Читать книгу Gra w życie - Leona Deakin - Страница 13
7
Оглавление– Halo? – Bloom przycisnęła telefon do policzka i ściszyła kuchenne radio.
Jameson zaczął sypać szczegółami, nie zawracając sobie głowy wymianą uprzejmości.
– Trzy z czterech innych zniknięć są wiarygodne. Rozmawiałem z członkami rodziny i z lokalną policją. Wszyscy dostali taką samą kartkę w dniu urodzin, w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Pierwsza była Faye Graham, matka dwójki dzieci. 5 stycznia skończyła czterdzieści dwa lata. Potem Grayson Taylor, student politologii, 10 lutego obchodził dwudzieste urodziny. Stuart Rose-Butler, przyszły ojciec, który zostawił swój samochód, skończył dwadzieścia dziewięć lat 24 lutego.
– A Lana miała urodziny trochę ponad tydzień temu?
– Tak. 9 marca.
– Jak ma na nazwisko?
– Reid. Przez „ei”.
Bloom zapisała to obok daty urodzin Lany.
– A piąta osoba?
– Chyba zmyłka. Jakaś Sara James napisała do Jane na Facebooku i powiedziała, że jej matka też zniknęła, ale nie podała żadnych szczegółów poza tym, co Jane już ujawniła.
– A co ujawniła?
– Zapytała, czy ktoś słyszał o osobach, które zniknęły po tym, jak dostały białą kartkę urodzinową z wiadomością zachęcającą do wzięcia udziału w grze.
– Super – westchnęła Bloom, odsuwając sobie krzesło.
– Wiem, ale jest młoda. Dzieciaki teraz każdą myśl wyrzygują w mediach społecznościowych. Pomyślałem, że ta Sara to ściema, i rzeczywiście, wiadomość przyszła z biurowca w Swindon. Sprawdziłem. Nie pracuje tam żadna Sara James.
– Myślisz, że kręciła ją afera? A może próbowała wykorzystać okazję, żeby nawiązać kontakt z nieletnią?
– Coś w tym rodzaju. Będę szukać dalej, ale jak dotąd mamy cztery prawdziwe zniknięcia. Na Faye i Graysona może być już za późno, nie ma ich już od miesiąca czy dwóch. Ale Lana i Stuart zniknęli dopiero kilka tygodni temu.
– To i tak może być już zbyt długo. A policjanci, z którymi rozmawiałeś? Robią coś w tej sprawie?
– Nie. Nada.
– Nie zainteresowała ich liczba potencjalnych ofiar?
– Powiedzieli tylko, żebyśmy dawali znać na bieżąco.
– Oczywiście.
– Słuchaj, wiem, że martwisz się o inne zlecenia, ale przejrzałem nasz kalendarz. Nie mamy w przyszłym tygodniu żadnych pilnych terminów. Następna rozprawa jest za dwa tygodnie. Rozmawiałem z prawnikami i detektywami, nic w bieżących sprawach się nie zmieniło.
– Mam też swoich młodocianych.
– We wtorki rano i w piątki po południu, zgadza się?
Bloom wymamrotała coś na potwierdzenie. Praca z nieletnimi była dla niej ważna. Jameson dobrze o tym wiedział.
– Poradzimy sobie z tym. Tylko tydzień. O tyle cię proszę. Przekonajmy się, czy coś w tym jest. Pokryję wszystkie wydatki.
– Nie musisz. Mamy dość na koncie.
– Czyli się zgadzasz? Mam umówić spotkanie z narzeczoną Stuarta? Jest dyrektorką finansową na lotnisku Leeds Bradford, w twoich okolicach. I jest w trzydziestym ósmym tygodniu ciąży.
Bloom uśmiechnęła się do siebie. Jameson wiedział, w które struny uderzyć.
– W porządku. Tak. Musimy zobaczyć się jeszcze raz z Jane i przeprowadzić pełny wywiad.
– Załatwione – przytaknął Jameson i rozłączył się bez uprzedzenia.
Bloom znów włączyła Radio 4. Chciała złapać audycję z Ianem Rankinem o śmierci Colina Dextera, twórcy inspektora Morse’a. Uwielbiała oglądać z ojcem Sprawy inspektora Morse’a, kiedy była mała. Ścigali się, kto pierwszy rozwiąże zagadkę, a potem tata znów przybierał prawniczy ton i wytykał wszystkie błędy w sprawie. To on rozniecił w Auguście fascynację umysłami przestępców.
Podgrzała zupę brokułową ze stiltonem, którą zrobiła w niedzielę, i odkroiła kawałek razowego chleba. Kiedy tylko usiadła przy stole, z głośników popłynęła znajoma melodia Barringtona Phelounga otwierająca każdy odcinek serialu. Na dźwięk pierwszych tonów Bloom poczuła, że ogarnia ją nostalgia. Ile by dała, żeby jeszcze raz znaleźć się na kanapie z ojcem. Tylko jeden wspólny wieczór.