Читать книгу Błoto słodsze niż miód - Małgorzata Rejmer - Страница 5
Część pierwsza
Dzieci dyktatora
ОглавлениеBył sobie raj, stworzony w najsłuszniej socjalistycznym kraju na świecie.
Gdzie wszystko należało do wszystkich i nic nie należało do nikogo.
Gdzie każdy umiał pisać i czytać, ale pisać można było tylko to, z czym zgadzała się władza, a czytać tylko to, co władza zatwierdziła.
Gdzie do każdej wsi docierały prąd, autobus i propaganda, ale zwykły obywatel nie miał prawa do własnego samochodu ani do własnego zdania.
Gdzie każdy mógł polegać na bezpłatnej opiece medycznej, ale zdarzało się, że ludzie ginęli, nie zostawiając po sobie śladu.
Gdzie edukacja mas była priorytetem, ale co kilka lat urządzano czystki wśród elit.
Gdzie każdy miał prawo cieszyć się z postępu i wiwatować w pochodach, ale opowiedzenie dowcipu stanowiło wyzwanie rzucane władzy i losowi. Dlatego obywatelom zalecano odczuwanie entuzjazmu i szczęścia, gdyż za narzekanie i głupie żarty, czyli agitację i propagandę, groziło od sześciu miesięcy do dziesięciu lat więzienia.
W raju nie było jednak więzień politycznych, a jedynie „obozy reedukacji”, służące do zmiany świadomości wrogów ludu za pomocą lektur, tortur i katorżniczej pracy.
W raju wszyscy byli równi, ale ludzi dzieliło się na lepszych i gorszych – tych z dobrą biografią, którzy wiedli żywot poczciwy, i tych ze złą, gnębionych od urodzenia. Dobrzy musieli wiązać się z dobrymi, a źli ze złymi – i cierpieć wspólnie. Dobrzy w każdej chwili mogli stać się źli. Źli z reguły pozostawali najgorsi aż do śmierci.
Władza trzymała w rękach życie każdego obywatela i decydowała: kto pójdzie na studia, a kto do kooperatywy. Kto będzie architektem, a kto murarzem. Kto będzie człowiekiem, a kto strzępem. Komu będzie się wiodło, kto będzie wegetował, komu ukradnie się życie.
Władza reglamentowała marzenia i przykrawała je tak, że ludzie w końcu oduczyli się marzyć.
W 1967 roku uroczyście ogłoszono śmierć Boga, a właściwie jego wieczne nieistnienie, i co za tym idzie – bezcelowość wszystkich religii. Teraz jedyną religią miał być socjalizm i wspólna wiara w siłę nowego człowieka.
Od 1978 roku kraj-raj nie oglądał się już na inne państwa, nikomu niczego nie zawdzięczał i od nikogo nie chciał pomocy. Nie znał inflacji, bezrobocia, kredytów ani długów. Był samowystarczalny.
Jego granice ze wszystkich stron wyznaczał drut kolczasty. Każdy, kto próbował go pokonać, miał zostać zastrzelony bez ostrzeżenia.
Ci, którzy żyli zgodnie z regulaminem raju, wierzyli, że są najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Wprawdzie niektórzy przed zaśnięciem zastanawiali się, czym jest wolność, ale inni uważali, że nie brakuje im niczego. Władza dawała dach i jedzenie, szkołę i pracę, więc obywatele nie musieli martwić się o nic. Musieli tylko uważać na to, co mówią, robią i myślą.
Ich kraj-raj od 1976 roku nazywał się Ludowa Socjalistyczna Republika Albanii.
Jego jedynym słusznym Bogiem był Towarzysz Komendant Enver Hoxha.