Читать книгу Bachor. Bezradnik nieudacznych rodziców - Dominika Węcławek - Страница 18

Beznadziejni i bezdzietni: wychowajcie sobie dzieciatych, aby nie weszli wam na głowę

Оглавление

W swojej bezdzietności czujecie się z roku na rok coraz bardziej osamotnieni i osaczeni. I nie żeby wam było źle, ale w kółko tylko: „To kiedy rozmnażanko?”, „Czy wszystko działa wam jak należy?”, „GDZIE JEST BACHOR?!” i inne pytania ubrane w ładne formy, kwiatki, ptaszki i picipaszki. Mało tego, wasi znajomi mimo różnych deklaracji się wyłamują. A jak idziecie na miasto zrobić wszystko to, co bezdzietni zazwyczaj robią, spada na was deszcz wrzasku, naparzania małymi bucikami w fotel, smród mlecznej kupy i rozjechane kółkami wypasionego wózka szpilki. Bo się rozpanoszyła ta dzieciata stonka, ci zafajdani (dosłownie) hegemoni rozpłodu, co tak beznadziejnie nie potrafią wprowadzić musztry w swoim chlewie przydomowym i nic, tylko dają swoim bachorom-potworom więcej wolności niż mądrości. Zwrócicie potem takim uwagę, że „może by tak…” albo „a dlaczego nie…”, i już jesteście martwi, sorry gregory.

No to co? Nie pozostaje nic innego, jak tylko wychować sobie tych cholernych zbachorzałych, krnąbrnych ludzi.

Jak to zrobić skutecznie, jak im pokazać, gdzie ich miejsce? Opowiemy wam na przykładzie kilku bardzo życiowych scenek rodzajowych.

Ruchome schody, centrum miasta. Jakaś cholerna matka Polka z bachorami na rękach wjeżdża na górę. Wypada jej zabawka.

 Podnosisz, podajesz, odchodzisz.

BŁĄD. Dzisiaj zabawka, jutro co innego, nie możesz tak pobłażać tym cholernym babom, niech poczują, że miasto nie jest dla nich.

 Kopiesz zabawkę tak, by babsztyl nie mógł jej podnieść, odwracasz się, patrzysz w oczy temu zbachorzałemu kobiecisku i posyłasz rozbrajający uśmiech.

TO DZIAŁA.

Tramwaj. Godziny szczytu. Rodzina z trójką rozdzierająco rozdartych bachorów wsiada do środka.

 Szybciutko wstajesz z siedzonka. Prosisz swoich sąsiadów, by zrobili to samo i pomogli tej udręczonej rodzinie, bo przecież dzieciaczki to najlepsza inwestycja.

BŁĄD. Nie masz żadnej gwarancji, że te konkretne bachory zarobią na twoją konkretną emeryturę. No bo skoro są takie rozwydrzone już teraz, to za parę lat równie dobrze mogą żyć na państwowym garnuszku za twoje ciężko zarobione pieniążki kochane.

 Wyciągasz czytnik, odpalasz książeczkę i głośno rzucasz: „Cholera jasna, kultura w narodzie ginie, w domu niech siedzą, a nie takie niegrzeczne dzieci na miasto zabierają”.

TO DZIAŁA.

Supermarket. Baba z wozem wyładowanym towarami, brzuchem w osiemnastym miesiącu ciąży i rozhisteryzowanym dwulatkiem zmierza do kasy dla uprzywilejowanych bździągw rozpłodowych.

 Oferujesz pomoc przy wyładowaniu zakupów na pas transmisyjny i robisz śmieszne miny, żeby rozbawić marudzącego brzdąca.

BŁĄD. A kto tobie pomoże, robaczku malutki? Przecież nie ten gówniak mały!

 Płynnym ruchem wślizgujesz się do kolejki przed babsko. Jeśli próbuje bezczelnie dyskutować, mówisz jej, że jak się nie zna na antykoncepcji, to niech do Iranu wyfruwa, a nie porządnym ludziom psuje apetyt na grilla. DZIAŁA? Bezbłędnie.

Nowoczesna estakada, przystanek autobusowy. Winda jak zwykle nie działa, więc wytoczywszy się z autobusu, mamcia chucherko bezradnie stoi u szczytu schodów z wielkim wózkiem dla bliźniaków. Na dół by chciała, ale raczej nie w stylu Pancernik Potiomkin.

 Razem z kolegą raz-dwa znosisz wózek, bo dla jednej osoby to on stanowczo za ciężki.

BŁĄD. A co wy jesteście, tragarze? A to książęta w lektyce? A baba co? Musiała z chaty wychodzić w ogóle? Miejsce kobiety jest w domu!

 Na nieśmiałą prośbę, że może by pan pomóc raczył, wybuchacie szyderczym śmiechem i mówicie, że jesteście pianistą / tenisistą i nie będziecie ryzykować kontuzji nadgarstka dla cudzych bachorów. Se wylęgła, to niech se znosi, ha, ha, ha, ha.

Kawiarnia. Przyszliście koło trzynastej poleczyć kaca i kulturalnie poczytać prasę na tablecie, a tu wesoła rodzinka z bachorami, które plują zupą i chcą kredek, uprawia slalom między stolikami.

 Przesiadacie się do mniejszego stolika, bo wasza latte nie wymaga wiele miejsca.

BŁĄD! Dziś stolik, a jutro wam na chatę wjadą, jak im się pozwolicie tak panoszyć!

 Pozostajecie niewzruszeni i na wszelki wypadek zapalacie papierosa, wydmuchując dym w kierunku tak zwanych pociech. I tak zaczną palić w szkole, więc w sumie mogą wcześniej.

Kino. Poszliście sobie na maraton ze Zmierzchem, żeby się wreszcie spokojnie wyspać, a tu babol przebrzydły przyprowadził do tej ciemnicy jakieś dwie bachorzaste dwunastolatki, żeby se na widok takiego Pattisona (choć to dziwne warzywo) mogły popiszczeć, powrzeszczeć i radośnie zeżreć popcorn. Do tego sadza je tuż za wami, więc słyszycie wszystkie ich komentarze, że jest BOOOOOSKI.

 Wzdychacie rzewnie i oglądacie film, rezygnując z drzemki (też byliście młodzi, chociaż dawno temu, ale rozumiecie, rozumiecie – w końcu to taki wiek, eh).

BŁĄD. Niech się gówniary uczą kultury! W kinie obowiązuje CISZA i jest na to paragraf. A zresztą, co się będą ślinić do jakiejś świecącej facjaty! Real vampires don’t sparkle, BIJACZ!

 Wkładacie przygotowany na tę okazję olbrzymiasty cylinder, tudzież kapelusz z gigantycznym rondem. Na wszelkie prośby o zdjęcie reagujecie oburzeniem i darciem ryja, że to ostatni krzyk mody, że wam przeszkadzają oglądać ulubiony fragment i że jak się nie podoba, to do domu! I że se mogą to i tak obejrzeć potem na DVD! (159,99 ziko).

Samolot. Lecisz do Baden-Baden albo do innej Barcelony na wakacje, a tu ALERT! Bachory opanowują samolot! Bin Laden to pikuś przy tym ich wrzasku, bieganiu, skakaniu, rzyganiu i kopaniu w fotel. Matka ich nie reaguje, bo dawno przedawkowała darmowe napoje relaksujące, i chrapie tak, że słychać ją nawet w luku bagażowym, a ojciec… No, w każdym razie nigdzie go nie widać, zresztą i tak zajęty był gapieniem się jak dziki na cycki stewardesy.

 Zabawiasz bachory grą w koci, koci i tu, tu, tu, kokoszeczka jajeczko warzyła, ogonek sparzyła (podła franca, co najmniejszemu to nic nie dała, tylko łepek urwała). Potem czytasz im bajeczkę, a niech im matula odpocznie bidna, sterana…

BŁĄD. Od kiedy zatrudnia cię jakaś opieka społeczna? Jesteś niańką?! Jej bachory – niech się zajmie! Tobie za to nie płacą, a przynajmniej nic takiego nie pamiętasz.

 Grozisz bachorom plastikowym nożem i detonacją ładunków w kiblu. Niech wiedzą, że świat to nie bajka, że istnieją takie konflikty międzynarodowe i że niebezpiecznym miejscem ten samolot on jest!

Pociąg. Siedzisz sobie spokojnie, gapiąc się bezmyślnie na migające za oknem krasule albo oglądasz seriale w smartfonie, a tu ładuje się do przedziału matka z trojgiem + pies i całe to tałatajstwo zaczyna żreć na potęgę, strzelać drzwiami i latać w kółko do kibla, przynosząc z tegoż wonie tak koszmarne, że kojarzą ci się one tylko z mocno zaniedbaną gnojówą kaczą, ewentualnie z przydomową oczyszczalnią ścieków. W międzyczasie najmłodsze z trojga drze japę, a ta przerażająca kobieta najwyraźniej zamierza nakarmić je cycem, takim własnym, wywalonym wprost przed twoje oczy! Dziwnie się czerwieni, przykrywa coś jakimś szmaciem i że niby tak się troszkę wstydzi, jak się tak na nią lampisz! Też mi coś!

 Patrzysz w okno, udając, że nie widzisz jej bezcelowych wysiłków (aby jej nie krępować), zasłaniasz zasłonkę w przedziale, zagadujesz do znudzonych dzieci.

BŁĄD. Kto dał jej prawo do publicznego obnażania się? No BŁAGAM! Raz jej na to pozwolisz, a zaraz na siedzeniu obok wyląduje pielucha z kupą albo bachory na nocnik zacznie wysadzać. Niedoczekanie!

 Natarczywie wpatrujesz się w cyca, komentując każdy jego szczegół anatomiczny oraz ogólnie omawiając proces karmienia. Zadajesz mnóstwo krępujących pytań. Rzucasz obsceniczny żarcik o mleczku do kawy. Przed resztą bachorów po prostu zatrzaskujesz drzwi, tłumacząc, że przeciągi im szkodzą, a jak się komuś nie podoba, to niech se samochód kupi. O!

Bachor. Bezradnik nieudacznych rodziców

Подняться наверх