Читать книгу Antybrat - Tijan Meyer - Страница 5

ROZDZIAŁ 4

Оглавление

Rodzinna kolacja okazała się masakrą. Prawdziwą katastrofą.

Nie byłam jednak zaskoczona. Kevin miał w zwyczaju przyprowadzać swoje dziewczyny na takie spotkania, więc dlaczego tym razem miałby z tego zrezygnować? To również oznaczało, że coś się zmieniło w ciągu ostatniej doby. Mój przybrany brat już chyba się nie przejmował, że ludzie mogą go zobaczyć z Maggie.

Prychnęłam rozbawiona, rozmyślając o tym. To było niedorzeczne. Jeszcze wczoraj wieczorem bał się, że dostanie w tyłek za romans z Maggie, a dzisiaj olewał całą tę sprawę. Spojrzałam na nich – zarumienieni trzymali się za ręce i chichotali. Patrzyli na siebie z tymi głupimi minami charakterystycznymi dla tych, którzy bzykają się ze sobą, a jednocześnie uważają, że wszyscy dookoła są idiotami i nikt się nie domyśla, co oznaczają ich rozmarzone westchnienia. Chciało mi się rzygać na ich widok.

Wiem, to ja miałam problem. Wszystko przez te moje głupie uczucia. Ale, cholera, kiedy chłopak tak przystojny jak Kevin zaczyna zwracać na ciebie uwagę, mówić do ciebie miękkim głosem… Cóż, nic dziwnego, że dziewczyny masowo na niego leciały.

Jedynym plusem tej rodzinnej kolacji było to, że zachowanie zakochanych gołąbeczków przyćmiło pełne rezerwy relacje pomiędzy Kevinem a moim ojcem. Zauważyłam jednak parę krępujących momentów: gdy Kevin pocałował Maggie w rękę, a mój tato odkaszlnął i zaczął ciągnąć się za kołnierz koszuli, jakby nagle zrobiło mu się gorąco, albo kiedy Sheila z zachwytem wspominała jakiś rodzinny weekend sprzed roku, a Kevin i tato nie odezwali się ani słowem. Siedzieli z zaciśniętymi ustami i twarzami bez wyrazu.

Zaczęłam się zastanawiać, czy jeszcze coś innego przegapiłam w ciągu całego roku.

Gdy zakochane gołąbeczki odfrunęły, a Sheila zapytała, czy chcę przenocować w akademiku, czy może wolę pojechać do ich pokoju w hotelu, czułam się trochę bardziej roztrzęsiona niż zwykle. Wybrałam więc tę drugą opcję. Następny dzień też spędziłam z nimi, dokupując jeszcze trochę rzeczy, których potrzebowałam na studiach, a potem podwieźli mnie do akademika, gdzie zostałam po raz pierwszy na noc. Sama.

Spędziłam swoją pierwszą oficjalną noc w college’u, siedząc w internecie. Czy to nie żałosne?

Oczywiście próbowałam sobie wmówić, że wcale nie jestem żałosna i po prostu postanowiłam wcześniej pójść do łóżka. Bo byłam odpowiedzialna. Nie żałosna. Tak, odpowiedzialna. Zdecydowałam, że jutro wstanę wcześniej. Może pobiegam? Zapiszę się na zajęcia. Ustawię się pierwsza w kolejce. Widzicie? Odpowiedzialna. Chciałam być najbardziej ogarniętą studentką pierwszego roku w historii edukacji i naprawdę udało mi się przekonać samą siebie, że to wspaniały plan, gdy nagle do łazienki wtargnęła opiekunka naszego piętra.

Dosłownie wpadła jak burza.

Poczułam podmuch powietrza od strony drzwi, które Avery otworzyła na oścież. Wyminęła mnie szybkim krokiem, znowu wywołując wiatr, a potem z trzaskiem zamknęła za sobą drzwi do kabiny. Sekundę później zapytała:

– Już idziesz do łóżka?

Rozejrzałam się dookoła. Nie było tu nikogo innego.

– Summer? – zawołała.

– Hmm?

– Jesteś w sześćset czternaście? Przyjechałaś wczoraj. Medycyna sportowa, tak? Dobrze zapamiętałam?

Naprawdę chodziło jej o mnie.

– Owszem. Zgadza się.

Spuściła wodę w toalecie. Wyszła z kabiny i podeszła do zlewu, nie odrywając ode mnie wzroku.

– Summer? – Zrobiła niepewną minę. – Zaraz, a może Autumn? W każdym razie: jakaś pora roku.

– Mam na imię Summer.

– Okej. – Umyła ręce i sięgnęła po papierowy ręcznik. – Kevin Matthews to twój brat?

Zacisnęłam zęby.

– Tak. Ale przybrany.

– Nie jesteście spokrewnieni?

– Nie.

Zaśmiała się i skończywszy suszyć ręce, zgniotła papier w kulkę.

– Ciekawe, czy Maggie o tym wie.

Zamarłam w bezruchu.

– Znasz ją?

Wrzuciła papierową kulkę do kosza na śmieci, a potem pchnęła drzwi i przytrzymała je butem.

– Tak.

Kopnęła drzwi, otwierając je dla mnie. Zabrałam swoją kosmetyczkę i wyszłam na korytarz. Ruszyłyśmy wspólnie w stronę naszych pokojów.

– Wielka miłość Kevina Matthewsa – powiedziała z uśmieszkiem, rysując cudzysłów w powietrzu. – Uwielbiam Maggie. W ubiegłym roku mieszkałyśmy razem. Należymy do tej samej paczki znajomych z liceum, tylko że… Bez urazy dla twojego brata, ale ona żyje złudzeniami.

– Co masz na myśli?

Otworzyła usta, lecz zatrzymała się w pół kroku i przekrzywiła głowę na bok, jakby się rozmyśliła i nie chciała powiedzieć tego, co zamierzała. Uśmiechnęła się ze skruszoną miną.

– Przepraszam. Chyba nie powinnam nic gadać. Nie jestem dobrą przyjaciółką. – Machnęła ręką. – Zapomnij, że w ogóle coś mówiłam.

Pokiwałam głową.

– A mówiłaś coś?

Roześmiała się.

– Dzięki.

Pokój Avery znajdował się bliżej od mojego, więc zatrzymałyśmy się pod jej drzwiami. Słyszałam, jak w środku dudni jakieś techno. Moja nowa znajoma zerknęła na drzwi i zmarszczyła czoło.

– Słuchaj – zagryzła dolną wargę – chcesz pójść z nami?

Wytrzeszczyłam oczy.

– Z tobą i Maggie?

– Co? – odparła zdziwiona. – Nie. – Zaśmiała się. – Wybacz. Nie, nie. Maggie pewnie jest teraz z twoim bratem albo… – Znowu nie dokończyła zdania. – Idę ze znajomymi na domówkę. Ale to inna ekipa. Maggie tam nie będzie.

– Och. – Teraz ja zagryzłam dolną wargę. Co miałam zrobić? Być kimś żałosnym czy… imprezowym? – Mogę pójść.

– Super. – Wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni dżinsów i zaczęła przewijać ekran. – Dobra. Za dwadzieścia minut spotykamy się u mojej znajomej, więc wpadnij tutaj za dziesięć, dobrze? Ona mieszka po drugiej stronie kampusu, więc… – Zrobiła sobie przerwę na oddech. – Będzie, no wiesz, picie. Czyli nie powinnam cię zapraszać, ale skoro już tu przyjechałaś i wydajesz się w porządku…

Pokiwałam głową.

– Spokojnie. Kevin ciągle imprezuje. Nigdy nie miałam z tym problemu.

– Fajnie. – Uśmiechnęła się z ulgą i wyraźnie się rozluźniła. – No dobra. Leć się upiększyć. Za dziesięć minut wychodzimy.

– W porządku. Do zobaczenia.

Nie wiedziałam, co to za impreza i jak powinnam się ubrać, ale przypuszczałam, że będzie to, co zwykle: piwo z beczki, jakieś męsko-damskie akcje i jeszcze więcej piwa. Postawiłam więc na dżinsy, czarny top i sandałki.

Gdy dotarłam do pokoju Avery, okazało się, że ubrałam się odpowiednio. Jedyną różnicą pomiędzy jej strojem a moim było to, że ona włożyła czarny stanik pod prawie prześwitującą białą bluzkę, tak cienką, że widać było jej pępek. Włosy zaplotła w dwa warkocze, w uszach miała duże okrągłe kolczyki, a na nogach sprane dżinsy. Wyglądała jak przebojowa laska gotowa do imprezowania.

W niczym nie przypominała dziewczyny, którą poznałam wczoraj rano. Pełniąc rolę opiekunki naszego piętra, ubrana była w szorty khaki i czerwoną bluzkę z kołnierzem, a rozpuszczone jasne włosy opadały jej swobodnie na plecy. Patrząc teraz na jej niebieski cień do powiek i czerwoną szminkę, pomyślałam, że wtedy musiała mieć jakiś naturalny makijaż. Albo żadnego. Przypomniałam sobie, jak się zachowywała, gdy spotkała się z moimi rodzicami. Ściskała w dłoniach notatnik, stojąc z lekko spuszczoną głową. Wyglądała na grzeczną, skromną, słodką dziewczynę.

Teraz posłała mi szeroki uśmiech, błyskając białymi zębami.

– Jeszcze chwilka!

Słyszałam, jak stuka w klawiaturę laptopa. Po chwili przestała i wyłączyła komputer. Wyłoniła się z pokoju, zarzucając torebkę na ramię i ściskając klucze w dłoni.

Cofnęłam się o krok, gdy wyszła na korytarz i zamknęła drzwi. Zlustrowała mnie z góry na dół. Pokiwała głową, a na jej twarzy odmalowała się aprobata.

– Ładnie wyglądasz, panno Matthews.

Zmarszczyłam czoło.

– Nazywam się Stoltz.

– Och. Wybacz. Zapamiętam.

Avery pasowałaby do ekipy popularnych dziewczyn w moim liceum, więc nie zdziwiła mnie informacja, że znała Kevina. Była piękną dziewczyną, ale nie chodziło tylko o jej urodę. Emanowała pewnością siebie i seksapilem. May byłaby o nią zazdrosna, a to oznaczało, że cała nasza trójka by jej nie cierpiała. Ale teraz znalazłam się w innej sytuacji. Avery była wyluzowaną osobą i czułam się przy niej komfortowo. Nie oceniała mnie przez pryzmat tego, że byłam przybraną siostrą Kevina. Prawdę mówiąc, było chyba odwrotnie. Miałam wrażenie, że Kevin jest jej zupełnie obojętny, dzięki czemu darzyłam ją jeszcze większą sympatią.

Gdy szłyśmy przez kampus, Avery pytała mnie o różne rzeczy, ale też sama opowiadała o sobie, więc nie czułam się przesłuchiwana. Rozumiałam, dlaczego pełni funkcję opiekunki naszego piętra, chociaż byłam raczej pewna, że opiekunom nie wolno imprezować ani pić ze studentami. Avery jednak miała dobry kontakt ze wszystkimi. Po drodze co chwila mijałyśmy grupki ludzi. Wyglądało na to, że wszyscy studenci ją znają. Nie tylko znają, ale też lubią. Witano się z nią, machano do niej, rzucano żartami.

Avery za każdym razem odpowiadała. Jeśli to była jakaś lakoniczna dowcipna uwaga, uśmiechała się szeroko i mówiła coś w podobnym stylu. Jeżeli ktoś do niej tylko pomachał, odwzajemniała ten gest. Wszystkich traktowała po przyjacielsku.

To sprawiło, że poczułam się w jej towarzystwie jeszcze bardziej odprężona. Kiedy dotarłyśmy do pokoju jej koleżanki, niczym się już nie martwiłam. Wcześniej bałam się, że będę zestresowana, ale przy Avery nie było sensu się denerwować. Wiedziałam, że cokolwiek się stanie, wszystko będzie dobrze. Nie poczuję się samotna, porzucona albo niefajna. A w przeszłości, gdy przebywałam w towarzystwie dziewczyn takich jak Avery i jej znajome, zawsze towarzyszyły mi takie uczucia.

Przedstawiła mnie swoim koleżankom. Wszystkie były do niej bardzo podobne. Nie zapamiętałam ich imion w czasie powitania. W pokoju zebrało się ich sześć, ale musiałyśmy poczekać na jeszcze jedną dziewczynę. W międzyczasie cała ekipa zajęła się przygotowywaniem alkoholu. Wino, rum, wódka, napoje gazowane – wszystko to zostało przelane do butelek po wodzie. Każda z dziewczyn miała plecak, do którego wpychały butelki, czasami nawet po dwie. Podały mi jedną i też ją spakowałam.

Jeśli chodzi o alkohol, już to przerabiałam. Picie albo upijanie się nie było dla mnie żadnym wielkim wydarzeniem. Ważne było głównie to, z kim piję. W otoczeniu obcych osób nie połknęłabym ani kropelki, ale do Avery miałam zaufanie. Spytała, czy chcę zapakować awaryjną butelkę do jej torby, a ja przytaknęłam.

Akurat skończyłyśmy, gdy zjawiła się ostatnia dziewczyna z ekipy Avery, więc znowu zaczęło się przelewanie alkoholu. Wzięła trzy butelki.

– Kiedy idziemy na dużą imprezę, przynosimy własne procenciki – wyjaśniła mi Avery. – Z reguły znamy ludzi, do których się wbijamy, ale nie zawsze kojarzymy inne osoby, które tam są. Słyszałyśmy różne dziwne historie, a żadna z nas nie chce, żeby ktoś dodał jej czegoś do drinka albo ją zgwałcił. Dlatego sprawiamy wrażenie, jakbyśmy były totalnymi pijaczkami.

Pokiwałam głową. Brzmiało to sensownie. Te dziewczyny miały łeb na karku.

– W dodatku poruszamy się systemem dwójkowym – wtrąciła jedna z nich. – W czasie melanżu to się nie rzuca w oczy, ale żadna z nas nigdy nie jest sama, chyba że któraś wyraźnie powie, że planuje jednonockę.

– Jednonockę? – powtórzyłam.

– Przygodę na jedną noc – odparła inna dziewczyna, wzruszając ramionami. – To się zdarza. My tu nikogo nie osądzamy.

– No chyba że któraś ma chłopaka. – Trzecia dziewczyna szturchnęła tę, która wyjaśniała. – Prawda, Shell?

Zapytana przewróciła oczami.

– I tak nie żałowałabym nocy spędzonej z Cadenem Banksem.

Zamarłam.

– Z kim?

Dziewczyna, która szturchnęła Shell, zaśmiała się i zerknęła na mnie przez ramię. Jej oczy zamigotały.

– Z Cadenem Banksem. To jeden z członków bractwa. Wszystkie laski się w nim bujają. Uwierz mi, że to zrozumiesz, kiedy go spotkasz.

Już go spotkałam. I już to zrozumiałam.

Avery zerknęła na mnie z ukosa.

– Ona już kojarzy Cadena. Kevin Matthews to jej przybrany brat.

Nie byłam przygotowana na reakcję, jaką wywoła ta informacja.

Wszystkie dziewczyny odwróciły się w moją stronę. Nagle znalazłam się w centrum zainteresowania. Cała siódemka popatrzyła na mnie, a w oczach każdej z dziewczym ujrzałam coś innego: zdumienie, podejrzliwość, nerwowość, zaciekawienie. Na chwilę zapadła cisza. Przerwał ją dopiero głośny, nieco sztuczny śmiech Avery.

Położyła dłoń na biodrze i podniosła głowę.

– Ej, nie możecie jej nienawidzić tylko dlatego, że jej brat robi tego typu akcje.

Zaraz. Jakie akcje? Utkwiłam wzrok w Avery i uniosłam brew.

– O czymś mi nie powiedziałaś?

Jedna z dziewczyn zbliżyła się do mnie.

– Twój brat to dupek.

– Claudia! – zganiła ją Avery.

Nie chciałam tego komentować. Trudno było się z nią nie zgodzić. Zaznaczyłam jednak:

– Mój przybrany brat.

Shell westchnęła.

– W ubiegłym roku chodziłam z nim. A on przespał się z moimi dwiema najlepszymi kumpelami. – Po chwili dodała: – W ciągu jednego weekendu.

– Należymy do frakcji antykevinowej. Żadna z tych dziewczyn już się z nami nie przyjaźni. – Claudia zerknęła na Avery. – To znaczy, większość z nas się z nimi nie zadaje…

Avery przestąpiła z nogi na nogę i westchnęła pod nosem, a potem założyła ręce na piersi.

– Jedną z osób, o których one mówią, jest Maggie. – Zwróciła się do koleżanek: – Chodziłam z Maggie do liceum. Ciągle przyjaźnię się z większością swojej starej ekipy. Nie mogę się od nich odciąć.

– Wiemy o tym – odparła Shell. – Już o tym gadałyśmy, ale dobrze wiesz, co myślimy o Kevinie i Maggie. – Claudia zlustrowała mnie niechętnym spojrzeniem. – A jeśli sądzisz, że przyprowadzenie jego siostry sprawi, że zmiękniemy w tej sprawie, to zastanów się jeszcze raz, Avery.

– Wcale tak nie myślałam – zaprotestowała. – Nie przyprowadziłam jej z tego powodu. Ja też nie należę do fanek Kevina, ale ona wydaje się w porządku. Dlatego jest tu z nami.

Poczułam, jak się rumienię na całym ciele. Avery zaprosiła mnie z litości. Obie o tym wiedziałyśmy, ale nie wyjaśniła tego swoim koleżankom. Gdy wpadła na mnie w łazience, musiałam wyglądać jak ktoś żałośnie samotny. Spytała mnie, czy chcę pójść na imprezę, bo była miłą osobą.

– Posłuchajcie. – Uśmiechnęłam się do nich nerwowo. – Nie mam żadnych złudzeń, jeśli chodzi o Kevina. – „Ty ściemniaro”. – On jest moim przybranym bratem, członkiem mojej rodziny, ale możecie mi wierzyć, że dobrze wiem, jak traktuje kobiety.

„I nie możesz o tym zapominać. Nigdy. Ani na sekundę” – upominałam się w myślach, czekając, aż wrogość koleżanek Avery osłabnie. Kiedy tak się wreszcie stało, wiedziałam, że z moich ust padły odpowiednie słowa.

A teraz musiałam sama wziąć je sobie do serca.

Antybrat

Подняться наверх