Читать книгу Gargantua i Pantagruel - Rabelais François - Страница 41
Księga pierwsza
Żywot wielce przeraźliwy wielkiego Gargantui, ojca Pantagruelowego, niegdy skomponowany przez mistrza Alkofrybasa17, Abstraktora Piątej Esencji
Księga pełna pantagruelizmu18
Rozdział trzydziesty dziewiąty. Jak Gargantua podejmował mnicha, który zabawiał się przy wieczerzy wdzięcznymi pogwarki
ОглавлениеSkoro Gargantua zasiadł u stołu i skoro pochłonięto pierwsze kęsy, Tęgospust jął opowiadać źródła i przyczyny wojny, toczącej się między nim a Żółcikiem i przyszedł w tym opowiadaniu do miejsca, jako brat Jan Łomignat okrył się chwałą, broniąc klasztornego obejścia. Tu począł wysławiać jego dzieło ponad czyny Kamilla, Scypiona, Pompejusza, Cezara i Temistoklesa. Zaczem żądał Gargantua, aby natychmiast posłano po mnicha dla wspólnego naradzenia się, co by należało uczynić. Z rozkazu króla począł go szukać marszałek i w wielkim weselu przywiódł go, wciąż dzierżącego swój drąg krzyżowy, na mule Gargantui. Dopieroż zaczęły się pochwały, uściski, wiwaty.
– Hej, bracie Janie, mój przyjacielu; bracie Janie, mój miły krewniaku; bracie Janie to, bracie Janie owo; uściskaj mnie zuchu! Sam tu, dawaj łapę! Chodź no tu, kusiuniu, niech cię wyściskam, aż ci ten kaptur zedrę.
A brat Jan śmiał się, aż szyby dźwięczały! Pod słońcem nie widziano bardziej lubego i serdecznego człowieka.
– Tu, tu – rzekł Gargantua – tu się posiądźcie przy mnie, przy tym końcu.
– Z duszy, z serca – rzekł mnich – skoro taka wasza łaska. Hej, paziu, wody: lej no, dziecko, lej no: odświeży mi wątrobę. Dawaj no jeszcze, niech gardło przepłuczę.
– Deposita cappa239 – rzekł Gymnastes – zdejmijmy ten habit.
– Oho, z wolna, panie szlachcic – rzekł mnich – jest u nas pewien paragraf in statutis ordinis240, który by się diabelnie na to skrzywił.
– G…no – rzekł Gymnastes – us…ać się na wasze paragrafy. Ten habit gniecie cię pod pachami, praśnijże go w diabły.
– Mój młody przyjacielu – rzekł mnich – zostaw mi go: klnę się Bogiem, że pije mi się w nim o wiele lepiej. Utrzymuje mi ciało w cieple i w weselu. Gdybym go zdjął, paziowie porobiliby zeń sobie podwiązki, jako mi się raz zdarzyło w Kuleniu241; co więcej, straciłbym zupełnie apetyt. Zasię jeśli w tej sukience siędę do stołu, będę pił, przebóg, do ciebie, do twego konia, do wszystkich diabłów. Niech Bóg ma całą kompanię w świętej opiece. Jużem wprawdzie wieczerzał, ale to mi nie przeszkodzi znów z wami przekąsić: mam żołądek brukowany, pusty jak but św. Benedykta242, a zawsze otwarty jak mieszek adwokacki. Ze wszystkich ryb, z wyjątkiem lina, radzę wam wybrać skrzydełko kuropatwy albo udko mniszeczki. Czyż to nie wesoła śmierć, kiedy się umiera ze sztywną kusią243? Nasz przeor bardzo lubi białe mięso z kapłona.
– W tym – rzekł Gymnastes – zgoła nie jest podobny do lisa: trzeba wam bowiem wiedzieć, iż kiedy lis chwyci kapłona, kurę, kurczę, nigdy nie je białego mięsa.
– Dlaczego? – rzekł mnich.
– Dlatego – odparł Gymnastes – że nie ma kucharza, który by mu je upiekł. A skoro mięso nie jest należycie upieczone, jest czerwone, a nie białe. Czerwoność mięsa jest znakiem, że nie jest dość wypieczone. Z wyjątkiem raków i homarów, które się kardynalizują w gotowaniu.
– Święty Antoni! – rzekł mnich. – Tedy nasz furtian nie może mieć głowy dobrze wypieczonej, ma bowiem gały czerwone jak królik. To udko zajęcze dobre jest dla podagryków. Ale, kiedy już o tym uradzamy, powiedzcie mi: czemu udka panieńskie są zawsze chłodne?
– Tego problematu – rzekł Gargantua – nie ma ani w Arystotelesie, ani w Aleksandrze Afrodyzyjskim, ani w Plutarchu.
– Oto – rzekł mnich – dla trzech przyczyn, dla których jakieś miejsce w przyrodzony sposób utrzymuje się w chłodzie. Primo, ponieważ ścieka po nim woda. Secundo, ponieważ jest to miejsce cieniste, ciemne i osłonięte, gdzie nigdy słońce nie zagląda. A po trzecie, ponieważ jest nieustannie chłodzone przez wiatry. Hurra!
Hej tam, paziu, coś mi zaschło! Ciur, ciur, ciur. O Boże, jakiś ty łaskaw, że nam dajesz to dobre winko! Przysięgam Bogu, gdybym żył w czasach Jezusa Chrystusa, nie dałbym go Żydom pojmać na górze Oliwnej. Niech mnie wszyscy diabli porwą, jeślibym nie ponacinał łydek panom apostołom, co tak podle dali drapaka, najadłszy się na wieczerzę i tak opuścili swego mistrza w potrzebie. Taki człowiek, który zmyka, kiedy trzeba się brać do młocki, bardziej mi jest omierzły niż trucizna. Hej, hej, czemu to nie mogę być królem Francji na jakie osiemdziesiąt albo sto lat. Przebóg! Już ja bym tam wykopał psa wszystkim tym, co to drapnęli pod Pawią244! Niechże ich febra ściśnie! Czemu nie skapieli tam na miejscu, niżby mieli zostawiać swego księcia w takowej opresji! Zali nie lepiej i nie zaszczytniej jest zginąć uczciwie w walce, niźli ocalić żywot haniebną ucieczką? Nie będziemy mieli gąsek tego roku. Hej tam, przyjacielu, daj no tego prosiaka. Tam do licha! Dzbanek znów próżny. Germinavit radix Jesse. Życie mi niemiłe, umieram z pragnienia. To winko sobie niezgorsze. Co wy tam za wino pijecie w Paryżu? Niech mnie wszyscy czarci porwą, jeślim tam nie poił w swoim klasztorze kogo wlazło i to przez pół roku. A znacie tam brata Klaudiusza, u świętego Dionizego? O, cóż za kompan! Ale patrzcie, co za giez go ukąsił: nic teraz nie robi, jeno w księgach siedzi od niepamiętnych czasów. Ja bo tam z książkami się nie wdaję. W naszym klasztorze nikt się nie bawi w naukę; to szkodzi na pęcherz. Nieboszczyk opat mawiał, że to monstrum przyrody widzieć uczonego mnicha. Tam do licha, brateńku, magis magnos clericos non sunt magis magnos sapientes245.
Jeszczeście nigdy nie widzieli tylu zajęcy, co ich jest u nas o tym czasie. Nie mogłem znikąd wydostać sokoła, chociem246 na głowie stawał. Pan Belon przyrzekł mi srokosza, ale właśnie pisze, że dostał dychawki. Kuropatwy uszy nam oskubią w tym roku. Nie lubię siedzieć w altanie, bo mi się dłuży. Kiedy nie biegam, kiedy się nie krzątam, zarazem247 jakiś nieswój. Prawda, że gdy skaczę przez krzaki i płoty, zostaje na nich co nieco sierści z habitu. Znalazłem ślicznego charta; niech mnie czarci porwą, jeśli mu się jaki zając wymiga. Sługa prowadził go do pana Zajączka, alem mu go zagarnął. Zalim248 źle uczynił?
– Nie, bracie Janie – rzekł Gymnastes – nie, do stu czartów, nie!
– Więc za zdrowie tych czartów i niech żyją długo – rzekł mnich. – Święci niebiescy! I cóż by z nim począł ten kuternoga? Rany boskie, toć większą radość mu sprawi ofiarować mu jaką tęgą parkę wołów.
– Jak to – zapytał Ponokrates – wy klniecie, bracie Janie?
– To tylko tak, dla okrasy mownej – odparł mnich. – To są takie ubarwienia retoryki cyceroniańskiej.
239
deposita cappa (łac.) – habit (płaszcz) do depozytu (zdeponowany). [przypis edytorski]
240
in statutis ordinis (łac.) – tu: w statutach zakonu. [przypis edytorski]
241
Kuleń – Coulaines, miejscowość koło Chinon. W ten sposób, dla płynności czytania, tłumacz pozwala sobie zazwyczaj polszczyć brzmienie różnych miejscowości w ustępach tekstu, gdzie autentyczność nazwy nie odgrywa roli. [przypis tłumacza]
242
pusty jak but św. Benedykta – Butem św. Benedykta nazywano ogromną beczkę. [przypis tłumacza]
243
wesoła śmierć, kiedy się umiera ze sztywną kusią – Wedle gadek ludowych trafia się to po śmierci ludziom, którzy za życia obcowali cieleśnie z mniszką. [przypis tłumacza]
244
wszystkim tym, co to drapnęli pod Pawią – Aluzja do żołnierzy, którzy ratując się ucieczką, opuścili Franciszka I pod Pawią (1525), tak iż dostał się do niewoli. [przypis tłumacza]
245
magis magnos clericos non sunt magis magnos sapientes (łac.) – największy z kleryków (księży; tu: mnichów) nie jest najtęższy w mądrości. [przypis edytorski]
246
chociem (…) stawał – konstrukcja z ruchomą końcówką czasownika; inaczej: choć stawałem. [przypis edytorski]
247
zarazem (…) nieswój – skrót od: zaraz jestem nieswój. [przypis edytorski]
248
Zalim źle uczynił – konstrukcja z ruchomą końcówką czasownika; inaczej: czyż źle uczyniłem. [przypis edytorski]