Читать книгу Odwaga w przywództwie - Brene Brown - Страница 13

część pierwsza
ZMAGANIA Z WRAŻLIWOŚCIĄ
rozdział drugi
ODWAGI!
Moc i mądrość tkwi w służbie innym

Оглавление

Joseph Campbell uczy nas, że gdy się odnajduje w sobie odwagę, aby wejść do jaskini, nigdy nie robi się tego z myślą o własnym skarbie czy własnym bogactwie. Człowiek stawia czoła własnym lękom, aby odnaleźć moc i mądrość, dzięki którym będzie mógł służyć.

Tak oto dochodzimy do momentu, w którym pragnę przedstawić czytelnikom postać pułkownik Dede Halfhill, która obecnie kieruje działem innowacji, analiz i rozwoju kompetencji przywódczych w Air Force Global Strike Command. W tych siłach służą obecnie trzydzieści trzy tysiące ludzi (oficerów, żołnierzy oraz cywilnych lotników). Wcześniej pułkownik Halfhill stała na czele Drugiej Grupy Wsparcia stacjonującej w Barksdale Air Force Base w Luizjanie. Dowodziła wówczas tysiącem ośmiuset lotnikami i odpowiadała za codzienne funkcjonowanie bazy wojskowej w Barksdale. To właśnie w tamtym okresie miało miejsce opisywane tu zdarzenie. DeDe Halfhill to jedna z moich bohaterek i wzór do naśladowania, jeśli chodzi o kompetencje przywódcze. Ona po prostu wymiata! Często wracam myślami do tej historii, gdy brak mi sił, aby przedłożyć odwagę ponad wygodę i służyć innym.

DeDe pisze tak:

Do najcenniejszych rzeczy, których się nauczyłam dzięki Brené, należy to, że do mówienia o trudnych sprawach i do omawiania trudnych tematów należy koniecznie używać odpowiedniego języka. Nam, liderom, często się wydaje, że rozumiemy istotę wrażliwości i nawet chcemy się nią wykazywać, ale nie zawsze dysponujemy odpowiednim zbiorem pojęć i praktyk, aby stosować tę koncepcję w praktyce. Nie wystarczy po prostu powiedzieć: „Oto teraz w rozmowie z tobą będę się odsłaniać i wykazywać wrażliwością”.

W pierwszym roku dowodzenia miałam okazję wręczyć odznaczenie jednemu z lotników. W uroczystości uczestniczyła cała eskadra. Na zakończenie zapytałam, czy ktoś ma jakieś pytania. Wtedy jeden z młodych lotników podniósł rękę:

– Pani pułkownik, chciałbym wiedzieć, czy w najbliższym czasie możemy się spodziewać uspokojenia, jeśli chodzi o intensywność operacyjną? Jesteśmy wszyscy bardzo zmęczeni.

– No tak – odparłam. – Ostatnio wiele się działo i dużo się od was wymagało. – Potem zaczęłam tłumaczyć: – Musicie jednak wiedzieć, że nie tylko w Barksdale tak jest. Przeniesiono mnie tu z innej jednostki i tam panowały podobne nastroje. Dowództwo zdaje sobie sprawę, że od wszystkich lotników dużo się wymaga i że jesteście zmęczeni.

– Tak, pani pułkownik, jesteśmy zmęczeni.

Ogólnie w skład eskadry wchodzi większa liczba lotników, ale w tamtej uroczystości uczestniczyło mniej więcej czterdzieści osób. Poprosiłam, aby podnieśli ręce ci, którzy się czują zmęczeni. Zgłosili się mniej więcej wszyscy.

Przypomniało mi się wtedy, czego uczy Brené. Pomyślałam o tym, jak wielka moc płynie z tego, że się mówi o tym, z czym się czujemy niekomfortowo. Powiedziałam więc:

– Chciałabym wam opowiedzieć o czymś, co ostatnio przeczytałam i co mnie skłoniło do głębszej refleksji. Otóż trzy dni temu otworzyłam „Harvard Business Review” i przeczytałam artykuł o pewnej organizacji, która prowadzi badania nad firmami uskarżającymi się na wysoki poziom wyczerpania pracowników. Ta organizacja wysyła do takiej firmy swoich ludzi, żeby zbadali przyczyny występowania problemów. Z ich obserwacji wynika, że choć problem nasilonego zmęczenia faktycznie występuje, to tak naprawdę nie wiąże się z intensywnością działań operacyjnych. Ludzie czują się zmęczeni, ponieważ doskwiera im samotność. Poczucie osamotnienia, powszechne wśród pracowników tych firm, objawia się na zewnątrz jako skrajne zmęczenie.

Przerwałam na chwilę, żeby się rozejrzeć po sali, po czym wróciłam do wywodu:

– Chyba się ze mną zgodzicie, że tak właśnie jest? Jak nam dokucza samotność, stajemy się apatyczni. Nie mamy ochoty nic robić. Wydaje nam się, że jesteśmy zmęczeni, że najchętniej tylko byśmy spali – zatrzymałam się na chwilę, a potem dodałam – chciałabym was więc zapytać nie tyle o to, kto jest zmęczony, ile o to, kto się czuje samotny. Ilu z was teraz podniesie rękę?

W górę uniosło się co najmniej piętnaście rąk.

Wielu z nas trudno się przyznać do samotności. Spodziewałam się, że może jedna osoba się na to zdecyduje. Byłam zszokowana, gdy zobaczyłam aż piętnaście rąk. Zabrakło mi odpowiednich słów, żeby to skomentować, po głowie krążyło mi tylko: „O, rany!”. Naprawdę nie wiedziałam, co robić.

Stałam tam więc przed tymi wszystkimi ludźmi całkowicie oszołomiona i myślałam, że przecież nie jestem terapeutą. Nie wiem, co robić w takich sytuacjach. A już zdecydowanie nie wiem, co zrobić w sytuacji, gdy jedna czwarta grupy deklaruje coś tak głęboko osobistego. Tak naprawdę, to stale się zastanawiam, jak radzić sobie z takimi emocjami u siebie. Zdecydowanie nie czułam się komfortowo. Najchętniej zmieniłabym temat. Odwagę odnalazłam dzięki temu, czego mnie nauczyła Brené. Jeszcze pięć lat wcześniej, gdy nie wiedziałam, czego uczy Brené, na pewno nie zebrałabym się na odwagę, żeby takie pytanie zadać – no i na pewno nie zdołałabym sobie poradzić z tymi reakcjami.

Nasze siły powietrzne – i zresztą siły zbrojne w ogóle – borykają się obecnie z problemem samobójstw, których przyczyną okazuje się poczucie osamotnienia i bezradności. Jako liderzy robimy, co w naszej mocy, aby docierać do ludzi i przekonywać, że samobójstwo nie jest rozwiązaniem. Bardzo wiele czasu poświęcamy na przedstawianie najróżniejszych dostępnych możliwości, ale wydaje mi się, że zbyt rzadko zdarza nam się otwarcie mówić o tym, że wielu ludzi zmaga się z problemem samotności – że nie próbują nawiązywać kontaktu, że nie wyciągają ręki.

Doskonale zdawałam sobie sprawę, że zadając to pytanie, nie będę się czuła komfortowo – ale wiedziałam, że zdecydowanie powinnam je zadać. Postanowiłam więc znaleźć w sobie odwagę, wykazać się wrażliwością i skupić na chwili obecnej.

Postawiłam na szczerość.

– Przykro mi, że tak jest. Dotąd jeszcze nigdy nie rozmawiałam z wami o samotności. Dzisiaj patrzę na te wszystkie ręce uniesione w górę i trochę się boję, bo nie do końca wiem, co z tą informacją zrobić. Z mojej perspektywy jako lidera wygląda to tak, że jak mi ktoś powie, że jest zmęczony, to mogę go wysłać do domu, udzielić mu urlopu, wysłać na krótkie wakacje i zalecić odpoczynek. Jeśli jednak komuś tak naprawdę doskwiera samotność, to takim zaleceniem mogłabym tylko zaognić problem, który przecież lotnictwo stara się na wszelkie możliwe sposoby łagodzić, a którego istota sprowadza się do tego, że ludzie tracą nadzieję i mają taki problem z nawiązaniem kontaktu z innymi, że posuwają się do najgorszego.

Zdecydowałam się zadać trudne dla mnie pytanie i dzięki temu zapoczątkowałam wspaniałą wymianę zdań. Popołudniową uroczystość zwieńczyła dyskusja o tym, jak moglibyśmy wzmacniać relacje w obrębie jednostki, jak pomagać tym, którzy się czują osamotnieni, i jak budować wspólnotę, w której wszyscy mogą się dobrze czuć. Dowódca eskadry poczynił kilka cennych spostrzeżeń, dzięki którym mógł się skupić na odpowiednich rzeczach – w mniejszym stopniu na wynajdywaniu kolejnych zajęć i zmęczeniu, w większym zaś na budowaniu więzi i wzmacnianiu poczucia przynależności.

To był też przełomowy moment dla mnie jako liderki. Tamtego dnia uświadomiłam sobie, że jeśli zdobędę się na odwagę, aby użyć odpowiedniego języka i zapytać: „Czy czujesz się samotny?”, to być może powstaną warunki do budowania więzi, dzięki której ktoś odzyska nadzieję. Być może za pomocą właściwego języka będę w stanie zbudować więź – i być może, być może – ktoś się zdecyduje przyjść do mnie i porozmawiać. Wtedy będziemy mogli coś poradzić. Na ogół nie najlepiej sobie radzę z dyskomfortem, który mi w takich chwilach towarzyszy, a gdy mam do czynienia z kimś, kto przeżywa jakieś trudności, to go wysyłam – w moim przekonaniu słusznie – do terapeuty, który jest fachowcem i może mu pomóc.

Odwaga w przywództwie

Подняться наверх