Читать книгу Vegenerata bieg przez kuchnię - Przemysław Ignaszewski - Страница 5
Wstęp
ОглавлениеWiele osób rozpoczynających swoją przygodę z bieganiem czy jakąkolwiek inną aktywnością nie ma pojęcia, jak ważnym elementem jest posiłek. Musimy zwracać uwagę nie tylko na to, co jemy przed biegiem, ale także co spożywamy w jego trakcie i bezpośrednio po nim. Podobnie jak moja pierwsza książka, również ta nie jest poradnikiem żywieniowym ani zbiorem gotowych treningów. Wszystkie treści w niej zawarte to rezultat moich doświadczeń i eksperymentów. Czytając ją, weźcie pod uwagę, że nie wszystko, co pomaga mnie, dla was również okaże się zbawienne. Pamiętajcie: każdy organizm jest inny i odmiennie będzie reagował na podawane mu podczas aktywności pożywienie.
Kiedyś beztrosko poruszałem się po mieście i nie zwracałem uwagi na to, co jem. Nie liczyło się, czy wciskam w siebie hamburgera wątpliwej jakości, czy przeżuwam ósmy kawałek pizzy, na której spoczywa ser nabywany w 20-kilogramowych opakowaniach. Bez mrugnięcia okiem pochłaniałem golonki, a kurczaki wrzucane do koszyka w dyskontach spożywczych traktowałem jako przekąskę. Pór posiłków nie dyktował żaden schemat, lecz ssanie w żołądku, które potrafiło się uaktywnić nawet w środku nocy. Nie przejmując się niczym, żyłem w żywieniowym chaosie i otaczałem się jedzeniem, które zamiast do ust powinno było trafiać do śmietnika. Po 35 latach oprzytomniałem i zacząłem biegać.
Gdy ambitnie skupiłem się na aktywności fizycznej, moje ciało zaczęło się domagać posiłków, których przygotowanie zajmuje odrobinę więcej czasu niż przejechanie kartą płatniczą przez terminal. Z ambicjami wzrastał apetyt na sukces, a wraz z nim jak bumerang powracał temat jedzenia – jedzenie przed bieganiem, w trakcie i po nim. Niby wszystko opiera się na potrawach, kompletnych posiłkach, ale to nie takie proste. Musimy bowiem zwrócić uwagę na pory ich spożywania i odpowiednio je urozmaicać.
Gdy 4 lata temu do pasji biegowej dorzuciłem gotowanie, nie bardzo wiedziałem, jak wzbogacić swoją dietę. Jednak po wnikliwej obserwacji ciała wszystko zaczęło mi się układać w całość i spostrzegłem, że świat się wokół kuchni kręci i na widelcu wspiera. Wydawać by się mogło, że gotowanie jest proste, lecz zabierając się za mieszanie w garach, musimy w to włożyć odrobinę wysiłku. Bez względu na to, czy będziemy gotować dla całego pułku wojska, czy będzie to mikroporcja dla jednej osoby, musimy przyjąć konkretne założenia i znaleźć miejsce na ćwiczenie najważniejszego mięśnia – mózgu. Często po przejściu na dietę roślinną ludzie dziwią się, że wyniki ich badań znacznie się pogorszyły. Tymczasem nie da się utrzymać zdrowia, opierając dietę tylko na makaronach czy też na samych warzywach. Nie zamykam się na informacje, które pojawiają się w środkach masowego przekazu, ale cedzę je przez palce, wybieram spośród nich najbardziej wiarygodne i po przetestowaniu na własnym organizmie odrzucam je lub wciskam w swoje menu.
W obliczu powstawania coraz większej liczby eksperckich stron na temat odżywiania postanowiłem pozostać samotnym żeglarzem na morzu moich doświadczeń. Nie poddaję się nowym trendom ani im nie przyklaskuję jak dzierlatka na widok nowej torebki z kolekcji Louisa Vuittona. Staram się żyć w zgodzie z własnym ciałem i obserwuję je nieustanie, szukając dla niego jak najlepszych rozwiązań.
Nie używam w książce pojęć typu carboloading ani też nie skupiam się na obliczaniu makroskładników, które muszę w siebie wcisnąć, by poczuć się lepiej. Swoją postawą chcę pokazać, że nie trzeba wprowadzać reżimu żywieniowego i biegać z kalkulatorem po kuchni. Zarówno w odniesieniu do biegania, jak i jedzenia należy zachować dystans. Dzięki temu będziemy również świetnie się bawić.