Читать книгу Niemożliwy manuskrypt - Agnieszka Grzelak - Страница 11
Оглавление8.
Nie. Nie było wiadomo. Pięć ksiąg pisanych gregorią pochodziło z tego samego okresu, a być może nawet z tego samego skryptorium, co ta, od której zaczęła kopiowanie. Pozostałe, sądząc z odmian pisma i rodzaju zdobień, były późniejsze. Lady Noor będzie zawiedziona.
Eia włożyła manuskrypty do skrzyni i bez większego entuzjazmu podjęła zaczętą poprzedniego dnia pracę. Finezja i dokładność z jaką malowała każdy detal wydała jej się nagle bezsensownym wysiłkiem, skoro lady Noor nie na kopiach zależało, tylko na tym, co skopiowane być nie może. Eia musiała sobie przypomnieć, że jeszcze dwa dni temu bardzo żałowała, że nie dopuszczają jej do malowania iluminacji. „Powinnam się cieszyć z tego zlecenia” – skarciła się w myślach.
Zehana zjawiła się po obiedzie, ubrana w tę samą niedopasowaną sukienkę.
– Bardzo piękne – powiedziała stając obok pulpitu. – Dużo zrobiłaś od wczoraj. Myślałam, że będziesz pracować nad tą kopią tygodniami.
– Mam trochę wprawy, ale to złudzenie, że zrobiłam dużo. Widzisz główne kształty, jakby szkielet. Jak się lepiej przyjrzysz, to wokół jest mnóstwo detali, które trzeba uwzględnić, jeśli kopia ma być doskonała.
– Lady Noor powinna oprawić twoją pracę i powiesić na ścianie zamiast zezowatych przodków o nadętych minach.
Eia parsknęła śmiechem. Galeria postaci, które spoglądały na nią ze ścian podczas obiadu, dokładnie odpowiadała tej zwięzłej charakterystyce.
Zehana zajęła się oglądaniem wyjętego ze skrzyni manuskryptu.
– W ogóle nie mogę zrozumieć, co tu jest napisane – odezwała się w pewnym momencie – chociaż niektóre słowa wydają się znajome.
– Pewnie księgę napisano w staroechorskim, który mocno różni się od współczesnego języka. Ale proszę cię, nie rozmawiajmy teraz, bo mam trudny fragment.
Eia zaczęła nakładać kolor na „węzeł”, w którym spotykały się trzy plecionki, co wymagało olbrzymiej koncentracji. Używała najcieńszego pędzelka, żałując, że nie ma przy sobie szkła powiększającego, gdyż niektóre linie miały grubość włosa.
Chwila skupienia nie trwała długo, bo do biblioteki wkroczyła lady Noor. „Fioletowa suknia, wysoki sztywny kołnierz haftowany złotem, naszyjnik z ametystów i ametystowe kolczyki – zanotowała w myślach Eia na użytek ciotki Myrch. – Dekolt kwadratowy.”
– No i jak pani idzie? Wszystko dobrze, czy może wystąpiły jakieś trudności? – spytała omiatając szybkim spojrzeniem pracę leżącą na pulpicie.
– Dziękuję, daję sobie radę.
Znowu wzrok biegnący w stronę skomplikowanego inicjału.
– Bardzo czasochłonna ta karta – w głosie Gladys Noor nie było podziwu, raczej zniecierpliwienie.
– Zazwyczaj pierwsza strona manuskryptu zaopatrzona jest w rozbudowany inicjał. Będzie pani miała piękną kolekcję dzieł iluminatorstwa, lady Noor – oznajmiła Eia z powagą. Nie umknął jej uwagi lekki rumieniec, który zabarwił policzki arystokratki, jak również rozbawione spojrzenie, jakim obdarzyła ją Zehana.
– Cóż… – Gladys Noor przesunęła upierścienioną dłonią po włosach. – Czyli rozumiem, że praca nad jedną pozycją zajmie pani kilka dni?
– Niekoniecznie. W skrzyni są dwa manuskrypty zapisane harsą, bardzo dekoracyjne, ale łatwiejsze do skopiowania. Z kolei księga pisana indialą, będąca zbiorem utarskich pieśni, jest wręcz przeładowana ozdobnikami. Jeśli kopia ma być dokładna, jej sporządzenie wymaga czasu.
Ciekawe, że podczas takich wyjaśnień cała nieśmiałość gdzieś znikała. Eia znała się na rodzajach pisma jak mało kto i ten fakt dodawał jej pewności siebie.
– Mam nadzieję, że nie przeszkadza pani obecność Za… Ze… podopiecznej moich dalekich krewnych – lady Noor machnięciem ręki wskazała Zehanę.
– Zupełnie nie przeszkadza – odparła chłodno Eia.
– Wobec tego życzę owocnej pracy – Gladys Noor wyszła dostojnym krokiem, unosząc wysoko głowę.