaszki, nacięcie tracheotomii z przodu i schematyczny rysunek tchawicy z tyłu.
Humes miał od początku jeden problem. Zdjęcia rentgenowskie nie pokazywały żadnej kuli w ciele ofiary. Kule musiały zatem przelecieć przez ciało, pozostawiając rany wlotu i wylotu pocisku. Humes znalazł jednak nieparzystą liczbę ran postrzałowych w ciele. Trzy. Dwie leżały wyraźnie w jednej linii: mały otwór z tyłu głowy, naprzeciwko dużego otworu po prawej stronie głowy. Trzeci otwór stanowiła mała ranka postrzałowa na plecach, tuż u podstawy szyi. Mogła to być rana wlotowa pocisku, bo takie są zawsze mniejsze od wylotowych. Jednakże rana wylotowa pocisku o dużej prędkości również może tak wyglądać. W obu wypadkach pozostawało pytanie, gdzie znajduje się korespondująca z tym otworem rana wlotowa/wylotowa. Nigdzie nie można jej było znaleźć.
Wiceprezydent Johnson zastąpił Kennedy’ego. Został zaprzysiężony w tym samym samolocie prezydenckim, którym wieziono ciało Kennedy’ego z Dallas do Waszyngtonu. Jedną z jego pierwszych decyzji, już w tydzień po śmierci prezydenta, było utworzenie komisji mającej na celu dokładne zbadanie okoliczności zabójstwa. Komisji przewodził sędzia Sądu Najwyższego Earl Warren. Lekarze obecni przy śmierci prezydenta zostali przesłuchani. Raport końcowy jest jawny, a w Internecie dostępne są sprawozdania z przesłuchań lekarzy. Można z nich wywnioskować, co następuje.
W osiem minut po strzale John F. Kennedy został przywieziony do izby przyjęć, Trauma Room One, oddziału ratowniczego szpitala Parkland Memorial, gdzie zajęli się nim pielęgniarka Margaret Henchcliffe i asystent chirurgii Charles James Carrico, który natychmiast założył rurkę intubacyjną podłączoną do respiratora. W tym momencie do pokoju wszedł trzydziestojednoletni Malcolm Oliver Perry. Zobaczył, podobnie jak Carrico, że pacjent się dusi. Perry zauważył małą rankę pośrodku szyi, z której wyciekała krew. Musiał podjąć decyzję w ułamku sekundy. Co się stało?
Prezydent był nieprzytomny, ale jego klatka piersiowa poruszała się wolno. Nie był to jednak normalny rytm oddechu, mimo umieszczonej w gardle rurki. Albo rurka była umieszczona nieprawidłowo, albo działo się coś innego. Czy to był pneumothorax (odma opłucnowa), czyli zapadnięte płuco, czy hematothorax (krwiak opłucnej), jama klatki piersiowej wypełniona krwią? I ta rana. Czy to uraz tchawicy? Jeżeli rurka intubacyjna wprowadzona przez Carrica znajdowała się w tchawicy, to dlaczego przez tę małą ranę w szyi nie uchodziły bąbelki powietrza? A jeśli rurka znalazła się przez przypadek w przełyku, a nie w tchawicy? Wtedy trzeba działać natychmiast.
Perry wziął nóż i wykonał tracheotomię. Słowo to oznacza cięcie (z gr. tome) w szyi aż do tchawicy (łac. trachea), żeby powietrze mogło dostać się do płuc. Przez nacięcie można wprowadzić do tchawicy specjalną rurkę intubacyjną. Dokładnie w miejscu, gdzie robi się cięcie tracheotomiczne, znajdowała się malutka rana wylotu pocisku, pośrodku szyi, tuż pod jabłkiem Adama. Perry po prostu ją wykorzystał i tylko rozciął nożem na boki. W ten sposób zniknęła ranka po wylocie kuli, której szukał Humes.
Po Perrym pokój szybko wypełnił się wieloma innymi lekarzami. Dwaj pierwsi chirurdzy, którzy uzupełnili zespół, Charles Baxter i Robert McClelland, natychmiast przyłączyli się do zabiegu. Wsuwali rurkę intubacyjną. Inni lekarze, jacy akurat byli pod ręką, asystent chirurgii i urolog, założyli po obu stronach dreny do jamy opłucnej, jeden z lewej i jeden z prawej strony. Dren do jamy opłucnej to plastikowa rurka biegnąca w poprzek klatki piersiowej, między żebrami, aż do wnętrza, aby wyssać powietrze lub krew wokół płuc, jeśli płuco jest zapadnięte lub w opłucnej znajduje się krew. Anestezjolog zajmował się respiratorem, aktywność serca mierzył elektrokardiograf, nakłuto żyły na rękach, żeby podawać krew i płyny. Podano krew grupy 0 Rh- i mleczan Ringera, czyli roztwór wody z określonymi minerałami.
Od strony wezgłowia neurochirurg, doktor William Kemp Clark, badał ranę w mózgu. Ponieważ akurat tam stał, poproszono go o wyciągnięcie rurki respiratora z ust, gdy tylko Perry wprowadzi rurkę tracheotomijną do tchawicy. W trakcie tego zabiegu Clark zobaczył krew w gardle. Umieszczono jeszcze sondę w żołądku, rurkę wprowadzoną przez przełyk do żołądka. Mimo tych wysiłków oddychanie się nie poprawiło. Tymczasem pojawiło się duże krwawienie z rany na głowie. Pielęgniarka próbowała je zatamować, przyciskając gazę. Lekarze widzieli krew i tkankę mózgową na podłodze oraz noszach. Po próbach zabezpieczenia dróg oddechowych nie można było już wyczuć tętna. Clark i Perry natychmiast rozpoczęli masaż serca, przez co z rany na głowie zaczęło wyciekać jeszcze więcej krwi. Doktor Clark podjął w końcu odważną decyzję o zaprzestaniu reanimacji, śmierć prezydenta ogłoszono o pierwszej po południu, dwadzieścia dwie minuty po przywiezieniu do szpitala.
Wkrótce potem ciało prezydenta zostało zabrane przez funkcjonariuszy Secret Service i przetransportowane do szpitala wojskowego w Waszyngtonie. Nie dopełniono procedury przekazania ciała i informacji medycznej przez lekarzy z Dallas lekarzom wojskowym. To doprowadziło do kontrowersji wokół ran postrzałowych, które stały się źródłem krążącej do dzisiaj teorii spiskowej. Perry i dziesięcioro lekarzy w Trauma Room One w Dallas zwyczajnie nie mieli czasu, żeby odwrócić pacjenta, dlatego nigdy nie widzieli dwóch malutkich ran na plecach i z tyłu głowy. Zaraz po tych tragicznych wydarzeniach Perry został zasypany pytaniami na zaimprowizowanej konferencji prasowej. Określił ranę na szyi jako ranę wlotu pocisku, spowodowaną strzałem z przodu. Przez pierwsze godziny i dni po zamachu prasa wychodziła z założenia, że strzały padły tylko z przodu, co oczywiście stało w sprzeczności z zarzutami wobec Lee Harveya Oswalda. Młody człowiek został zatrzymany w niecałe półtorej godziny po zamachu i natychmiast uznany za jedynego sprawcę, chociaż mógł strzelać do ofiary tylko od tyłu.
Od początku zatem wiadomości były sprzeczne z wynikiem autopsji i natychmiast powstały podejrzenia, że coś ukryto. Humes dopiero następnego ranka zadzwonił do Perry’ego i dowiedział się o ranie postrzałowej w tchawicy. Ta informacja dopełniała obrazu sytuacji: rana postrzałowa w plecach, uszkodzenie górnej części prawego płuca, które zauważył w klatce piersiowej, i otwór po tracheotomii pasowały dokładnie do linii strzału od tyłu, tak jak rany głowy. Zatem dwa strzały od tyłu, jeden sprawca, nie zamach stanu – to była uspokajająca konkluzja. Wiele osób przywiązywało jednak większą wagę do spontanicznej wypowiedzi odważnego młodego chirurga, który był naocznym świadkiem ran prezydenta jeszcze przed jego śmiercią, niż do sekcji w zamkniętym gronie, w środku nocy, i to na dodatek w szpitalu wojskowym.
Alfabet pomocy w nagłych wypadkach
W języku angielskim alfabet służy jako doskonała podpowiedź przy zapamiętywaniu działań w sytuacji nagłego wypadku. Wskazuje kolejność czynności, jakie należy wykonać, żeby uratować i ustabilizować zagrożonego pacjenta. A – Airway (drogi oddechowe): droga oddechowa musi być wolna, inaczej pacjent udusi się w ciągu kilku minut. Najczęściej oznacza to, że trzeba wprowadzić rurkę intubacyjną między struny głosowe aż do tchawicy. Nazywa się to intubacją. Jeśli z jakiejś przyczyny nie uda się tego zrobić, należy natychmiast rozciąć z przodu szyję, żeby dostać się do tchawicy. Ten zabieg nosi nazwę tracheotomii. Nie można się wahać, każda sekunda się liczy. W chirurgii mówi się: „Kiedy tylko pomyślisz o tracheotomii, wykonaj ją!”. Ma to ogromne znaczenie dla uratowania życia. B oznacza Breathing (oddychanie): staraj się umożliwić pacjentowi wystarczająco głęboki oddech, to znaczy dostateczne wydalanie dwutlenku węgla i wchłanianie tlenu, na przykład za pomocą respiratora. Przy niewystarczającej wymianie gazów między krwią a światem zewnętrznym powstają dwa problemy. Mózg, serce i wszystkie inne organy otrzymują za mało tlenu i mogą przestać funkcjonować. Nazywa się to ischemią, niedokrwieniem. Mięśnie mogą wytrzymać bez tlenu sześć godzin, ale mózg najwyżej cztery minuty. Po drugie, jeśli dwutlenek węgla nie jest wydychany, spada wartość pH krwi, a kwaśna krew uszkadza organy i powoduje problemy z krążeniem. Dopiero po A i B mamy C – Circulation, krążenie. Trzeba je ustabilizować, nie pozwolić, by pacjent wykrwawił się na śmierć, skontrolować tętno i ciśnienie krwi. Następnie jest jeszcze D i E.
Wytłumaczenie ran postrzałowych Kennedy’ego można zobaczyć na filmie amatorskim niejakiego Abrahama Zaprudera, człowieka, który cierpiał na lęk wysokości, ale dzięki pomocy swojej sekretarki, pani Sitzman, sfilmował kolumnę samochodów prezydenckich, a tym samym uwiecznił bardzo wyraźnie zamach na prezydenta. Chciał mieć lepszy widok, więc stał na murku, a sekretarka trzymała go za nogi podczas filmowania. Nagranie, które zostało upublicznione dopiero piętnaście lat później, ujawniło obrazy dzisiaj już wszystkim dobrze znane. Krew i mózg tryskające z głowy prezydenta i przerażona Jackie wspinająca się na tylną klapę jadącej limuzyny. Mniej pamięta się fragment filmu pięć sekund przed strzałem w głowę. Te ujęcia nie zwracają uwagi. Widać na nich, jak twarz prezydenta Kennedy’ego nagle kurczy się w bólu. Chwyta się obiema rękami za gardło, nikt tego nie zauważa, wszyscy uśmiechają się i machają radośnie, tymczasem prezydent wygląda, jakby się dusił.
Oto co się stało. Przerażająca rana głowy powstała wskutek trzeciego strzału. Drugi strzał trafił prezydenta w plecy i przeszył tchawicę, pod strunami głosowymi. Dlatego nie mógł krzyczeć ani wołać o pomoc i nikt nie zauważył, że się dusi. Kula wyszła z przodu przez szyję i trafiła w klatkę piersiową, prawy nadgarstek i lewe udo Johna Conally’ego, gubernatora Teksasu, siedzącego w samochodzie z przodu, przed prezydentem. Ta kula, z powodu pozornie dziwnej trajektorii, znana jest pod nazwą magic bullet (magiczna kula), w sprawozdaniu komisji Warrena dowód numer 399. Rekonstrukcja zdarzenia na podstawie filmu Zaprudera pokazuje wszakże, że trajektoria kuli wcale nie była taka dziwna, jak by się wydawało. Przed tym strzałem padł jeszcze pierwszy strzał, który ominął prezydenta i trafił w policzek jednego z przechodniów, Jamesa Tague’a. Z powodu tego wystrzału Connally obrócił się w samochodzie i chwycił swój kapelusz kowbojski, a przy takiej pozycji wszystkie rany od następnego strzału leżą w prostej linii. Linię można nawet poprowadzić do tyłu i wtedy jej początek znajduje się w otwartym oknie na szóstym piętrze Texas School Book Depository. Czy to naprawdę Lee Harvey Oswald stał w tym oknie, czy inny strzelec, pozostaje niejasne, ponieważ Oswald zaprzeczał wszystkiemu, a sam został zastrzelony dwa dni po zamachu.
Co się stało z chirurgicznego punktu widzenia? Życie prezydenta zostało zagrożone przez dwa strzały na trzy sposoby. Strzał w głowę uszkodził dużą część prawej półkuli mózgu. Jak dokładnie dużą, nie wiadomo, mózg J.F. Kennedy’ego zaginął. Ale ciężkie obrażenia mózgu nie zawsze są śmiertelne. Uraz prawej półkuli może objawiać się niedowładem lewej połowy ciała (hemipareza), brakiem czucia w lewej połowie ciała (hemihipoestezja), niedowidzeniem połowicznym z lewej strony (hemianopsja) lub zespołem nieuwagi stronnej, czyli niedostrzeganiem przestrzeni po lewej stronie, przeciwległej do uszkodzonej półkuli mózgu. Może także ulec zmianie charakter człowieka (zespół czołowy), można utracić zdolność wykonywania nawet prostych działań arytmetycznych (akalkulia), rozumienia muzyki (amuzja) albo stracić całkowicie lub częściowo pamięć (amnezja). Ośrodek zdolności mówienia i rozumienia języka znajduje się jednak zazwyczaj w lewej półkuli, a ważne części regulujące oddychanie i świadomość są ukryte głęboko w pniu mózgowym. Niewiele zostałoby więc z człowieka, jakim był prezydent, ale pewnie ciało mogłoby jeszcze żyć.
Poważny krwotok z głowy także był śmiertelnym zagrożeniem. Utratę krwi można jednakże uzupełniać płynami i transfuzją, dopóki udaje się utrzymać dostateczne ciśnienie. Kennedy po przybyciu do szpitala musiał mieć wystarczająco wysokie ciśnienie, ponieważ tętno było wyczuwalne i wciąż się poruszał. W trakcie sekcji nie wykryto żadnych innych krwotoków wewnętrznych. Mimo to trudno teraz powiedzieć, czy udałoby się zatamować krwawienie z głowy.
Znacznie większym zagrożeniem życia było uszkodzenie dróg oddechowych. Kennedy nie mógł oddychać przez osiem minut, od momentu strzału w tchawicę do założenia rurki intubacyjnej przez Carrica. Zbyt długi brak tlenu we krwi nazywa się asfiksją, to medyczna nazwa duszenia się. Szybko wywołuje uszkodzenie mózgu i jego pnia, bo to one spośród różnych części ciała są najbardziej wrażliwe na niedostatek tlenu. Początkowo zmiana jest jeszcze odwracalna, ofiara traci tylko przytomność i mdleje. Później obrażenia stają się nieodwracalne, poszkodowany nie może odzyskać świadomości, ale jeszcze oddycha sam. Jest w śpiączce. Wreszcie uraz kończy się śmiercią, jeśli zawodzą system podtrzymania życia, ośrodki regulujące świadomość, oddychanie i ciśnienie krwi w pniu mózgu. Obrażenia ośrodka oddychania w pniu mózgu z powodu niedoboru tlenu były przyczyną dziwnych ruchów duszącego się prezydenta. Założenie rurki intubacyjnej lub tracheotomia mogły mu jeszcze uratować życie, gdyby nastąpiły wcześniej. W dzisiejszych czasach nie przewozi się żadnego nieprzytomnego pacjenta bez rurki intubacyjnej. Zakłada ją na miejscu zdarzenia personel karetki pogotowia, ponieważ liczy się każda sekunda.
Tak zmarł trzydziesty piąty prezydent Stanów Zjednoczonych – z powodu zbyt dużej utraty krwi, czemu nie był w stanie zaradzić cały pokój lekarzy, i przez uduszenie, ponieważ tracheotomię wykonano za późno. Co ciekawe, podobnie zmarł pierwszy prezydent USA, George Washington, tyle że utrata krwi była w jego wypadku spowodowana przez lekarzy, którzy na dodatek pozwolili mu się udusić, odmówili bowiem przeprowadzenia tracheotomii.
Ostatnie godziny życia pierwszego prezydenta zostały szczegółowo opisane przez naocznego świadka, pułkownika Tobiasa Leara, jego osobistego sekretarza. W piątek 13 grudnia 1799 roku Washington obudził się z bólem gardła. Poprzedniego dnia jechał na koniu, w śniegu. Miał chrypkę i kaszlał. Mimo to w mroźną, zimową pogodę wyszedł na spacer po swojej plantacji. W nocy obudził się z wysoką gorączką. Nie był w stanie mówić i miał trudności z oddychaniem. Nie mógł przełykać i był coraz bardziej poirytowany. Próbował płukać gardło octem, ale mu się nie udawało, prawie się udusił. W sobotę rano, wbrew woli żony, kazał swojemu nadzorcy upuścić sobie krew. Nie pomogło, więc wezwano trzech lekarzy, Jamesa Craika, Gustavusa Richarda Browna i Elishę Cullena Dicka. Znowu kilka razy upuścili krew prezydentowi, w sumie dwa i pół litra w ciągu szesnastu godzin! Washington był tak słaby, że nie potrafił siedzieć prosto, a taka pozycja jest ważna dla dobrego oddychania. Pod wieczór oddychał z coraz większym trudem. Prawdopodobnie miał zapalenie krtani i zastawka była tak opuchnięta, że groziła zatkaniem tchawicy. Powoduje to uczucie, że można się udusić w każdej chwili, co zazwyczaj wywołuje strach u pacjenta.
Jednakże Washington, który tymczasem stracił połowę krwi, był wyjątkowo spokojny. Doktor Dick, najmłodszy z całej trójki, chciał przeprowadzić tracheotomię, żeby go uratować, ale dwaj pozostali, Craik i Brown, uważali, że to zbyt ryzykowny krok, i nie zgodzili się na zabieg. Washington zmarł o dziesiątej wieczorem. Wyczerpany poważną utratą krwi, udusił się z powodu zapalenia krtani, w obecności lekarzy. Miał sześćdziesiąt osiem lat.
W przypadkach nagłego zagrożenia funkcji oddychania już od dawna nie trzeba przecinać tchawicy. Na początku XX wieku tracheotomię zastąpiła intubacja. To zabieg polegający na włożeniu rurki intubacyjnej przez usta i gardło do tchawicy. Rurka intubacyjna stała się jednym z narzędzi najczęściej ratujących życie w medycynie. Jest to niepozorny przedmiot jednorazowego użytku, zakrzywiona plastikowa rurka, o przekroju mniej więcej jednego centymetra i długości trzydziestu centymetrów. Na końcu znajduje się balonik. Po wsunięciu rurki przez struny głosowe do tchawicy balonik zostaje nadmuchany i powstaje szczelne połączenie między płucami a respiratorem podłączonym do rurki. Ten system stosuje się nie tylko w sytuacjach niewydolności oddychania, ale także przy zwykłej narkozie podczas operacji. Dobra intubacja z rurką w tchawicy pacjenta to konieczny warunek każdej ważnej operacji w nowoczesnej chirurgii. W rzadkich przypadkach, kiedy intubacja jest niemożliwa, a pacjentowi grozi uduszenie, w ostateczności pozostaje zawsze tracheotomia.
Zdarzenia z piątku 22 listopada 1963 roku będą prześladowały Malcolma Perry’ego przez całe życie. Dopiero od dwóch miesięcy był chirurgiem, kiedy to wszystko się zdarzyło, i miał w tych dniach mnóstwo pracy. Natychmiast zawołano go do zoperowania gubernatora Connally’ego, a dwa dni potem znowu stał przy stole operacyjnym, próbując własnymi rękami zatamować krwawienie tętnicze z brzucha Lee Harveya Oswalda.