Читать книгу Odwet - Vincent V. Severski - Страница 29
| 28 |
ОглавлениеMajewski potrzebował pomocy w załatwianiu papierkowych spraw z lekarzem i policją, więc ściągnął do mieszkania Kunickich swojego zastępcę, wicekonsula Henryka Piątka. A żeby zapewnić opiekę wdowie, zabrał też ze sobą żonę radcy ambasady Mariannę Filipowicz, z którą Ewa była zaprzyjaźniona. Cała placówka nie mówiła tego ranka o niczym innym, tylko o śmierci Roberta. Z kondolencjami dzwonił nawet ambasador.
W tym czasie Majewski musiał pojechać do banku, bo inspektor Gasimow wraz z lekarzem wyraźnie przeciągali formalności w oczekiwaniu na zapłatę. Wymyślił na poczekaniu, że zapomniał pieczątki, i obiecał, że wróci za dwadzieścia minut. Zbiegł po schodach i kiedy odpalił samochód, dotarło do niego, że wypłacanie pieniędzy z prywatnego konta jest bardzo nierozsądne. Przede wszystkim co powie żonie? Musiałby ujawnić prawdę, a to jest wykluczone, bo zdradziłby, że wie o jej romansie z Kubickim. Przez chwilę próbował sklecić jakąś inną wiarygodną historię, ale na szybko nic mu nie przychodziło do głowy. Wszystko było idiotyczne i nie trzymało się kupy, a czas uciekał. Gdyby nawet nic Magdzie nie powiedział, to jak by jej wytłumaczył, że pobrał bez jej wiedzy sześć tysięcy euro? Na domiar złego pozostawiłby wyraźny ślad świadczący o tym, że próbował zatuszować coś, co ma związek ze śmiercią Roberta. W końcu jego romans z Magdą mógł być dobrym motywem.
Siedział w swoim samochodzie z włączonym silnikiem i zastanawiał się, co ma robić. Uderzył pięścią w kierownicę, aż poczuł ból w barku. Zaczynał wpadać w panikę. Wszystko mu się waliło, a on nie potrafił rozwiązać prostego problemu. Odkąd przyjechał do Kunickich, cokolwiek robił, tylko się pogrążał. Był wściekły na siebie, ale jeszcze bardziej na Roberta.
Spojrzał na zegarek i aż się przeraził. Zupełnie zapomniał o depeszy. Minęło tyle czasu, a on jeszcze nie poinformował Agencji, że zmarł oficer wywiadu. A to nie była sprawa jak wszystkie inne. I od razu pomyślał, że nim wypłaci pieniądze, minie kolejne pół godziny, a nim załatwi sprawę z Gasimowem – jeszcze pół. Nagle uświadomił sobie, że jeżeli ktoś zainteresuje się tą sprawą głębiej, bez wątpienia będzie miał do niego sporo pytań. Śmierć oficera wywiadu za granicą, nawet z przyczyn naturalnych, będzie szczegółowo badana, i to niezależnie od tego, czy pojawią się jakiekolwiek podejrzenia.
Najpilniejszym problemem były pieniądze i Majewski wiedział, jak go rozwiązać, przynajmniej na tę chwilę. Postanowił pożyczyć sześć tysięcy z kasy operacyjnej w rezydenturze, szybko wrócić do mieszkania Kunickich i zapłacić Gasimowowi. Potem pojechać z powrotem do ambasady i napisać depeszę. Pieniądze odda do kasy, jak wszystko się uspokoi, i nikt niczego nie zauważy.
Poczuł niewielką ulgę. Wcisnął sprzęgło, wrzucił jedynkę, zaraz potem dwójkę i wcisnął gaz do dechy, aż zawyły opony jego saaba.
Teraz zaczął się zastanawiać, co zrobić z telefonem Roberta. W pierwszej chwili pomyślał, że powinien go zniszczyć, bo są tam wiadomości od Magdy, wykaz połączeń i kto wie co jeszcze. W końcu kontaktowali się na WhatsApp, więc pewnie pozwalali sobie na więcej – zastanawiał się, pędząc przez miasto. Z kolei jeśli telefon się nie odnajdzie, będzie dochodzenie, bo to jest aparat służbowy. Przecież nasi mogą go namierzyć i ustalić, gdzie ostatni raz się logował i o której. A jak ustalą, że stało się to, kiedy ja już byłem w mieszkaniu Kubickiego?
Czuł się, jakby smartfon Roberta zaczął go palić w kieszeni, a on nie mógł go wyrzucić.
Niczego teraz nie nienawidził bardziej niż tego kawałka metalu, powiernika, świadka zdrady Magdy i śmierci jej kochanka. Stał się zakładnikiem tego smartfonu, jakby to był potwór strzegący swojej tajemnicy. Nie mógł go zabić, żeby samemu nie zginąć.
Po chwili uzmysłowił sobie z bólem, że są w nim ważne dowody zdrady Magdy i nie powinien ich niszczyć, bo mogą się jeszcze przydać. Kochał żonę, gotów był jej darować niewierność i rozpocząć budowanie małżeństwa od nowa, ale w końcu był oficerem wywiadu i uważał, że lepiej wiedzieć niż nie wiedzieć. Wciąż nie miał jednak pomysłu, co powinien zrobić z tym telefonem. Postanowił odłożyć decyzję na później, kiedy wszystko się uspokoi.
Może uniknę takiej sytuacji w przyszłości, bo drugi raz chybabym tego nie przeżył – pomyślał ze smutkiem.
Wjechał na teren ambasady. Chwycił laptop Roberta i wyskoczył z samochodu, nie zamykając nawet drzwi. Pobiegł do tylnego wejścia, gdzie były schody na pierwsze piętro, wprost do pokoju rezydentury.
Nie bez trudu otworzył swoją szafę pancerną. Drżały mu ręce i nie mógł ustawić szyfru, a im dłużej to trwało, tym bardziej się denerwował. Po kilku próbach w końcu mu się udało i ze złością szarpnął ciężkie pancerne drzwi.
Najpierw schował do szafy laptop, potem wyciągnął z kieszeni telefon i położył obok. Dopiero teraz wziął kasetkę z pieniędzmi. Wyjął z niej spięty banderolą pakiet dziesięciu tysięcy euro w nowych setkach. Szybko odliczył cztery tysiące, które odłożył z powrotem do kasetki, a pozostałe sześć ściągnął gumką i wsunął do kieszeni.
Kiedy wrócił, zobaczył, że Robert leży już zakryty na noszach. Dał znać inspektorowi, by wszedł za nim do sypialni.
– Tu jest sześć tysięcy. – Wręczył mu pieniądze.
Gasimow schował je bez liczenia.
– To akt zgonu, a to kopia protokołu, który będzie do podpisania na posterunku. – Przekazał Majewskiemu zgięte na pół kartki A4. – Do pani Kunickiej zadzwoni ktoś z policji i podjedzie po podpis.
– To sprawa załatwiona?
– Załatwiona. – Gasimow pokiwał głową i uśmiechnął się szyderczo, unosząc lewy wąs. – Swoją drogą to bardzo ciekawe, że zapłacił pan całkiem miłą sumkę za akt zgonu zawałowca. Nie obchodzi mnie, co tu się stało, chociaż za stary ze mnie policjant, żebym się tego nie domyślił.
– Nic się nie stało – odparł zdecydowanie Majewski. – Zależało mi, by uniknąć komplikacji i sekcji zwłok przyjaciela. Pani Ewa tego nie chciała, to dla niej ważne ze względów religijnych. Rozumie pan?
– W gruncie rzeczy mam w dupie… gdzie jest telefon denata… – wymruczał Gasimow – i co w nim było, że musiał zaginąć. Jednak na wszelki wypadek, gdyby się okazało, że są jakieś komplikacje, wolałem się zabezpieczyć. – Inspektor wyjął swój telefon i pokazał go gestem niepozostawiającym wątpliwości, że wszystko nagrywał, po czym pyknął ustami i ruszył w kierunku drzwi.
– Fuck, fuck, kurwa… – powiedział po cichu Majewski, kiedy Gasimow wyszedł, i pomyślał, że jest zupełnie upierdolony.
Kurwa, jakiś wąsaty azerski policjant z posterunku na zadupiu świata zrobił bez mydła oficera polskiego wywiadu! Wiadomo, że to nie żadne zabezpieczenie, tylko zapowiedź dalszego szantażu. Trzeba natychmiast pisać do Warszawy o odwołanie i wracać. Ja pierdolę! Więcej już nie zniosę.