Читать книгу Gra w życie - Leona Deakin - Страница 9
3
ОглавлениеSeraphine siedziała w komendzie w małym pomieszczeniu bez okien. Zastanawiała się, czy jej odpowiedzi brzmią przekonująco, naturalnie. Nie miała pojęcia, jak o czymś takim powinna mówić normalna osoba. Całą swoją wiedzę czerpała z seriali policyjnych, książek i własnej wyobraźni.
– Proszę, opowiedz nam jeszcze raz: co robiłyście dziś rano na sali gimnastycznej? – Posterunkowa Caroline Watkins już dwa razy o to pytała. Miała wysoki, dziewczęcy głos. Ciemne włosy związała w schludny koczek na karku. Na jej twarzy dało się dostrzec grubą, lecz perfekcyjnie nałożoną warstwę makijażu. Za każdym razem, kiedy powtarzała pytanie, drgała jej lewa powieka.
Seraphine wzruszyła ramionami.
– Po prostu się nudziłyśmy – odparła po raz trzeci.
– Mówiłaś, że woźny Darren Shaw poszedł za tobą i Claudią Freeman, tak?
Seraphine skinęła głową. Watkins wskazała brodą na dyktafon.
– Tak.
– A ołówek?
– Miałam go w kieszeni.
Policjantka spojrzała Seraphine prosto w oczy.
– Ach, tak. Byłaś po lekcji plastyki. – Jej wargi rozciągnęły się w ledwie zauważalnym uśmiechu.
– Nie, po rysunku technicznym – poprawiła ją Seraphine.
– Oczywiście. Mój błąd. – Posterunkowa udała, że koryguje coś w notatkach. – A więc pan Shaw podszedł do Claudii na sali gimnastycznej. Powiedziałaś, że miała kłopoty. Co miałaś przez to na myśli? – Znów drgnęła jej powieka.
Seraphine powtórzyła słowo w słowo wcześniejszą odpowiedź:
– Trzymał ją za kark i wkładał rękę pod bluzkę.
– I jesteś pewna, że to nie było konsensualne?
Seraphine zawahała się na chwilę, żeby zastanowić się, czego ta krowa Claudia mogła im nagadać. Były w dobrych stosunkach, ale Seraphine wiedziała, że koleżanka ma do niej pretensje o jej popularność. Jak daleko Claudia mogłaby się posunąć, żeby jej zaszkodzić?
– Jesteś pewna, że zmuszał Claudię do czegoś wbrew jej woli? – dodała policjantka.
– Ona ma piętnaście lat – odparła Seraphine, urażona sugestią, że mogłaby nie rozumieć znaczenia słowa „konsensualny”.
Na policzki posterunkowej wystąpił rumieniec.
Matka Seraphine dotąd milczała, tak jak ją poinstruowano – taka z niej posłuszna gęś – ale teraz nie mogła się powstrzymać.
– Co pani sugeruje? – zapytała ostro, rozplatając ręce. – Jesteśmy porządną rodziną. Moja córka nigdy by nikogo nie skrzywdziła. Ten człowiek ją przeraził, więc zwyczajnie próbowała się bronić.
– Czy tak było, Seraphine? Bałaś się? – zapytała Watkins.
– Tak.
– Woźny puścił Claudię i cię zaatakował?
– Tak.
– A ty rzuciłaś się na niego z ołówkiem, żeby, jak sama powiedziałaś, go zadrapać?
– Tak. – Seraphine nie rozwijała tematu.
Kobieta ani na chwilę nie oderwała od niej oczu.
Nie wierzy mi, pomyślała Seraphine. Opuściła wzrok i skuliła ramiona, zsunęła się nieco na krześle i zaczęła skubać skórki przy paznokciach. Jestem przestraszoną czternastolatką. Nie chciałam zrobić nikomu krzywdy. Próbowałam tylko pomóc koleżance, a teraz jestem przesłuchiwana.
Przez moment obawiała się, że zawaliła sprawę. Może przybrała niewłaściwą postawę albo w jej wyrazie twarzy było coś nie tak. Policjanci są przecież ćwiczeni w wykrywaniu oszustów.
Watkins jednak zebrała papiery.
– Dobrze, na razie to nam wystarczy. Zróbmy sobie przerwę. Posterunkowy Felix zaprowadzi was do stołówki. – Kobieta spojrzała na matkę Seraphine. – Przydałoby się coś zjeść na odreagowanie. – Przeniosła wzrok na dziewczynę i uśmiechnęła się ciepło. – A potem znów porozmawiamy.
Seraphine skinęła głową. Jestem bezbronną nastolatką w ciężkim szoku. Jestem bezbronną nastolatką w ciężkim szoku. Odkryła, że powtarzanie wskazówek w myślach pomaga trzymać się roli.
Policjantka wstała i ruszyła do drzwi. Seraphine się rozluźniła. Już wiedziała, że to będzie bułka z masłem.