Читать книгу Niemożliwy manuskrypt - Agnieszka Grzelak - Страница 6
Оглавление3.
– Mistrz Muur cię wzywa!
O co mu znowu chodzi? Przecież nie skończyła jeszcze Statutu.
Muur Incor czekał na nią, niecierpliwie bębniąc palcami w blat biurka.
– Tak, wiem, że piszesz Statut – odezwał się, gdy tylko weszła. – Dzisiaj go skończysz, prawda? – zabrzmiało to bardziej jak rozkaz niż pytanie.
– Postaram się.
– Po prostu zrób to, bo mam dla ciebie nowe zlecenie… Trochę dziwne, ale może ci się spodobać, skoro tak bardzo zależy ci na robieniu iluminacji i malowaniu miniatur.
Serce Eii zamarło w radosnym oczekiwaniu. Natomiast przewodniczący Gildii wydawał się jakby zmieszany.
– Lady Gladys Noor posiada zbiór starych manuskryptów i życzy sobie, aby ktoś od nas skopiował po jednej karcie z każdego tomu. Postawiła jednak warunek, że praca ma być wykonana w jej pałacu. Nie lubi, kiedy drogocenne księgi opuszczają bibliotekę. Co ty na to? Dasz radę?
Eia energicznie skinęła głową, myśląc jednocześnie, że spełnia się to, co dwa dni wcześniej mówił ojciec o spotykaniu nowych ludzi.
– Zaczniesz od jutra. Tu masz zapisany adres. Posiadłość Noorów znajduje się na przedmieściach. Dorożką powinnaś tam dotrzeć w pół godziny. Pergamin, farby i tusze zabierz ze sobą już dzisiaj. Weź też ze dwie karty welinu. Lady Noor oczekuje, że kopie będą robione na takim samym materiale, jak oryginały.
Muur nerwowo wyrzucał z siebie zdanie po zdaniu. Eia nigdy nie widziała go w takim stanie. Nie po raz pierwszy Gildia przyjmowała zlecenia od arystokracji, skąd więc to dziwne wzburzenie? Może przewodniczący obawia się, że zadanie jest dla niej nazbyt trudne? Ale jeśli tak, to czemu nie wysyła kogoś bardziej doświadczonego?
– Jeszcze jedno – Muur Incor popatrzył jej w oczy, a potem spuścił wzrok na biurko i znów zaczął bębnić po nim palcami. – Jeśli się zdarzy… – zawiesił głos, jakby szukając odpowiednich słów – że nie będziesz mogła skopiować któregoś manuskryptu, natychmiast mnie zawiadom.
– Jak to, nie będę mogła? Ma pan na myśli, że Lady Noor mi nie pozwoli?
– Nie chodzi o czyjeś pozwolenie. Po prostu może się okazać, że któraś z kart nie da się skopiować. Chcę o tym wiedzieć.
– Ale jak to, nie da się?
On chyba nie wie, jak skomplikowane ornamenty już odtwarzała. Przepisywała nawet rękopisy esz-bol z literami, które wiły się niczym węże. Wszystko da się skopiować, wystarczy sprawne oko, ręka i dużo cierpliwości.
Muur nie sprecyzował, o co mu chodzi. Odprawił ją bez dalszych wyjaśnień.
Po tej rozmowie nie mogła się skupić. Zmuszała rękę do spokojnych, równomiernych pociągnięć. Nadmierny pośpiech mógłby sprawić, że popełni błąd i wszystko trzeba będzie pisać od nowa. Niewiele wiedziała o rodzinie Noorów. Nie pamiętała, czy wcześniej składali jakieś zamówienia w Gildii. Ciotka, która szalenie interesowała się życiem wyższych sfer, z pewnością będzie miała na ich temat wiele do powiedzenia.
Nareszcie koniec. Bez żalu oddała dokument w ręce iluminatora i pospiesznie udała się do magazynu. Zawczasu przygotowała sobie listę materiałów, które będą jej potrzebne. Magazynier, Bed Duar, który zachowywał się niczym strażnik pilnujący skarbów, kilkakrotnie przeczytał spis, kręcąc przy tym głową i cmokając z dezaprobatą.
– Złoto w płatkach… tyle złota! A do tego welin! Panna masz pojęcie, jaki welin jest kosztowny?
– Mistrz Muur kazał mi go wziąć…
– I gotowe farby. Co to, panna sama nie potrafisz sobie farb naucierać? – patrzył na nią gniewnie.
– To by za długo trwało – odparła zakłopotana. – Mistrz Muur mówił, żebym jak najszybciej rozpoczęła pracę.
Czy ten człowiek wszystkich traktuje w taki sposób? Czy starsi iluminatorzy też muszą żebrać o każdy słoiczek farby? Przecież Gildia po to zatrudnia czeladników ucierających pigmenty i mieszających je ze spoiwami, żeby artyści mogli bez przeszkód wykonywać swoją pracę. Wiedziała też, że jeden z chłopców zajmuje się przycinaniem i ostrzeniem ptasich piór i trzcinek, ale o to nawet nie śmiała prosić. Na szczęście miała zapas własnych. Ostatnio pisała głównie stalówkami, ale jeśli czeka ją kopiowanie starych manuskryptów, właściwsze będzie użycie tradycyjnych narzędzi.
Starając się ignorować gniewne pomruki magazyniera, w milczeniu pakowała słoiczki z farbami do przenośnej skrzynki. Na wszelki wypadek sprawdzała wypisane pochyłym pismem etykiety.
– A pergamin dać przycięty? – spytał Bed.
– Nie. Nie wiem jaki okaże się format manuskryptów. Przytnę na miejscu.
– Na miejscu, czyli gdzie?
– W pałacu lady Noor.
– Ach, to panna dostałaś to zlecenie, o którym od rana wszyscy gadają… Trzeba było od razu mówić. Piór naostrzonych pannie dorzucę.