Читать книгу Syrena - John Everson - Страница 8
Rozdział piąty
ОглавлениеNa starych drewnianych drzwiach widniał napis dr med. Vicky Blanchard, ale dla Evana brzmiało to zupełnie inaczej. Czytał: dr Blanchard, Lekarz Od Głowy.
Nacisnął klamkę i wszedł do małej poczekalni urządzonej w stylu wiktoriańskim. Kiedyś pokój ten służył prawdopodobnie jako formalny „salon”, gdzie kochankowie siedzieli i rozmawiali ze sobą w wymuszonym dialogu, gdy patrzyły na nich matrony i opiekunowie. Evan mógł sobie tylko wyobrazić sprzeczności między flirciarskimi słowami, które pary chciały powiedzieć, a formalnym dialogiem, którym byli zmuszeni się maskować. Mowa o komnacie tortur… Teraz pomieszczenie pełniło funkcję poczekalni dla jedynego psychiatry w Delilah. Nie zostało zbudowane w tym celu i było zdecydowanie bardziej przytulne niż przeciętna poczekalnia. Ale Evan na ogół czekał samotnie, przeglądając numer Cosmo. Dr Blanchard nieźle sobie radziła z rezerwacją, nigdy więc nie czekał długo.
A może był tylko jednym z niewielu w miasteczku, który był na tyle szalony, by poddać się lekarzowi od czubków.
Nie, żeby zrobił to z wyboru. Po śmierci Josha firma nakazała mu, aby chodził co dwa tygodnie na spotkania. To było w zeszłym roku, po kilkunastu razach, gdy nie zjawił się w pracy, ponieważ nie mógł wstać z łóżka. To był wóz albo przewóz.
Evan chciałby zmusić Sarę do takiego samego kroku. Nie zmienił się w porywczego fana psychiatrii, ale musiał przyznać, że rozmowy z Vicky pomagały mu poradzić sobie w sytuacji, gdy jego myśli stawały się naprawdę czarne.
Drzwi do gabinetu otworzyły się, a doktor wystawiła głowę.
– Chcesz wejść na kozetkę? – zapytała słodko. Doktor Blanchard nie mogła sobie pozwolić na zatrudnienie personelu recepcji w pełnym wymiarze godzin tylko po to, by odsyłać ich do poczekalni.
Poszedł za nią krótkim korytarzem do przestronnego biura. Pokój był zdominowany przez biurko, stojące przed oknami sięgającymi od podłogi do sufitu; po jego bokach stały dwie kanapy. Przed ciemnym drewnianym meblem znajdowały się dwa skórzane fotele. Kiedyś ta przestrzeń była prawdopodobnie pokojem rodzinnym.
– Znasz zasady – powiedziała, wślizgując się za biurko.
Evan czasami czuł się niedorzecznie, rozmawiając z nią. To mogła być jego młodsza siostra. Dr Blanchard miała niezbyt imponujący wzrost, metr pięćdziesiąt siedem, przypuszczał też, że ważyła tyle, co wieszak na płaszcze. Rozmawiała z nim tonem typowym dla licealistek z drugiego roku, pełnym szczęścia i nadpobudliwości.
Mimo to, gdybyś musiał się wyżalić, kto lepiej to przyjmie niż była cheerleaderka? Evan fantazjował na ten temat, i to więcej niż raz.
Opadł na jeden z foteli (zaproponowała kozetkę, ale nigdy nie czuł się dobrze, rozmawiając z nią na leżąco) i uniósł brew, kiedy wyciągnęła swój żółty notes.
– Czy po moim odejściu patrzysz na te rzeczy, które piszesz? – zapytał.
Podniosła dwoje ciemnoniebieskich oczu i spojrzała na niego, jakby zaskoczona. Potem się roześmiała.
– Nie, zazwyczaj nie. – Mrugnęła, a potem pokręciła głową. – Ale tak naprawdę nie o to tutaj chodzi.
– Wiem. – Uśmiechnął się. – Chodzi o mnie, nie o ciebie.
Wskazała na niego długim, wściekle różowym paznokciem i uśmiechnęła się.
– Dobrze. Teraz powiedz mi, dlaczego mam nie przyjmować cię w tym tygodniu.
– Właściwie, może powinnaś – zaczął Evan.
– Zechcesz wyjaśnić?
– Myślę, że widziałem, jak zabiła się kobieta – powiedział.
– Powiedz mi, co się stało.
Evan opowiedział szybko historię spaceru po plaży poprzedniej nocy, o tym, jak usłyszał dziwną pieśń nagiej kobiety, i o tym, jak zobaczył, że ta skacze do wody i znika bez śladu.
– Jak się mają sprawy z tobą i Sarą? – zapytała dr Blanchard.
– À propos czego? – roześmiał się Evan.
– Jestem po prostu ciekawa… Jak jest między wami dwojgiem? Podczas kilku ostatnich wizyt powiedziałeś, że jej picie naprawdę się nasiliło. Po prostu się zastanawiam…
– Zastanawiasz się, czy nie mam zwidów, ponieważ dzieliłem się z nią butelką, czy też dlatego, że desperacko chcę, żeby wróciła do domu… albo w ogóle z niego nie wychodziła?
Skrzywiła się drwiąco, zanim odpowiedziała.
– Zbyt oczywiste, co? Nie mogę za często zadawać książkowych pytań, takich jak to. Przepraszam.
– Myślisz, że jestem zgodny z książkami?
Doktor Blanchard szybko pokręciła głową.
– Książka nie mówi nic o mężczyznach, którzy widzą nagie kobiety nurkujące w oceanie.
– Więc jestem szalony?
– Na razie powstrzymam się od osądu na ten temat. Opowiedz mi o Sarze.
– Czyim jesteś psychiatrą?
– Kto jest najważniejszą kobietą w twoim życiu? – zapytała doktor Blanchard. A potem z przewrotnym uśmiechem uniosła palec. – I nie mów, że ja.
– Sara. – Uśmiechnął się. – I nie jest z nią dobrze. – Jego uśmiech zgasł natychmiast. – Co noc ściągam ją ze stołka w barze. I nie będziemy o tym mówić.
– Chciałabym z nią porozmawiać – powiedziała łagodnie doktor Blanchard.
– Chciałbym ją przywieźć – odpowiedział. – Ale nie możemy sobie na to pozwolić. Moje ubezpieczenie tego nie pokryje. Zresztą, nie przyjdzie, nawet jakby nas było stać.
Doktor Blanchard skinęła głową.
– Myślę, że teraz jesteś w dużym stresie – zaczęła.
– …więc wyobrażam sobie nagie kobiety na plaży? – dokończył.
– Nie to miałam na myśli.
– Nie? Czy miałaś na myśli to, że całkowicie mi wierzysz, kiedy mówię ci, że widziałem wczoraj wieczorem nagą kobietę leżącą na skałach, która śpiewała najpiękniejszym głosem, jaki kiedykolwiek słyszałem, chociaż nie mogę ci powtórzyć ani jednego słowa, które śpiewała, i obserwowałem, jak wskakuje w fale, żeby się w nich utopić? Czy to miałaś na myśli?
– Nie widziałeś, jak się utopiła – stwierdziła po chwili doktor Blanchard.
Evan roześmiał się.
– Nie, dlatego to wszystko staje się łatwiejsze do zniesienia, prawda? Nie ma dowodów, że zabiłem tę kobietę, prawda?
– Nikogo nie zabiłeś – odparowała doktor Blanchard. – Nie mogłeś uratować Josha. To wszystko. I jeśli cokolwiek się wydarzyło zeszłej nocy… Wtedy faktem jest, że jej również nie mogłeś uratować. Ale nikogo nie zabiłeś. I musisz przyznać, że jest całkiem możliwe, że jeśli wczoraj w nocy widziałeś nagą pływaczkę, to pewnie była zawstydzona i płynęła tak daleko i tak szybko, jak tylko mogła, zanim pozwoliła komukolwiek spojrzeć na siebie. Pewnie teraz jest bezpieczna w domu z mężem i dziećmi, a jej policzki różowieją za każdym razem, kiedy myśli o gościu, który ją widział.
– Niezła próba – roześmiał się.
– Mówię poważnie.
– W porządku – powiedział Evan. – Więc widziałem zdesperowaną gospodynię domową.
– Może.
Evan patrzył, jak jej twarz drży. Jak na psychiatrę, wydawało się, że nie jest za bardzo w stanie zachować swoich myśli dla siebie. Jej mięśnie twarzy przekazywały telegram z każdej emocji, której doświadczała. Zaśmiał się w duchu: może dlatego praktykowała sto mil od jakiegokolwiek większego miasta.
– Evan – powiedziała w końcu. – Mówiłam ci to wcześniej. Ale… To, co wydarzyło się ostatniej nocy, naprawdę to podkreśla. – Oparła łokcie na biurku i próbowała spojrzeć mu w oczy spojrzeniem, które byłoby zarówno poważne, jak i nieznoszące sprzeciwu.
– Musisz stawić czoła swojemu strachowi – powiedziała. – Jak długo masz aquafobię?
Evan prawie się roześmiał, gdy tylko to powiedziała. Nadal nie znosił tego słowa. Przypominało mu to Aquamana, a przez to brzmiało, jakby śmiertelnie bał się wodnych superbohaterów. Nie o to jej chodziło, ale ten nieskrępowany obraz go rozśmieszył.
– Nigdy nie byłem w stanie pływać – powiedział. – Wiesz o tym.
Kiwnęła głową, jeden wątły jasnobrązowy kosmyk prześlizgnął się po jej nosie. Nie poruszyła się, by to poprawić.
– Tak – powiedziała. – Ale kiedy to stało się problemem? Kiedy naprawdę uświadomiłeś sobie, że po prostu nie możesz pływać? Że boisz się wody?
Evan nawet się nad tym nie zastanawiał.
– Zawsze bałem się wody – powiedział.
– Ale żyjesz nad oceanem – odparła doktor Blanchard, po raz enty szturchając korzenie jego fobii.
Tylko on mógł ostatecznie zdecydować, by to wykorzenić i stawić czoła lękowi. Evan wzruszył ramionami.
– Zawsze się tego bałem. A potem przeniosłem się tutaj i zrobiło się gorzej.
– Kobieta, obnażona. Woda, niezabezpieczona… Jej zniknięcie… Nie sądzisz, że może, po prostu, to wszystko jest znakiem? – Zaryzykowała doktor Blanchard. Brzmiało to, jak kiepski Freud, ale także miało pewien podstawowy sens. Kontynuowała: – Nie sądzisz, że nadszedł czas, aby stawić czoła swoim lękom? Nie sądzisz, że nadszedł czas, aby dotknąć wody? Ukrywałeś się przed tym, odkąd Josh umarł. Im dłużej się ukrywasz, tym dłużej będziesz obwiniać siebie za ten dzień. Musisz się uwolnić, przebaczyć i pójść dalej. A jedynym sposobem, aby to zrobić, jest wybaczenie sobie.
Evan poczuł, jak żółć podchodzi mu do gardła. Byli w tym punkcie już wcześniej, on i doktor Blanchard, a on pomyślał, że przeszedł już ten jej kawałek testu psychicznego z łączenia numerów. Najwyraźniej nie.
– Nie widziałem tej kobiety ostatniej nocy z poczucia winy – powiedział. – Ale pod koniec dnia zabiłem mojego syna.
Doktor Blanchard pokiwała głową.
– Tak więc w ciągu ostatniego roku praktycznie nic nie osiągnęliśmy.
Evan na początku nie odpowiedział, a potem spojrzał na nią.
– Rok temu nie widziałem kobiet skaczących, by się zabić – stwierdził.
– Ja też nie – odparła. – Ja też nie. I bardzo chciałabym, żeby tak zostało.
Spojrzała na niego z nadzieją.
– Oto, co myślę – oznajmiła. – Myślę, że musisz wziąć lekcje pływania.
Przesunęła się za biurkiem, a potem wyjęła odzianą w jasny dżins nogę, uniosła ją i opuściła gwałtownie na blat.
– Słuchaj – powiedziała. – Przychodzisz tu od roku. Istnieją realne powody, przez które masz problemy z nerwami, ale czas ruszyć do przodu. Twój syn nie wróci, a ty nie jesteś odpowiedzialny za jego śmierć. Bałeś się oceanu, zanim jeszcze się obwiniłeś. Teraz musisz stawić czoła obu tym problemom i ja niewiele mogę tu dla ciebie zrobić. – Przerwała na chwilę, a potem się uśmiechnęła. – Szczerze mówiąc, myślę, że po prostu musisz wyjść i wejść do oceanu. Zalecam, żeby Sara była przy tobie. Oboje nalegacie na cierpienie w samotności, podczas gdy powinniście być razem. Poważnie, Evan, w tym momencie nie mogę nic więcej dla ciebie zrobić. Mogę posłuchać. Mogę ci doradzić, co musisz zrobić, aby pomóc Sarze. Ale co musisz zrobić dla siebie?
Opuściła głowę i obdarzyła go najszczerszym, najbardziej inteligentnym spojrzeniem, jakie miała w zanadrzu. Niemal zignorował jej piegi.
– Musisz stawić czoła swojemu lękowi. A twoim lękiem jest woda. Musisz tam wrócić.
– Jestem tam co noc – wtrącił. – Wiesz o tym.
– Nie ma cię tam – powiedziała. – Jesteś obok. Po prostu torturujesz się, patrząc na scenę zbrodni. – Popatrzyła na niego i pokręciła głową. – Jeśli chcesz, aby Josh spoczął w spokoju, jest tylko jeden sposób, aby to zrobić. Musisz wyjść z plaży. I nie mam na myśli unikania plaży. Musisz podążać za swoją nagą kobietą. Musisz wejść do wody. Tam leżą twoje odpowiedzi. Nie na piasku. I nie tutaj.
Wskazała sterylne pomieszczenia biurowe z plastikowymi roślinami w doniczkach i białymi ramami okien.
– Mogę cię słuchać tak długo, jak chcesz, Evan – powiedziała. – Ale nie sądzę, bym mogła ci pomóc bardziej, jeśli w ogóle kiedyś mogłam.