Читать книгу Prawda i kłamstwa - Caroline Mitchell - Страница 9
ROZDZIAŁ DRUGI
ОглавлениеWrzesień 2018
Deszcz ciężko bębnił o czarne parasole, nie mógł jednak zagłuszyć szlochów żałobników. Amy, zazdroszcząc im umiejętności płaczu, na znak szacunku pochyliła głowę. To byli koledzy jej ojca z policji miejskiej The Met1, z których był dumny i którzy byli również jej kolegami po fachu. Przyklęknęła, wzięła garść wilgotnej ziemi i cisnęła ją na trumnę. Potem rzuciła też kilkanaście pojedynczych róż i czerpała pociechę z widoku skropionych deszczem mundurów stojących w rzędzie funkcjonariuszy, którzy przybyli pożegnać zmarłego.
Gdy Craig, jej brat, otoczył ją ramieniem, nie zdołała się powstrzymać i napięła wszystkie mięśnie. Uścisnął ją i od razu się odsunął, a ona odpowiedziała skruszonym półuśmiechem. Dlaczego zachowywała się tak dziwnie? Nie potrafiła się rozpłakać na pogrzebie własnego ojca, a teraz najwyraźniej nie umiała przyjąć braterskiego uścisku. Zdjęła rękawiczki, wepchnęła je do kieszeni płaszcza, dotknęła twardych krawędzi breloczka na klucze z napisem „007”, prezentu od ojca sprzed sześciu miesięcy. Odchrząknęła, czując gulę w gardle i usiłując zapanować nad ogarniającym ją żalem. Kto będzie z nią teraz oglądał filmy o Bondzie?
* * *
Zaledwie dwadzieścia cztery godziny po pogrzebie usiadła w skórzanym fotelu w parterowym domu Dougiego Griffithsa. Raz na tydzień przez ostatnie osiem lat dokładnie ten sam fotel zajmował jej ojciec, gdy odwiedzał swojego byłego partnera. Szare oczy Amy patrzyły na zdjęcia zdobiące kominek, które przedstawiały historię życia Dougiego: zamazana fotografia jego rodziców, którzy przybyli tutaj z Jamajki, emigrując w nadziei na lepsze życie, ujęcie mieszkania we wschodnim Londynie, gdzie Dougie dorastał, oraz fotka z jego pierwszego dnia w szkole. Następne zdjęcie wywołało u niej uśmiech — zobaczyła młodego Dougiego, gdy po raz pierwszy włożył policyjny mundur, z piersią wypiętą z dumy i wciśniętym pod hełm afro. Ojca Amy poznał w policji Essex i w tym samym czasie przenieśli się do miejskiej londyńskiej. Niestety ich współpracę przerwał wypadek, w którym Dougie odniósł poważne obrażenia i już na zawsze utknął na wózku inwalidzkim. Wzrok Amy padł na ostatnią fotografię, na wzniesione szklaneczki Griffithsa i jej ojca, w pubie, gdzie świętowali jeden ze swoich policyjnych sukcesów. Nie potrafiła zrozumieć, jak czyjeś serce, które wcześniej zaciekle biło dla sprawiedliwości, mogło zatrzymać się bez ostrzeżenia, i to tak nagle, że nawet nie zdążyli się pożegnać. Westchnęła. Człowiek tak silny jak ojciec nie powinien po prostu zgasnąć. Jakaś jego część, jego duch, na pewno gdzieś tu była, namawiając Amy do kontynuowania jego pracy.
— Kazałbym ci wrócić do domu, ale przypuszczam, że tylko strzępiłbym sobie język. — Z zadumy wyrwał ją wschodniolondyński akcent Dougiego.
— Dzięki — powiedziała, wypijając łyk gorącego, słodkiego napoju i posyłając mężczyźnie porozumiewawczy uśmiech. — Wiesz, jak tato kochał te swoje rytuały. Nie zamierzam zrywać z tradycją.
Dougie podjechał do niej na wózku, nie wylewając ani kropli herbaty na tacę, którą postawił sobie na kolanach. Długo musiał walczyć o te drobne sukcesy, a ojciec Amy miał udział w każdym z nich.
— Kochanie — powiedział cicho, a jego miodowobrązowe oczy przepełniało głębokie współczucie — twój ojciec dopiero co umarł. Masz prawo przez jakiś czas go opłakiwać. Nie myśl, że musisz cokolwiek po nim przejmować.
— Obawiam się, że tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. — Amy, mrugając, starała się powstrzymać łzy. — I nie myśl, że robię to z poczucia obowiązku. Nikt nie parzy takiej herbaty jak ty.
Mężczyzna zachichotał.
— W takim razie moje drzwi są zawsze dla ciebie otwarte. — Napił się herbaty. — Jak sobie radzisz z nowym zespołem? Dostaliście już jakąś dużą sprawę?
Odprężyła się w fotelu, zadowolona, że może skupić się na robocie.
— Nieźle się dogaduję z sierżantem. Znasz go? Patrick Byrne? Kiedyś był moim szefem. Przez kilka lat służył w jednostce szybkiego reagowania, a później przeniósł się do wydziału poważnych przestępstw. Ciemne włosy, czterdzieści pięć lat…
Wielu funkcjonariuszy policji niejednokrotnie w trakcie kariery zawodowej zmieniało jednostki i nie było w tym nic niezwykłego.
— Paddy Byrne? Taaak, znam gościa. Współpraca wyjdzie wam obojgu na dobre.
Amy skinęła głową. Patrick „Paddy” Byrne był jej najbardziej zaufanym kolegą po fachu i razem tworzyli niezwykłą parę. Paddy, dziesięć lat starszy i trzydzieści centymetrów wyższy, zdecydowanie górował nad jej metr pięćdziesiąt osiem, z kolei Amy brak wzrostu nadrabiała animuszem, a razem potrafili wystraszyć niejednego przestępcę.
— Reszta zespołu wygląda na zadowoloną z mojego dowództwa, chociaż pewnie ze względu na reputację taty.
— Szybko się wykażesz. — Dougie obrzucił ją znaczącym spojrzeniem. — Jak się miewa Craig? Na pogrzebie nie udało mi się z nim pogadać.
Tak jak Amy, jej brat wstąpił do policji w dniu swoich osiemnastych urodzin. Ale ponieważ był starszy o pięć lat, miał nad nią przewagę. Zawodowa rywalizacja stanowiła źródło tarć między nimi, a Craig dopiero niedawno otrzymał awans na komisarza w wydziale kryminalnym.
— Wyszedł wcześnie — wyjaśniła, nie chcąc wchodzić w szczegóły. Kochała brata i nie zamierzała plotkować za jego plecami.
Dougie najwyraźniej wyczuł jej zakłopotanie, bo zmienił temat.
— Będę tęsknić za twoim ojcem. Bez niego nie będzie już tak samo.
Dopiła herbatę. Potrafiła sobie wyobrazić ojca i Dougiego, jak wspominali stare dzieje. Ponownie uświadomiła sobie, że już nigdy go nie zobaczy, i przez jej twarz przemknął cień smutku. Odwróciła się do Dougiego i z powagą spojrzała mu w oczy.
— Będę pracować tak, żeby był ze mnie dumny. Nie zawiodę jego zaufania.
— Zawsze był z ciebie dumny. Pomyśl o wszystkim, co przezwyciężyłaś. — Potrząsnął głową. — Nie miałaś najłatwiejszego startu w życiu, to na pewno.
Amy odstawiła pusty kubek na niski stolik i popatrzyła na Dougiego z mieszaniną ciekawości i zdziwienia.
— Co chcesz przez to powiedzieć?
Mężczyzna poruszył się nerwowo w fotelu i odwrócił wzrok.
— Och, chyba za bardzo się rozkleiłem. Może zrobię ci drinka i wzniesiemy toast za twojego ojca.
Amy doskonale wiedziała, że lepiej nie proponować mu pomocy w przyniesieniu butelki jamajskiego rumu, która stała na półce w jednej z kuchennych szafek. Podczas gdy Dougie wrzucał lód do szklanek, poczuła na kręgosłupie zimny dreszcz. Ukryła palce, naciągając na nie rękawy wełnianego swetra, w który przebrała się godzinę wcześniej. Zaciskając dłonie w pięści, nie była w stanie wskazać przyczyny nagłego ataku lęku. Nienawykła do uczucia niepokoju i zaskoczona, wstrzymała oddech. Kiedy gospodarz wrócił, uwolniła dłonie i przyjęła szklaneczkę rumu z lodem, równocześnie zmuszając się do uśmiechu.
— Za twojego tatę. — Mężczyzna podniósł szklankę, zadarł głowę i na moment zapatrzył się w sufit. — I za twoją przyszłość.
Amy stuknęła swoją szklaneczką o jego i powtórzyła słowa Dougiego. Ale dreszcz, który poczuła, wywołał dziwne emocje. Takie, które sugerowały, że przeszłość jeszcze z nią nie skończyła.
1 The Met — potoczna nazwa Metropolitan Police Service, londyńskiej policji terytorialnej (wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki). [wróć]