Читать книгу Gargantua i Pantagruel - Rabelais François - Страница 42
Księga pierwsza
Żywot wielce przeraźliwy wielkiego Gargantui, ojca Pantagruelowego, niegdy skomponowany przez mistrza Alkofrybasa17, Abstraktora Piątej Esencji
Księga pełna pantagruelizmu18
Rozdział czterdziesty. Dlaczego mnichy są w ohydzie u całego świata i dlaczego jedni mają większe nosy, a drudzy mniejsze
Оглавление– Jakem chrześcijanin – rzekł Eudemon – głupieję zupełnie, patrząc, co to za przedni człowiek z tego mnicha. Toćże on nas tu wszystkich napawa radością! I czym się to dzieje249, że tak pędzą precz mnichów z każdej godnej kompanii, mieniąc ich mącicielami wesela: tym kształtem jako pszczoły żeną precz trutni ów od roju? Ignavum fucos pecus, powiada Maro, a praesepibus arcent250.
Na co odparł Gargantua:
– Nic prawdziwszego nad to, iż habit i kaptur ściągają na siebie ohydę, przekleństwa i złorzeczenia całego świata, zupełnie tak jak wiatr, powiada Cecjasz, sprowadza chmury. Racja ostateczna tego jest, iż oni pożywają łajno całego świata, tj. grzechy, i jako takich zećpajłajnów wypędza się ich do ich nor, to znaczy do opactw i klasztorów, które są oddzielone od politycznej kompanii jako wychodek od domu. Zasię jeżeli rozumiecie, czemu małpę w domu wszyscy wyszydzają i hańbią, zrozumiecie czemu od mnichów każdy stroni, tak od młodych, jak od starych. Małpa nie strzeże zgoła domu jako pies; nie ciągnie jarzma jako wół; nie daje ani mleka, ani wełny jako owca: nie dźwiga ciężaru jak koń. Cała jej praca to wszystko ofajdać i zniszczyć, co jest przyczyną, iż od wszystkich doznaje jeno wzgardy a batogów.
Tak samo mnich (mówię tu o owych próżniaczych mnichach) nie uprawia roli jak wieśniak; nie strzeże kraju jak wojownik; nie leczy chorób jak lekarz; nie każe ani nie naucza ludzi jako godny ewangeliczny doktor i pedagog; nie sporządza rzeczy użytecznych i potrzebnych dla powszechnego dobra jak kupiec. Dlatego też od wszystkich jest wzgardzony i wszystkim omierzły.
– Tak, ale za to – rzekł Tęgospust – modlą się do Boga za nas.
– Ani się im śni – odparł Gargantua. – Prawda jest jeno251, iż utrapiają całą okolicę swoim brząkaniem we dzwony.
– Pewnie – rzekł mnich – bo też kiedy się dobrze oddzwoni mszę świętą albo nieszpory, albo roraty, to już na wpół jakby się je odprawiło.
– Mamroczą wielką moc litanii i psalmów, których w ząb nie rozumieją. Klepią swoje ojczenaszki, gęsto szpikowane zdrowaśkami, nie myśląc ani nie słysząc, co mówią. Owo co nazywam kpinami z Pana Boga, a nie modlitwą. Ale niech im tam Pan Bóg sekunduje, jak oni się modlą za nas, a nie z obawy stradania252 swoich kąsków i tłustej zupy. Wszyscy prawdziwi chrześcijanie wszelkiego stanu, na wszelkim miejscu, we wszelkich czasach, modlą się do Boga i Duch prosi i wstawia się za nich, i Bóg przyjmuje łaskawie te modły. A teraz popatrzcież na naszego zacnego brata Jana. Toć każdy rad by go mieć najdłużej w kompanii. Nie jest świętoszek, nie jest pluch; jest poczciwy, wesoły, roztropny, dobry kompan. Pracuje, nie lęka się trudu, broni uciśnionych, pokrzepia strapionych, wspomaga cierpiących, strzeże zagrody klasztornej.
– Nie tylko tyle, nie tylko tyle – rzekł mnich. – Parając się bowiem z jutrzniami i godzinkami na chórze, sporządzam tymczasem cięciwy do kuszy, poleruję tarcice i pokrętki, sporządzam sieci i paści na młode zajączki. Nigdy nie siedzę bezczynnie. Ale teraz pić, pić. Podaj no owoce. To kasztany z estrockiego lasu. Podlać je młodym winkiem, a będziesz, bracie, pierdział jak trąba jerychońska. Jeszczeście nie dość uczcili tę beczułkę. Hej, ha! Ja bo piję u każdego brodu, jak szczery koń pocztarski.
Tu rzekł Gymnastes:
– Bracie Janie, zdejmcie ten sopel, co wam wisi u nosa.
– Ha, ha – rzekł mnich – tożbym się już wnet utopił, kiedy mi woda dochodzi już do nosa. Nie, nie. Quare? Quia253
Stamtąd wypływa, lecz tam nie powraca,
Winko lać w gardziel, to wdzięczniejsza praca.
O mój przyjacielu, kto by miał buty na zimę z takiej skóry jak moje gardło, mógłby śmiało łowić ostrygi, a nigdy by nóg nie przemoczył.
– Czemu – rzekł Gargantua – brat Jan ma tak piękny nochal?
– Dlatego, że Bogu się tak podobało – odparł Tęgospust – który je nam daje takiego kształtu jak chce i jak je wyrabia w swojej boskiej mądrości jako garncarz lepi naczynie.
– Dlatego – rzekł Ponokrates – iż pierwszy zdążył na jarmark z nosami. Wybrał największy i najładniejszy.
– Wszystko furda – rzekł mnich – wedle prawdziwej filozofii monastycznej to dlatego, iż moja mamka miała miękkie cycusie; owo gdy mnie karmiła, nos właził tam jak w masło i rósł sobie w nim i pęczniał niby ciasto w dzieży. Twarde cycki u mamki robią z dzieci płaskonosów. Ale co tam! Hurra! Zdrów! Zdrów! Ad formani nasi cognoscitur ad te levavi254! Dziękuję, nigdy nie jadam konfitur. Paziu, coś mokrego tutaj. Item255 pieczonych kasztanów!
249
czym się to dzieje – daw. konstrukcja; znaczenie: jak to się dzieje, z jakiej przyczyny się to dzieje. [przypis edytorski]
250
Ignavum fucos pecus (…) a praesepibus arcent – trzymają z dala od ula gnuśne trutnie. [przypis edytorski]
251
jeno (daw.) – tylko. [przypis edytorski]
252
stradać – postradać, stracić. [przypis edytorski]
253
Quare? Quia (łac.) – w jaki sposób, skoro. [przypis edytorski]
254
Ad formani nasi cognoscitur ad te levavi (łac.) – Po kształcie nosa poznaje się… to co ku tobie podniosłem. [przypis tłumacza]
255
item (łac.) – także; tak samo; tu: a zatem, a więc. [przypis edytorski]