Читать книгу Wisła Kraków. Sen o potędze - Mateusz Miga - Страница 8
Oszronione kufle
ОглавлениеMimo kłopotów życie w klubie płynęło swoim rytmem. Do sezonu 1997/98 drużyna przygotowywała się na zgrupowaniu we Władysławowie. W drodze z wynajętego domu wczasowego na boisko treningowe piłkarze musieli przejść przez całe miasto, wzdłuż tętniących życiem ogródków piwnych. Widok oszronionych kufli był poważnym sprawdzianem silnej woli. I niektórzy mieli słabą silną wolę… Szybko znaleźli sposób, jak zmylić Łazarka. Po porannym treningu grupa zawodników czekała w szatni nieco dłużej, jeden z nich zerkał, czy trener wyruszył już w drogę powrotną. Gdy znikał z pola widzenia, piłkarze szli prosto do knajpy. „Robiło się piwko lub dwa. Nie więcej, bo po południu był przecież drugi trening – mówi Sarnat. Pewnego razu Łazarek coś zwietrzył, zawrócił i przyłapał zawodników na gorącym uczynku. – Puścił nam to płazem, ale swoje musiał pomarudzić”.
Z czasów sprzed Tele-Foniki Sarnat zapamiętał boisko, które po byle opadach deszczu zamieniało się w prawdziwe bagno. „Człowiek rzucał się za tą piłką w błocie po kostki. Gdzieś z boku stał Wojtek Łazarek i pokrzykiwał: »No ruszaj się, naleśniku!« – wspomina. – Pewnego razu Marek Zając był, zdaje się, po kontuzji. Trener zarządził trening stacyjny, piłkarze mieli wymieniać między sobą piłki i kończyć akcję dośrodkowaniem w pole karne, gdzie stał Marek. »Marku, nie możesz jeszcze kopać, więc będziesz tylko strzelać szczupakiem« – zarządził Łazarek. Coś jednak pokręcił, bo w tym samym momencie w pole karne wpadły trzy piłki i Marek nie wiedział, którą ma uderzyć. Zaraz to dopracowali, a Marek przez półtorej godziny nie robił nic innego, tylko strzelał szczupakiem, lądując potem w błocie”.