Читать книгу Jeszcze będziemy szczęśliwi - Enrico Galiano - Страница 9
5
Оглавление– Nie powinieneś się nawet zbliżać do tego domu, wiesz o tym?!
– Biorąc pod uwagę, ile pieniędzy przez ciebie wyrzuciłem w błoto przez te wszystkie lata i ile potem słuchałem twojego marudzenia, to prawie jakbym płacił czynsz, więc mam całkowite prawo tu być!
– Jedyne pieniądze, jakie wyrzuciłeś w błoto, to te, za które kupiłeś te obrzydliwe obrączki z drugiej ręki!
– Masz rację, to moja wina! To wszystko moja wina! Nie powinienem się zakochiwać w takiej suce jak ty!
– Przestań krzyczeć, obudzisz matkę!
– Nie krzyczę!
– Tak, krzyczysz!
– Nie krzyczę!
– Tak, krzyczysz!
– Nie krzyczę!
Większość rozmów rodziców zazwyczaj dotyczyła ich głośności, analogicznie do tej obecnej: ona mówi do niego (albo on do niej), że krzyczy; drugie odpowiada, że to nieprawda; a każde z nich za każdym razem mówi coraz głośniej. Nawet jeśli na początku nie krzyczeli, to na koniec już na pewno krzyczą.
– Cześć – mówi Gioia. Nikt nie odpowiada. Wchodzi, ściąga buty i wydaje jej się, że żadne z rodziców nie zdaje sobie sprawy z jej obecności. Nie żeby było w tym coś złego, może tak jest nawet lepiej.
– Można wiedzieć, co tutaj robisz?! I jak udało ci się nas znaleźć?
– Powiedziałem ci już, potrzebuję CV, mój komputer się zepsuł, a wydaje mi się, że na waszym została kopia!
– Przecież rozstaliśmy się trzy lata temu!
– I co z tego?
– Jest nieaktualne.
– Co masz na myśli, nie pracowałem za dużo przez te trzy lata…
– Nie. Mam na myśli, że w twoim CV w doświadczeniu na pewno brakuje wpisów takich jak „Chodził na prostytutki, mając żonę i czternastoletnią córkę” i „W stanie nietrzeźwym coraz częściej bił żonę”.
Stop: Gioia usłyszała sygnał, więc lepiej się ujawnić.
Sygnał, czyli znak ostrzegawczy. Włącza się, gdy mama powie coś, co może znacząco pogorszyć sytuację: na przykład sprowokować go, dotknąć wrażliwego punktu, podważyć jego męskość, czy jak się to mówi. Wszystko to, co może doprowadzić do bijatyki, policji w domu i sąsiadów wyglądających z okna tylko po to, by z pogardą pokręcić głowami.
Zawsze się zastanawiała, dlaczego jej matka, chociaż dobrze wie, że ojciec na pewne słowa zareaguje, rzucając się na nią z rękami, po prostu nie siedzi cicho. Dobra, bardzo możliwe, że i tak by się tak zachował. Ale dlaczego, do cholery, musiała to mówić, te sarkastyczne, obrzydliwe uwagi? Prawdziwa tajemnica.
Ostatnie zdanie, to o CV, jest klasycznym sygnałem. Jeśli Gioia się nie ujawni, nie powie głośno „Dzień dobry!” i jej nie zobaczą, skończy się to tak, że matka będzie leżała na ziemi obolała, a ojciec wybiegnie z domu, trzaskając drzwiami. Bez CV. A to by było najgorsze w tym wszystkim. Nie dlatego, że bez niego nie znajdzie pracy, ale dlatego, że musiałaby go niedługo oglądać ponownie.
Tak, żeby tylko nie musieć pojawiać się w domu, Gioia zrobiłaby miesięczny maraton Mody na sukces, bez żadnych reklam.
– Dzień dobry! – mówi, stając w drzwiach.
– Kochanie! – odpowiada matka, podchodzi do niej i tuli ją, jakby wróciła z misji w Afganistanie.
– Cześć, Gioia – mówi ojciec niskim głosem, zapalając papierosa. Matka jej nie puszcza, a Gioia czuje na ramieniu wilgoć, co oznacza, że już zaczęła płakać.
– A, jest jeszcze jedna rzecz… – dodaje ojciec, cichszym głosem.
– Jeśli potrzebujesz pieniędzy, to możesz zapomnieć! W tym miesiącu jesteśmy na zero.
– Nie… Nie o to chodzi…
Matka Gioi się odwraca, ociera łzy i patrzy na niego. Gacco, kot zjawa, przechodzi między jej nogami, mrucząc, jak gdyby siedzieli miło przy kominku.
– Czego chcesz?
– Muszę tu pomieszkać, kilka dni.