Читать книгу Sułtanka Kösem. Księga 1. W haremie - Demet Altınyeleklioğlu - Страница 9
Оглавление1 Wyspa Milos
Czerwiec 1601 roku
Krzyk mężczyzny kierującego wozem, tak wielkiego jak olbrzym, przeszył niebo niczym grzmot.
– No już, przestań się tak drzeć!
Nastja, wzruszając ramionami i nie bacząc na kolejny policzek, który jej wymierzono, jeszcze głośniej zaczęła krzyczeć:
– Zostawcie mnie! Chcę wrócić do swojej wsi!
Łysa głowa woźnicy ukazała się pomiędzy brudną, grubą zasłoną oddzielającą od niego dziewczęta. Pozostałe panny, widząc nabiegłe krwią ze złości oczy mężczyzny, skuliły się jeszcze bardziej. Spojrzały na Nastję błagalnym wzrokiem, żeby przestała, ale ta krzyczała dalej:
– Rozkazuję ci! – wydarło jej się z piersi. – Zawieź mnie z powrotem! Natychmiast!
– Ha, ha, ha! Jej Wysokość rozkazuje! – wybuchnął śmiechem.
Głowa mężczyzny zniknęła za zasłoną. Z tyłu dało się słyszeć krzyki jednej z dziewcząt:
– Zabójca, zbrodniarz! Jesteś nawet gorszy! Jesteś szatanem!
„Hm, szatan...” – pomyślał woźnica. „Dobrze mówi dzieweczka. Jestem szatanem”. Spodobało mu się to porównanie.
– Hej, Arystydes! Cyprian! – zawołał do jadących na koniach mężczyzn. – Słyszeliście? Dzieweczka nazwała mnie szatanem!
Zaśmiali się. Jeden z nich przytrzymał konia. Poczekał, aż wóz przejedzie obok niego. Później zbliżył się do jego tyłu. Rozchylił zasłonę i zajrzał do środka.
Nastja, zobaczywszy go, wyciągnęła krucyfiks i zaczęła krzyczeć:
– Nie bij mnie! Na litość boską, nie bij mnie!
Inne dziewczęta także podniosły głosy. Mężczyzna spojrzał na nie. Był rozpalony pożądaniem. Wzrokiem wodził po związanych liną smukłych nadgarstkach, kostkach i zgrabnych nogach uwięzionych dziewcząt. Aż się wzdrygnął.
– Nawet o tym nie myśl, Cyprian – odezwał się siedzący z przodu mężczyzna.
Wóz cały zatrząsł się od śmiechu, którym woźnica aż się zaniósł. Cyprian, utyskując, wdrapał się na siedzenie.
– Wypuście mnie! – krzyknęła Nastja, o mało nie dławiąc się. Próbowała stanąć na nogi. – Błagam... nie ma w was ani odrobiny litości?
– Milcz! – zagrzmiał mężczyzna.
Wymierzył jej policzek. Był tak silny, że Nastja upadła. Skuliła się i zaczęła łkać. Dziewczyna, która siedziała koło niej, wyszeptała:
– Błagam, Nastja, nie płacz. Nie prowokuj ich do bicia.
Kiedy wóz się zakołysał i stanął w miejscu, nie było już nadziei.
– Hej, Tasula! Gdzie jesteś, starucho? – krzyknął woźnica.
– Ciiiiii...! – zwrócił się do dziewcząt Cyprian, przykładając palec do ust. – Zajechaliśmy do hanu. Bądźcie cicho. Rozwiążę wam nogi. Jak tylko podejmiecie próbę ucieczki, to przyrzekam, że połamię wam nogi.
Wszystkie spojrzały na niego.
– Siedźcie cicho albo poucinam wam języki – warknął, a ostrze sztyletu błysnęło w słońcu. Dziewczyny zaczęły się trząść ze strachu.
Mężczyzna nachylił się i oswobodził siedzącą z brzegu dziewczynę. Próbowała rozprostować zdrętwiałe nogi. Zaczęła rozcierać czerwone ślady pozostawione na kostkach przez mocno zaciśniętą linę. Twarz wykrzywił jej grymas bólu. Kiedy zaczął rozwiązywać drugą z nich, zauważyły, że swoimi odrażającymi rękami wodził po udach i piersiach dziewczyny.
– Matko Boska. Jezusie. Pomóż nam – westchnęła Nastja.
W tym momencie usłyszały odgłosy kroków dochodzące z zewnątrz.
– Bóg musiał mnie za coś pokarać – dało się słyszeć charczący głos jakiejś kobiety. Była to pewnie Tasula, którą zawołał woźnica.
– Najpierw całe mnóstwo osmańskich innowierców, a teraz wy... Wszyscy święci, co to za przeklęty dzień? Nie mam już dla was żadnych ludzi do przydzielenia.
Było jasne, że kobieta ich nie znosi. Nastji przeszło przez myśl, żeby zawołać o pomoc. Może gdyby dowiedziała się, że w wozie uwięzionych jest pięć uprowadzonych z jednej z wsi dziewcząt, może by im pomogła... A potem... W hanie byli też Turcy osmańscy. A może oni...
– Dalej, dalej! – wtrącił się rzezimieszek, który podszedł do wozu. – Przestańcie tak stać i gadać. Umieram z głodu. Od śmierci uratują mnie tylko dobrze przypieczone mięso i wino.
Dokładnie w tym momencie Nastja poczuła na nodze zimną jak lód rękę mężczyzny. „Nawet gdyby wąż przeszedł po mojej nodze, aż tak bardzo bym się nie zjeżyła” – pomyślała. Cyprian udawał, że próbuje rozwiązać supeł. Jedną z rąk przesuwał coraz wyżej. W końcu przestał mocować się z węzłem i rękami zaczął wodzić po nogach dziewczyny. Nastja była przerażona. Na tyle, ile mogła, starała się od niego odsunąć.
– Nie dotykaj mnie! – syknęła. – Jeśli nie przestaniesz, zacznę krzyczeć. Wszyscy osmańscy żołnierze się zbiegną.
Przez chwilę mężczyzna zatrzymał rękę na jej kolanie. Ich spojrzenia się spotkały. Nastja przeraziła się błysku pożądania, który zobaczyła w jego oczach.
– Tylko spróbuj!
Ręka Cypriana lubieżnie zaczęła przesuwać się w górę pod długą spódnicą dziewczyny.
Nastja ścisnęła nogi tak mocno jak mogła, i uwięziła węża. Poczuła na twarzy przyspieszony ze złości oddech mężczyzny.
– Do momentu, aż tutaj dobiegną, będę miał mnóstwo czasu, żeby cię rozerwać na kawałki – powiedział i rękę, która utknęła między nogami dziewczyny, pchnął jeszcze wyżej.
Poczuła w uchu jego język. Kiedy się zorientowała, że próbuje złapać zębami płatek jej ucha, cofnęła głowę. Tym razem dotknął językiem jej szyi. Pomyślała, że odchodzi od zmysłów. Później pomyślała, że to chyba byłoby najlepsze wyjście: oszaleć. Z jękiem jeszcze bardziej odchyliła głowę.
– Zdzira – wyrzucił z siebie Cyprian. – Spodobało ci się, co nie? Na pierwszy rzut oka zauważyłem, że jesteś podniecona. Nie martw się, dostaniesz to, czego chcesz... A nawet więcej.
Znów przyczepił się do jej szyi. Nastja jęknęła po raz kolejny.
– Anastazja! Mój Boże, jak możesz to robić?
To była Katerina. Pewne było, że uznała, iż dziewczyna poddała się mężczyźnie. „Poczekaj. Poczekaj, zobaczysz, co stanie się później” – pomyślała Nastja.
Mężczyzna coraz bardziej na nią napierał. Kiedy przekręcał głowę, żeby dostać wargami do jej warg, jego ucho dotknęło ust dziewczyny. Miotany pożądaniem Cyprian utracił wszystkie inne zmysły, nie zauważył, że otworzyła usta. Nie zauważył białych zębów błyskających niczym sztylety. Były jak zastawione sidła wyczekujące ofiary. Sidła, które z zachłannością się zatrzasnęły.
Z gardła mężczyzny wydał się przeraźliwy krzyk.
– Aaaaaaaaa! Przeklęta zdzira!
Złapał się za policzek, w który ugryzła go dziewczyna. Na dłoni poczuł, ciepły, lekki i gęsty płyn. Krew! Cypriana ogarnęła trwoga, drugą ręką złapał Nastję za gardło.
Dziewczyna usłyszała, jak kobieta, właścicielka hanu, krzyknęła:
– Co tu się dzieje?
Pozostałe dziewczęta zaczęły zanosić się płaczem. Woźnica ze złością krzyknął:
– Cyprianie! Już po tobie!
Nastja poczuła, że jej oddech staje się coraz słabszy. Wydało jej się, że słyszała trzepotanie skrzydeł nadlatujących aniołów. „To byłoby na tyle” – pomyślała. Krótkie życie Anastazji Vasilides, córki ortodoksyjnego Kostasa Vasilidisa, tutaj się kończyło.