Читать книгу Niemożliwy manuskrypt - Agnieszka Grzelak - Страница 10
Оглавление7.
Wracając do domu wciąż myślała o godnym ubolewania położeniu Zehany. Miała przed oczami drobną figurkę w źle dopasowanej sukience. Lady Noor była wystarczająco zamożna, żeby sprawić dziewczynie nowy strój. Mogła przynajmniej zlecić dobrej krawcowej wykonanie fachowych poprawek.
Kiedy Eia przekroczyła próg mieszkania, natychmiast znalazła się pod obstrzałem pytań ciotki Myrch.
– Rozmawiałaś z samą lady Noor? Jak wygląda? W co była ubrana? A pałac w środku bardzo piękny? Podobno mają tam pokoje wyłożone ukarskimi kobiercami i jadają na złotych talerzach.
Eia weszła do salonu i z westchnieniem ulgi umościła się na sofie.
– Nie pamiętam połowy pytań, które mi zadałaś, ciociu. Nie, nie jadają na złotych talerzach. Tak, rozmawiałam z lady Noor. Jest bardzo elegancką damą. I, jak zdążyłam zauważyć, dość despotyczną.
– A suknia? Jaką miała suknię?
– Ciemnowiśniową z długimi rękawami, rozszerzającymi się przy mankietach obszytych czarną koronką.
– I duży dekolt? Okrągły czy w szpic?
– Nieduży, w szpic.
– Podali ci obiad?
– Tak, na herbowej porcelanie.
– Herbowej porcelanie – powtórzyła z rozmarzeniem ciotka. – Jadłaś razem z ich lordowskimi mościami?
– Nie, służąca przyniosła mi obiad do osobnego pokoju. A kobierców żadnych nie widziałam. W bibliotece był parkiet.
– A czy…
– Kobieto! Daj jej odpocząć – zniecierpliwił się siedzący dotychczas w milczeniu ojciec. – Ależ cię naszło na wypytywanie! Dekolt w szpic! Też coś!
– Nigdy nie widziałam z bliska żadnej lady – broniła się ciotka.
– Jak ci poszło z kopiowaniem? – spytał ojciec.
– Nieźle, ale bardzo powoli. Inicjał z ósmego wieku, plecionki i mnóstwo detali. Chyba z pięć dni zejdzie mi na tę kartę. Lady Noor powinna być zadowolona, o ile… – Eia urwała, niepewna, czy ma powiedzieć jakie zdanie rzuciła jej Gladys Noor na odchodnym.
– O ile? – podchwycił ojciec.
– O ile naprawdę zależy jej na wykonaniu tej pracy.
– Co masz na myśli?
– Chciała być natychmiast powiadomiona w razie natrafienia na manuskrypt niemożliwy do skopiowania – Eia pochyliła się do przodu. – Powiedz, o co w tym chodzi?
Trad popatrzył przed siebie nieobecnym wzrokiem.
– Chyba lepiej, żebyś nie wiedziała.
– Wcale nie lepiej. Jeśli rzeczywiście znajdę księgę, której nie będę w stanie skopiować, to komu mam o tym powiedzieć? Tobie, czy lady Noor, która jest jej właścicielką? A może Muurowi, bo on pierwszy z tym się do mnie zwrócił? – spytała zaczepnie.
– Nie wiadomo, czy taki manuskrypt w ogóle istnieje.
– W ciągu ostatnich dwóch dni usłyszałam o nim od trzech osób.
– Rzeczywiście – przyznał Trad niechętnie – ostatnio zaczęła krążyć po kraju pewna plotka.
– Jaka plotka?
– Że istnieje manuskrypt, którego nie da się skopiować i że… – westchnął ciężko, podrapał się po siwej brodzie i zaczął bawić się leżącym na stole szkłem powiększającym.
– I że co? – niecierpliwiła się Eia.
– To jakieś bajki i nie należy w nie wierzyć.
– Jakie bajki? – drążyła. – Wczoraj powiedziałeś, że Moor źle by wykorzystał ten manuskrypt.
– Podobno są w nim zawarte potężne zaklęcia, dzięki którym można osiągnąć potęgę, bogactwo i władzę nad ludźmi. No, czy to nie brzmi jak bajka?
– Kto jest autorem?
Ojciec wzruszył ramionami.
– Chyba nikt nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie. Księga musi być bardzo stara, bo przypisują jej rozpętanie dwóch wojen anturyjskich, piętnastoletniej wojny między Utarem a Kasurą i stuletniego konfliktu między Echorem a Danubą. To wszystko jest raczej legendą krążącą wśród skrybów. Każdy zawód ma swoje mityczne opowieści albo przesądy. Nie należy ich brać na serio.
– Przecież wojny anturyjskie to prawie prehistoria. Nie było wtedy książek.
– Ta podobno była.
– No to łatwo da się ją rozpoznać, bo będzie napisana zupełnie nieznanym pismem.
– Tak albo nie. Na przykład eoliana jest starsza niż nam się kiedyś wydawało. A poza tym mówią, że ten manuskrypt może sam się zmieniać i dostosowywać do czasów, w których się ujawnia.
– Brzmi nieprawdopodobnie…
– No więc nie masz się czym przejmować.
– A co byś zrobił z takim manuskryptem, gdyby wpadł ci w ręce?
– Nie wiem. Przede wszystkim chciałbym go obejrzeć, zbadać, sprawdzić, na czym polega niemożność skopiowania. To jak zajrzenie w głęboką przeszłość. Może nasi odlegli przodkowie posiedli wiedzę pozwalającą panować nad światem przy pomocy pisma?
– A jednak mówisz tak, jakbyś wierzył w jego istnienie – uśmiechnęła się przebiegle. – Dlaczego właśnie teraz wszyscy się nim interesują?
Ojciec wzruszył ramionami.
– Nie wiem. Nagle antykwariusze w mieście zaczęli o tym mówić. Gurb mi opowiadał, że od kilku tygodni wzrosło zainteresowanie starymi książkami, a różni bogaci klienci lub ich przedstawiciele wypytują o manuskrypt, którego nie da się skopiować. Coś się musiało wydarzyć, skoro stara legenda nagle ożyła.
– Nikt mnie nie pyta o zdanie – zaczęła ciotka – ale radziłabym spalić ten cały manuskrypt. Skoro jest przyczyną tylu nieszczęść, to po co go trzymać?
– Ależ Myrch, gdyby taka rzecz naprawdę istniała, to zniszczenie jej byłoby barbarzyństwem – zaprotestował Trad.
– Wojny są większym barbarzyństwem – oświadczyła ciotka wstając. – Jesteś głodna?
Eia nie była głodna. Chciała położyć się spać i następnego dnia jak najszybciej dobrać się do manuskryptów. Może już na pierwszy rzut oka będzie wiadomo, który z nich jest tym poszukiwanym.