Читать книгу Mąż i żona - Уилки Коллинз - Страница 16

Оглавление

EPILOG. PORANNA WIZYTA

I

Gazety obwieściły powrót lorda i lady Holchesterów do ich londyńskiego domu po ponad półrocznej podróży po Europie.

Jest szczyt sezonu. Przez cały dzień drzwi Holchester House nieustannie otwierają się, aby wpuścić gości. Większość z nich zostawia bilety wizytowe i odjeżdża z niczym. Tylko nieliczne uprzywilejowane jednostki wysiadają z powozów i wchodzą do środka.

Pośród tych ostatnich, przybyła o wcześniejszej porze, niż jest w zwyczaju, znajduje się pewna dystyngowana osoba, która stanowczo chce spotkać się albo z panią albo z panem domu i nie przyjmie odmowy. Podczas gdy osoba ta gawędzi sobie z kamerdynerem, lord Holchester, w drodze z pokoju do pokoju, przechodzi przypadkiem przez hol. Osoba ta natychmiast rzuca się w jego kierunku z okrzykiem:

– Drogi lordzie Holchester!

Julius obraca się i widzi… lady Lundie!

Wpadł w pułapkę i ustępuje tak wdzięcznie, jak potrafi. Kiedy otwiera przed jaśnie panią drzwi najbliższego pokoju, ukradkiem zerka na zegarek i w głębi duszy mówi: „jak mam się jej pozbyć, zanim przyjdą inni?”.

Lady Lundie sadowi się na kanapie w obłoku koronek i jedwabiu i staje się, majestatycznie jak to ona, „skończenie czarująca”. Z największą serdecznością rozpytuje o lady Holchester, o lady Holchester-wdowę i samego Juliusa. Gdzie byli? Co widzieli? Czy czas i zmiana otoczenia pomogły im otrząsnąć się po ciosie, jakim było to straszne wydarzenie, o którym lady Lundie nie śmie szczegółowo wspominać? Julius odpowiada z rezygnacją i nieco nieobecnie. On z kolei uprzejmie zapytuje o plany i zajęcia jaśnie pani, mając dokuczliwą świadomość nieubłaganego upływu czasu i pewnych ewentualności, które upływ ten może przynieść. Lady Lundie ma o sobie do powiedzenia bardzo mało. Przyjechała do miasta tylko na kilka tygodni. Wiedzie życie samotne.

– Moje skromne obowiązki w Windygates sporadycznie przerywa, gdy mój umysł się przemęczy, towarzystwo kilku szczerych przyjaciół, których poglądy współgrają z moimi – oto jak upływa mój żywot (nie całkiem bezużytecznie, mam nadzieję), lordzie Holchester. Nie przynoszę wieści, nie widuję nic ciekawego, poza wczorajszym niezwykle smutnym widokiem.

Tu lady Lundie urywa. Julius zauważa, że oczekuje się po nim zadania pytań i w związku z tym je zadaje.

Lady Lundie się waha, oświadcza, że jej nowiny dotyczą owego przykrego wydarzenia z przeszłości, o którym już napomknęła, przyznaje, że nie mogła być w Londynie i nie czuć się w obowiązku zasięgnięcia języka w przytułku, w którym na resztę życia została umieszczona Hester Dethridge, oświadcza, że nie tylko zasięgnęła języka, ale osobiście widziała się z nieszczęsną kobietą, rozmawiała z nią, okazało się, że nie zdaje ona sobie sprawy ze swojejgo strasznej sytuacji, nie jest zdolna na najmniejszego wysiłku pamięci, jest pogodzona z życiem, które wiedzie i ma szansę (zdaniem lekarza będącego nadzorcą zakładu) żyć jeszcze przez kilka lat. Przedstawiwszy te fakty, jaśnie pani ma właśnie wygłosić kilka owych „stosownych do okazji uwag”, gdy drzwi się otwierają i do pokoju wchodzi lady Holchester w poszukiwaniu zaginionego męża.

II

Następuje nowy wybuch życzliwego zainteresowania ze strony lady Lundie, który lady Holchester przyjmuje uprzejmie, ale nie serdecznie. Żona Juliusa, podobnie jak on sam, zdaje się mieć dokuczliwe poczucie upływającego czasu. I, podobnie jak mąż, po cichu zastanawia się, jak długo lady Lundie zamierza zostać.

Lady Lundie nie zdradza zamiaru ruszenia się z kanapy. Najwyraźniej przyjechała do Holchester House, aby coś powiedzieć – i jeszcze tego nie powiedziała. Czy to powie? Tak. Dojdzie do sedna sprawy okrężną drogą. Ma jeszcze jedno pytanie delikatnej natury. Czy wolno jej powrócić do tematu podróży lorda i lady Holchesterów? Byli w Rzymie. Czy mogą potwierdzić szokującą wiadomość o „apostazji” pani Glenarm, jak do niej dotarła?

Lady Holchester może ją potwierdzić na podstawie własnego doświadczenia. Pani Glenarm wyrzekła się świata i schroniła się na łonie świętego Kościoła katolickiego. Lady Holchester spotkała się z nią w jednym z rzymskich klasztorów. Właśnie odbywa nowicjat i jest zdecydowana przyjąć habit. Lady Lundie jako gorliwa protestantka w przerażeniu unosi dłonie, oświadcza, że temat ten jest zbyt bolesny, aby się nad nim rozwodzić i, dla odmiany, nareszcie przechodzi wprost do rzeczy. Czy podczas swojej podróży po Europie lady Holchester nie spotkała czasem pani Arnoldowej Brinkworth albo o niej nie słyszała?

– Przestałam, jak pani wie, utrzymywać jakiekolwiek kontakty ze swoją rodziną – wyjaśnia lady Lundie. – Sposób, w jaki zachowali się podczas rodzinnego procesu, sympatia, jaką żywili wobec osoby, której nie mogę nawet wymienić bardziej szczegółowo, oddaliły nas od siebie. Może być mi smutno, droga lady Holchester, ale nie noszę urazy. I zawsze będę odczuwać matczyne zainteresowanie dobrem Blanche. Dowiedziałam się, że ona i mąż podróżowali w tym samym czasie, co pani i lord Holchester. Spotkaliście się?

Julius i jego żona wymienili spojrzenia. Lord Holchester jest niemy. Lady Holchester odpowiada:

– Spotkaliśmy państwa Brinkworthów we Florencji, a potem w Neapolu, lady Lundie. Powrócili do Anglii tydzień temu w oczekiwaniu na pewne radosne wydarzenie, które być może powiększy pani krąg rodzinny. Są teraz w Londynie. Co więcej, mogę pani powiedzieć, że spodziewamy się ich dzisiaj na lunchu.

Wygłosiwszy to proste stwierdzenie, lady Holchester spogląda na lady Lundie (jeśli to nie przyśpieszy jej wyjścia, to nic nie przyśpieszy!).

Daremnie! Lady Lundie nie ustępuje. Nie słysząc o swoich bliskich zupełnie nic przez ostatnie pół roku, umiera z ciekawości, aby dowiedzieć się więcej. Jest imię, którego jak dotąd nie wymieniła. Nieco się zmusza i wymienia je teraz.

– A sir Patrick? – pyta jaśnie pani, popadając w łagodną melancholię sugerującą dawne krzywdy darowane przez chrześcijańskie przebaczenie. – Wiem tyle, co z pogłosek. Czy we Florencji i Neapolu spotkali państwo również sir Patricka?

Julius i jego żona ponownie wymieniają spojrzenia. Zegar w holu wybija godzinę. Julius się wzdryga. Cierpliwość lady Holchester zaczyna się wyczerpywać. Następuje niezręczna cisza. Ktoś musi coś powiedzieć. Tak jak poprzednio, odpowiada lady Holchester.

– Sir Patrick wyjechał za granicę wraz z bratanicą i jej mężem i razem z nimi wrócił, lady Lundie.

– W dobrym zdrowiu? – dopytuje jaśnie pani.

– Odmłodzony – odpowiada lady Holchester.

Lady Lundie uśmiecha się ironicznie. Lady Holchester dostrzega uśmiech, decyduje, że litość okazana tej kobiecie jest litością źle ulokowaną i oświadcza (ku zgrozie męża), że ma o sir Patricku nowiny, które zapewne zaskoczą jego bratową.

Lady Lundie skwapliwie nadstawia uszu.

– To żadna tajemnica – ciągnie lady Holchester – chociaż jak na razie wie o tym tylko kilku bliskich przyjaciół. Sir Patrick dokonał ważnej zmiany w swoim życiu.

Czarujący uśmiech lady Lundie nagle znika.

– Sir Patrick jest nie tylko bardzo mądrym i bardzo sympatycznym człowiekiem – podejmuje nieco złośliwie lady Holchester. – Jest również, jeśli chodzi o nawyki (jak dobrze pani wie) mężczyzną młodszym, niż wskazywałby na to wiek, mężczyzną nadal posiadającym wiele zalet, na które kobiety rzadko pozostają obojętne.

– Nie chce pani chyba powiedzieć, że sir Patrick się ożenił, lady Holchester?

– Owszem.

Jaśnie pani, całkowicie bezradna wobec podwójnego ciosu, który na nią spadł, opada z powrotem na kanapę. Została nie tylko wyparta ze swojej pozycji najważniejszej kobiety w rodzinie, ale (wciąż będąc po właściwej stronie czterdziestki) jest do końca życia zesłana na towarzyską emeryturę!

– W jego wieku! – wykrzykuje, gdy tylko odzyskuje mowę.

– Proszę wybaczyć, jeśli przypomnę, że mnóstwo mężczyzn żeni się w wieku sir Patricka – odpowiada lady Holchester. – Trzeba mu przyznać, że w jego przypadku pobudki stawiają go poza zasięgiem kpin i wyrzutów. Jego małżeństwo to dobry uczynek w najlepszym znaczeniu tego słowa. Przynosi ono zaszczyt jemu, jak również damie, która dzieli jego pozycję i nazwisko.

– Jakiejś dzierlatce, rzecz jasna! – brzmi następna uwaga lady Lundie.

– Nie. Kobiecie, którą dotknęło nieprzeciętne cierpienie i która szlachetnie zniosła swój ciężki los. Kobiecie zasługującej na spokojniejsze i szczęśliwsze życie, które obecnie rozpoczyna.

– Czy mogę zapytać kto to taki?

Zanim jest czas odpowiedzieć na to pytanie, pukanie do drzwi wejściowych obwieszcza przybycie gości. Julius i jego żona po raz trzeci wymieniają spojrzenia. Tym razem Julius interweniuje.

– Moja żona powiedziała już pani, że spodziewamy się na lunchu państwa Brinkworthów, lady Lundie. Towarzyszą im sir Patrick i nowa lady Lundie. Jeśli mylę się, przypuszczając, że spotkanie z nimi może nie do końca pani odpowiadać, mogę tylko poprosić o wybaczenie. Jeśli mam rację, pozostawię lady Holchester przyjęcie naszych przyjaciół, a sam będę miał zaszczyt zabrać panią do innego pokoju.

Julius robi krok w kierunku drzwi pokoju w głębi. Podaje ramię lady Lundie. Jaśnie pani stoi nieporuszona, zdecydowana zobaczyć kobietę, która ją wyrugowała. W następnej chwili drzwi prowadzące z holu otwierają się i służący anonsuje:

– Sir Patrick i lady Lundie. Państwo Arnoldowie Brinkworth.

Lady Lundie patrzy na kobietę, która zajęła jej miejsce na czele rodziny i widzi… Anne Silvester!

1 Inns of Court – cztery Inns of Court stanowią stowarzyszenia zrzeszające wszystkich adwokatów w Anglii i Walii. W przeszłości działały jako szkoły prawnicze [przyp. tłum].

Mąż i żona

Подняться наверх