Читать книгу Pod nóż - Arnold van de Laar - Страница 8
6
Stomia
Kula i cud: Karol Wojtyła
ОглавлениеBył gwiazdą medialną, różnił się bardzo od swoich poprzedników: młody, wysportowany, pełen entuzjazmu, błyskotliwy i przedsiębiorczy. Miał odegrać znaczącą rolę w upadku komunizmu w Europie Wschodniej. Niemal każdy Holender widział, jak podczas wielkanocnego urbi et orbi z balkonu w Rzymie łamanym niderlandzkim dziękował nam wszystkim za kwiaty. Jego popularność sięgnęła szczytu, kiedy przeżył zamach 13 maja 1981 roku. Został wtedy trafiony kulą w brzuch. Po raz drugi w życiu szczęśliwie uniknął śmierci od pocisku. W dzieciństwie wypalił do niego niechcący przyjaciel, ale kula przeszła tuż obok i go nie trafiła. Tym razem został ciężko ranny. Uratowali go włoscy chirurdzy, którzy walczyli nie tylko o jego życie, ale jak się okazuje, również o samą operację.
Tamtego popołudnia około piątej papież Jan Paweł II jechał przez plac św. Piotra, stojąc w otwartym, białym jeepie, oklaskiwany przez dwadzieścia tysięcy ludzi. W tłumie znalazła się dwójka Turków, z pistoletem i bombą, Mehmet Ali Ağca i Oral Çelik. O godzinie 17.19 dwudziestotrzyletni Ağca wystrzelił dwa razy z browninga parabellum, kaliber 9 mm. Trafił w pierś sześćdziesięcioletnią Amerykankę, Ann Odre, w lewą rękę dwudziestojednoletnią kobietę z Jamajki, Rosę Hill, i sześćdziesięcioletniego papieża, Karola Wojtyłę, w brzuch, z odległości sześciu metrów. Turek został powstrzymany przez zakonnicę, siostrę Letycję. Çelik nie zrobił nic. Papamobile pędził między krzyczącym tłumem. Papież był ciężko ranny i został przewieziony karetką do odległej o pięć kilometrów kliniki uniwersyteckiej Gemelli, najbliższego szpitala w Rzymie. Nie zabrano go na oddział ratunkowy, ale do apartamentu papieskiego na dziesiątym piętrze.
Karol Wojtyła, papież Jan Paweł II, upada w papamobile raniony strzałem w brzuch przez zamachowca; plac św. Piotra, 13 maja 1981 roku.
Dyżurny chirurg Giovanni Salgarello znalazł ranę postrzałową tuż po lewej stronie pępka i niewielkie zranienia na prawym ramieniu oraz lewym palcu wskazującym. Pacjent był jeszcze przytomny i otrzymał ostatnie namaszczenie. Następnie stracił przytomność i doznał wstrząsu; przewieziono go na salę operacyjną. O 18.04 Wojtyle podano narkozę, trzy kwadranse po strzale. Przy zakładaniu rurki intubacyjnej przez usta anestezjolog przez przypadek złamał papieżowi ząb. Salgarello zdezynfekował brzuch i zakrył okolice sterylnymi opatrunkami. Wziął do ręki nóż i w chwili, kiedy miał zacząć operację, do sali wpadł jego szef, Francesco Crucitti. Usłyszał o wszystkim w swojej prywatnej klinice, wskoczył do samochodu i popędził, żeby zdążyć wziąć udział w operacji papieża.
Z kilku informacji, jakich chirurdzy udzielili w wywiadach dla włoskiej prasy, dopełniając je wyobraźnią chirurga, można wywnioskować następujący przebieg operacji. Crucitti i Salgarello rozcięli brzuch wzdłuż linii środkowej. Po przecięciu otrzewnej z brzucha wypłynęła krew. Ciśnienie spadło do 70 mmHg. Chirurdzy wyjęli rękami największe skrzepy, odessali krew odsysaczem i zatamowali krwawienie gazą. Utratę krwi oceniono później na trzy litry, ale papież dostał podczas operacji aż dziesięć jednostek krwi A Rh-, co prawdopodobnie zwiększyło krwawienie. W jamie brzusznej znajdowała się nie tylko krew, ale także zawartość jelit. Chirurdzy sprawdzali ręcznie jelita i znaleźli pięć otworów w jelicie cienkim i krezce. Założono zaciski w miejscach widocznych krwawień, jednak brzuch nadal wypełniał się krwią. Wydawało się, że od dołu. Przechylono stół operacyjny tak, że papież leżał głową na dół. Czterema dłońmi podtrzymywano zwoje jelita cienkiego, żeby można było zbadać dolną część brzucha. Tam znajdują się duże naczynia krwionośne biegnące do nóg. Krwotoki uniemożliwiały sprawdzenie, czy są one uszkodzone. Gdzieś w środku Crucitti wyczuł gruby na palec otwór w sacrum, kości krzyżowej. Zatkał go dłonią i największe krwawienie ustało.
Wypełnił otwór w kości sterylnym woskiem. Dzięki temu mógł zbadać sąsiednią okolicę. Duże naczynia krwionośne dostarczające i odprowadzające krew z lewej nogi leżały tuż obok, ale nie były uszkodzone. Całe szczęście. Wszyscy biorący udział w operacji odetchnęli z ulgą i na chwilę wyprostowali plecy. Wydawało się, że krwawienie jest pod kontrolą.
Dobry moment, żeby skonsultować się z anestezjologami stojącymi przy głowie pacjenta. Oni także mieli sporo pracy. Duża utrata krwi była gorączkowo kompensowana płynem i krwią, precyzyjnie kontrolowano ciśnienie i bicie serca. Ale i tu wszystko wydawało się pod kontrolą. Chwilowo życie pacjenta nie było zagrożone.
Jak taka operacja przebiega potem? Z reguły wykonuje się drugą kontrolę brzucha, ustala się plan i zaczyna operować. Krwawiące otwory, na które założono zaciski, podwiązywane są jeden po drugim ligaturą, rozpuszczalną nicią chirurgiczną. Asystent chirurga liczy wszystkie zaciski, żeby żaden nie został w jamie brzusznej. Następnie wyjmuje się tampony gazowe i pod każdą gazą kontroluje, czy nie ma krwawienia. Pielęgniarka zajmuje się liczeniem i ważeniem tamponów, które zostały włożone i wyjęte.
Włoscy chirurdzy zbadali wewnętrzną stronę ściany brzucha. Po lewej stronie znajdował się otwór po kuli. Przebadano narządy w górnej części brzucha. Wątroba, wystająca część jelita grubego, żołądek i śledziona były nienaruszone. Następnie nerki, także nienaruszone. Kolejno sprawdzili wszystkie jelita, metry jelita cienkiego i metry jelita grubego. W esicy znaleźli długie pęknięcie. Esica to ostatnia część jelita grubego, z lewej strony brzucha, która nosi taką nazwę ze względu na kształt przypominający literę „S”. Teraz można było zrekonstruować przebieg powstania urazu.
Wszystkie otwory pasowały jak dotąd do trajektorii jednej kuli, po lewej stronie ścianki brzucha, przez jelita cienkie i kawałek jelita grubego, tuż za krzyżem. Czy kula przeszła dalej? Czy ktoś widział w ciele pacjenta ranę postrzałową z tyłu? Maledetto! Nessuno ha guardato il culo del Papa? (Cholera! Nikt nie spojrzał na tyłek papieża?) – roznosiło się pewnie po sali operacyjnej. Było za późno, żeby obrócić pacjenta. Postanowili zrobić zdjęcie rentgenowskie na koniec operacji i zobaczyć, czy kula znajduje się jeszcze w krzyżu lub pośladku.
Następnie wyjęto tampony gazowe z miednicy. Były w miarę suche. Otwór w krzyżu znajdował się tuż obok lewej tętnicy i żyły biodrowej, dużych naczyń krwionośnych doprowadzających i odprowadzających krew do i z lewej nogi. Lewy moczowód, leżący blisko, także został oszczędzony. Co za szczęście. Następnie ułożono plan operacji. Otwory w jelicie cienkim nie przedstawiały dużego problemu. Postanowiono wyciąć dwa kawałki jelita i zrobić dwa zespolenia. Niewielką dziurkę w jelicie krętym, ostatniej części jelita cienkiego, dało się zamknąć. Znacznie bardziej złożonym problemem było pęknięcie w jelicie grubym.
Skąd ta różnica? Zawartość jelita cienkiego jest płynna. Przepływa nim trawiony pokarm zmieszany z sokami trawiennymi z żołądka, wątroby (żółć) i trzustki, które hamują wzrost bakterii. Kał w jelicie cienkim jest więc w miarę łatwy do opanowania i nie taki brudny. Jelito cienkie ma poza tym wyjątkowo dobre ukrwienie i umięśnioną ściankę z mocną otoczką tkanki łącznej. Jelito grube natomiast zawiera mnóstwo bakterii i wypełnia je kał o zwartej konsystencji, ma o wiele cieńszą ściankę i mniej naczyń krwionośnych. W związku z tym ryzyko, że szwy na jelicie grubym zaczną przeciekać, jest znacznie większe i ma o wiele poważniejsze konsekwencje.
W normalnych warunkach ryzyko wycieku ze szwu jelita grubego jest duże i wynosi 5 procent, co daje jeden na dwadzieścia przypadków. Jest wszakże jeszcze większe, jeśli w jamie brzusznej występuje zapalenie otrzewnej, a istniało duże prawdopodobieństwo, że tak się stanie po operacji Karola Wojtyły. Zawartość jelita cienkiego wyciekała do jamy brzusznej przez czterdzieści pięć minut. Rozwiązaniem chirurgicznym tego podwyższonego ryzyka przy zanieczyszczonej jamie brzusznej jest stomia, ujście jelita przez skórę na brzuchu. Stolec zostaje w ten sposób wydalony przez ściankę brzucha na zewnątrz i nie przechodzi obok rany w jelicie. Wtedy nic nie może przeciekać.
Pomysł wprowadzenia stomii powstał w historii chirurgii z konieczności. Do XIX wieku nikt nie śmiał otwierać jamy brzusznej. Ale jeśli ktoś został zraniony nożem czy mieczem w brzuch, chirurg miał szansę coś zrobić. Nikt nie miał mu wtedy za złe, jeśli pacjent zmarł. Theophrastus Bombastus von Hohenheim, jeden z najsławniejszych i odnoszących największe sukcesy chirurgów średniowiecza, lepiej znany pod pseudonimem Paracelsus, pierwszy napisał, że stomia na brzuchu, założona przed otworem w jelicie, jest w pewnych przypadkach jedynym sposobem i nadzieją na przeżycie. Termin łaciński oznaczający stomię to anus praeternaturalis, nienaturalny odbyt, w skrócie AP. Są różne rodzaje stomii. Stomia może być czasowa lub ostateczna, może dotyczyć jelita cienkiego lub grubego, są stomie pojedyncze (jednolufowe) i podwójne (dwulufowe, pętlowe).
Zespół operacyjny
Nowoczesna sala operacyjna jest ściśle podzielona na otoczenie sterylne, jałowe (czyste i całkowicie wolne od bakterii) i niesterylne (czyste, ale niekonieczne bezbakteryjne). Operowana część ciała pacjenta jest dezynfekowana środkiem odkażającym. Pozostałe części zakrywa się sterylizowanymi serwetami ochronnymi. Wszyscy obecni w sali noszą odzież operacyjną, czepek i maseczkę. Operacja jest wykonywana przez dwóch lekarzy – chirurga i asystenta. Pomaga im przy stole asystent instrumentariusz, który zajmuje się podawaniem instrumentów i materiałów. Te trzy osoby „są sterylne”, to znaczy, że noszone przez nie fartuchy i rękawiczki zostały wysterylizowane i nie znajdują się na nich żadne bakterie. Muszą tę sterylność zachować, nie dotykając niczego spoza otoczenia sterylnego. Wszystkie instrumenty i materiały, takie jak nici, również są wysterylizowane i mogą być dotykane tylko przez te trzy osoby. Drugi asystent nie jest ubrany w ubranie sterylne, ale podaje materiały w specjalny, sterylny sposób. Ma też bardzo ważne zadanie podliczenia opatrunków użytych podczas operacji. Przy głowie pacjenta stoi anestezjolog, lekarz podający narkozę, któremu pomaga asystent anestezjologiczny. Razem wokół jednego pacjenta stoi sześć osób. Trzy z nich są ubrane całkowicie sterylnie. W dawnych czasach chirurg także nie wykonywał operacji w pojedynkę. Potrzebował czterech asystentów, trzymających pacjenta mocno za ręce i nogi.
W wypadku Jana Pawła II najbezpieczniejszym rozwiązaniem byłaby operacja wymyślona w 1921 roku przez Francuza Henriego Hartmanna. W operacji nazwanej od jego imienia ostatnia, naruszona część jelita grubego (esica) zostaje po prostu usunięta bez łączenia końców. Kikut dolnej części jelita zostaje zamknięty, a z wyższego odcinka wykonuje się stomię. Operacja Hartmanna jest więc bezpieczna, ponieważ nie trzeba robić żadnego zespolenia. Nic nie może zatem przeciekać. Jeśli dojdzie do zapalenia otrzewnej, można je najpierw wyleczyć, zanim przystąpi się do drugiej operacji zespolenia jelit. Z drugą operacją można poczekać dowolnie długo i wybrać na nią optymalny moment, kiedy pacjent i jego brzuch będą w najlepszej kondycji. Wtedy szew na jelicie grubym ma o wiele większą szansę na zagojenie się bez przeciekania niż w brzuchu z zapaleniem otrzewnej. To jest ta sprytna część operacji Hartmanna, gdyż ryzyko związane ze szwem na jelicie grubym można odłożyć na lepszy moment.
Włoscy chirurdzy zrobili jednak coś innego. Zaszyli pęknięcie w jelicie grubym bez wycinania kawałka i założyli stomię w górnej części jelita, pół metra przed pęknięciem. Zaletą tej metody jest to, że drugą operację zlikwidowania stomii można wtedy przeprowadzić o wiele łatwiej niż w wypadku operacji Hartmanna. Wadą ich wyboru było to, że podjęli ryzyko w niezbyt sprzyjającym momencie. Musieli zostawić szew w jamie brzusznej, w której znajdowały się bakterie.
Operacja trwała już kilka godzin, kiedy do sali wpadł szef Crucittiego. Giancarlo Castiglione był w Mediolanie, a gdy usłyszał wiadomość o zamachu, natychmiast wrócił samolotem do kliniki Gemelli w Rzymie, akurat na czas, żeby wziąć jeszcze udział w operacji. Castiglione, Crucitti i Salgarello wypłukali jamę brzuszną papieża i założyli pięć drenów, rurek silikonowych lub gumowych do odprowadzania nadmiaru płynu. Następnie zszyli powłoki brzucha. Zrobiono zdjęcie rentgenowskie, ale nie było na nim widać kuli. Później znaleziono ranę wylotu kuli na lewym pośladku papieża, a pocisk, jak się okazało, leżał w papamobile.
Kiedy opatrzyli zranienia na palcu i ramieniu, minęło pięć godzin i dwadzieścia pięć minut. Oczywiście wywiadów dla prasy nie udzielali prawdziwi bohaterowie tej historii – Salgarello i Crucitti – ale ich szef, Castiglione. Miał on prawdziwy talent aktorski i snuł domysły o ingerencji siły wyższej. Powiedział: „To jest cud. Jeśli spojrzeć w książkę o anatomii, kula nie może przejść przez ciało, nie uszkadzając przy tym żadnych witalnych narządów”. Jest to oczywiście nonsens. Anatomia papieża była zupełnie normalna, a przebicie dwóch rodzajów jelit, razem sześć razy, uszkodzenie grubej kości krzyżowej i utrata trzech litrów krwi jest uszkodzeniem witalnych narządów. Castiglionemu chodziło o to, że gdyby kula przeszła nieco z boku, uszkodziłaby duże naczynia krwionośne. Wtedy Jan Paweł II nie przeżyłby trzech kwadransów, jakie minęły między strzałem a operacją. Papież sam pomógł później w tworzeniu mitu. Zdaniem Karola Wojtyły „matczyna ręka prowadziła tę kulę”, była to bezpośrednia interwencja Maryi.
Pięć dni po operacji papież obchodził swoje sześćdziesiąte pierwsze urodziny na oddziale intensywnej terapii kliniki Gemelli. Trzeciego czerwca został zwolniony do domu, ale po transfuzjach krwi nabawił się zakażenia rany pooperacyjnej wirusem cytomegalii. Został ponownie przyjęty do szpitala 20 czerwca. Zakażenia rany zdarzają się często po nagłej operacji, w której kał dostaje się do jamy brzusznej. Prowadzą do trudnego gojenia się powłok brzucha, co może powodować pękanie blizn i konieczność ponownej operacji. I nie ominęło to papieża. Gojenie zapalenia otrzewnej przebiegało jednak pomyślnie i papież chciał jak najszybciej pozbyć się stomii. W niecałe dziesięć tygodni po operacji, 5 sierpnia, Crucitti zespolił znowu końce jelita grubego. Operacja trwała czterdzieści pięć minut i po dziewięciu dniach papież mógł wracać do domu.
Papamobile otrzymał przezroczystą kabinę ze szkła kuloodpornego. Ağca, który później twierdził, że jest Jezusem Chrystusem, spędził dziewiętnaście lat we włoskim więzieniu, gdzie Karol Wojtyła odwiedził go kilkakrotnie. Następnie zamachowiec odsiadywał jeszcze karę dziesięciu lat więzienia w Turcji. W 2010 roku wyszedł na wolność. Poplamiona krwią koszulka szwajcarskiej marki Hanro, którą Jan Paweł II miał na sobie w chwili zamachu, stała się relikwią i jest przechowywana w kaplicy Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia w Rzymie. Salgarello i jego koledzy zostali uhonorowani Orderem św. Grzegorza, najwyższym odznaczeniem papieskim.
Rok później dokonano drugiego zamachu na Jana Pawła II. Niezrównoważony psychicznie hiszpański ksiądz zranił go powierzchownie bagnetem. Juan María Fernández y Krohn wyszedł z więzienia po trzech latach i założył praktykę adwokacką w Belgii.
Od 1984 roku Wojtyła często jeździł incognito na narty w góry Abruzzo. Jednakże od 1991 roku jego zdrowie się pogorszyło. Zachorował na parkinsona. W 1992 roku wykryto u niego początkowe stadium nowotworu jelita grubego. Guz znajdował się w esicy, dokładnie w miejscu pęknięcia powstałym po kuli Ağcy, która zdaniem papieża była prowadzona matczyną ręką. Jedno z drugim nie miało prawdopodobnie nic wspólnego, jednak gdyby w 1981 roku chirurdzy przeprowadzili operację Hartmanna i wycięli pękniętą część jelita, guz nie mógłby na nim powstać. Tym razem usunięto esicę i Jan Paweł II, choć już niemłody, wyzdrowiał w miarę szybko. Operację wykonywał Crucitti, ten sam chirurg, który operował papieża siedemnaście lat wcześniej. Podczas operacji usunięto również pęcherzyk żółciowy, ze względu na kamicę.
Pod koniec 1992 roku papież spadł ze schodów i ramię wyskoczyło ze stawu. W 1994 roku poślizgnął się w łazience i złamał biodro. Został zoperowany i wstawiono mu protezę. W 1995 roku znowu planowano na niego zamach, tym razem miała go dokonać Al-Kaida na Filipinach, na szczęście został na czas udaremniony. W 1996 roku był operowany z powodu podejrzenia zapalenia wyrostka robaczkowego.
Papież się postarzał, ale zachował poczucie humoru. Kiedy wkrótce po operacji biodra, z silnym bólem i sztywny jak kij, z dużym trudem wstał z krzesła po wystąpieniu publicznym, w genialny sposób zacytował Galileusza, mamrocząc pod nosem: Eppur si muove! (A jednak się rusza!).
Proces degradacji organizmu starszego papieża był bezlitośnie szczegółowo opisywany w mediach. W 2005 roku papieżowi z objawami demencji założono tracheostomię, rurkę do oddychania na szyi, ponieważ nie mógł kaszleć. Miesiąc później Jan Paweł II zmarł na infekcję dróg moczowych. Był bez wątpienia najczęściej operowanym papieżem wszystkich czasów. W 2014 roku został kanonizowany. Kulę, która trafiła go w brzuch i w cudowny sposób ominęła naczynia krwionośne dzięki interwencji Maryi, podarował sanktuarium fatimskiemu. Pocisk został umieszczony w koronie posągu Maryi, gdzie wisi nad jej głową niczym miecz Damoklesa.