Читать книгу Biały słoń - Jacek Piekiełko - Страница 10
III
ОглавлениеCzasy współczesne, Katowice
Gdy przekroczył próg domu, system od razu rozpoznał jego obecność, zapaliły się światła w korytarzu i w salonie, z głośników popłynęła muzyka. Czasami miał wrażenie, że zamontowany system inteligentnego domu działa jak jego przyjaciel, rozpoznając nawet nastrój, w którym wraca. Podsunął właścicielowi losowo wybraną płytę – Bental. Nie znał tego; polskie, zgorzkniałe, smutne – tak samo jak on. Przydałby się jeszcze system otwierający piwo lub nalewający whisky.
Rzucił torbę na podłogę i podszedł wprost do barku znajdującego się w ogromnym salonie, podzielonym na jadalnię ze stołem, wyjściem na taras oraz kącikiem rozrywki w postaci kanapy, foteli i siedemdziesięciocalowego telewizora wiszącego na ścianie. W wystroju panowały chłodne barwy, szarość, dużo szkła i stalowe elementy. Nalał Jacka Daniel’sa i wziął od razu dwa duże łyki. Było mu lepiej, przez moment.
Widzi się z nią ostatni raz. Podpisze, co zechce, ale niech już więcej z nim nie gra, niech przestanie szantażować go emocjonalnie, wykorzystując do tego ich syna. Co może zrobić? Pawełek i tak będzie miał wszystko, czego potrzebuje. Opiekę matki i pieniądze ojca. Teraz będzie tęsknił, ale później to doceni. Gdy dobrze układało mu się z żoną – choć w tamtym momencie nie był pewien, czy kiedykolwiek taka sytuacja miała miejsce – ciągle brakowało mu dla nich czasu. Praca, praca i dążenie do celu. A jego cel uświęcał środki. Jeszcze do niego przyjdzie po pomoc, będzie błagać, by mogła wrócić, ale on już wie, że motywem powrotu są jego pieniądze, nie on sam. Jako matka wychowująca samotnie dziecko będzie miała kasy w bród, nawet więcej niż gdy z nim mieszkała, ponieważ nigdy nie dał jej dostępu do konta. Uważał, że dysponować pieniędzmi mogą wyłącznie odpowiedzialni... Swojej niepracującej żony nie mógł tak nazwać. Należał do starej szkoły przewidującej inne funkcje dla kobiety.
Najbardziej szkoda mu było Pawełka, ale weekendowe wizyty może okażą się nawet lepsze od codziennego udawania tatusia. Nigdy tak naprawdę nie miał czasu, by zaangażować się, by poświęcić się w całości. Gdy układał z synkiem budowlę z klocków, myślami był gdzie indziej – czy zamknąłem wszystkie sprawy, czy ten ruch będzie opłacalny, jak na tym wyjdę, z kim trzeba pogadać, kogo przycisnąć do muru, a komu posmarować. Oj tak... Były ważniejsze sprawy od klocków Lego.
Włączył TVN24. Trąbili o nudnej piłce nożnej, Euro 2016. Sprawdził jeszcze Twittera i Facebooka, po czym rzucił telefon na kanapę, dopił drugą whisky i postanowił położyć się do łóżka. Idąc po schodach do sypialni, rozważał, czy wziąć prysznic, czy przesunąć go na rano. Uśmiechnął się do siebie, że nikt już nie będzie mu suszył głowy o podobne sprawy. Gdy słyszał słowa żony, jej drażniący ton, z jakim wypowiadała: „Chyba nie zamierzasz spać taki brudny”, zastanawiał się, czy przypadkiem nie poślubił własnej matki. Przykładów było więcej, ale nie chciał się nakręcać.
Na moment zamarł.
Wchodząc na korytarz, miał wrażenie, jakby niespodziewany ruch powietrza otarł się o jego twarz. Poczuł lekki podmuch przynoszący kwaśny zapach potu.
W jednej sekundzie ciarki przeszły mu plecach. Ten obcy zapach... Skąd się tutaj wziął? – zadał sobie pytanie.
Przez chwilę uznał prysznic przed snem za całkiem dobry pomysł.
Zaraz potem myślał tylko, jak przeżyć.
Ktoś chwycił go z tyłu za kark, zakładając bolesną klamrę potwornie silnymi rękami. Poczuł, jak napastnik wkłada ręce pod ramiona i splata dłonie na jego karku, po czym gwałtownie odpycha je od siebie. Szyja i kręgi zabolały tak mocny, jakby nagle znalazły się w ciągle dokręcanym imadle.
Zadziałał jednak automatycznie. Wystawił nogę do tyłu, chcąc uwolnić się z chwytu, po czym szybko skręcił całe ciało w taki sposób, że napastnik też musiał oderwać stopę od podłogi. Ten niespodziewany manewr dał mężczyźnie szansę do obrony. Napastnik na moment stracił równowagę, wtedy mężczyzna pchnął go z całych sił do tyłu. Polecieli na poręcz, która zabezpieczała przed wolną przestrzenią łączącą schody z salonem. Napastnik uderzył o barierę na wysokości bioder na tyle mocno, że niebezpiecznie wychylił ciało poza poręcz. Siła rozpędu, mocne uderzenie oraz ciężar ciała spowodowały, że stracił grunt pod nogami. Mężczyzna odwrócił się gwałtownie i zdążył jedynie zobaczyć rozszerzone ze strachu oczy napastnika, który w tej sekundzie pojął, co zaraz się stanie. Poleciał w dół, a jego upadkowi towarzyszył głośny chrupot. Odgłos ten – odgłos pękającej kości – rozniósł się po zatopionym w nocy domu.
Mężczyzna poczuł się jak we śnie. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Coś w całej przestrzeni nie pasowało, jakby skruszyła się farba znanego obrazu, oglądanego każdego dnia. Ostatni raz czuł się podobnie, gdy był dzieckiem, a ojciec kazał mu iść do drugiego pokoju i pod żadnym pozorem z niego nie wychodzić. Wtedy ktoś obcy przyszedł do domu; awanturował się tak głośno... Jego krzyki słyszalne były w całym domu. Później trzaśnięcie drzwiami. I widok ojca, tym razem skarlałego w środku, ze smutnym spojrzeniem i drżącym głosem. To obcość wtargnęła tamtej pamiętnej nocy do ich spokojnego życia. Teraz mężczyzna miał życie mniej spokojne, ale mimo wszystko widok, jaki roztaczał się w salonie, był niczym inwazyjna operacja na otwartym ciele pacjenta.
Napastnik leżał na plecach. Spod jego głowy sączyła się krew: brunatna plama, stopniowo powiększająca swoją średnicę na podłodze. Spadając, napastnik uderzył tyłem głowy o krawędź stołu w jadalni i roztrzaskał kość potyliczną.
Oddychał z trudem, kompulsywnie unosząc klatkę piersiową. Właściciel domu nachylił się nad nim. Napastnik poprosił o pomoc, ale mężczyzna nie zrobił nic, zapytał tylko:
– Czego tutaj szukasz?
To, co usłyszał, wprawiło go w osłupienie. Wyjął telefon i nagrał ostatnie słowa umierającego. Dowiedział się sporo.
Po kilku minutach mężczyzna leżący na podłodze stracił życie. Oczy miał otwarte; wpatrywały się tępo w sufit.
Właściciel domu sprawdził portfel denata. Przyjrzał się dokumentom, analizując wszystkie fakty.
Może tak być musi. Może cała historia mojej rodziny obarczona jest piętnem tragicznej śmierci; ta śmierć wiąże wszystkie wątki w całość i nadaje sens istnieniu pamięci o tym, co wydarzyło się w przeszłości – myślał mężczyzna, patrząc na nieruchome ciało napastnika. Przeklęte daimonium sprawia, że trzeba stawić czoła śmierci, przez zemstę, jaka czekała za rogiem.
W tamtej niezwykłej chwili, gdy trwał zawieszony pomiędzy szybkim oddechem, przerażeniem a świadomością, że właśnie zabił człowieka, mężczyzna pojął wszystko. Wydawało mu się, iż ten jeden krok, jaki niespodziewanie zrobił, sprowadził na niego epifanię najbliższej przyszłości. Naraz ujrzał swój zamysł bardzo wyraźnie, mógł podjąć decyzję i wdrożyć dotychczas układany plan w życie, uporządkować chaos, w którym topił się niejednej nieprzespanej nocy. Wszystko zależało od niego. Wiedział, jak poprowadzić wydarzenia, by przyniosły zamierzone rezultaty.