Читать книгу Prawda i kłamstwa - Caroline Mitchell - Страница 11

ROZDZIAŁ CZWARTY

Оглавление

Snop wczesnoporannego światła słonecznego rozjaśnił rząd ruchomych bieżni równo rozmieszczonych w niedawno wyposażonej siłowni. Britney Spears zapewniała motywację swoją Work Bitch rytmicznie bębniącą z głośników nad głowami. Amy złapała podgrzany zrolowany ręcznik ze sterty obok automatu z chłodzoną wodą. Siłownia Five Star stanowiła ogromny postęp w porównaniu z zastawioną sprzętami do ćwiczeń piwnicą rodziców, gdzie w każdym kącie czaiły się pająki.

— Nie sądziłam, że się dziś zobaczymy. — To był głos jej szefowej, nadkomisarz Hazel Pike, chrapliwy od nałogu nikotynowego, który rzuciła, gdy wprowadzono w życie zakaz palenia w miejscach pracy.

— Dlaczego nie? Jest czwartek. Zawsze trenujemy w czwartki — odpowiedziała Amy, nie chcąc rozmawiać na temat prawdziwych przyczyn, dla których Pike pytała.

Podczas ostatnich miesięcy chętnie przyjmowała zaproszenia na trening poza godzinami otwarcia siłowni. Five Star należała do syna Hazel, a z możliwości darmowych ćwiczeń korzystały jedynie osoby cieszące się jej względami. Amy należała do tego grona. Lubiła swoją nadkomisarz, a dzięki pogawędkom z szefową dowiadywała się wiele o pracy.

— Wiesz, co mam na myśli — stwierdziła Pike, której piwne oczy doskonale pasowały do imienia1. Kręcone kasztanowe włosy kobieta nosiła dłuższe na czubku głowy, krótkie natomiast z tyłu i po bokach. Figurę miała tu i ówdzie zaokrągloną, lecz o wyraźnie zarysowanych mięśniach. Odkąd Amy ją znała, Hazel Pike zwracała się do wszystkich po nazwisku i w zamian oczekiwała tego samego. Amy to nie przeszkadzało, chociaż nazwisko szefowej nie należało do najładniejszych2.

— Tato wolałby, żebym się nie poddawała. — To była prawda. Czerpała siłę ze związanych ze służbą procedur i rozkładu zajęć; póki wywiązywała się z zobowiązań, czuła siępewnie.

— No cóż, skoro jesteś o tym przekonana. — Pike przewróciła oczyma, gdyż z głośników popłynęła optymistyczna piosenka will.i.ama. — Nie wiem, dlaczego musimy słuchać tego gówna. Co jest nie tak z George’em Michaelem? Przy jego utworach zawsze wyciskam z siebie siódme poty.

Amy uśmiechnęła się, po czym sprawdziła godzinę na zegarku.

— Szybka sesja na bieżni, a potem trochę boksu? — zaproponowała.

Wiele rozmów odbywały, biegnąc obok siebie. Długonoga Pike gawędziła bez wysiłku, a Amy z trudem próbowała dotrzymać jej kroku. Nie marnując czasu, ustawiła bieżnię na swoje zwykłe tempo. Dzisiaj miała ochotę pobiegać w milczeniu, ale po dziesięciu minutach nadkomisarz zaczęła mówić. Amy uważała, że na błahe towarzyskie pogawędki jest jeszcze za wcześnie i że jeśli rozmowa ma dotyczyć innego tematu niż praca, nie będzie wiedziała, co powiedzieć.

— Jak tam twoja mama? — spytała Pike, kiedy już zdała dokładną relację ze swojego życia rodzinnego.

„Biedna mama” — pomyślała Amy.

— Dobrze się trzyma. — Odwróciła wzrok, wiedząc, że to kłamstwo. Ubiegłej nocy, gdy cicho przechodziła korytarzem, usłyszała, jak Flora szlocha w swoim pokoju. — Co w robocie? — spytała, z szacunku dla matki zmieniając temat.

— Naprawdę chcesz wiedzieć?

Stopy Hazel uderzały o bieżnię, a jednak kobieta prawie się nie pociła. W policji zostało już niewielu nadkomisarzy, ponieważ stopień ten powoli wygaszano. Pike udało się zachować rangę i nadal szefowała w wydziale. Jej praca znacznie więcej miała wspólnego z administrowaniem niż z prowadzeniem dochodzeń w sprawach kryminalnych.

Amy, choć zadyszana, nacisnęła przycisk, zwiększając tempo.

— Czy sprawy wyglądają aż tak kiepsko? — spytała.

— Zastępował cię Gladwell. Wiesz, jaki jest. Nie lubi odmawiać.

Komisarz Andrew Gladwell, który od niedawna służył w policji, cechował się tak wielką gotowością do wszelkiej pomocy, że mógł po prostu zaszkodzić grupie. Zespół Amy utworzono sześć miesięcy temu. Miał się zajmować wyjątkowo trudnymi sprawami, którymi na dodatek bardzo interesowały się media. Po ostatniej fali złej prasy jednostkę uznano za niezbędną. Amy aż jęknęła na myśl o tym, co w tej chwili mogło się tam dziać.

— Nie jest nas zbyt wielu w zespole — mruknęła, wyobrażając sobie swoich ludzi tkwiących po uszy w papierach związanych z dochodzeniami, z którymi powinien się uporać wydział kryminalny.

— Radzą sobie — oznajmiła Hazel Pike między regularnymi wdechami.

Jej mina świadczyła jednak o czymś wręcz przeciwnym. Amy znała swoją szefową. Kiedy była zestresowana, w specyficzny sposób marszczyła czoło.

— Wracam. Dzisiaj. — Amy mocno poruszała ramionami, starając się przekształcić frustrację w energię dla zmęczonych już rąk i nóg. Starła z oczu pot, a następnie spojrzała na wyniki Hazel. Ich widok wystarczył jej za motywację do kontynuowania treningu.

— Za szybko — stwierdziła nadkomisarz. — Ale, jeśli chcesz, wpadnij jutro na filiżankę herbaty. Dowództwo prosi o codzienne raporty dotyczące naszych postępów. — Przerwała, chcąc złapać oddech. — Są liczne naciski… Zdaniem wielu powinniśmy udowodnić swoją wartość.

Rozległ się sygnał informujący, że wyznaczony na dziś cel został osiągnięty, i Amy zerknęła na wyświetlacz. Bieżnia automatycznie zwolniła i obie kobiety szły coraz wolniej, aż się zatrzymały. Amy bardzo chciała poznać szczegóły. Kiedy bieżnia w końcu stanęła, wzięła ręcznik, oklepała czoło i zaczęła:

— A więc… Hm… Do pracy…

— Gdybym wiedziała, że będziesz się martwić, nic bym ci nie powiedziała — przerwała jej Hazel, przemierzając pomieszczenie i wkładając czerwone rękawice bokserskie.

— Nie martwię się — skłamała Amy, żałując, że nie posiada środków finansowych szefowej. Przed sesjami w tej prywatnej siłowni ćwiczyła na starym worku treningowym, który zwisał z sufitu pustej piwniczki na wino w domu rodziców. Prowizoryczna siłownia ojca była stara, lecz funkcjonalna. To właśnie Amy przekonała nadkomisarz Pike, żeby spróbowała boksu. Teraz podniosła tarcze i rozstawiła szeroko stopy, przygotowana na przyjęcie ciosów. Napięła mięśnie i broniła się z niejakim poczuciem satysfakcji. Choć niezwykle sprawna, nadkomisarz nadal nie potrafiła uderzać ani tak mocno, ani tak szybko jak ona.

— Twój eks jest dziennikarzem, prawda? — spytała Hazel. Zdjęła rękawice i wzięła tarcze, gotowa na zamianę ról. — Pamiętam, że twój tato mi mówił… Tak czy owak, chyba zauważyłaś, jak ci z prasy działają.

— Można tak powiedzieć.

Amy usiłowała ukryć zakłopotanie, ponieważ Hazel sugerowała to samo, co wcześniej ojciec. Przez głowę przemknęła jej myśl, że powinna z nim porozmawiać o zdradzaniu rodzinnych sekretów, po czym dotarło do niej, że przecież umarł. Zrobiła głęboki wdech, przeniosła ciężar na lewą nogę i przez chwilę zadawała ciosy — proste i prawe sierpowe — aż Pike zrobiła krok w tył, prosząc o przerwę.

— Muszę pamiętać, że nigdy nie należy cię wkurzać — stęknęła, zanim ponownie uniosła dłonie z tarczami, a po twarzy spłynęła jej strużka potu.

Amy uśmiechnęła się, po czym zrobiła zamach prawą ręką i spróbowała haka. Trzymając głowę nisko, poprawiła kilkoma innymi ciosami. Lewy, prawy, lewy, prawy, atakowała, dając upust tłumionym do tej pory emocjom. Skręciła w bok biodro i stopę zakroczną, a jej ciało poruszało się harmonijnie, dokładnie tak, jak nauczył ją ojciec. Gdy jej rękawica dotykała tarczy, cieszyła się poczuciem mocy. Taneczny kawałek dodatkowo dodawał jej sił i nagle poczuła zapach własnego potu.

— Wpadnę około ósmej — powiedziała, ocierając czoło i kończąc trening. — Zobaczę, jak zespół daje sobie radę.

— To za wcześnie — upierała się Pike. — Idź do domu, popłacz sobie. Otwórz butelkę wina. Przez jakiś czas wytrzymamy bez ciebie.

— Ale ja nie wytrzymam — odcięła się Amy mimo woli stanowczym tonem. Umilkła i obdarzyła szefową słabym uśmiechem. — Wcześniej nigdy nikogo nie straciłam. — W głębi duszy czuła jednak, że to kłamstwo. W zakamarkach jej umysłu kryły się strzępki jakichś wspomnień, mrocznych i bolesnych. Czasem nacierały, a ostatnio coraz trudniej było je powstrzymać. Zawahała się, zaczerpnęła tchu, poczuła ucisk w piersi. — Nie wiem, jak mam sobie z tym radzić. Rozpacz… wszystko pochłania. Jedyną rzeczą, która utrzyma mnie teraz przy zdrowych zmysłach, jest praca.

— No dobra, Winter, rób, jak chcesz — podsumowała Pike. — Łatwo się domyślić, po kim odziedziczyłaś ten upór!

— Uznam to za komplement.

Amy wykrzywiła usta na kształt uśmiechu. Wiedziała, że Hazel również tęskni za jej ojcem. Wszyscy za nim tęsknili. Powrót do służby był dla niej jedyną metodą walki. Zanim całkowicie pogrąży się w żałobie.

1 Hazel (ang.) — piwny, orzechowy. [wróć]

2 Pike (ang.) — szczupak, turnia, włócznia, pika, dzida. [wróć]

Prawda i kłamstwa

Подняться наверх