Читать книгу Odwaga w przywództwie - Brene Brown - Страница 7
część pierwsza
ZMAGANIA Z WRAŻLIWOŚCIĄ
rozdział pierwszy
MOMENTY I MITY
Оглавлениеgdy natknęłam się na cytat z Roosevelta, nagle uświadomiłam sobie trzy rzeczy. Po pierwsze, jest to coś, co sama nazywam „fizyką wrażliwości”. Chodzi w istocie o rzecz bardzo prostą: jeśli ktoś się dostatecznie często wykazuje odwagą, to prędzej czy później się potknie. Nie jest odważny ten, kto mówi: „Nie mogę zaryzykować, że mi się nie uda”. Odwagą jest powiedzieć: „Wiem, że coś mi w pewnym momencie nie wyjdzie, ale i tak będę się starać z całych sił”. Nigdy jeszcze nie spotkałam odważnego człowieka, który nigdy w życiu nie zaznał rozczarowania, porażki czy zawodu sercowego.
Po drugie ten cytat z Roosevelta doskonale oddaje istotę tego, czego się sama nauczyłam o wrażliwości. Wrażliwość (ang. vulnerability), czyli odsłanianie siebie, definiuję jako emocjonalne doświadczenie, któremu towarzyszy niepewność i ryzyko wystawienia na działanie emocji. Definicję taką sformułowałam po raz pierwszy dwadzieścia lat temu, a od tamtej pory wielokrotnie udało mi potwierdzić jej słuszność (również w trakcie badań nad przywództwem). Wrażliwości nie da się wpisać na oś zwycięstwo–przegrana. Wrażliwość przejawia się tym, że człowiek podejmuje próbę, mimo że nie ma wpływu na jej wynik.
Przez lata pytaliśmy już tysiące ludzi o to, co im się kojarzy z pojęciem „wrażliwość”. Pozwolę sobie przytoczyć kilka odpowiedzi, które dobrze oddają istotę tej emocji: pierwsza randka po rozwodzie, rozmowa z zespołem o przebiegu zawodów, próba zajścia w ciążę po drugim poronieniu, założenie własnej firmy, wyprowadzka dziecka wyjeżdżającego na studia, przeprosiny dla kolegi z pracy za nieuprzejmą wypowiedź wygłoszoną podczas zebrania, towarzyszenie synowi podczas prób orkiestry z pełną świadomością, że bardzo by chciał zagrać pierwsze skrzypce, a prawdopodobnie w ogóle nie zostanie zaproszony do wyjścia na scenę, oczekiwanie na wyniki badania lekarskiego, przekazywanie informacji zwrotnej, odbieranie informacji zwrotnej, otrzymanie wiadomości o zwolnieniu z pracy, przekazanie wiadomości o zwolnieniu z pracy.
Pośród wszystkich zgromadzonych danych na próżno by jednak szukać jakiegokolwiek empirycznego dowodu na to, że wrażliwość można uznać za przejaw słabości.
Czy te doświadczenia są łatwe? Nie.
Czy wzbudzają lęki i podsycają niepewność? Tak.
Czy mamy ochotę się przed nimi chronić? Zawsze.
Czy odrzucenie zbroi i wystawienie się na nie wymaga odwagi? Zdecydowanie!
Trzeci mój wniosek ostatecznie przeistoczył się w jedną z moich życiowych zasad. Głosi ona: jeśli sam nie jesteś skłonny wyjść na arenę i od czasu do czasu zebrać cięgi, to nie interesuje mnie, co masz do powiedzenia o mojej arenie, i nie chcę tego słuchać. Na świecie roi się dziś od ludzi, którzy nigdy w życiu nie wykazali się odwagą, ale na prawo i lewo sypią radami i nie wahają się oceniać krytycznie prawdziwych śmiałków. Wiecznie tylko krytykują, wykpiwają i podsycają strach. Nie interesuje mnie krytyczna opinia człowieka, który niczego sam nie ryzykuje.
Zdecydowanie powinniśmy unikać tego typu informacji zwrotnych. Nie ma potrzeby, aby się przed nimi kryć za zbroją. Z naszych badań wynika, że osiągnięcie tego celu udaje się ludziom, którzy potrafią jasno określić, z czyją opinią na swój temat powinni się tak naprawdę liczyć.
To są ludzie, o których opinię powinniśmy aktywnie zabiegać. Nawet jeśli przychodzi nam to z trudem, powinniśmy ich wysłuchać i spróbować przyjąć ich zdanie do wiadomości. Moje badania doprowadziły mnie do następującego wniosku:
Nie wychwytuj krzywdzących opinii i nie dopuszczaj ich do głosu: nie wczytuj się w nie i się nimi nie zadręczaj. Nie zaszczycaj ich celną ripostą. Pod żadnym pozorem nie bierz ich sobie do serca.
Niech to, co nieproduktywne i krzywdzące, po prostu zalegnie na ziemi przed tobą, który nie masz na sobie zbroi. Choćbyś w przypływie zwątpienia w siebie nie wiadomo jak bardzo chciał się nad tą krytyką chylić – jakkolwiek bardzo chciałbyś się w nią zanurzyć, aby w ten sposób potwierdzić swoje najgorsze obawy, i jakkolwiek zaciekle gremliny wstydu walczyłyby o to, aby wzmocnić twoją zbroję kolejną warstwą wstydu – weź tylko głęboki oddech i znajdź w sobie siłę, aby stać obok niej obojętnie. Nie musisz jej deptać, nie musisz jej kopać. To tylko tanie i niewybredne okrucieństwo, przejaw tchórzostwa. To nie zasługuje na twoją uwagę, nie marnuj na to sił. Przejdź obok i odważnie krocz naprzód. Nigdy nie zapominaj, że nie warto zakładać zbroi tylko po to, aby się mierzyć z tanią krytyką.
Oczywiście nie możemy zamykać się na wszelką informację zwrotną, bo wówczas przestalibyśmy się rozwijać. Jeśli jednak będziemy brać do siebie każdą opinię, bez względu na jej rzetelność i zamiary jej autora, to zaznamy przez to krzywdy ponad nasze siły i w końcu zaczniemy się chować za pancerzem, żeby nie dać tego po sobie poznać, albo – co gorsza – całkowicie zrezygnujemy z wrażliwości i emocjonalności, żeby tej krzywdy nie odczuwać. Jeśli w pewnym momencie dojdziemy do punktu, w którym z powodu grubości tej zbroi przestaniemy już czuć cokolwiek, w praktyce oznaczać to będzie dla nas śmierć. Aby się chronić, odgrodziliśmy się od wszystkich i od wszystkiego. Nie tylko od krzywdy, ale również od miłości.
Chyba nikt inny tak trafnie jak C.S. Lewis nie opisuje skutków rezygnacji z miłości w imię bezpieczeństwa:
Kochać – to znaczy być narażonym na cierpienie. Pokochaj cokolwiek, a niewątpliwie coś schwyci twoje serce w kleszcze; może ono nawet pęknąć. Jeśli chcesz być pewien, że pozostanie nietknięte, nie powinieneś go nikomu oddawać, nawet zwierzęciu. Opakuj serce starannie w ulubione nawyki i drobne przyzwyczajenia, unikaj wszelkich komplikacji, zamknij je bezpiecznie w szkatułę czy trumnę swego egoizmu. Ale w tej szkatule, bezpiecznej, ciemnej, nieruchomej i dusznej, serce się zmieni. Nie pęknie, ale stanie się nietłukące, niedostępne, nieprzejednane10.
Kochać to wystawiać się na cierpienie.
10
C.S. Lewis, Cztery miłości, tłum. Maria Wańkowiczowa, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1962, s. 141.