Читать книгу Gra w życie - Leona Deakin - Страница 14

8

Оглавление

Dom Claire był zasypany porzuconymi pluszakami i niedokończonymi układankami. Bloom przyglądała się dwóm dziewczynkom biegającym wokół wyspy kuchennej przy akompaniamencie radosnych pisków. Claire co chwila wołała, żeby się uciszyły. Robiła kawę w fikuśnej maszynie ze spieniaczem do mleka, opowiadając jednocześnie Jamesonowi o nowej pracy swojego męża. Bloom z fascynacją obserwowała tę interakcję. Jako jedyne dziecko dwojga intelektualistów nie miała okazji dorastać w atmosferze wesołego rozgardiaszu, więc sarkastyczne docinki i wspólne chichoty były dla niej równie intrygujące, co obce.

– Wybacz, Augusto. Zaraz zabiorę te małpiszony do parku, żebyście mogli przez chwilę usłyszeć własne myśli – zapewniła Claire. – Poważnie, dziewczyny, uciszcie się na chwilę. Głowa mnie już boli.

Dziewczynki ucichły, ale nadal biegały wokół kuchni.

– Jane od wczoraj niezbyt dobrze się czuje – zwróciła się Claire do brata.

Nastolatka jeszcze się nie pojawiła. Kiedy Bloom i Jameson przyjechali z wizytą, Claire krzyknęła w stronę piętra, ale od tego czasu minęło już dobre piętnaście minut.

Jameson wziął swoje cappuccino i postawił je na stoliku, a następnie przyniósł Auguście kubek z herbatą.

– Co masz na myśli?

Claire zerknęła w stronę schodów i zniżyła głos.

– Siedzi do późna, śpi do południa, nie chce jeść.

– Zupełnie jak ty, kiedy byłaś nastolatką. – Jameson wziął łyk kawy i oblizał mleczny wąs.

– Aha, bo ty byłeś wzorowym dzieckiem – prychnęła Claire, po czym spojrzała z uśmiechem na Bloom. – Jak myślisz, co tu się dzieje? Czy Lana jest w kłopotach, czy może po prostu się trochę pogubiła? Dziewczyny!

– Sorki, mamo – rozbrzmiały dwa cienkie głosiki.

– Dziwna sprawa. – Jameson był już w połowie kawy. Chyba wciągał ją nosem. – Inni ludzie, którzy dostali kartki, zniknęli już jakiś czas temu. Od pierwszego zaginięcia minęły dwa miesiące.

– Jak sądzicie? Czy ta gra to rzeczywiście coś, w co Lana mogłaby się zaangażować bez zastanowienia? – spytała Augusta.

– Lana miała ostatnio trudny okres – powiedziała cicho Claire. – Od powrotu z Afganistanu sobie nie radziła. Wyjeżdżała jeszcze kilka razy, tym razem już nie na tak dalekie misje, ale to nie jest dla niej łatwe. Nie wiem, co tam przeżyła, ale miała problem z powrotem do normalnego życia.

– Sądzisz, że szukała ucieczki? – podsunęła Bloom.

– Nie zostawiłaby Jane. Jest dobrą matką.

– O czym ty gadasz, Claire? – Jameson cmoknął z irytacją. – Zawsze marudzisz, jaka z niej beznadziejna matka.

Kobieta przechyliła głowę w stronę korytarza i uniosła brwi.

– Nie, kiedy ktoś może mnie podsłuchać – wycedziła przez zęby.

– Okej. – Jameson zniżył głos. – Ale w niczym nam nie pomożesz, jeśli będziesz tak uważać na słowa. Musimy wiedzieć, co się tak naprawdę dzieje z Laną.

– W porządku. – Claire zwróciła się do Bloom, nadal mówiąc najciszej, jak się dało. – Lana to fantastyczna osoba do zabawy, ale nie da się na niej polegać. Nie można jej w niczym zaufać. Nie płaci rachunków na czas, nawet zakupów nie potrafi zrobić. I to nie ma nic wspólnego ze stresem pourazowym. Zawsze taka była, odkąd ją znam.

– Czyli jak długo? – chciała wiedzieć Bloom.

– Będzie z dziesięć lat. Wprowadziła się tu z Jane wkrótce po mnie i Danie. Mieszkają pod siedemnastką. Tamten budynek jest podzielony na kilka mieszkań. – Claire znów zerknęła na korytarz. – Strasznie dużo zwala na tę dziewczynę. Ciągle pije albo gdzieś znika. To cud, że Jane wyszła na ludzi.

– Całe szczęście, że miała ciebie i Sue – wtrącił Jameson.

Claire uśmiechnęła się do brata.

– Sue mieszka po drugiej stronie ulicy – wyjaśniła. – Przez kilka lat zajmowałyśmy się Jane na zmianę, ale ostatnio trochę więcej z tego spadło na mnie i Dana. Sue i Mark właśnie się rozwodzą.

– Czy ostatnio wydarzyło się coś, co sugerowałoby, że Lana radzi sobie gorzej niż zazwyczaj?

Siostra Marcusa zmarszczyła brwi i pokręciła głową.

– Szczerze mówiąc, miałam wrażenie, że się jej poprawia.

Bloom wiedziała, że ludzie z depresją często zachowują się, jakby ich stan się polepszył, parę dni lub tygodni przed odebraniem sobie życia.

– Opowiedz Auguście o tych facetach – podsunął Jameson.

W progu pojawiła się Jane.

– Cześć, śpioszku – odezwała się Claire. – Chcesz herbaty?

Jane pokiwała głową. Podjęła pewien wysiłek – była ubrana – ale to wszystko. Włosy zwisały jej w smętnych strąkach wokół twarzy, a legginsy i koszulka z długimi rękawami niewiele różniły się od piżamy.

– Jak leci, młoda? – przywitał ją Jameson.

Odpowiedziała słabym uśmiechem.

– Marcus opowie ci resztę. – Claire wstała i ruszyła, by zagonić dzieci na korytarz. Cała trójka włożyła kurtki i buty, po czym wyszła do parku.

Jameson popatrzył na Jane.

– Opowiedz nam wszystko, co wiesz o mamie. Chcę, żebyś była absolutnie szczera. Musimy usłyszeć wszystko. Okej? – Mówił łagodniejszym tonem niż zazwyczaj. Było oczywiste, że bardzo się troszczy o tę dziewczynę.

Jane podwinęła stopy pod siebie i przytaknęła.

– Od czego mam zacząć? – Jej głos był jeszcze ochrypły od snu.

– Jaka jest twoja mama? – zapytał Jameson.

Gra w życie

Подняться наверх