Читать книгу Gargantua i Pantagruel - Rabelais François - Страница 66
Księga druga
Pantagruel291, król Spragnionych292. Historia przywrócona do swej pierwotnej osnowy, obejmująca jego przeraźliwe dzieła i uczynki, ułożona przez nieboszczyka mistrza Alkofrybasa, abstraktora piątej esencji
Dziesięciowiersz Mistrza Hugona Salela293 do autora tej książki
Rozdział piąty. O czynach szlachetnego Pantagruela w jego latach młodzieńczych
ОглавлениеTak rósł Pantagruel z dnia na dzień i rozwijał się w oczach niemal, co sprawiało kochającemu ojcu wielką radość. I kazał mu zrobić, jeszcze gdy był dzieckiem, małą kuszę, aby sobie strzelał do ptaszków. Która słynie obecnie jako wielka kusza w Szanteli322.
Następnie posłał go do szkoły, aby się uczył i spędził w niej pożytecznie młode lata. Jakoż przybył do Połtiru na studia i skorzystał tam niemało: ale widząc, iż niekiedy uczniowie nie wiedzą, co począć z wolnym czasem, powziął dla nich współczucie. I jednego dnia z wielkiej skały, którą zowią Paslurdyną, ujął głaz, mający mniej więcej dwanaście sążni w obwodzie, a gruby na czternaście stóp i umieścił go wygodnie na czterech słupach w szczerym polu: aby ci szkolarze, kiedy nie będą mieli nic do roboty, mogli się dla zabawy wdrapywać na ów kamień i ucztować tam z wielką obfitością flaszek, szynek i pasztetów i wyskrobywać na nim imiona nożykami. I na pamiątkę tego nikogo nie przepuszczą przez matrykuły uniwersytetu w Połtirze, kto się nie napije z kabalistycznego źródła w Krusteli, nie przejdzie przez Paslurdynę323 i nie wdrapie się na ów kamień.
Następnie, czytając piękne kroniki przodków, znalazł, iż Godfred z Luzynianu324, zwany Gotfredem o Wielkim Zębie, dziadek stryjecznego szwagra starszej siostry ciotki zięcia wuja pasierbicy jego macochy, pogrzebion był w Maiży: zaczem jednego dnia puścił się w drogę, aby odwiedzić tego zacnego człowieka. Wyszedłszy z Połtiru z kilkoma kompanami, przeszli przez Legież, odwiedzając szlachetnego opata Ardeliona325, dalej Luzynian, Sancę, Celę, Kołomżę, Fonteń Grabski, gdzie pokłonili się uczonemu doktorowi Tyrakowi326; stamtąd zaś przybyli do Maiży, gdzie Pantagruel odwiedził grobowiec Godfreda o Wielkim Zębie. Przy czym przestraszył się nieco, ujrzawszy jego wizerunek, wyobrażono go tam bowiem jakoby człowieka oszalałego, z na wpół dobytym wielkim mieczem. I spytał o przyczynę tego. Kanonicy tameczni327 rzekli mu, iż nie ma innej przyczyny, jak tylko że pictoribus atque poetis etc.; to znaczy, że malarze i poeci mają wolność malowania wedle upodobania, co im się zechce. Ale nie zadowolił się ich odpowiedzią i rzekł:
– Nie może być tak wymalowany bez kozery. I coś podejrzewam, iż śmierć jego była z jakowąś krzywdą, o którą domaga się pomsty od rodziny. Muszę się o tym bliżej wywiedzieć i uczynię, co będzie należało.
Następnie obrócił się nie z powrotem do Połtiru, ale chciał odwiedzić inne uniwersytety francuskie: zaczem minąwszy Roszelę, wsiadł na statek i zawinął do Bordeaux, w którym miejscu niewiele ujrzał ciekawego, chyba majtków grających w kiczki na wybrzeżu. Stamtąd poszedł do Tuluzy, gdzie nauczył się bardzo dobrze tańcować i władać mieczem obiema rekami, jako jest obyczaj u uczniów tej uczelni: ale nie zabawił długo w tym miejscu, widząc, iż tam palą żywcem regentów328 jak wędzone śledzie; ku czemu rzekł:
– Niechże mnie Bóg broni, abym miał umrzeć taką śmiercią; dość mnie już dręczy pragnienie bez tego, żeby mnie więcej przypiekano.
Potem zaszedł do Montpellier, gdzie znalazł bardzo dobre wina i wesołą kompanię; myślał się tam zabrać do studiowania medycyny, ale rozważył, iż stan to jest zbyt żałosny i melankoliczny i że medyków czuć jest lewatywą jak diabli. Chciał także studiować prawo, ale widząc, iż cały wydział prawny składa się z dwóch starych pierdziuchów i jednego liżysmarka, zabrał się z tego miasta. I w drodze minął most gwardzki i nimski amfiteatr329 w niespełna trzy godziny, co zda się być uczynkiem raczej nadziemskim niż ludzkim; i przybył do Awinionu, gdzie trzy dni nie minęło, jak już się wdał w amory: niewiasty bowiem łacno tam parzą dobrych ludzi w przyrodzonej wannie, jako że jest to ziemia papieska330.
Co widząc, pedagog jego, zwany Epistemon, wyciągnął go stamtąd i zawiódł do Walencji w Delfinacie; ale poznał, że nie ma tam wielkiej korzyści i że ciury miejskie grzmocą tam szkolarzy, czym bardzo się rozsierdził. Owo jednej pięknej niedzieli, gdy całe miasto wyległo na tańce, jeden ze szkolarzy chciał tańczyć, w czym przeszkodziły mu one miejskie gbury; co widząc Pantagruel przepędził ich statecznie aż nad brzeg Rodanu i chciał wszystkich potopić; ale zagrzebali się w ziemi jak krety na dobre pół mili pod Rodanem. Można jeszcze widzieć rów, jaki wyorali. Następnie zabrał się stamtąd i trzema krokami i jednym susem przybył do Angieru, gdzie mu się bardzo spodobało; byłby tam został jakiś czas, gdyby go nie wygnało z miasta morowe powietrze.
Tak przybył wreszcie do Burż, gdzie studiował bardzo długo i wiele skorzystał na fakultecie prawnym. I powiadał niekiedy, iż księgi prawnicze zdały mu się jako piękna suknia ze złota, nad wyraz wspaniała i kosztowna, ale zahaftowana łajnem: „Bowiem – powiadał – na świecie nie ma książek tak pięknych, ozdobnych, wytwornych jako są teksty Pandektów331; ale ich zahaftowanie, to znaczy glossy Akursjusza332, są tak plugawe, bezecne i zawszone, że jest to sam brud i ohyda”.
Wyszedłszy z Burż, przybył do Orleanu. Tam zastał mnóstwo szkolarzy, tęgich chłopaków, którzy bardzo godnie oblali jego przybycie; w krótkim czasie nauczył się w ich kompanii grać w palanta tak dobrze, iż mógł uchodzić za mistrza. Studenci bowiem tameczni ćwiczą się nie na żarty i nie raz, i nie dwa prowadzili go na błonia z piłką i rakietą. Co do tego zaś, aby sobie głowę łamać nad nauką, tego się pilnie wystrzegał z obawy, aby sobie nie popsuć oczu. Zwłaszcza, że nawet któryś z bakałarzy powiadał w swoich wykładach, iż nie ma nic szkodliwszego dla wzroku niż choroba oczu. I jednego dnia, kiedy promowano na magistra praw znajomego mu studenta, który nauki niewiele więcej miał od swego muła, ale za to umiał bardzo dobrze tańczyć i grać w piłkę, ułożył herb i godło licencjatów tego uniwersytetu, mówiąc:
W saczku piłeczka,
W dłoni pałeczka,
W pięcie poleczka,
Pandekty w bermycy333 niedaleko głowy,
Ot i licencjat gotowy.
322
Szantela – Chantelles, miasteczko w Bourbonnais. [przypis tłumacza]
323
Paslurdyna – Skała koło Poitiers; obyczaj studencki żądał, aby każdy nowicjusz przeczołgał się przez dziurę w tejże. [przypis tłumacza]
324
Godfred z Luzynianu – Pół historyczna, pół mityczna osobistość, założyciel domu Lusignan w Poitou, w X wieku. [przypis tłumacza]
325
opat Ardelion – Opat w Fontenay-le-Comte, koło Poitiers [przypis tłumacza]
326
Tyrak – Tiraquellus, uczony prawnik i radca parlamentu, wierny druh Rabelais'go. [przypis tłumacza]
327
tameczny (daw.) – tamtejszy. [przypis edytorski]
328
tam palą żywcem regentów – Aluzje do palenia protestantów za Franciszka I. [przypis tłumacza]
329
most gwardzki i nimski amfiteatr – Słynne pomniki z czasów rzymskich. [przypis tłumacza]
330
niewiasty bowiem łacno tam parzą dobrych ludzi w przyrodzonej wannie, jako że jest to ziemia papieska – mnichy i księża, od których roiło się w Awinionie, pozwalali kurtyzanom za opłatą umiarkowanej taryfy na bardzo swobodne wykonywanie swego rzemiosła. [przypis tłumacza]
331
Pandekty – część kodeksu napisanego przez Justyniana na podstawie pism prawników rzymskich. [przypis edytorski]
332
Akursjusz z Florencji (zm. 1260) – glosator i wydawca już istniejących gloss do justyniańskiego i kanonicznego prawa. Wędrówki Pantagruela i jego doświadczenia uniwersyteckie są prawdopodobnie dość wiernym odbiciem lat włóczęgi samego Rabelais'go po opuszczeniu klasztoru. [przypis tłumacza]
333
bermyca (z niem. Bärenmütze: niedźwiedzia czapka) – wysoka czapka, najczęściej wykonana lub pokryta niedźwiedzią skórą w oryginalnym kolorze, używana przez żołnierzy wojsk wyborowych (dziś m.in. przez reprezentacyjną gwardię brytyjską). [przypis edytorski]