Читать книгу Syrena - John Everson - Страница 11
Rozdział ósmy
Оглавление– Na moim zegarku ósma trzydzieści oznacza przed dziewiątą – zawołał Darren, gdy Evan wszedł do biura Delilah Harbor Authority. Zamknął oczy i stłumił równie inteligentną odpowiedź. Nienawidził, kiedy Darren próbował być zabawny.
– Przepraszam – powiedział zamiast tego. – Obiecuję, że wrócę do formy w przyszłym tygodniu.
Bill spojrzał na niego z krzywym uśmiechem, gdy Evan rzucił torbę pod biurko i włączył starożytny komputer. Darren nie uznawał robienia regularnych kopii zapasowych danych ani komputerów wyprodukowanych w ostatniej dekadzie. Uważał, że Windows 95 był po prostu idealny do tego, co trzeba było robić. Powtarzał to przy wielu okazjach.
– On już nie zamierza więcej przymykać oczu, wiesz o tym, prawda? – zapytał przyjaciel.
Evan kiwnął głową.
– W ten weekend wychodzę na prostą. Mam zamiar posprzątać pokój Josha; Sara i ja będziemy długo rozmawiać… W przyszłym tygodniu będzie inaczej.
– Taa, już to słyszałem.
– Mówię poważnie – upierał się Evan. – Nie mogę tak dłużej, muszę…
Bill przeciągnął palcem po szyi i Evan nagle zorientował się, że Darren podszedł i stanął tuż za nim.
– Mam dziś dla ciebie specjalny projekt – zadeklarował szef i podał Evanowi ryzy papieru. – Muszą być powiązane z plikami Trans-Global przez ostatnie pięć lat.
W przyszłym tygodniu wzywają mnie na audyt, więc muszę to załatwić przed wyjazdem. – Energicznie opuścił stos papierów na dłonie Evana i odszedł.
Bill mrugnął do przyjaciela.
– Mówiłem ci, że ma dość. Spotkamy się dziś wieczorem na piwie u O’Flaherty’ego?
Evan kiwnął głową.
– Pewnie.
– Powiedzmy, o ósmej? Wygląda na to, że do tego czasu będziesz zajęty.
Evan szturchnął przyjaciela w ramię.
– Wielkie dzięki. Chcesz mi pomóc?
Bill pokręcił głową i zaśmiał się.
– Nie prosiłem się o karę. Ta jest twoja.
Kiedy Evan wszedł do O’Flaherty’ego, pod sufitem unosiła się już chmura dymu. W sytuacji, gdy prawo stanu Kalifornia zabrania palenia w barach lub w innych miejscach publicznych, Delilah uważała się za coś w rodzaju suwerennego państwa. Nikt nie miał zamiaru narzekać na palaczy w O’Flaherty’s, a gliniarze nie zamierzali robić nalotów. Do diabła, połowa oddziału paliła cygara na zapleczu w soboty.
Evan przeszedł obok grupki chichoczących dziewczyn z college’u i przeniósł się w głębsze zakamarki baru korytarzami, które wiły się do dwóch połączonych ze sobą pokojów, a w każdym z nich widać było grupki szemrzących ludzi, gestykulujących i bezkrytycznie rozlewających alkohol na długich, ciemnych deskach. Niektórzy stali przy stołach, niektórzy po prostu siedzieli na środku przejścia. Hałas był głośniejszy niż muzyka na głośnikach; Evan nie był w stanie powiedzieć, jaka piosenka jeszcze gra, po prostu czuł tylko zdumiewające bicie bębnów i stukotanie linii basu.
Jakaś ręka wychyliła się z tłumu i złapała go za koszulkę. Bill szarpnął go do wnęki odciętej od przejścia przez witrażowe okno. Evan osunął się na stołek i westchnął.
– Długi dzień w kostnicy?
Pokiwał głową.
– Myślałem, że nigdy nie przejdę przez ten stos.
– Oducz się spóźniać.
Evan uśmiechnął się.
– Obiecuję, że w poniedziałek będę o ósmej trzydzieści rano.
– No cóż, napijmy się, bo mamy dwa dni, żeby się pozbierać – powiedział Bill i wskazał kelnerkę. Po złożeniu zamówienia Evana, Bil przeszedł do sedna.
– Gorzej, prawda? Mam na myśli Sarę.
Evan kiwnął głową.
– Tak. Co noc wlokę ją do domu. A potem nie mogę spać.
– Musisz jej jakoś pomóc, stary.
– Myślisz, że nie próbowałem?
Kelnerka postawiła spieniony pokal Anchor Steam przed Evanem, a on wziął głęboki łyk napitku, zanim powiedział coś jeszcze. Potem odłożył szkło i spojrzał na przyjaciela.
– W tej chwili sam muszę się wygadać.
Bill wyglądał na zaskoczonego, ale po prostu powiedział:
– Wyrzuć to z siebie.
– Widziałem kobietę przy plaży… – zaczął.
Bill uniósł brew, a Evan roześmiał się.
– To nie tak. – Opisał pierwszą noc, kiedy natknął się na nagą kobietę śpiewającą na skałach, i swój lęk, kiedy pomyślał, że utonęła, gdy nagle skoczyła naga do wody i zniknęła, aby nie pojawiać się ponownie.
– Nagie laski nigdy się nie topią – skomentował Bill. – To wodne nimfy. One zawsze pływają.
Evan rzucił mu zdziwione spojrzenie, ale opowiedział też historię z poprzedniej nocy, wraz z „przebudzeniem”, gdy okazało się, że stał w oceanie.
Teraz jego przyjaciel wyglądał na zainteresowanego.
– Wszedłeś do wody? – powiedział z niedowierzaniem. – Do klatki piersiowej?
Evan kiwnął głową.
– Boisz się, że wsadzisz w wodę swój pieprzony palec – powiedział Bill.
– Dziękuję za zauważenie tego, co oczywiste. Dlatego chciałem z tobą porozmawiać. Nie rozumiem tego, ani jak mogło się to stać. Jej głos był tak niesamowity, tak potężny, że musiałem podejść bliżej, tak mi się wydaje. Zgubiłem się w jej pieśni i miałem zamknięte oczy, i to było po prostu… Nie wiem, byłem w innym miejscu. To było trochę jak lunatykowanie.
Bill zmarszczył czoło i zanim odpowiedział, pociągnął łyk piwa.
– Czy kiedykolwiek wcześniej lunatykowałeś?
Evan pokręcił przecząco głową.
Bill pochylił się i przemówił cicho, ale stanowczo.
– Wiesz, co myślę? – zapytał. – Myślę, że widziałeś syrenę.
– O czym ty mówisz? – Evan prychnął, a Bill uśmiechnął się.
– Syrena z Delilah – wyjaśnił. – Przez dziesiątki lat nakłaniała ludzi do śmierci.
– Syrena, jak w mitologii?
– Tak. Chcesz mi powiedzieć, że przez te wszystkie lata mieszkałeś w tym mieście i nigdy nie słyszałeś tej historii?
– Nie przywiązuję dużej wagi do miejskich legend – powiedział Evan i wziął kolejny łyk. – Nie wierzę w duchy.
– Syrena to nie duch – upierał się Bill. – Ona jest jakąś morską boginią… Wabi mężczyzn do wody, a oni w większości przypadków nigdy nie wracają.
– W takim razie skąd wiesz, że weszli do wody?
– Co masz na myśli?
– Jeśli nie wrócili, to skąd wiesz, że kiedykolwiek weszli do wody?
– Teraz po prostu jesteś upierdliwy. – Bill pokręcił głową. – Nie mogę uwierzyć, że pracujesz w porcie i nie słyszałeś o syrenie. Niektóre z trawlerów rybackich nie zacumują tu nawet po zmroku, bo rybacy są tak przesądni.
– Nigdy nie słyszałem o katastrofie statku, odkąd tu jestem – powiedział Evan. – Czy nie to robią syreny? Wabią statki na skały i takie tam gówno?
Bill kiwnął głową.
– Czasami. Ale też wabią ludzi do oceanu. Od lat nie mieliśmy tutaj wraku statku, to prawda. Chociaż dawno, dawno temu… Cóż, mamy mnóstwo wraków na dnie.
– Boję się zapytać, ale… Co sprawia, że ty lub ktokolwiek inny myśli, że syrena nawiedza zatokę? Brzmi to jak osiemnastowieczny przesąd.
– Tak można pomyśleć, prawda? Ale do diabła, człowieku, żyłeś tu wystarczająco długo, żeby poznać to miasto. Być może jesteśmy na wybrzeżu, niedaleko od San Francisco, ale… istnieje powód, dla którego handlarze rumem zamiast tam, dokowali tutaj. Jesteśmy na uboczu. Mała prowincja. I wiesz co? Czasem znikają tu ludzie. Przeczytałeś o nich w gazetach i prawdopodobnie po prostu nie zwróciłeś na to uwagi, bo ich nie znałeś. Ale kiedy to się stanie, mogę ci powiedzieć, co mówią starzy strażnicy. Kręcą głowami, gdy policyjne oświadczenia teoretyzują o uciekinierach, którzy stąd nawiali i przypadkowych zgonach w oceanie. Mówią jedno: syrena znowu pływa.
Evan wziął długi łyk piwa, a potem postawił z hukiem pusty pokal na drewnianym blacie przed nimi.
– Wiesz, jak niedorzecznie to brzmi, prawda?
Bill wzruszył ramionami.
– Czy to nie jest tak absurdalne, jak aquafob, który leci nocą do oceanu, żeby ścigać nagą laskę? Naprawdę, Evan.
– Muzyka mnie uspokajała…
– Dokładnie. Co robią syreny?
– Nieważne. – Evan pokręcił głową. – Nie przekonasz mnie, że ta kobieta, to jakiś dziwny potwór. Cała sytuacja była trochę dziwna, to prawda, a ona ma piękny głos. Ale to wszystko.
Bill wzruszył ramionami.
– Jak sobie chcesz.
Dwaj mężczyźni milczeli przez chwilę, a potem Bill się roześmiał.
– Dobra, wygrałeś.
– O co ci chodzi? – powiedział Evan.
– Cała ta sprawa z syreną. To była niezła próba i dałem się podpuścić, ale przestań. Powiedz mi, co naprawdę wydarzyło się na plaży. Czy to jakiś pokrętny sposób, żeby mi powiedzieć, że spotykasz się z inną kobietą?
– Nie.
Bill wzruszył ramionami. Jego twarz była całkowicie otwarta, pełna zrozumienia i empatii.
– Bo zrozumiem, jeśli tak jest. Wiem, że od tamtej pory sprawy z Sarą były trudne… od tamtego wypadku, ale tak naprawdę, Evan, nie sądzę, żeby…
– Nie, nie zdradzam – upierał się Evan. – Nie zmyśliłem tej historii.
– W porządku. – Jego przyjaciel nie wydawał się przekonany. Zamiast tego nagle zmienił temat. – Więc myślisz, że 49ers wygrają w tym sezonie?
– Jasne – powiedział Evan. – Dlaczego nie? – Zamówił kolejne piwo i nie wspominał więcej o kobiecie.