Читать книгу Siostry Tom 1 Czary codzienności - Agnieszka Krawczyk - Страница 6

5

Оглавление

– Nie wydaje ci się, że powinnaś o tym powiedzieć ojcu? – Teresa spytała ostrożnie, stawiając przed Agatą kawę i talerzyk z ciastem. Partnerka ojca świetnie gotowała, a jeszcze lepiej piekła. Była chodzącym ideałem. Robiła karierę naukową, była piękna i zadbana, miała poczucie humoru. Ojciec wygrał los na loterii, gdy ją poznał. W dodatku zawsze wspierała Agatę. Była dyskretna i taktowna. Nigdy nie wtrącała się w spory pomiędzy ojcem a córką, ale później zawsze stała się przekonać ojca do racji Agaty. Ona była jej za to głęboko wdzięczna. Teresa doskonale rozumiała, że sytuacja Agaty nie jest łatwa. Nigdy nie faworyzowała Danieli jako swojego dziecka, traktowała je obie jednakowo. Była wymagająca, ale nigdy nie bywała niesprawiedliwa. Miała dużo pogody ducha i zrozumienia dla świata oraz jego wad. Właśnie dlatego Agata chciała porozmawiać najpierw z nią.

– A czy ty nie uważasz, że to wszystko jest jakieś dziwne? – odparła więc pytaniem i zawiesiła na Teresie wyczekujący wzrok. – Nagle pojawia się ten facet i dowiaduję się, że matka zmarła. Jeżeli chorowała, mogli mnie przecież wcześniej zawiadomić, prawda? No i skąd on ma mój numer telefonu? Stacjonarnego, którego wcale nie używam, a mam dlatego, że ojciec jest wielbicielem tradycyjnej telekomunikacji i założył go, kupując mi mieszkanie!

Teresa wodziła palcem po brzegu filiżanki, zastanawiając się nad odpowiedzią.

– Nie mam pojęcia. Raczej nie znam odpowiedzi na te pytania, ale być może ty je poznasz, jeśli pojedziesz do Zmysłowa. Bo rozumiem, że chcesz tam jechać?

Agata skinęła głową. Miała nadzieję, że Teresa nie ma jej tego za złe i nie potraktuje jako zdradę, bo w końcu to ona wychowała Agatę. A jednak dziewczyna była bardzo ciekawa matki, wszystkiego, czego mogła się o niej dowiedzieć nawet po jej śmierci.

– Nie sądzę, żeby Tadeusz chciał z tobą jechać – dodała Teresa, która jak zawsze martwiła się o ojca Agaty. – Mam nadzieję, że się nie gniewasz? – rzuciła jeszcze, a Agata pokręciła głową. Nie liczyła na to, że ojciec z nią pojedzie, a już tym bardziej Teresa czy Daniela, która była aktualnie za granicą.

– Teresa, powiedz mi szczerze, czy tata kiedykolwiek opowiadał ci o mamie? – zapytała w końcu ze ściśniętym gardłem. Miała dwadzieścia siedem lat, Teresa była przy niej od dwudziestu czterech, a taką rozmowę prowadziły po raz pierwszy. I była ona dużo trudniejsza od pogawędki na temat: „Skąd biorą się dzieci?”, którą odbyły, gdy Agata miała sześć lat.

Teresa chwilę zwlekała z odpowiedzią.

– Wiesz… Dawno temu rozmawialiśmy o tym bardzo często… Potem temat sam się wyczerpał. Tadeusz obwiniał się o odejście Ady i to, że was zostawiła. On uważał, że nic nie dzieje się bez przyczyny i szukał winy w sobie. Doszedł do wniosku, że za mało się interesował domem, zbyt intensywnie wtedy pracował i nie zauważył, że Ada sobie nie radzi…

– A nie radziła sobie?

– Tego nie wiem. Twoja matka urodziła cię bardzo młodo, miała zaledwie dwadzieścia trzy lata. Studiowała na Akademii Sztuk Pięknych, chciała być malarką. Mam wrażenie, że macierzyństwo skomplikowało jej te zawodowe plany.

– Można malować i mieć dziecko! – Agata przerwała z gniewem. – Wiele artystek ma dzieci i rodziny, to przecież w niczym nie przeszkadza!

– Wiem o tym doskonale – zapewniła ją Teresa. – Ale dla twojej matki tkwiła w tym jakaś trudność. Zastanawiałam się nad tym przez wiele lat. Doszłam do wniosku, że być może ona nie odnalazła w rodzinie tego, czego szukała i czego spodziewała się znaleźć. Przykro mi, że to tak brzmi nieprzyjemnie…

Agata machnęła ręką.

– Zapewne masz rację. Ja przez całe dzieciństwo myślałam, że matka odeszła przeze mnie.

– Przez ciebie? – Teresa się zdumiała.

– Tak. Bo byłam nieznośna lub trudna w wychowaniu. Zrobiłam coś nie tak i matka się do mnie zniechęciła.

Teresa pokręciła głową, na jej twarzy odmalowały się smutek i współczucie.

– To okropne, o czym mi teraz mówisz! Nie miałam pojęcia, że tak myślisz! To strasznie niszczące przekonanie! Gdybym o tym wiedziała, wytłumaczyłabym ci to wcześniej. Wielokrotnie mówiłam Tadeuszowi… – przerwała, by nie być nielojalną w stosunku do ojca.

– Co mu mówiłaś? – Agata się zainteresowała.

Teresa przygryzła wargi.

– To było wtedy, gdy Tadeusz dowiedział się, jak mówiłaś w szkole, że matka nie żyje. Bardzo się zdenerwował, bo myślał, że zrobiłaś to dla popularności, żeby koleżanki ci współczuły…

– Wiesz, że to nie była prawda! Ojciec się mylił – Agata wybuchła na wspomnienie tamtej awantury, którą do dzisiaj odczuwała jako niesprawiedliwość.

– Tak, wiem, oczywiście. Tłumaczyłam mu to wówczas. Musisz go jednak spróbować zrozumieć – twoja wychowawczyni zwróciła się do niego z pytaniem, czy nie potrzebna jest jakaś pomoc. Odebrała twoje opowieści jako świeżą sprawę, wiesz, że mama zachorowała i właśnie zmarła. W sumie porządna i troskliwa kobieta, interesująca się problemami uczniów. Ojciec był tak zaskoczony, że nie wiedział, co ma powiedzieć. Bardzo ci ufał i te kłamstwa były dla niego kompletnym zaskoczeniem. Był zdruzgotany. Teraz widzę, że wtedy za bardzo zajęliśmy się naszymi odczuciami, odczuciami ludzi dorosłych, zamiast dociec, dlaczego opowiadałaś tę historię.

– Nie chciałam być inna. Żeby mnie wytykano palcami, bo matka mnie zostawiła – powiedziała cicho Agata, a Teresa skinęła głową.

– Tak. Teraz już to wiemy, ale wtedy chyba przymykaliśmy oczy na niewygodne prawdy. Trzeba było wtedy ci pomóc, być może rozmowa z psychologiem by coś dała. Mam do siebie pretensje, że tego nie wymusiłam na Tadeuszu!

Agata patrzyła na Teresę szeroko otwartymi oczyma. Co by dała rozmowa z psychologiem? Co właściwie Teresa ma na myśli? Owszem, ta sprawa z odejściem matki wciąż w niej tkwi, ale przecież, do diaska, już sobie dawno z tym poradziła! Przepracowała to, pozbyła się poczucia winy. To zdarzenie sprzed lat nie rzutuje przecież na jej teraźniejsze życie. A może Teresa dostrzegała coś, czego ona sama nie widziała? Zapytała o to.

Teresa znowu dłuższą chwilę myślała.

– Mam wrażenie, że gdybyśmy ci wtedy bardziej pomogli, dzisiaj byłabyś odważniejsza.

– Odważniejsza? Co ty mówisz? Chyba nie uważasz mnie za tchórza?

– Nie, nie uważam. Ale myślę, że brakuje ci odwagi w życiu. Nie potrafisz powiedzieć zdecydowanego „nie” w sytuacji, która ci nie pasuje. Wikłasz się w jakieś dziwne układy i zatrzymujesz się w pół drogi, gdy trzeba zawalczyć o swoje. Niby jesteś przebojowa, a potem nagle się wycofujesz, oczekujesz, że trudna sytuacja załatwi się sama. Wiem, że nie powinnam się wtrącać do twojego życia, ale najlepszym przykładem jest ten twój chłopak, Filip. Ile jeszcze będzie tego lawirowania i uników? Przecież tak naprawdę ten układ ci nie odpowiada, ale tkwisz w nim, bo nie masz odwagi go zmienić. Dlaczego? Przecież życie jest takie krótkie, że szkoda marnować go na ludzi i sprawy, które nie tylko nas nie wzbogacają, ale coś nam odbierają – na przykład pewność siebie lub radość życia.

Agata patrzyła na nią w milczeniu, ogłuszona jej słowami. I z jednej strony buntowała się przeciwko nim, a z drugiej wiedziała, że Teresa ma rację. Agata od dawna miała to męczące wrażenie, że jest tchórzem – zawsze miała tendencję do chowania się za wygodnymi wytłumaczeniami! Nigdy nie spoglądała prawdzie w oczy, tylko znajdowała nowe wykręty. Na przykład w pracy – już dawno powinna powiedzieć Antczakowi, co o nim myśli, i wyznaczyć granice. Może byłby to koniec jej kariery w tej firmie, ale w końcu – cóż z tego? Są inne firmy, które potrzebują dobrych specjalistów w jej dziedzinie. Z Filipem też powinna porozmawiać otwarcie. Zapytać go, dlaczego zachowuje się jak licealista, czego się tak wstydzi i o co, do cholery, chodzi z tą Magdą! Może nawet nie powinna mówić „do cholery”, tylko rzucić jakimś grubszym wyrazem? Agata nigdy nie klęła, bo się bała. Tak, właśnie! Bała się, że ktoś uzna, iż jest prostacka i niewychowana. Ale co z tego, kurczę blade („no tak, na razie stać mnie tylko na kurczę blade”), nawet dama mogła od czasu do czasu stracić nerwy. Pewnie i królowej angielskiej wyrwie się czasem brzydkie słowo na „f”, kiedy ją nazbyt rozzłości rząd lub rodzina. Więc skoro nawet królowa to robi, więc dlaczego Agata nie może? Bo nie daje sobie przyzwolenia. Ponieważ się boi!

Obawiała się także jechać do Zmysłowa. Gdy się nad tym zastanawiała, najbardziej niepokoiła się tym, co tam zastanie. Jak zostanie odebrana przez znajomych i sąsiadów matki. Jako uzurpatorka czy córka marnotrawna? A może córka marnotrawnej matki? To wszystko budziło w jej strach i zdenerwowanie. Zawsze, już od czasów szkoły podstawowej, rozpaczliwie usiłowała wtopić się w tło. Być jak inni, nie wyróżniać się i poznać zasady, według których działa świat. Jak się upodobnić do grupy, której się nie zna? Być miłym, obserwować i nie wychylać się. Nie być kontrowersyjnym, dawać się lubić. Ćwiczyła tę grę przez wiele lat i szczerze mówiąc, wyniki były średnie. Może zatem przestać się bać i odważnie wychylić się z tłumu? Krzyknąć: „Hej, taka jestem i jeśli się to komuś nie podoba, nic mnie to nie obchodzi?”. Bardzo chciała to zrobić, odrzucić wreszcie strach. Doszła do wniosku, że pierwszym krokiem będzie wyjazd do Zmysłowa.

W ogóle skąd ten Zmysłów? Co zaprowadziło tam matkę? Agata starała sobie przypomnieć wszystko, co zauważyła kilkanaście lat temu na wycieczce. Przyjechali rozklekotanym autobusem z Cieplic, większej uzdrowiskowej miejscowości, w której mieszkali. Zatrzymali się na niewielkim rynku, malowniczym, choć dosyć obskurnym. Agata zapamiętała rząd niewysokich domów, małych kamieniczek, ciągnących się wzdłuż placu. Rynek wyglądał jak trochę szersza ulica w mieście, z jednej strony ulokowany był przystanek autobusowy, bo Zmysłów nie miał własnego dworca, a z drugiej znajdował się parking. Były też jakieś sklepy i punkty z pamiątkami. W antykwariacie Agata kupiła sobie Zapach rumianku Krystyny Siesickiej, wówczas swoją ulubioną książkę – czytała ją później na każdym postoju w drodze na Lisią Górę. Prowadził tam całkiem przyjemny szlak – najpierw drogą, pośród ładnie utrzymanych domków – a dalej już pod górę, przez las. Na szczycie całą grupę złapał deszcz, było zimno, pogoda szybko się zmieniała, jak to jesienią. Zeszli w kierunku Cieplic, do pensjonatu, w którym się zatrzymali. Byli kompletnie przemoczeni, Agata zapamiętała, że miała na sobie granatowe spodnie, które farbowały, i niebieskie ślady zostały jej na nogach. W pensjonacie nie było pryszniców, tylko pokój kąpielowy z idiotyczną, wielką wanną na nóżkach. Woda była ledwie ciepła, więc dziewczyna z trudem zmyła pamiątkę po farbujących spodniach. No i taka to była wycieczka! Jedna z wielu w szkole, ponieważ nauczyciel historii był zapalonym turystą i chętnie zabierał ich w góry. Dużo lepiej pamiętała wyprawę do Zakopanego, gdy wraz z koleżanką pomyliły szlak i zgubiły się w górach, czy tę w Karkonosze, ze względu na niezwykłe widoki w Błędnych Skałach.

Ciekawe, co zafascynowało matkę w tej mieścinie? Lubiła małe miasteczka? Może uważała, że tam łatwiej się żyje lub szybciej się można ukryć? Na razie te pytania pozostawały bez odpowiedzi.

Siostry Tom 1 Czary codzienności

Подняться наверх