Читать книгу Antybrat - Tijan Meyer - Страница 8

ROZDZIAŁ 7

Оглавление

Claudia nie myliła się co do jednej rzeczy. Avery faktycznie przeprosiła mnie następnego dnia. Przyszła w workowatej bluzie, z potarganymi włosami i podkrążonymi oczami. Jej skóra przybrała nieco zielonkawy odcień. W dłoni trzymała butelkę wody mineralnej.

Miała kaca.

Nie wspomniałam jej o rozmowie z Claudią. To nie była wina Avery, że jej koleżanka zachowuje się jak suka, ale gdy następnego wieczoru zaprosiła mnie na kolację z grupką swoich znajomych, odmówiłam. Dzień później chciała mnie wyciągnąć na lunch, lecz moja odpowiedź brzmiała tak samo. Avery wyglądała na zdezorientowaną. Coś mi mówiło, że już nigdy mnie nigdzie nie zaprosi. Miałam jednak nadzieję, że to bez znaczenia, skoro wkrótce zjawi się moja współlokatorka.

I tak oto nadszedł oficjalny dzień zasiedlania akademika przez pierwszoroczniaków. Korytarze zapełniły się ludźmi biegającymi z pudłami i wnoszącymi je do swoich pokojów, ale ja wciąż siedziałam samotnie u siebie. Tamtego wieczoru dowiedziałam się, dlaczego tak wyszło.

Avery zajrzała do mnie, żeby przekazać, że za parę godzin poprowadzi zebranie dla ludzi z naszego piętra. Przy okazji dowiedziałam się, że nie będę miała współlokatorki.

– Dlaczego? Co się stało?

Przycisnęła do piersi swój notatnik.

– Dziś rano do mnie dzwonili, ale nie miałam czasu ci powiedzieć. Tej dziewczynie umarł ktoś z bliskich, więc przyjedzie dopiero w następnym semestrze. Później zacznie naukę.

– Och. – Zerknęłam przez ramię na swój pokój. Był całkiem przytulny, ale znajdowały się w nim tylko moje rzeczy. Jedno łóżko, biurko, komoda i szafa ciągle stały puste.

– Na razie nie wiadomo, jak to się ułoży. Może jeszcze ci kogoś dadzą. A jeśli nie, będziesz miała szczęście i cały pokój dla siebie w pierwszym semestrze.

– A kiedy będzie coś wiadomo?

Wzruszyła ramionami.

– Ludzie bez przerwy wprowadzają się po terminie. Albo proszą o przeniesienie do innego pokoju. Jeśli zaczniesz się urządzać w całym pokoju, pamiętaj, że może będziesz musiała to wszystko znowu ustawić tak, jak było wcześniej.

– Dobra.

Uśmiechnęła się do mnie, znowu wcielając się w rolę oficjalnej opiekunki naszego piętra, tak jak wtedy, gdy poznałam ją z moimi rodzicami. Zniknęła tamta Avery, która zaprosiła mnie na imprezę.

– W takim razie zobaczymy się na zebraniu? – Spojrzała na komórkę. – Masz dwie godziny. Dziś wieczorem lodziarnia na kampusie jest otwarta wyłącznie dla wprowadzających się studentów, więc chciałam tam wszystkich zaprosić. To będzie fajny sposób na poznanie nowych ludzi.

W trakcie zebrania Avery opowiadała nam o zasadach panujących w akademiku, a my – ja i pozostali pierwszoroczniacy z tego piętra – wymienialiśmy nerwowe spojrzenia. Gdy skończyła, dała nam pół godziny na przebranie się, odświeżenie albo cokolwiek innego, a potem mieliśmy się spotkać na korytarzu i wspólnie wyruszyć do lodziarni.

Wróciłam do swojego pokoju, wciąż sama jak palec, i przez parę minut krzątałam się bez celu. Już podchodziłam do drzwi, gdy zabrzęczał mój telefon. Zerknęłam na ekran. Wiadomość od Kevina.

Składała się tylko z dwóch słów: „Możemy pogadać?”. Ale to wystarczyło, by moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Zacisnęłam dłoń na komórce. Przez chwilę tkwiłam w miejscu niczym sparaliżowana.

Wiedziałam, że moje uczucia nie znikną nagle w magiczny sposób, ale tego typu reakcja była niedorzeczna.

Zalała mnie fala wspomnień. Przypomniałam sobie, jak zbliżył się do mnie, położył mi dłoń na barku i musnął wargami moje usta. Po moim ciele rozeszło się rozkoszne ciepło. Znowu poczułam smak tamtego pocałunku. Kevin ścisnął lekko moje ramię, potem gładził moją rękę, a na końcu objął mnie w talii. Moja klatka piersiowa wtuliła się w jego tors, gdy jego usta otworzyły się tuż nad moimi, domagając się kolejnego pocałunku. I doczekały się. Z galopującym sercem zarzuciłam mu ręce na szyję. W tamtej chwili dałabym mu wszystko.

I właśnie to zrobiłam. Tamtej nocy podarowałam mu siebie w całości.

Telefon znowu zabrzęczał. Ocknęłam się i poczułam, jak wylewa się na mnie kubeł zimnej wody, gdy przeczytałam drugą wiadomość od Kevina: „Powinniśmy porozmawiać o Maggie”.

Tak, powinniśmy. Jęknęłam w duchu. Chociaż to była ostatnia rzecz, na którą miałam ochotę, odpisałam: „Kiedy i gdzie?”. Już wiedziałam, że daruję sobie wyjście do lodziarni, bo przez Kevina zamieniam się w bezwolną idiotkę.

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Od razu odpisał: „Teraz? Możemy się spotkać przy Brown Building. Na schodach”.

Wszystko w tej wiadomości było złe. Dlaczego po prostu nie chciał przyjść do mnie do akademika? Mógłby obejrzeć mój pokój, a przy okazji może pomógłby mi poznać kogoś, kto też nie poszedł do lodziarni? Mogłabym mu o tym wspomnieć, ale tego nie zrobiłam. Zamiast dołączyć do tłumu, który zgromadził się przed drzwiami Avery, wyminęłam wszystkich i zeszłam po schodach.

Wyszłam na dwór i udałam się w stronę – jak mi się wydawało – Brown Building. Dzień wcześniej zapisywałam się na zajęcia i kupowałam podręczniki w księgarni, ale tylko parę razy chodziłam po terenie kampusu. Wiedziałam, że jest podzielony na trzy wielkie sektory, a w samym środku znajdują się centrum studenckie i stołówka. Miałam mieć jedne zajęcia w Brown Building, więc i tak musiałam się dowiedzieć, gdzie to jest. Przecisnęłam się przez centrum studenckie i minęłam lodziarnię, a potem wyszłam przez bramę prowadzącą do ostatniej części dziedzińca. Jeszcze nie zwiedzałam tych okolic, więc zdziwiłam się, że jest tam tak cicho. I ciemno. W pozostałych częściach kampusu paliło się więcej świateł. Miałam wrażenie, jakbym weszła na teren jakiejś świątyni.

Od centrum studenckiego biegły dwa chodniki w dwie różne strony. Drzewa zasłaniały mi widok, ale pamiętając, gdzie na mapie znajduje się Brown Building, skręciłam w prawo. Minęłam dwa budynki i dotarłam pod boczne wejście.

Kevina tam nie było.

Ruszyłam dalej chodnikiem i okrążyłam budynek. Znalazłam szerokie kamienne schody prowadzące do innego wejścia. Można było z nich patrzeć na mały staw i fontannę. Usiadłam na stopniu. Zrozumiałam, dlaczego Kevin wybrał to ustronne miejsce. Panowała tu spokojna atmosfera. Można było zapomnieć, że jest się na terenie college’u pełnego studentów.

– Hej.

Podniosłam wzrok. Z drugiej strony ukazała się ciemna sylwetka. Kevin szedł zgarbiony, z dłońmi w kieszeniach.

– Hej – odpowiedziałam.

Zbliżył się do mnie, wchodząc w krąg światła palącego się nad moją głową. Poczułam ostre ukłucie w sercu, gdy zobaczyłam jego przepraszającą minę. Zacisnęłam zęby. Nie miałam ochoty go słuchać. Owszem, zranił mnie, ale nie chciałam, żeby dosypywał soli do rany.

Coś mi jednak mówiło, że nie będę miała wyboru.

– Posłuchaj – zaczął, nie podchodząc bliżej. Odchrząknął. – Yyy… to jest taka dziwna sytuacja.

To była „dziwna sytuacja”, bo przyłapałam go wtedy na imprezie z Maggie? Czy dlatego, że parę minut później odkryłam, że ona ma chłopaka? Albo dlatego, że nie sprawdził, co u mnie, po tym, jak skłamałam z jego powodu? A może dlatego, że nie spotkał się ze mną od tamtego absurdalnego rodzinnego obiadu? Nie wiedziałam, co dokładnie miał na myśli. Czekałam, aż powie coś więcej, ale w międzyczasie wszystko to, co o nim myślałam w liceum, zaczęło stopniowo znikać.

Zrobiło mi się zimno. Poczułam się krucha. W tej chwili wydawał mi się obcą osobą.

Pamiętam każdą naszą rozmowę, która miała miejsce, gdy mieszkaliśmy przez rok pod jednym dachem, lecz nie mogłam sobie przypomnieć, żeby choć raz mnie przytulił, zażartował, okazał jakieś ciepłe uczucia. To zawsze ja się w niego wpatrywałam jak w obrazek i śniłam o nim na jawie.

Właśnie tak to wyglądało. Niby mieszkał z nami, ale zawsze był milczący, nieobecny. No chyba że akurat przyprowadzał swoją sympatię. Tylko w takich okolicznościach można było usłyszeć, jak się śmieje. A robił to z wyraźną ulgą, jakby potrafił się odprężyć tylko w towarzystwie jakiejś dziewczyny.

Dlaczego więc tak zawracałam sobie nim głowę? Co było ze mną nie tak? Chyba nie byłam zupełną wariatką… A może jednak?

Kevin zaczął coś mówić, ale mu przerwałam:

– Byłam błędem?

– Co? – Uniósł dłoń i podrapał się za uchem ze zdezorientowaną miną. Powoli opuścił rękę. – Jak to?

– Tamta noc, którą spędziliśmy razem… była błędem. – Słowa paliły mnie w gardle. – Prawda?

Zamrugał zdumiony, a potem odkaszlnął.

– To znaczy… yyy…

To była jego odpowiedź. Te głupie dwa słowa.

Drgnęłam gwałtownie, odsunęłam się od niego i uderzyłam plecami o schodek za mną.

Jeszcze tydzień temu czekałabym na coś więcej. Ale wszystko się zmieniło. Już wszystko do mnie dotarło. Szkoda tylko, że uświadomienie sobie prawdy zajęło mi, kurwa, dwa lata.

Zwiesiłam głowę.

– Jestem taka głupia.

– Co?

– Jestem taką kretynką.

– Czekaj. – Ruszył w moją stronę z wyciągniętą ręką, ale nagle się zatrzymał.

Widziałam, jak na jego twarzy odbijają się jego myśli. Co mógł powiedzieć? Nic. Właśnie o to chodziło. Jeśli byłam błędem, nie mógł mi tego powiedzieć. Bo mogłabym wyjawić jego tajemnicę. A jeżeli nie, i tak było już za późno – teraz chodził z kimś innym. Dla niego to była sytuacja bez wyjścia.

Tylko dlaczego próbowałam go usprawiedliwiać?

Po chwili westchnął i wsunął dłonie do kieszeni.

– Ja naprawdę kocham Maggie.

Dobra. To było jego wyjaśnienie. Musiałam udawać, że to mi wystarcza.

– Okej.

Zbliżył się do mnie.

– Wiem, że byłaś tutaj cały tydzień i że siedziałaś zupełnie sama. Zadzwoniłbym wcześniej albo wpadłbym zobaczyć się z tobą, ale musiałem się upewnić, że Maggie dobrze się czuje. Wiesz, co mam na myśli?

Nie wiedziałam, ale pokiwałam głową.

– Rozumiesz?

Ani trochę nie rozumiałam, lecz znowu przytaknęłam. Jak widać, ciągle byłam zwykłą mimozą.

– To dobrze. – W jego głosie słychać było wielką ulgę. – Bo trochę się martwiłem. Opiekunka twojego piętra zna Maggie. Nie wiedziałem, że…

– Avery wspominała, że przyjaźni się z Maggie.

Kevin zastygł w bezruchu.

– Och. Więc rozmawiałaś z nią o mnie i Maggie?

– Ona wie, że nasi rodzice są małżeństwem.

– Och. – Teraz wyglądał na zaskoczonego. – Czyli opowiadałaś jej o mnie.

– Już wcześniej wiedziała, ale… – Nagle zaschło mi w ustach, a dłonie zrobiły się wilgotne. Potarłam je o siebie. – Dlaczego miałabym to ukrywać? Nie mogę nikomu o tym opowiadać?

– O tobie i o mnie? – spytał.

Nachyliłam się w jego stronę. Czyżby miał na myśli…

– To znaczy o tym, że jesteśmy przybranym rodzeństwem, tak? – dokończył, wskazując na nas palcem. – Czy każdy, do cholery, musi się interesować moimi sprawami? Zupełnie nie ogarniam, dlaczego w ogóle rozmawiasz na mój temat. – Znowu schował ręce do kieszeni i zakołysał się na piętach. – Poza tym tak naprawdę byliśmy raczej współlokatorami. To wszystko.

Rzeczywiście tak było, a jednak miałam takie uczucie, jakby uderzył mnie w twarz.

– Współlokatorami?

– Tak. To znaczy… Tak. – Zmarszczył czoło i pokiwał głową. – Nawet cię nie znałem, zanim nasi rodzice się pobrali. A w czasie tego roku, kiedy mieszkaliśmy razem, prawie nie bywałem w domu, a ty zawsze siedziałaś w swoim pokoju. Nigdy się bliżej nie poznaliśmy. W ubiegłym roku prawie w ogóle nie przyjeżdżałem do matki.

„Z wyjątkiem tamtej nocy – dodałam w duchu – kiedy wyszedłeś ze mną i moimi znajomymi na imprezę po rozdaniu świadectw. Kiedy upiłeś się ze mną. Kiedy wróciliśmy do domu, całowaliśmy się i zrobiliśmy to wszystko, o czym wolę w tej chwili nie myśleć. To prawda, że prawie w ogóle nie przyjeżdżałeś do domu… z wyjątkiem tamtej jednej nocy”.

Spuściłam wzrok.

– Rozumiem.

Znowu odkaszlnął i zaszurał butami.

– A ja naprawdę kocham Maggie. Poważnie. Tylko że ona jest na razie z Marcusem, a on pochodzi z rodziny, która tutaj wiele znaczy. Jego ojciec to legendarna postać w bractwie. Co prawda Marcus do niego nie należy, ale jego brat, Caden, jest jednym z nas. To trudna sytuacja. Jeśli się dowiedzą, co tak naprawdę wtedy widziałaś…

Zaczęłam się śmiać. Może nie powinnam. Może to było coś złego, ale nagle wezbrało we mnie rozbawienie, jak bąbelki ulatujące z butelki, i nie umiałam się powstrzymać. Śmiałam się z siebie, ale też z niego. Myślał, że ludzie o niczym nie wiedzą. A przecież wszyscy wiedzieli!

– Co?

Pokręciłam głową, ciągle trzęsąc się ze śmiechu.

– Nic. Tylko… – Znowu ogarnęła mnie wesołość. – Nic. Wybacz.

Nie mogłam przestać. Kevin zgromił mnie wzrokiem. Jego oczy płonęły gniewem.

W końcu udało mi się opanować.

– A więc takie rzeczy robiłeś w liceum? Naprawdę myślisz, że nikt cię nie przyłapie? Nie rozumiesz, że wszyscy wiedzą?

– Co masz na myśli?

– Chodzisz z dziewczyną, po pięciu miesiącach ona ci się nudzi i zaczynasz się rozglądać za nową. Potem umawiasz się z obiema, myśląc, że twoja dziewczyna o niczym się nie dowie, ale zawsze się dowiaduje. I to zawsze jest paskudne rozstanie. Wszyscy w szkole o tym wiedzieli…

– Wiedzieli?

– Tak. I na pewno myślałeś, że w tych dziewczynach też jesteś zakochany, tak jak teraz w Maggie. Ale Kevin, czy ty mówisz poważnie? Ludzie już wiedzą. Przyprowadziłeś ją do restauracji.

– Nie mam teraz żadnej innej dziewczyny. A to miasto jest całkiem duże. Myślałem, że to będzie bez znaczenia, jeśli przyjdzie ze mną na obiad.

– Nieważne. Ona ma chłopaka. Tamtego wieczoru szukał jej w domu bractwa. Wiedział, że Maggie będzie z tobą. Nie przyłapał was tylko dzięki mnie i twoim kumplom z bractwa. Jak myślisz, długo jeszcze można to ciągnąć? Bądź realistą.

Znowu podrapał się w głowę i wzruszył ramionami.

– Nie wiem. Będziemy ostrożniejsi.

– Czyli będziecie się spotykać u niej, a nie u ciebie? – spytałam z ironią.

Myślałam, że się z tego zaśmieje. Sądziłam, że powie: „Och, nie”, i zacznie opowiadać o jakimś innym pomyśle, który wpadł mu do głowy. Ale tak się nie stało.

Zamiast tego zapadła cisza. Drugi raz tego wieczoru doznałam olśnienia. Mój przybrany brat, którego kochałam, albo myślałam, że kocham, był zwykłym idiotą. Nie dało się inaczej wyjaśnić jego głupoty.

– Mówisz poważnie? – spytałam. – To jest twój plan? Zamiast spotykać się z nią w twoim pokoju, do którego Marcus nie miałby powodu zaglądać, będziesz się z nią widywał w jej pokoju, gdzie Marcus może zajrzeć? Bo tak się składa, że to jest pokój jego dziewczyny.

– Nie. – Kevin potrząsnął głową i zrobił krok do tyłu. – To znaczy, pewnie, że nie taki mamy plan. Ale Caden jest członkiem bractwa. I mieszka w naszym budynku.

Prychnęłam.

– Myślisz, że Caden będzie składał ci wizyty?

Nie odpowiedział od razu. Dopiero po dłuższym namyśle zapytał:

– O co ci chodzi?

Miałam ochotę plasnąć się dłonią w czoło.

– On tamtego wieczoru cię krył. Nie wpuścił Marcusa do środka.

– Ale on nie wiedział…

– Wiedział – przerwałam mu. – Uwierz mi. Wiedział.

– Jak to?

– Bo…

Nie. Nie chciałam tego zrobić. Nie miałam zamiaru wyjaśniać, że Caden zaczepił mnie na imprezie Marcusa, przesłuchał, a potem odwiózł do akademika. To nie była sprawa Kevina, a jego związek z Maggie, chociaż wciąż cierpiałam z tego powodu, nie był z kolei moją sprawą… z wyjątkiem faktu, że przecież go kryłam! „Dobra. Wyluzuj, Summer. Weź głęboki wdech. Uspokój się”.

Policzyłam do dziesięciu, a potem się wyłączyłam. Nawet jeśli Kevin się odezwał, gdy starałam się uspokoić, nie słyszałam ani jednego słowa, które padło z jego ust.

Kevin doprowadzał mnie do szału.

Ciągle darzyłam go uczuciem, ukrytym gdzieś głęboko w sercu, ale zaczynałam zauważać, że potrafi być cholernie wkurzający. Nie mogłam się doczekać, aż to uczucie zniknie. Coś mi mówiło, że wtedy będę inaczej patrzyła na życie.

„Oddychaj głęboko. Myśl o czymś spokojnym. O zen. O Buddzie. O nudnej muzyce. O jodze. O czymkolwiek, co może obniżyć twoje tętno”.

– Dobrze się czujesz?

– Co? – Ocknęłam się. Kevin patrzył na moje dłonie. Dopiero teraz spostrzegłam, że się nimi wachluję. – Och. Tak. Nic mi nie jest.

Obejrzał się za siebie.

– Wiesz, dziwnie jest rozmawiać o tym z tobą.

– Tak, wiem – odparłam bez ironii.

Pokiwał głową.

– Posłuchaj, gdybyś znowu wpadła na Maggie albo Marcusa… On nie jest złym gościem. Nie chcę, żebyś tak myślała. On i jego brat są popularni w kampusie. – Uniósł ramię. – To znaczy, ja też jestem, ale oni są jednak w innej lidze. Nie musisz go nienawidzić. Wiem, że stoisz po mojej stronie.

Jęknęłam pod nosem. Mówił dalej, jakby tego nie usłyszał.

– Wiesz, co mam na myśli. – Popatrzył na mnie i zamrugał parę razy. – Idziesz na medycynę sportową, prawda?

Spojrzałam na niego zaskoczona.

– Skąd wiesz, jaki kierunek wybrałam?

Uniosłam dłoń do piersi. Przypomniałam sobie, że rozmawiałam z nim o tym tamtego wieczoru, na imprezie z okazji rozdania świadectw. Nie sądziłam jednak, że mnie wtedy słuchał. Myślałam, że skupiał się tylko na tym, żeby mnie rozebrać.

– Mama mi mówiła.

– Aha.

Zagadka została wyjaśniona.

– Marcus też jest na medycynie sportowej. Pewnie będziesz go często widywała.

Drgnęłam nerwowo.

Kevin uśmiechnął się pierwszy raz w ciągu tej rozmowy.

– A ja nie chcę sprawić, żebyś się czuła skrępowana.

– Jak miło z twojej strony.

Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wreszcie podszedł bliżej.

– Chodź. – Wykonał gest, żebym wstała. – Musimy się przytulić.

Ścisnął mnie mocno i wyszeptał mi do ucha:

– Wiesz, fajnie, że tu jesteś.

Znowu poczułam ukłucie w piersi. Powiedział to w taki sposób, jakby dopiero w tej chwili zdał sobie z tego sprawę.

– Dziękuję.

Przytulił mnie jeszcze raz, a potem cofnął się o krok i przeczesał włosy, uśmiechając się pod nosem.

– Cieszę się, że sobie pogadaliśmy. Powinniśmy czasami umawiać się na kolację. Mogłoby być fajnie.

Kolacja. Czasami. Mogłoby być fajnie.

Przyjechałam do college’u, myśląc, że będziemy razem, a okazało się, że on chce tylko umawiać się czasami na kolację.

Cała ta rozmowa była dla mnie jak siarczysty policzek.

Antybrat

Подняться наверх