Читать книгу Irma - Marcin Gryglik - Страница 13
6.
ОглавлениеWczesnojesienny deszcz oczyścił ulice Powiśla z pyłu i pozostawił po sobie chłód oraz charakterystyczny zapach. Przyjemnie było oddychać. Przyjemnie było tu być.
Spacerowała niespiesznie w rozpiętym prochowcu swobodnie powiewającym na boki. Postanowiła pójść do siebie na piechotę. Mieszkała na Kredytowej. Kawałek drogi, ale uznała, że poranny spacer dobrze jej zrobi. Może nawet rozbudzi na tyle, że po powrocie nie będzie musiała kłaść się spać.
Warszawa leniwie budziła się do życia. Ulice powoli zapełniały się ludźmi spieszącymi do pracy lub odprowadzającymi swoje dzieci do szkoły. Przed sklepami tworzyły się kolejki. Irma po śniadaniu u Walewskiego brzuch miała wciąż pełen, ale na wszelki wypadek spróbowała sobie przypomnieć, co ma w domu do jedzenia. Zyskała tylko pewność, że lodówka nie jest pusta.
Idąc, mijała kiosk, przy którym stała furgonetka „Łączności” z gazetami. Irma nie zwróciła na nią uwagi. A nawet gdyby zainteresowała się i kupiła jakąś gazetę, nie znalazłaby w niej wiadomości o śmierci Zygmunta Webera. Prasę oddawano do druku o dwudziestej drugiej, a reżysera zamordowano po tej godzinie. Jego zwłoki dopiero co zostały znalezione, a informacja o śmierci nie została jeszcze przekazana do publicznej wiadomości.