Читать книгу Autopsja - Tess Geritsen - Страница 9

Rozdział trzeci

Оглавление

– Czy przysięgasz, że świadectwo, które przedstawisz sądowi w rozpatrywanej sprawie będzie prawdą, całą prawdą i tylko prawdą, niech tak ci dopomoże Bóg?

– Przysięgam – odpowiedziała Jane Rizzoli.

– Dziękuję. Proszę usiąść.

Siadając ciężko na krześle dla świadka, Jane czuła na sobie oczy wszystkich obecnych na sali sądowej. Patrzyli na nią od chwili, gdy wtoczyła się ze spuchniętymi kostkami i wydętym brzuchem pod obszerną ciążową suknią. Wierciła się na krześle, próbując przyjąć wygodną pozycję, starając się wyglądać autorytatywnie, lecz w sali było gorąco i czuła, że na jej czole zbierają się krople potu. Spocony, zdenerwowany, ciężarny glina. Czy taki osobnik może budzić respekt?

Gary Spurlock, zastępca prokuratora okręgowego hrabstwa Suffolk, wstał, by rozpocząć przesłuchanie świadka. Jane wiedziała, że jest spokojnym, metodycznym prokuratorem i nie bała się pierwszej rundy pytań. Patrzyła prosto na niego, unikając nawet przelotnego spojrzenia na oskarżonego, Billy’ego Wayne’a Rollo, który garbił się obok swojej adwokatki, gapiąc się na Jane. Wiedziała, że Rollo próbuje ją zastraszyć groźnym spojrzeniem. Zezłościć i wytrącić z równowagi. Był podobny do wielu dupków, z którymi miała do czynienia, i taki wzrok nie był dla niej niczym nowym. Ostatnia deska ratunku przegranego faceta.

– Zechce pani podać sądowi imię i przeliterować nazwisko? – powiedział Spurlock.

– Detektyw Jane Rizzoli. R-I-Z-Z-O-L-I.

– Czym się pani zajmuje?

– Jestem detektywem w wydziale zabójstw bostońskiej policji.

– Czy może nam pani opowiedzieć o swoim wykształceniu i przeszłości?

Od twardego oparcia zaczęły boleć ją plecy, więc znów poprawiła się na krześle.

– Uzyskałam stopień magistra na wydziale prawa kryminalnego w Massachusetts Bay Community College. Po przeszkoleniu w Bostońskiej Akademii Policyjnej zostałam policjantką rewirową w Back Bay i w Dorchester. – Skrzywiła się, czując w brzuchu mocne kopnięcie dziecka. Uspokój się. Mama zeznaje w sądzie. Spurlock czekał na dalszy ciąg odpowiedzi, więc mówiła dalej: – Przez dwa lata pracowałam jako detektyw do spraw narkotyków i prostytucji. Następnie, dwa i pół roku temu, zostałam przeniesiona do wydziału zabójstw, gdzie pracuję do tej pory.

– Dziękuję, pani detektyw. Zapytam panią teraz o wypadki w dniu trzeciego lutego bieżącego roku. Zgodnie z zakresem swoich obowiązków odwiedziła pani w tym dniu rezydencję w Roxbury, prawda?

– Tak, proszę pana.

– Czy owa rezydencja mieści się pod adresem: Czterdzieści dwa osiemset Malcolm X Boulevard?

– Tak. To apartamentowiec.

– Proszę nam opowiedzieć o tych odwiedzinach.

– Około drugiej trzydzieści Barry Frost, mój partner, i ja udaliśmy się pod ten adres, by przesłuchać lokatora w mieszkaniu dwa B.

– Na jakiej podstawie?

– W związku ze śledztwem w sprawie zabójstwa. Lokator mieszkania był znajomym ofiary.

– A zatem nie był – on lub ona – podejrzanym w tej konkretnej sprawie?

– Nie, proszę pana.

– I co się potem stało?

– Zapukaliśmy do mieszkania dwa B, gdy nagle usłyszeliśmy krzyk kobiety. Pochodził z mieszkania dwa E, w głębi korytarza.

– Może pani opisać ten krzyk?

– Brzmiał jak krzyk rozpaczy lub strachu. Usłyszeliśmy kilka głośnych stuknięć, jakby przewracanych mebli, albo uderzania ciała o podłogę.

– Sprzeciw! – Obrończyni, wysoka blondynka, zerwała się z miejsca. – To jest przypuszczenie. Świadka nie było w mieszkaniu, żeby mógł to widzieć.

– Podtrzymany – rzekł sędzia. – Pani detektyw Rizzoli, proszę się powstrzymać od oceny zdarzeń, których nie była pani świadkiem.

Nawet jeśli to nie było pieprzone przywidzenie? Bo to się stało naprawdę. Bill Wayne Rollo tłukł głową swojej kochanki o podłogę.

Jane przełknęła złość i skorygowała swoją odpowiedź:

– Usłyszeliśmy w mieszkaniu głośne uderzenia.

– Jak zareagowaliście?

– Detektyw Frost i ja natychmiast zapukaliśmy do drzwi mieszkania dwa E.

– Czy przedstawiliście się jako funkcjonariusze policji?

– Tak, proszę pana.

– I co się potem…

– To pierdolone kłamstwo – odezwał się oskarżony. – Nie powiedzieli, że są glinami.

Wszyscy spojrzeli na Billy’ego Wayne’a Rollo, który patrzył tylko na Jane.

– Proszę się nie odzywać, panie Rollo – rozkazał sędzia.

– Ale ona kłamie.

– Pani adwokat, proszę uspokoić swojego klienta, bo zostanie wyprowadzony z sali.

– Ćśśś, Billy – mruknęła obrończyni. – To nam nie pomoże.

– W porządku – powiedział sędzia. – Proszę kontynuować, panie Spurlock.

Zastępca prokuratora okręgowego skłonił głowę i zwrócił się ponownie do Jane:

– Co nastąpiło po tym, jak zapukaliście do drzwi dwa E?

– Nie było odpowiedzi, ale nadal słyszeliśmy krzyki i uderzenia. Uznaliśmy, że może być zagrożone czyjeś życie, i że musimy wejść do mieszkania za zgodą lokatora lub bez.

– I weszliście?

– Tak, proszę pana.

– Wywalili te cholerne drzwi z futryny! – rozdarł się Rollo.

– Cisza, panie Rollo – warknął sędzia, na co oskarżony zgarbił się na krześle, wbijając rozwścieczone oczy w Jane.

Patrz na mnie, ile chcesz, gnojku. Myślisz, że mnie przestraszysz?

– Pani detektyw – kontynuował Spurlock – co zobaczyliście po włamaniu się do mieszkania?

Jane znów skupiła uwagę na zastępcy prokuratora.

– Zobaczyliśmy mężczyznę i kobietę. Kobieta leżała na plecach, twarz miała posiniaczoną, a z jej wargi sączyła się krew. Mężczyzna klęczał nad nią, ściskając rękami jej szyję.

– Czy ten mężczyzna znajduje się na tej sali?

– Tak, proszę pana.

– Proszę go wskazać.

Jane wskazała na Billy’ego Wayne’a Rollo.

– Co się działo potem?

– Detektyw Frost i ja odsunęliśmy pana Rollo od kobiety. Była przytomna. Pan Rollo stawiał opór i w trakcie zmagań z nim detektyw Frost otrzymał silny cios w żołądek. Po tym uderzeniu pan Rollo uciekł z mieszkania. Pobiegłam za nim i dopadłam go na klatce schodowej. Tam go aresztowałam.

– Sama?

– Tak, proszę pana. – Przerwała, po czym dorzuciła z lekkim uśmieszkiem: – Aresztowałam go, kiedy spadł ze schodów. Okazało się, że jest nieźle urżnięty.

– Ta suka mnie zepchnęła! – wrzasnął Rollo.

Sędzia uderzył młotkiem w stół.

– Dość! Woźny, proszę wyprowadzić oskarżonego!

– Wysoki sądzie! – Obrończyni podniosła się z miejsca. – Obiecuję, że to się nie powtórzy.

– Jak dotąd, nie potrafiła pani uspokoić swojego klienta, pani Quinlan.

– Już więcej się nie odezwie. – Spojrzała na Rollo. – Mam rację?

Rollo wydał urażony pomruk.

– Nie mam więcej pytań, wysoki sądzie – powiedział Spurlock i usiadł.

Następnie podniosła się, by przesłuchać świadka, Victoria Quinlan. Jane nigdy przedtem nie miała do czynienia z tą adwokatką i nie wiedziała, czego się po niej spodziewać. Kiedy Quinlan się do niej zbliżała, Jane pomyślała: Jesteś młodą piękną blondynką, dlaczego bronisz takiego bydlaka? Kobieta poruszała się z wdziękiem modelki na wybiegu; krótka spódniczka i buty na wysokim obcasie podkreślały smukłość długich nóg. Patrząc na jej buty, Jane poczuła ból w stopach. Kobiety takie jak Quinlan zawsze są w centrum zainteresowania, co adwokatka umiejętnie wykorzystała, świadoma, że wszyscy mężczyźni z ławy przysięgłych gapią się na jej krągły mały tyłek, gdy idzie w stronę świadka.

– Dzień dobry, pani detektyw – zaczęła Quinlan.

Słodko. Podejrzanie słodko. Lada moment ta urzekająca blondynka zacznie zadawać ciosy.

– Dzień dobry pani – odpowiedziała swobodnie Jane.

– Powiedziała pani, że obecnie pracuje w wydziale zabójstw?

– Tak, proszę pani.

– Jakimi nowymi sprawami zajmuje się pani w tej chwili?

– Nie mam nowych spraw, natomiast nadal prowadzę…

– Ale jest pani w dalszym ciągu detektywem bostońskiej policji? Rozumiem, że w tej chwili nie ma morderstw, wymagających pilnego śledztwa?

– Jestem na urlopie macierzyńskim.

– Ach, tak. Jest pani na urlopie. A zatem nie bywa pani w pracy?

– Zajmuję się pracą administracyjną.

– Uściślijmy. Nie jest pani aktywnym detektywem. – Quinlan się uśmiechnęła. – W tym momencie.

Jane poczuła, że się rumieni.

– Już powiedziałam, że jestem na urlopie macierzyńskim. Nawet policjantki miewają dzieci – dodała sarkastycznie, czego natychmiast pożałowała. Nie daj się podpuścić. Zachowaj spokój. Jednak w duchocie sali sądowej łatwiej było to powiedzieć, niż zrobić. Co się stało z klimatyzacją? Dlaczego upał nie męczy nikogo prócz mnie?

– Kiedy ma się urodzić dziecko, pani detektyw?

Jane, zastanawiała się, do czego prowadzi to pytanie.

– Powinno się było urodzić w zeszłym tygodniu – odpowiedziała po chwili. – Jest przenoszone.

– Z tego wynika, że trzeciego lutego, kiedy pierwszy raz miała pani kontakt z moim klientem, była pani w trzecim miesiącu ciąży?

– Sprzeciw – odezwał się Spurlock. – To nieistotne.

– Mecenasie, do czego prowadzi to pytanie? – spytał sędzia.

– Ma związek z wcześniejszym zeznaniem świadka, wysoki sądzie – wyjaśniła Quinlan. – Detektyw Rizzoli powiedziała, że sama aresztowała mojego – jak można się naocznie przekonać – dobrze zbudowanego klienta.

– Jaki to ma związek z zaawansowaniem jej ciąży?

– Trzeci miesiąc ciąży jest dla kobiety trudnym okresem…

– Świadek jest funkcjonariuszem policji, pani Quinlan. Aresztowanie ludzi jest dla niej normalnym zajęciem.

Brawo, sędzio! Utarłeś jej nosa.

Victoria Quinlan zarumieniła się.

– W porządku, wysoki sądzie. Cofam pytanie. – Znów odwróciła się do Jane. Przez moment patrzyła na nią, zastanawiając się nad następnym posunięciem. – Powiedziała pani, że oboje z detektywem Frostem byliście na miejscu zajścia i że wspólnie podjęliście decyzję o wtargnięciu do mieszkania dwa B?

– To nie dotyczyło mieszkania dwa B, tylko dwa E, proszę pani.

– Ach tak, oczywiście. Pomyliłam się.

Kłamiesz. Próbujesz zbić mnie z tropu.

– Powiedziała pani, że zapukaliście do drzwi i przedstawiliście się jako funkcjonariusze policji? – spytała Quinlan.

– Tak, proszę pani.

– I że wasza interwencja nie miała nic wspólnego z celem, w jakim przybyliście do budynku?

– Tak, proszę pani. Zbieżność była przypadkowa. Ale gdy uznajemy, że obywatel jest w niebezpieczeństwie, jesteśmy obowiązani interweniować.

– I dlatego zapukaliście do mieszkania dwa B?

– Dwa E.

– A kiedy nikt nie odpowiadał, wtargnęliście do środka?

– Słysząc krzyki kobiety uznaliśmy, że jej życie jest w niebezpieczeństwie.

– Skąd wiedzieliście, że to były krzyki bólu? Czy to nie mogły być krzyki w trakcie, powiedzmy, namiętnego aktu miłosnego?

Jane o mało się nie roześmiała, ale udało jej się powstrzymać.

– Nie takie krzyki usłyszeliśmy.

– Wie to pani na pewno? Może pani powiedzieć, jaka jest różnica?

– Rozcięcie wargi świadczyło o czymś zupełnie innym.

– Rzecz w tym, że nie wiedzieliście tego przed włamaniem do mieszkania. Nie zostawiliście mojemu klientowi czasu na otwarcie drzwi. Dokonaliście szybkiej oceny sytuacji i wtargnęliście do środka.

– Przerwaliśmy katowanie kobiety.

– Czy wiecie, że rzekoma ofiara odmówiła wniesienia oskarżenia przeciw panu Rollo? Że nadal są kochającą się parą?

Jane zacisnęła zęby.

– To jej decyzja. – Może jest głupia, pomyślała. – To, co zobaczyliśmy w mieszkaniu dwa E było jawnym maltretowaniem. Dowodem na to jest krew.

– A moja krew się nie liczy?! – wrzasnął Rollo. – Zepchnęłaś mnie ze schodów, moja pani. Mam bliznę na podbródku.

– Milczeć, panie Rollo – rozkazał sędzia.

– Patrzcie! Tu się uderzyłem o dolny stopień. Trzeba było szyć!

– Panie Rollo!

– Czy zepchnęła pani mojego klienta ze schodów, pani detektyw? – spytała Quinlan.

– Sprzeciw – powiedział Spurlock.

– Nie, nie zepchnęłam – odparła Jane. – Był wystarczająco pijany, żeby spaść samemu.

– Kłamie! – parsknął oskarżony.

Młotek sędziego znów uderzył w stół.

– Milczeć, panie Rollo!

Ale Billy Wayne Rollo był już kotłem sprężonej pary, w którym puścił zawór.

– Ona i jej partner zawlekli mnie na klatkę schodową, gdzie nikt nie mógł widzieć, co ze mną robią. Czy myślicie, że ona sama byłaby zdolna mnie aresztować? Taka mała kobietka w ciąży? Dajecie sobie wciskać takie gówno?

– Sierżancie Givens, proszę wyprowadzić oskarżonego z sali.

– To był akt brutalności policji! – zawył Rollo, gdy woźny złapał go za kołnierz i postawił na nogi. – Hej, przysięgli, jesteście tępi? Nie widzicie, że to wciskanie gówna? Gliny skopały mnie na klatce schodowej tak, że spadłem.

Młotek znów opadł.

– Zarządzam przerwę. Proszę przysięgłych o opuszczenie sali.

– A więc to tak! Przerwa! – Rollo wybuchnął szyderczym śmiechem, odpychając woźnego. – W momencie, kiedy mogli dowiedzieć się prawdy!

– Sierżancie Givens, proszę go wyprowadzić!

Givens złapał Rollo za ramię. Ten, rozwścieczony, okręcił się i rąbnął woźnego bykiem w brzuch. Obaj runęli na podłogę i zaczęli się mocować. Victoria Quinlan patrzyła z otwartymi ustami, jak woźny i jej klient padają o parę centymetrów od jej szpilek od Manolo Blahnika.

Chryste, ktoś musi zapanować nad tym bałaganem.

Jane zerwała się z krzesła. Odepchnąwszy na bok zaskoczoną Quinlan, podniosła z podłogi kajdanki sierżanta, które po uderzeniu upuścił.

– Na pomoc! – krzyknął sędzia, waląc raz po raz młotkiem w stół. – Wezwijcie drugiego woźnego!

Sierżant Givens leżał na plecach, przygnieciony przez Rollo, który podnosił pięść, by zadać mu cios. Jane złapała go za przegub i zapięła na niej jedną część kajdanków.

– Co jest, do cholery? – zaklął Rollo.

Jane oparła stopę o jego plecy, wykręciła mu rękę do tyłu i rzuciła twarzą w dół na woźnego. Drugie kliknięcie i kajdanki zatrzasnęły się jego lewym przegubie.

– Zejdź ze mnie, ty pieprzona krowo! – zawył Rollo. – Złamiesz mi kręgosłup!

Sierżant Givens, przygnieciony ciężarem dwóch osób, wyglądał, jakby lada moment miał wydać ostatnie tchnienie.

Jane zdjęła stopę z pleców Rollo. W tym momencie spomiędzy jej nóg wypłynął strumień ciepłej cieczy, oblewając najpierw Rollo, a potem Givensa. Cofnęła się o krok i zaszokowana spojrzała w dół na sukienkę, która była mokra, na ciecz, spływającą z jej ud na podłogę.

Rollo przekręcił się na bok i spojrzawszy na nią, wybuchnął śmiechem. Położył się na plecach, nie mogąc się opanować.

– Popatrzcie no! – wrzasnął. – Suka obsikała sobie sukienkę!

Autopsja

Подняться наверх