Читать книгу Antybrat - Tijan Meyer - Страница 10

ROZDZIAŁ 9

Оглавление

– Dlaczego to zrobiłeś? – spytałam Cadena, kiedy ruszyliśmy. – Poza tym nazywam się Stoltz, a nie Matthews.

Musiałam zadać to pytanie. Nie mogłam się powstrzymać. Zawładnęło mną uczucie lekkiej paniki, której nie umiałam opanować. Wiedziałam, że dramatyzuję, ale nie potrafiłam zapomnieć o spojrzeniach, jakie posłali mi Jill i reszta ludzi siedzących w jej wozie.

Może jednak lubiłam być nudną osobą. Bo wtedy mogłam się stać niewidzialna.

Skręcając na skrzyżowaniu, Caden popatrzył na mnie i zmarszczył czoło.

– Co się stało?

Odwróciłam się w fotelu, twarzą do niego, ignorując wszystkie emocje, które się przeze mnie przetaczały. Chodziło o niego. To on tak na mnie działał. Tylko w jego towarzystwie zachowywałam się w taki sposób. Jakbym nie była sobą.

– Oni wszyscy się na mnie gapili. Dlaczego to zrobiłeś?

Popatrzył na mnie jak na wariatkę albo potwora z dwoma głowami.

– Jezu, dziewczyno. Z czym ty masz problem?

Nowe, jeszcze bardziej niepokojące uczucie obudziło się we mnie. Poczułam je aż pomiędzy nogami. Caden mnie pociągał. Wcisnęłam się w siedzenie. Nie, nie mogłam na niego lecieć. On był przecież dupkiem. Może tylko dla mnie, ale to w niczym nie pomagało. Zaczerpnęłam głęboko powietrza. Powinnam się uspokoić.

Musiałam być rozsądna.

– Teraz ludzie wiedzą, że cię znam.

– A jest coś złego w tym, że ktoś mnie zna?

– Tak.

– Co takiego? A zresztą, co miałem zrobić? Udawać, że cię nie widzę?

– Tak.

– Możesz mnie nie lubić, ale nie jestem totalnym chamem.

– Jesteś dupkiem.

Mruknął coś pod nosem, wjeżdżając na autostradę międzystanową.

– Nie hamuj się, Stoltz. Wygarnij mi prosto w twarz, co o mnie myślisz.

– Ja… – Zdałam sobie sprawę, że to ja zachowuję się jak dupek, a nie on. – Przepraszam – westchnęłam. – Nie jestem przyzwyczajona do takich rzeczy.

Zerknął na mnie.

– A do czego jesteś?

„Do bycia niewidzialną”.

– To Kevin był popularny w liceum. A ja…

– A ty nie byłaś?

Pokiwałam głową.

– Nie stanowiłam jakiegoś odpadu czy czegoś w tym stylu. Ale nie byłam kimś takim jak on. Ja tylko sobie… istniałam.

Uśmiechnął się lekko.

– Jeśli to cię pocieszy, jedynymi osobami, które lubią Kevina, są dziewczyny planujące zdradzić swoich chłopaków.

Uniosłam brew.

– A ciebie kto lubi?

Zachichotał, a ja zamknęłam oczy. Jego śmiech był dla moich zmysłów jak pieszczota. Przebiegł mnie ciepły dreszcz, potęgując to niepokojące uczucie w brzuchu. Położyłam tam dłoń, próbując zapanować nad tym.

– Nie powinieneś tego robić – powiedziałam.

– Czego?

– Śmiać się w taki sposób.

– Najpierw chcesz, żebym udawał, że nie istniejesz, a teraz zabraniasz mi się śmiać? – Potrząsnął głową i potarł szczękę dłonią. – Masz ze sobą jakiś duży problem.

Siedziałam przez chwilę oszołomiona. To prawda. Miałam problem. Moim problemem był Kevin.

– Chodziło mi o to, że kiedy tak się śmiejesz… – Urwałam. O mały włos nie powiedziałam mu o doznaniach, które we mnie wywołuje. Miał rację. Co się, do diabła, ze mną działo? Nigdy wcześniej tak się nie zachowywałam. Zmarszczyłam czoło, wspominając, jaką byłam osobą.

Miłą.

Cichą.

Nudną.

Tak było w liceum. Zerknęłam na Cadena. Mówiłam przy nim rzeczy, których normalnie bym nie powiedziała. Czułam przy nim coś, czego normalnie bym nie poczuła. Na początku wzięłam go za dupka. Nie lubiłam go. Ale obecnie było inaczej. Tak długo liczył się dla mnie tylko Kevin. A teraz nagle w moim świecie pojawił się inny chłopak.

– Przepraszam.

Zjechał z autostrady, kierując się do jakiejś eleganckiej dzielnicy.

– Za co?

– Za to, że jestem wariatką.

Zaśmiał się łagodnie.

– Trochę ciężko się z tobą gada. Nie mam pojęcia, co za chwilę od ciebie usłyszę, a zwykle nie mam takiego problemu, jeśli chodzi o panienki.

– Panienki? – spytałam, powstrzymując się od śmiechu.

– Tak. – Skręcił w prawo i zwolnił, a potem zerknął na mnie przez sekundę. – A co jest złego w tym określeniu?

– Nic. Nie mam pojęcia, czemu mnie to bawi.

Nie odpowiedział, tylko skinieniem głowy wskazał ulicę.

– Jill mówiła, że Marcus będzie gdzieś tutaj. Rozglądaj się uważnie. Nie wiem, czy twoja ekipa jest z nimi czy nie.

Domy wyglądały luksusowo. Wszędzie szerokie bramy i długie podjazdy. Przed niektórymi na trawnikach tryskały fontanny. Inne kryły się za murami. Mój tato był menedżerem w dużej firmie, a mama Kevina pracowała jako pielęgniarka. Wiedziałam, że oboje dobrze zarabiają. Wprowadziliśmy się do domu Sheili tylko dlatego, że był większy. Po prostu – więcej przestrzeni. Mieliśmy własny basen i dodatkowe piętro dla gości, ale nasz dom i tak nie umywał się do tych. To nie były zwykłe budynki. To były prawdziwe rezydencje.

Popatrzyłam na Cadena.

– Ty też jesteś stąd?

– Co?

Wskazałam na budynki.

– Tamta dziewczyna sugerowała, że znasz te okolice. Mieszkasz w jednym z tych domów?

Zaczął się śmiać, ale po chwili przestał.

– Pytasz poważnie?

– Tak.

Wyprostował się i pokręcił głową.

– Mieszkam z twoim bratem w bractwie. A w domu Marcusa już byłaś. Więc nie, nie jesteśmy stąd.

– To dlaczego ona sugerowała, że kojarzysz to miejsce?

– Bo mój brat je kojarzy. Jego dziewczyna tutaj mieszka.

– Maggie?

Skinął głową.

– Ona jest z North River. Ciągle mieszka z rodzicami.

– Aha.

– Wcześniej wspominałaś o jakiejś koleżance. To tamta dziewczyna, z którą byłaś na imprezie u Marcusa? Avery?

Przytaknęłam.

– Mówiła, że chodziła do liceum z Maggie. Czyli też musi być z North River.

Caden znowu skręcił w prawo, wjeżdżając w ślepą uliczkę, a następnie zwolnił i pokazał mi wielki budynek z białej cegły.

– To dom Maggie. Myślałem, że może wpadli tutaj na chwilę.

Obiektu nie zasłaniała żadna brama ani mur. Na podjeździe stała tylko srebrna toyota prius.

– To nie jej auto?

– Chyba nie, ale to bez znaczenia. Nigdzie nie ma wozu Marcusa. – Pochylił się do przodu, żeby się lepiej przyjrzeć, a potem zrobił kółko i odjechaliśmy spod domu Maggie. – Dalej będę się rozglądał.

– Maggie z nim jest, prawda?

– Tak.

– Może ona nie ma wyłączonej komórki? Mógłbyś do niej zadzwonić.

Uniósł brew.

– Skąd miałbym wziąć jej numer?

– Nie znasz numeru telefonu dziewczyny swojego brata?

Uśmiechnął się kącikiem ust.

– A ty masz numery do dziewczyn twojego brata?

Spuściłam głowę. Cholera. Trafiona, zatopiona.

– On jest tylko moim przybranym bratem – wymamrotałam pod nosem. W milczeniu przejechaliśmy parę przecznic. W dalszym ciągu nie mogliśmy ich znaleźć. Wkrótce przeszukaliśmy całą okolicę. Caden zatrzymał się na światłach. Została do sprawdzenia jeszcze jedna ulica, ale on włączył kierunkowskaz, zamierzając skręcić w lewo, czyli w stronę kampusu.

– Czy to ważne?

– Co? – Nie spojrzał na mnie, w oczekiwaniu na zielone światło.

– No, to coś, o czym musisz pogadać z bratem.

Mruknął.

– Pewnie, że ważne. W przeciwnym razie nie jeździłbym w kółko, szukając tego skurczybyka. – Zerknął na mnie. – A czemu pytasz? Nie mów, że masz numer do Maggie.

– Nie mam. – Przez cały czas ściskałam w dłoniach komórkę. Z każdą chwilą stawała się jakby coraz cięższa. – Ale mogłabym zadzwonić do Avery i poprosić ją o numer do Maggie.

– Jezu, dziewczyno. Czemu od razu nie powiedziałaś?

W jego głosie nie było słychać gniewu. Uśmiechnęłam się, wybierając numer, który Avery kazała mi zapisać w komórce tamtego wieczoru, gdy poszłyśmy na imprezę do Marcusa. Caden wyłączył migacz. Kiedy światło zmieniło się na zielone, pojechał prosto, a potem skręcił i wjechał na stację benzynową. Wysiadł, żeby napełnić bak, a ja ciągle czekałam na połączenie.

– Hej – odezwała się wreszcie Avery. Zagłuszały ją dudniąca muzyka i wybuchy śmiechu, ale krzyknęła: – Co się z tobą stało? Właśnie wpadłyśmy na twojego brata, ale ciebie z nim nie było. Chyba widziałam, jak wsiadałaś z nim do wozu.

– Nie, nic z tego nie wyszło.

Jęknęła głośno.

– Olał cię, tak?

– Co?

– Zrobił to, prawda? Możesz mi powiedzieć, jeśli tak było. Dobrze wiem, jaki potrafi być twój braciszek. Olewanie dziewczyn, nawet swojej siostry, jest bardzo w stylu Kevina. Tak mi przykro. Pewnie poczułaś się tak, jakbym ja też ciebie olała. Naprawdę byłam pewna, że widziałam, jak zabierałaś się razem z nim. Czekaj, gdzie jesteś? Wróciłaś do akademika?

– Właśnie z tego powodu dzwonię.

Ucichł odgłos wlewanego paliwa. Zerknęłam przez ramię na Cadena, ale on nie zwracał na mnie uwagi. Odłożył na miejsce pistolet do tankowania. Minął drzwi do kierowcy, wyciągając portfel z kieszeni, i ruszył do kasy. Patrzyłam na niego od tyłu i powstrzymywałam się od westchnienia. Był taki boski. Nawet luźna koszulka nie potrafiła ukryć jego muskularnego ciała. Pociągały mnie jego tatuaże. Gdy mój wzrok padł na szerokie barki, a potem wąską talię i zatrzymał się na opiętych dżinsami pośladkach, musiałam wreszcie wydać z siebie jakiś odgłos.

– Co to było? – krzyknęła Avery.

– Hmm?

Nie mogłam oderwać od niego oczu. Miał taki tyłek, że chętnie bym go za niego złapała po pijaku, a potem na trzeźwo uśmiechała się z satysfakcją, wspominając tę chwilę.

– Westchnęłaś. To było totalnie rozmarzone westchnienie. Co się dzieje? Gdzie jesteś?

Caden zniknął za drzwiami. Miałam dosłownie minutę na rozmowę.

– Właśnie dlatego dzwonię – wyjaśniłam znowu. – Nie wróciłam do akademika. Zjawił się Caden Banks. Szukał brata. Jill spytała, czy może mnie podwieźć, żebym cię znalazła.

– Czekaj. Ona czy on?

– Co? Nie rozumiem.

– Caden Banks cię podrzucił?

– Tak. Czemu się dziwisz? – spytałam, marszcząc czoło. „Naprawdę musiała powiedzieć to takim tonem?”

– Jesteś z nim w tej chwili?

– Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Chciałam od ciebie wziąć numer do Maggie, żeby on mógł do niej zadzwonić i pogadać z bratem. Miałam też nadzieję, że zdołam go namówić, żebyśmy się spotkali gdzieś z wami. Mogłabym się wtedy przesiąść do twojego wozu.

Czekałam na odpowiedź. Avery milczała.

– Halo? Jesteś tam?

– Tak. Jestem. – W jej głosie słyszałam nutę dezorientacji. – Już drugi raz Caden Banks przychodzi ci z pomocą. To nie jest normalne.

Zmarszczyłam brwi.

– Claudia powiedziała coś podobnego.

– W takim razie miała rację. Jeśli chodzi o Cadena, a nie o ciebie.

– Streszczaj się. Mamy mało czasu.

– Caden jest u nas w college’u grubą rybą. Kręcicie ze sobą czy coś?

– Co? Nie! Jak mogłaś w ogóle o tym pomyśleć? – Znowu przed oczami stanął mi jego tyłek.

– Wyluzuj. To nie miało być obraźliwe. Przeciwnie. On z reguły nie jest miły dla dziewczyn. Nie bywa też chamski. Jest po prostu…

Mocniej ścisnęłam komórkę.

– Wiem, wiem. On jest w innej lidze. Rozumiem. Uwierz mi.

– Nie! – Zaśmiała się. – Znowu nie chciałam cię urazić. Caden po prostu nie jest znany z tego, że kręci ze studentkami pierwszego roku, a nawet drugiego. I nie sypia z kim popadnie. Istnieją dziewczyny, do których może zadzwonić, żeby uprawiać z nimi seks, ale takich dziewczyn nigdy w życiu nawet nie spotkałaś. Maggie mówiła, że sypiał z Ashley Fontaint z serialu Hit Club. Nie mam pojęcia, jakim cudem się znają, ale tak, on zadaje się zwykle z takimi laskami.

Poczułam się nagle jak śmieć. Zapadłam się w sobie. Nie miałam szans na zaprzyjaźnienie się z Cadenem. To byłaby moja kolejna porażka, jeśli chodzi o poznawanie ludzi z naszego college’u. Od dwóch tygodni nic mi w tej dziedzinie nie wychodziło.

– Nie interesuję się nim w takim sensie, więc się nie martw – odparłam. – Zresztą chodzi tylko o to, że Caden jest kumplem Kevina, bo obaj należą do bractwa. Rozumiesz?

– Tak. Pewnie kupiłabym ten tekst, gdybym była trochę głupsza. Summer, Caden nienawidzi twojego brata. Przyjaźnię się z Maggie, pamiętasz? Słyszałam od niej różne historie. Więc jeśli myślisz, że jest dla ciebie miły ze względu na Kevina, to się mylisz. Raczej próbowałby cię zranić z jego powodu. Ale on nie jest tego typu kolesiem. Jeśli jest dla ciebie miły, to musi lubić coś w tobie.

Wyprostowałam się.

– Naprawdę?

– Powinnaś się z nim przespać.

– Co?!

– Poważnie. Zwykle nie zachęcam ludzi do przygodnego seksu, ale jeżeli ktoś ma okazję zrobić to z Cadenem Banksem, to mówię: „Zrób to!”. Zabaw się, jeśli możesz. Będziesz miała co wspominać na stare lata. I jeszcze mi za to podziękujesz.

Zaczęłam się śmiać, ale nagle zdałam sobie sprawę, że Avery mówi poważnie.

– Ty wcale nie żartujesz, prawda?

– Nie. Mówię serio. Zapomnij, że jestem twoją opiekunką w akademiku. W tej chwili jestem twoją przyjaciółką. Przeleć Cadena Banksa, jeżeli będziesz miała okazję, a potem mi o tym opowiedz. Będę miała wrażenie, jakbym sama to z nim zrobiła.

Caden wyszedł ze stacji benzynowej, trzymając w rękach dwa kubki.

– Muszę kończyć. On już wraca.

– Dobra – rzuciła szybko ściszonym głosem. – Serio. Przeleć go. Jak dziki królik.

– Czekaj! – zawołałam, zanim się rozłączyła. – Potrzebuję numeru do Maggie.

– Nie. Już nie potrzebujesz – odparła.

Caden otworzył drzwi, wsiadł do auta i spojrzał na mnie.

– Ciągle gadasz przez telefon?

Uniosłam palec.

– Jak to „Już nie potrzebujesz”?

– Właśnie tu dotarli.

– Czyli gdzie? – Zasłoniłam telefon i rzuciłam do Cadena: – Maggie i Marcus są już tam, gdzie Avery. Przed chwilą przyjechali.

– Jesteśmy w country clubie – odpowiedziała. – Jest już prawie piąta. Doszliśmy do wniosku, że wszyscy nadziani ludzie będą tutaj drinkowali. Widocznie Maggie i jej ekipa wpadli na ten sam pomysł. Powiedz Cadenowi, że jesteśmy w Rose Creek Country Club. On kojarzy to miejsce.

– Dobra.

Rozłączyłam się. Przekazałam informację Cadenowi, a on przewrócił oczami.

– Kurwa mać. To oczywiste, że tam pojechali.

– Rozumiem, że znasz to miejsce?

– Nienawidzę go. Kiedyś tam pracowałem.

Antybrat

Подняться наверх