Читать книгу Odwet - Vincent V. Severski - Страница 24

| 23 |

Оглавление

Obdukcja ciała Roberta przedłużała się. To nie był dobry znak i mógł wieścić kłopoty. Majewski zastanawiał się, czy nie powinien ściągnąć kogoś z konsulatu do pomocy, ale zrezygnował, kiedy dotarło do niego, że musiałby go wtajemniczyć w swoje oszustwo. Najbardziej denerwował się brakiem łączności z Centralą, a nie miał bezpiecznego telefonu. Postanowił jednak zadzwonić do kadr, by MSZ poinformowało Infopress o śmierci Kunickiego.

Stamtąd wiadomość powinna szybko dotrzeć na Miłobędzką – pomyślał. Tylko co z tego? Nie dość, że mi nie pomogą, to jeszcze zaczną zadawać pytania.

Doszedł do wniosku, że najpierw zakończy sprawę tutaj, zaczeka, aż zabiorą ciało Roberta, a potem pojedzie do ambasady i wyśle depeszę, w której wszystko opisze. Przynajmniej będzie miał co napisać.

Z łazienki pierwszy wyszedł Gasimow. Włożył ręce do kieszeni i cicho pykając ustami, obszedł salon. Zaglądał we wszystkie kąty, przystawał, jakby nagle coś go zainteresowało, oglądał obrazki na ścianach i porcelanę w kredensie. Wydawało się, że zaraz przeciągnie palcem po bibliotece, żeby sprawdzić poziom kurzu, ale jednak niczego nie dotknął.

Czeka na lekarza. Boi się zostawić odciski palców – pomyślał Majewski.

Minęło dwadzieścia minut. Z łazienki wyszedł drugi policjant, a po chwili także lekarz, który zdejmował lateksowe rękawiczki. Bez słowa usiedli naprzeciwko Ewy i Majewskiego. Lekarz wyjął z neseseru duży notatnik formatu A4 i zaczął coś w nim pisać. Wysoki policjant też wyciągnął podobny blok, ale tylko położył go na kolanach i przytrzymał dłonią.

– Mówi pani po rosyjsku? – zapytał komputerowym głosem.

– Nie… nie mówi, ale rozumie – odezwał się Majewski.

– A po angielsku?

– Nie… – Pokręcił głową. – Ja będę tłumaczył.

– No dobrze – zgodził się wysoki.

Tymczasem inspektor Gasimow wrócił z obchodu mieszkania i stanął za plecami Majewskiego, który poczuł woń jego potu i coś, co kojarzyło się z wyciekiem z tankowca. Ale w te dni całe Baku pachniało ropą.

– Proszę opowiedzieć wszystko po kolei – zaczął wysoki i wziął do ręki długopis.

Ewa przedstawiła wersję, jaką uzgodniła z Majewskim. Chwilami się plątała, ale jej drobne wpadki konsul naprostowywał w tłumaczeniu. Policjant nie miał prawie żadnych pytań. Kiwał głową i wydymał usta, jakby chciał potwierdzić, że rozumie i nie wątpi w prawdziwość zeznań. Majewski nieco się uspokoił, ale Ewa znów dostała spazmów.

Na koniec wysoki zadał jedno pytanie:

– Czyli w chwili śmierci męża była pani w domu i spała?

– Tak – potwierdziła.

Zamknął notatnik i spojrzał na lekarza, jakby chciał dać mu do zrozumienia, że teraz jego ruch. Tamten najpierw zapytał, czy może zapalić, i nie czekając na odpowiedź, wyjął papierosy. Wyciągnął rękę w stronę Ewy, a ona wzięła jednego i lekarz podniósł się, żeby jej przypalić. Majewskiego ani wysokiego nie poczęstował.

– Czyli zmarły chorował na serce? – zaczął, zapisując coś w formularzu.

Tym razem Ewa mówiła prawdę. Nie musiała niczego zmieniać, a Majewski mógł tłumaczyć bez żadnych poprawek. Używała fachowych terminów, więc lekarz od razu się zorientował, że zna się na medycynie. Ewa potwierdziła, że jest dyplomowaną pielęgniarką. Przyniosła swoją legitymację oraz teczkę z dokumentacją medyczną Roberta. Lekarz przejrzał wszystko bardzo uważnie, chociaż było po polsku. W końcu zamknął swój skoroszyt, podniósł się i oznajmił:

– No tak, to wszystko jasne.

Wysoki też się podniósł. Wyglądało, jakby zakończyli procedurę i zamierzali wyjść. Przesłuchanie trwało czterdzieści pięć minut. Dopiero teraz Majewski uświadomił sobie, że za jego plecami cały czas stoi inspektor Gasimow i w ogóle się nie odzywa.

– Nie wypisze pan, doktorze, aktu zgonu? – zapytał Majewski, ale tamten nie zareagował, tylko zamknął neseser i skierował się do wyjścia. – A co z ciałem?

– Najpierw porozmawiamy. – Konsul usłyszał za sobą głos inspektora i poczuł smak ropy w ustach.

Zostali sami. Gasimow zajął miejsce na fotelu, gdzie jeszcze chwilę wcześniej siedział lekarz. Uniósł krzaczaste siwoczarne brwi i zapytał:

– A gdzie jest telefon denata?

Spojrzał na Majewskiego, nie na Ewę.

– Nie wiem… – odparła zaskoczona. – Gdzieś jest…

– Gdzie? – dopytywał się inspektor. – Może poszukamy?

Majewski poczuł, jak ściska mu się żołądek. Telefon był w jego kieszeni.

– Oczywiście – odpowiedziała niczego nieświadoma Ewa.

– Czy to teraz takie ważne? – obruszył się Majewski. – Co to ma wspólnego ze śmiercią mojego przyjaciela? Będę musiał się poskarżyć do waszego MSZ.

– Znajdzie się telefon, nie będzie problemu – spokojnie, pewnym siebie tonem oznajmił inspektor i uśmiechnął się ironicznie.

Kurwa! Katastrofa! Błąd! – pomyślał z rozpaczą Majewski. Co robić?

Zdał sobie sprawę, że ugrzązł na dobre. Zupełnie zapomniał o telefonie. Nie wziął pod uwagę, że skoro Azerowie mieli pod kontrolą jego i Roberta, to musieli też podsłuchiwać ich rozmowy. A może to byli Rosjanie albo Turcy? Teraz bez trudu ustalą, gdzie jest telefon, bo go nie wyłączył.

– Jakiego problemu? – zapytał Majewski.

– W łazience telefonu nie ma, więc może jest w sypialni. Gdzie mąż zwykle trzymał komórkę? – dopytywał się inspektor.

– Przy łóżku… nigdy się z nią nie rozstawał… dziennikarz.

– Nie ma. Sprawdziłem.

– To może ja zobaczę – wtrącił się konsul, z nadzieją że podrzuci telefon pod łóżko.

– Nie trzeba. To nie jest pana mieszkanie. Może niech gospodyni sprawdzi jeszcze raz. A najlepiej, jeśli poda mi pani numer telefonu zmarłego. Zadzwonimy i po sprawie.

– Nie ma pan litości! – oburzył się Majewski. – Poskarżę się…

– Dobrze… sprawdzę, skoro to takie ważne. – Ewa podniosła się z fotela.

Inspektor nie spuszczał wzroku z Majewskiego.

Kurwa, wie, że go mam, no wie, kurwa mać – pomyślał zdenerwowany konsul i w tym momencie telefon Roberta zadzwonił mu w kieszeni.

– Nie odbierze pan? – zapytał inspektor po chwili.

– Nie teraz. – Chciał się wytłumaczyć, lecz był jak sparaliżowany. – Pan wybaczy… ale…

Telefon zamilkł i niemal natychmiast dał się słyszeć sygnał przychodzącego esemesa. Majewski wyjął z kieszeni komórkę i kryjąc ją w dłoni, spojrzał na ekran. W aplikacji WhatsApp pojawił się napis Magda – nieodebrane połączenie, a pod tym wiadomość Dlaczego nie odbierasz? i pęknięte czerwone serce.

– Magda? – powiedział na głos i poczuł, że dzieje się z nim coś dziwnego.

Magda? – powtórzył w myślach. Moja Magda? Jednak?! Niemożliwe… nie wierzę… nie wierzę, nie…

Poczuł, że zaraz napłyną mu do oczu łzy, więc żeby je zdusić, wziął kilka głębokich oddechów.

Już od jakiegoś czasu podejrzewał, że żona go zdradza, ale nie wiedział z kim i wypierał to ze swojej świadomości. Nacisnął, żeby zobaczyć numer, z którego przyszła wiadomość, ale telefon był zabezpieczony odciskiem palca. Odruchowo wyłączył dźwięk.

– Jakieś problemy, panie konsulu? – zapytał inspektor z uśmieszkiem pod czarnosiwymi wąsami.

– Nie… skąd? – odparł Majewski.

Wydął usta i wzruszył ramionami, mimo to wyglądał na przybitego i Gasimow od razu to zauważył.

– Nie ma go – odezwała się Ewa.

– Nie wiem, gdzie jest – przetłumaczył konsul na rosyjski.

– Aha… nie ma… – Inspektor wpatrywał się w Majewskiego. – Aha… no to mamy problem, ale oczywiście go rozwiążemy. Może mi pan podać numer telefonu denata? Zadzwonimy, a jak się nie odezwie w jakiejś kieszeni, to zaraz namierzymy go przez stację BTS. Wie pan, panie konsulu, bez tego telefonu nie możemy zakończyć procedury, a co więcej, musimy wszcząć śledztwo. Sprawa zrobi się podejrzana, mocno podejrzana.

– Co pan ma na myśli? – zapytał z udawanym spokojem Majewski.

– Poda mi pan ten numer czy nie? Ma pan z tym jakiś problem? – Gasimow wyjął swój telefon i czekał, żeby wybrać numer Roberta. – Tak?

Majewski bardzo kochał żonę, więc był to najgorszy moment w jego życiu. Spojrzał na otwarte okno i przyszła mu do głowy głupia myśl. Pożałował, że wszedł w tę sprawę i spowodował katastrofę, a mógł przecież działać zgodnie z przepisami i byłoby już po problemie. Nie dowiedziałby się jednak wcześniej o romansie Magdy z Robertem. Ale policja, mając ten telefon, ustaliłaby to bez problemu. Protokoły śledztwa, zeznania świadków prześwietliłyby na wskroś życie Roberta i prędzej czy później wszystko by wyciekło. Także i to, że próbował zatrzeć ślady i namówił Ewę do fałszywych zeznań. Nic jednak nie bolało mocniej niż zdrada Magdy.

Majewski nie pamiętał numeru Roberta, więc musiałby wyjąć swój telefon i poszukać w kontaktach. Ale wówczas Gasimow by się zorientował, że ma w kieszeniach dwa telefony.

– Ewo, jaki jest numer do Roberta? – zapytał, próbując wybrnąć z sytuacji.

Na szczęście pamiętała. Majewski tłumaczył na rosyjski, ale inspektor najwyraźniej rozumiał i wbijał cyfry szybciej, niż on mówił. Wydawało się, że znał ten numer, a teraz robi tylko przedstawienie, żeby ich sprowokować.

Przez chwilę Gasimow nasłuchiwał wyprostowany w fotelu, jakby chciał zaakcentować komizm sytuacji. Wstał i jak poprzednio Majewski, nasłuchując, zaczął obchodzić mieszkanie. Po chwili wrócił, wciąż trzymając swój telefon w dłoni.

– No i nie ma komórki albo ma wyłączony dźwięk – oznajmił z poważną miną. – W takim razie przekażę numer do naszego stanowiska dowodzenia, żeby ustalili ostatnią lokalizację aparatu. Niestety, musi mi pani wybaczyć, ale to bardzo ważne. – Zmienił ton. – Jestem przekonany, że za chwilę rozwiążemy problem, zakończymy procedurę i nie będziemy sprawiać więcej kłopotów. Sama pani rozumie.

– Rozumiem – odparła zrezygnowana Ewa. – Chcę, żeby to jak najszybciej się skończyło. – I zwracając się do Majewskiego, poprosiła: – Niech pan coś zrobi.

Gasimow, spoglądając uważnie na konsula, zaczął wybierać jakiś numer.

– Panie inspektorze, może porozmawiajmy… – rzucił instynktownie Majewski i podniósł się na znak, by wyszli z pokoju.

– Hm… rozumiem… – zamruczał inspektor, chowając telefon do kieszeni.

Przeszli do sypialni. Konsul zamknął drzwi, ale Ewa nawet nie zwróciła na to uwagi. Gasimow stanął przy oknie z rękami w kieszeniach.

– W czym problem, panie inspektorze? – zaczął niepewnie Majewski. – Wszystko jest przecież jasne. Pani Ewa przeżywa straszne chwile, a wy z tym telefonem. Może go ktoś ukradł, a może wdowa ma powody, by go zatrzymać. Wie pan, jak to jest w małżeństwie. Chyba znajdzie się sposób, by to szybko i po ludzku załatwić?

Gasimow wyglądał przez okno i pykał ustami. Majewski postanowił chwycić się ostatniej deski ratunku i zaproponować inspektorowi łapówkę. To z reguły dobrze się sprawdzało w Azerbejdżanie i nigdy nie było specjalnie podejrzane. Jednak w tym wypadku ryzykował, bo nie wiedział, w co gra inspektor. Czy to jest zwykła prywata, czy jakiś głębszy plan? W końcu Gasimow miał martwego szpiega w wannie i drugiego, który wyraźnie coś kręci w sprawie śmierci pierwszego. Jeśli tak to widział, to nic nie pomoże albo cena będzie kosmiczna.

Postanowił zaryzykować. Chciał ratować swoje małżeństwo, Magdę i siebie. Tym bardziej że Robert właśnie zmarł – pomyślał. Pojawiła się zatem nadzieja, że wszystko będzie można naprawić, zacząć od początku. Sprawa jakby sama się rozwiązała. Znał Magdę, jej słabości, szczególnie nadpobudliwość seksualną, więc wiedział, jak ją ratować. I nagle w tym ponurym miejscu, ze zwłokami kochanka jego żony w wannie, zrozumiał, że kocha ją jeszcze bardziej niż wcześniej.

– Trzy tysiące euro? – zapytał niepewnie.

Gasimow nawet nie drgnął. Stał, czekał i pykał ustami.

– Cztery? – Majewski podniósł ofertę.

– Sześć – wycedził z siebie inspektor.

Konsul nagle poczuł, że chmury się rozstąpiły, wzeszło słońce, a kometa minęła Ziemię. There should be sunshine after rain… – zanucił w duszy.

Gasimow nie rzucił wygórowanej ceny. Oznaczało, że całe to zajście było typowym wyłudzeniem w kaukaskim stylu. Zwykła sprawa.

Majewski natychmiast zrozumiał, że od początku nie obchodziły ich prawdziwe okoliczności śmierci Polaka, czy został utopiony w wannie, zmarł na serce, czy też popełnił samobójstwo. Ale jeśli można było na tym zarobić i poprawić czyjś los, to czemu nie? Życie, śmierć, miłość, ropa i pieniądze mają w Azerbejdżanie ten sam realny wymiar i zawsze można je mądrze skalkulować.

Odwet

Подняться наверх