Читать книгу Historia zaginionej dziewczynki - Elena Ferrante - Страница 17
Wiek dojrzały.
Historia zaginionej dziewczynki
14
ОглавлениеLiczyłam, że mojej matce przejdzie złość, że już następnego ranka zmieni nastawienie i powie, że mnie kocha, że mimo wszystko jest ze mnie dumna. Ale tak się nie stało. Słyszałam, jak rozmawiali z Pietrem przez całą noc. Schlebiała mu, powtarzała urażonym tonem, że zawsze miała krzyż pański ze mną, wzdychała, że do mnie potrzeba anielskiej cierpliwości. Następnego dnia, żeby uniknąć kolejnej kłótni, chyłkiem przemykałam się po domu, trochę czytałam i ani razu nie włączyłam się w ich pogaduszki. Byłam nieszczęśliwa. Wstydziłam się tego, że ją pchnęłam, wstydziłam się za nią i za siebie, chciałam ją przeprosić, przytulić, ale bałam się, że potraktuje to jako gest kapitulacji. Skoro posunęła się do stwierdzenia, że to ja zwodzę Lilę, a nie na odwrót, musiałam naprawdę przynieść jej ogromny zawód. Powiedziałam sobie, żeby ją w duchu usprawiedliwić: jej miarą jest dzielnica, a tam według niej wszystko się poukładało. Dzięki Elizie stała się powinowatą Solarów; jej synowie wreszcie pracują dla Marcella, którego z dumą nazywa swoim zięciem; nosi nowe ubrania i szczyci się dobrobytem, który spadł jej z nieba, dlatego wydaje jej się, że Lila odniosła prawdziwy sukces, bo też pracuje dla Michelego Solary, jest w stałym związku z Enzem i stać ją na wykupienie rodzicom ich małego mieszkanka. Ale te argumenty tylko dodatkowo pogłębiły dystans między nami: nic nas już nie łączyło.
Wyjechała, nie zamieniwszy ze mną ani słowa. Razem odwieźliśmy ją na dworzec, ona jednak zachowywała się tak, jakby nie było mnie w samochodzie. Życzyła Pietrowi wszelkiej pomyślności i do ostatniej chwili powtarzała, żeby informował ją o stanie złamanej ręki i o dziewczynkach.
Jak tylko pociąg odjechał, z pewnym zaskoczeniem zauważyłam, że jej ingerencja przyniosła nieoczekiwanie pozytywny skutek. Już w drodze do domu mój mąż posunął się o wiele dalej niż tylko do słów solidarności, które poprzedniego wieczoru wyszeptał pod moimi drzwiami. Moje brutalne starcie z matką najwyraźniej unaoczniło mu to, kim jestem i gdzie się wychowywałam – i to o wiele lepiej niż moje opowieści i jego własne wyobrażenia. Przypuszczam, że zrobiło mu się mnie żal. Nagle odzyskał równowagę, a nasze stosunki stały się poprawne. Kilka dni później poszliśmy do adwokata. Ten pogadał przez chwilę o wszystkim i o niczym, po czym zapytał:
– Jesteście pewni, że nie chcecie dłużej ze sobą żyć?
– Jak można żyć z kimś, kto już cię nie pragnie? – odparł Pietro.
– Czy pani już nie pragnie swojego męża?
– To moja sprawa – odpowiedziałam. – Pana zadaniem jest przygotować papiery do separacji.
Kiedy wyszliśmy na ulicę, Pietro się roześmiał:
– Jesteś kropka w kropkę jak twoja matka.
– Nieprawda.
– Fakt, masz rację, jesteś taka, jaka byłaby twoja matka, gdyby ukończyła studia i zabrała się za pisanie powieści.
– Co masz na myśli?
– To, że jesteś gorsza.
Poczułam się odrobinę urażona, przede wszystkim jednak cieszyłam się, że odzyskał zdrowy rozsądek. Westchnęłam z ulgą i skoncentrowałam się na tym, co dalej. Podczas długich rozmów telefonicznych z Ninem opowiedziałam mu wszystko, co wydarzyło się od chwili, kiedy się rozstaliśmy. Zastanawialiśmy się też nad moim powrotem do Neapolu. Oczywiście przez ostrożność przemilczałam fakt, że Pietro i ja znowu śpimy pod jednym dachem, chociaż w dwóch oddzielnych pokojach. A przede wszystkim często dzwoniłam do córek i zapowiedziałam Adele z wyraźną wrogością w głosie, że przyjadę je odebrać.
– Nie przejmuj się – próbowała mnie uspokoić. – Mogą tu zostać tak długo, jak będziesz tego potrzebowała.
– Dede musi chodzić do szkoły.
– Może pójść tutaj, dwa kroki od domu, ja się wszystkim zajmę.
– Nie ma mowy, chcę je mieć przy sobie.
– Dobrze się zastanów. Samotna kobieta z dwójką dzieci i z wielkimi ambicjami musi liczyć się z rzeczywistością i wybrać to, z czego może zrezygnować, a z czego nie.
Każde słowo w tym zdaniu było irytujące.