Читать книгу Feel Again - Mona Kasten - Страница 8
5
Оглавление– O tak, lubisz to, co?
Z trudem powstrzymałam odruch, by nie przewrócić oczami. Właściwie Topher Culkin był całkiem dobry w łóżku. Wiedział, jak się poruszać, co robić z rękami. Tylko niestety za dużo gadał.
Zdecydowanie za dużo.
– O, to ci się podoba, o tak – wychrypiał znowu, tym razem prosto mi do ucha. Dosłownie prosto do ucha. Był tak blisko, że czułam na płatku ucha jego wilgotny oddech. Fuj. Najchętniej zakryłabym mu usta dłonią. Gdybym wiedziała, że tak będzie, wypiłabym więcej.
Uniosłam biodra, w nadziei, że znowu trafi w najczulszy punkt mojego ciała. Pchnął mocno i… Bingo!
Odrzuciłam głowę do tyłu i jęknęłam głośno. Właśnie tak.
– Dawaj, ślicznotko – sapnął Topher. Wsunął rękę pod moje udo i przycisnął mi kolano do piersi.
– O tak – jęknęłam, kiedy ponownie trafił w czuły punkt.
Pochwała zdziałała cuda. Uniósł się i zaraz znowu na mnie opadł, i tak raz za razem, aż zaczęłam drżeć na całym ciele. Wbiłam paznokcie w jego plecy i czułam, jak cała frustracja i zła energia tego fatalnego tygodnia w końcu ze mnie wypływa. W tym momencie nie myślałam o niczym. I to było najlepsze uczucie na świecie.
– Ślicznotko, jesteś tak cholernie…
Jeszcze mocniej wbiłam paznokcie w jego barki, żeby go uciszyć.
Zacisnął zęby, tak mocno, że nimi zazgrzytał, poczułam też, jak napinają się mięśnie jego brzucha. Wygięłam plecy w łuk i rozkoszowałam się bliskością jego ciała i twardości we mnie.
Jęknął głośno. Po kolejnym mocnym, głębokim pchnięciu zadygotał. Objęłam go z całej siły. Czułam, jak we mnie drży.
Zdyszany zsunął się ze mnie i opadł na plecy. Przez chwilę ciszę przerywały tylko nasze urywane oddechy.
– Było wspaniale, ślicznotko. Wspaniale.
Mruknęłam coś niezrozumiale. Cały czas byłam oszołomiona i nie protestowałam, kiedy Topher objął mnie ramieniem i zasnął.
* * *
O świcie wymknęłam się z jego pokoju w akademiku i w drodze do domu kupiłam śniadanie, dla siebie i, jak zawsze w takich sytuacjach, dla Dawn. Głowa mnie bolała, ale wiedziałam z doświadczenia, że długi spacer, duże smoothie i bagietka z serem uleczą wszystko.
Kiedy dotarłam do naszego pokoju, czułam się już o wiele lepiej. Najchętniej od razu poszłabym pod prysznic, najpierw jednak musiałam iść do pokoju po ręcznik i przybory toaletowe.
Zatrzymałam się pod naszymi drzwiami i nasłuchiwałam przez chwilę. Nabrałam tego zwyczaju po tym, jak raz nakryłam Dawn i Spencera na gorącym uczynku. Wolałabym nigdy więcej tego nie przeżyć. Nagi zadek Spencera do dzisiaj stawał mi przed oczami i nie była to rozkoszna wizja.
Zza drzwi docierały głosy dwóch osób, przy czym jeden wyraźnie należał do mężczyzny, i choć nie brzmiało to, jakby ich właściciele zajmowali się czymś nieprzyzwoitym, na wszelki wypadek zapukałam dwukrotnie, zanim nacisnęłam klamkę.
Dawn siedziała przy swoim biurku, ale towarzyszył jej nie Spencer, lecz Isaac. Oboje, pochyleni nad notesami, na mój widok jednocześnie podnieśli głowy.
– Długa noc? – zapytała Dawn.
Wzruszyłam ramionami i podałam jej torebkę ze śniadaniem. Był w niej ogromny czekoladowy muffin.
– Gdybym wiedziała, że tu jesteś, kupiłabym coś więcej.
Isaac nie odpowiedział, tylko zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. Najpierw patrzył na głęboki dekolt mojej czarnej sukienki mini, potem na podarte rajstopy, na kozaki, a na koniec spojrzał na moje włosy, po których na pewno było widać, co robiłam poprzedniej nocy.
Zacisnął szczękę. Byłam ciekawa, co sobie pomyślał.
– Nic się nie stało – zapewniła Dawn. – Podzielimy się. O kurczę, niestety, nic z tego. Isaac, masz pecha. Kupiła mi mojego najukochańszego muffina. Dzięki, Sawyer.
– Nie ma sprawy – mruknęłam i poszłam do swojej części pokoju.
– Nie, naprawdę – upierała się Dawn. – Jesteś dla mnie bardzo dobra.
– To nic takiego. – Otworzyłam najniższą szufladę i wyjęłam szorty, koszulkę i czystą bieliznę.
Dawn wymachiwała muffinkiem w powietrzu.
– To najlepszy dowód twojej miłości – oznajmiła triumfalnie.
Prychnęłam tylko pod nosem i z ubraniami w ręku podeszłam do drzwi. Czułam się nieswojo w tej sytuacji, a wzrok Isaaca, wędrujący między Dawn, mną i muffinem, tylko wszystko komplikował.
– Idę pod prysznic.
Kiedy zamykałam za sobą drzwi, usłyszałam głos Dawn:
– Ona mnie naprawdę kocha.
* * *
Dawn i Isaac uczyli się do późnego popołudnia. Starałam się udawać, że ich nie ma. Założyłam słuchawki na uszy i zajęłam się porządkowaniem fotografii na komputerze. Było ich ponad tysiąc, rezultat dwóch lat studiów fotograficznych, ale wszystko, co Isaacowi udało się odzyskać, było w kompletnym chaosie. Wszystkie zdjęcia znajdowały się w jednym folderze i zamiast nazw miały tylko długie na kilometr ciągi cyfr i liter, a to oznaczało, że musiałam otwierać każde po kolei i decydować, gdzie je umieścić.
Kiedy przeglądałam zdjęcia, uświadomiłam sobie, że nadal nie mam pojęcia, jak ma wyglądać mój projekt dyplomowy. Profesor Howard nie była zachwycona fotografiami kampusu, a cykl Dzień po nie wchodził w grę z innych przyczyn. Znajdzie się na wystawie, a to dla mnie oznaczało jego zakończenie. Poza tym chciałam podczas studiów jak najwięcej eksperymentować, żeby później mieć jak największe portfolio.
Potrzebowałam natchnienia. To musiało być coś, co do mnie pasowało, pasowało do mojego stylu, a jednocześnie byłoby ciekawe dla profesor Howard. Nie chciałam jej zawieść, zwłaszcza teraz, kiedy stanęła po mojej stronie i zdecydowała się wystawić moje fotografie.
Przeglądałam sieć, szukając inspiracji na ulubionych stronach. Założyłam osobny folder, w którym umieszczałam wszystko, co choć trochę do mnie przemawiało, ale cały czas nie było iskry. W pewnym momencie westchnęłam sfrustrowana i oparłam czoło o monitor.
– Wiem, co czujesz, Sawyer – mruknęła Dawn i ziewnęła szeroko.
– Ja też mógłbym chwilę odpocząć – zawtórował jej Isaac.
– Zamówimy coś? – rzuciła moja współlokatorka.
– Bardzo chętnie. – Isaac zerknął na mnie ukradkiem i zaraz ponownie wrócił wzrokiem do notatek.
– Co ty na to? – zapytała Dawn.
Skinęłam głową i przeciągnęłam się.
Niedługo później siedzieliśmy przy moim okrągłym stoliku, na którym znajdowało się tyle chińskiego żarcia, że prawdopodobnie posiliłaby się nim spora rodzina. Fajnie było dla odmiany nie jeść w uniwersyteckiej stołówce. Niestety, rzadko mogłam sobie pozwolić na taki luksus.
– Co ci właściwie powiedziała Madison? – Dawn wyciągnęła sajgonkę z opakowania.
W tej samej chwili sajgonka Isaaca z głośnym klapnięciem upadła na talerz. Chłopak zarumienił się po uszy i wsunął sobie całą do ust.
– Aż tak źle? – zapytała Dawn ze współczuciem.
– Jeszcze gorzej – odparł z pełnymi ustami.
Nawinęłam makaron na widelec i wbiłam wzrok w talerz.
– Ale dlaczego? – Dawn nie dawała za wygraną.
Isaac poruszył się niespokojnie na krześle i przy tym tak energicznie uderzył długą nogą w stół, że jedno z pudełek przewróciło się na bok. Podniosłam je i spojrzałam na niego. Widać było, że pytania Dawn wprawiały go w zakłopotanie. Ona jednak nie odpuszczała. Pod tym względem była jak pies z kością. Kiedy wbiła w coś w zęby, nie puszczała, póki nie dowiedziała się wszystkiego, co ją interesowało.
– No i dlaczego masz taką minę, jakby cię pobiła? – drążyła. Szeroko otworzyła oczy. – Bo przecież się zgodziła, prawda?
Isaac zaprzeczył ruchem głowy. Cały czas miał sajgonkę w ustach i dopiero teraz zaczął ją ostrożnie gryźć. Najwyraźniej nie miał ochoty udzielać obszerniejszej odpowiedzi. Wbił wzrok w serwetkę leżącą przy talerzu. Metodycznie darł ją na małe kawałeczki. Jednak Dawn świdrowała go wzrokiem i w końcu biedak westchnął i skinął głową.
– Spławiła mnie – poinformował swój talerz.
– Co takiego? Ale dlaczego? – oburzyła się Dawn.
Isaac znowu niespokojnie poruszył się na krześle. Tym razem nie postawiłam opakowania, kiedy się przewróciło.
– Po prostu… Nie jest zainteresowana.
Wzięłam ostatnią sajgonkę i zanurzyłam w sosie chili. Strata Dawn, jeżeli zamiast jeść, woli zgłębiać życie erotyczne Isaaca.
– Ale dlaczego nie? Jesteś fajny, megaatrakcyjny, a poza tym…
Nie dokończyła, bo Isaac zakrztusił się, gdy powiedziała, że jest megaatrakcyjny.
Właściwie nie dziwiłam się Madison, że nie jest zainteresowana. Ja też omijałabym szerokim łukiem faceta, który nie ma za grosz pewności siebie. Choćby był nie wiadomo jak fajny.
– Byłam przekonana, że znajdziecie wspólny język – mruknęła Dawn i oparła się na dłoni. Drugą ręką sięgnęła po widelec i pogrążona w myślach machinalnie grzebała nim w talerzu.
– Dawn, nie miej mi tego za złe, ale już więcej nie staraj się mnie z nikim swatać. To druga dziewczyna, która popatrzyła na mnie z politowaniem i spławiła, i naprawdę nie mam ochoty robić z siebie idioty po raz kolejny – stwierdził Isaac, odłożył pałeczki i sięgnął po widelec.
– Ty jesteś po prostu za miły – usłyszałam nagle własny głos.
Dawn i Isaac przyglądali mi się ze zdumieniem. W duchu przewróciłam oczami. Jezu, czy ja nigdy nie mogę utrzymać języka za zębami?
– Taka jest prawda – dodałam ze wzruszeniem ramion. – Dziewczyny, z którymi Dawn usiłuje cię wyswatać, zapewne nie są zainteresowane miłym chłopakiem z sąsiedztwa.
– Przecież wcale nie wiesz, z kim chcę go wyswatać – zauważyła moja przyjaciółka z wyrzutem w głosie.
Uniosłam brew.
– Grace. Madison. Everly.
Isaac chrząknął.
Spojrzałam na oboje badawczo.
– Nie waż się jej odpowiadać – syknęła Dawn.
– Ale przecież ma rację.
– Mam siódmy zmysł, jeśli chodzi o takie sprawy. – Wsunęłam w usta porcję makaronu.
– Chyba szósty?
– Lepiej nie pytaj – mruknęła Dawn. Oparła podbródek na dłoniach. – Co robię nie tak?
– Nic – zapewniłam, kiedy już przełknęłam makaron. Wskazałam Isaaca widelcem. – Ty jesteś po prostu za grzeczny.
– Nie słuchaj jej. Kobieta twoich marzeń jest zapewne gdzieś w pobliżu i już na ciebie czeka – zawołała Dawn, jednak Isaac puścił jej słowa mimo uszu. Odwrócił się z krzesłem w moją stronę.
– Czy to znaczy, że mam się zachowywać jak łobuz, żeby kogoś wyrwać? – zapytał.
Jak łobuz. Znowu w duszy przewróciłam oczami. Tylko Isaac użyłby takiego słowa, żeby uniknąć bardziej wulgarnego określenia: dupek.
Zbyłam go wzruszeniem ramion.
– To zależy. Jakiej dziewczyny właściwie szukasz?
Zagryzł dolną wargę.
– Szczerze mówiąc, w tej chwili jest mi to obojętne. Chciałbym się po prostu z kimś umówić, chociaż na jedną randkę. – Poczerwieniał jak burak, ale cały czas patrzył mi w oczy.
– Więc przede wszystkim musisz okazywać więcej pewności siebie – odparłam. – I trochę zmienić wygląd.
– A co jest nie tak z moim wyglądem? – zapytał i wydawał się autentycznie zainteresowany.
Wzruszyłam ramionami.
– Teoretycznie nic. Jeżeli komuś podobają się superpoprawni nerdowie. Zobacz, nawet najmniejszy włosek nie ma prawa wysunąć ci się z fryzury. Na pewno są dziewczyny, które to kręci, ale większość od pierwszej chwili jest onieśmielona.
– Hm. – Isaac spojrzał na swoją koszulę i w zadumie dotknął muszki pod szyją. Tego dnia założył turkusową.
– Jestem w stanie w ciągu miesiąca zrobić z ciebie prawdziwego bad boya, za którym obejrzy się każda dziewczyna – rzuciłam od niechcenia.
– Naprawdę?
Potwierdziłam ruchem głowy.
– Naprawdę. Przecież podstawy już masz.
Uśmiechnął się nagle.
I wtedy zaskoczyłam.
Przed moimi oczami stanął obraz, a właściwie dwa. Na jednym Isaac, taki, jakim widziałam go teraz, w okularach, z muchą i starannie wycyzelowaną fryzurą. I drugi, czarno-biały, a na nim zupełnie inne oblicze Isaaca: z rozczochranymi włosami, rozluźniony, pewny siebie, z dziewczyną w objęciach. Albo dwiema.
Przed i po. Transformacja Isaaca Granta.
Idealny temat pracy dyplomowej.
– No i co się tak na siebie gapicie? – zapytała Dawn.
– Mam dla ciebie propozycję – zaczęłam.
– Zamieniam się w słuch.
Pochyliłam się, oparłam łokciami na kolanach i zajrzałam mu w oczy.
– Zrobię z ciebie prawdziwego bad boya i pomogę ci umówić się na randkę z każdą dziewczyną, którą sobie wybierzesz. W zamian za to uwiecznię twoją transformację na zdjęciach. To będzie mój projekt dyplomowy.
Przez dłuższą chwilę przyglądał mi się intensywnie, jakby szukał ukrytych haczyków.
– Mówisz poważnie? – odezwał się w końcu.
– Isaac, nie musisz się zmieniać, tylko po to, żeby… – Kątem oka widziałam, że Dawn wykonuje rękami dziwne ruchy, jednak nie mogłam oderwać wzroku od brązowo-zielonego spojrzenia Isaaca.
– A jeżeli ja chcę się zmienić? – zapytał cicho.
Choć pytanie było skierowane do Dawn, odpowiedziałam na nie ja.
– Czyli mamy umowę.
Wyciągnęłam rękę. Sekundę później Isaac odwzajemnił mój gest. Przypomniało mi się, że niecały tydzień wcześniej też ściskaliśmy sobie dłonie; jego skóra była wtedy zimna i lepka. Teraz była przyjemnie ciepła. Musnęłam kciukiem grzbiet jego dłoni.
W oczach Isaaca coś błysnęło.
Czeka nas niezła zabawa, Isaacu Teodorze.
Dawn westchnęła dramatycznie.
– O Boże, co ja znowu narobiłam.