Читать книгу Kroniki Archeo Skarb Atlantów - Agnieszka Stelmaszyk - Страница 2

Rozdział I
W szponach strachu

Оглавление

– Jim, posубээф uń się! – szepnął Martin zduszonym głosem.

– Nie mam już gdzie! – odparł brat.

– Nie może nas zobaczyć!

– Ałć! Uważaj, wbijasz mi floret w stopę! – syknął Jim.

– To się posuń! Zaraz tu wejdzie i nas znajdzie!

Jim podkurczył nogi.

– Ale tu jest ciemno! I duszno! – westchnął.

– Jak byś rano zmienił skarpetki, to by chociaż tak nie cuchnęło! – Martin zatkał sobie nos.

– Ojej, były jeszcze czyste – bronił się Jim.

– Cicho bądź, bo słyszę kroki – Martin uciął sprzeczkę.

W tej samej chwili złowieszczo zatrzeszczały drewniane schody…


– Zaplątałem się w coś – jęknął Jim. Przez moment szamotał się z płachtą materiału. – Nie mogłeś znaleźć lepszej kryjówki? – zwrócił się z wyrzutem do brata.

– To jest najlepsza kryjówka! Tu nas nie znajdzie! – szepnął z przechwałką Martin.

Rzeczywiście, w tych iście egipskich ciemnościach widać było jedynie białka oczu bliźniaków.

– Gdzie jesteście? – w bliskiej odległości rozległ się ostry, nieprzyjemny głos.

Jim i Martin niemal przestali oddychać.

Usłyszeli zbliżające się kroki…

Martin ścisnął spoconą dłonią uchwyt floretu.

– Prędzej czy później was odnajdę. Więc lepiej sami wyjdźcie! – przywoływał ich ten sam groźnie brzmiący głos.

Chłopcy wiedzieli, że tym razem to już nie przelewki.

Jimowi ze strachu zaschło w gardle. Na dokładkę jakiś pyłek kurzu zaczął okropnie łaskotać go w nosie… Próbował powstrzymać kichnięcie, ale odruch był silniejszy od niego i rozległo się potężne….

– A-psik! A-psik!

Martin zbladł.

Ich doskonała kryjówka przestała być kryjówką…

Drzwi od starej, obszernej szafy otworzyły się gwałtownie i ujrzeli nad sobą wściekłą twarz potwora pokrytego glutowatym śluzem…

– Aaaaaaa – bliźniacy wrzasnęli przeraźliwie.

– Tu was mam! – stwór natarł z siłą huraganu.


Obrzydliwy glut ściekł z jego twarzy na wrzeszczącego Martina.

– To miały być moje najszczęśliwsze wakacje! – wydzierało się straszydło, potrząsając jasnymi lokami. – Jak ja przez was wyglądam?!

– Całkiem ła-ła-ładnie – wyjąkał z nieszczerym uśmiechem Martin.

– ŁADNIE?! – straszne indywiduum zakipiało z gniewu.

– Ma pani ekstrasukienkę – Jim próbował ratować sytuację, choć tak naprawdę zwiewna biała sukienka również była ubrudzona zieloną substancją.

Panna Ofelia, chociaż nie była prawdziwym potworem, w tej chwili była jednak potwornie zła.

– Który z was to zrobił? – pokazała niebieską, plastikową buteleczkę. – Kto wlał do mojego kremu do opalania zieloną ciecz? Co to w ogóle u licha jest?

– To tylko farbka, szybko zejdzie! – zapewnił Jim. – Ale to nie my zrobiliśmy – dodał zaraz, jak to miał w zwyczaju, gdy coś razem z bratem przeskrobali.

– A kto inny wpadłby na tak głupi pomysł?! – panna Ofelia nie miała jednak najmniejszej wątpliwości, że ma przed sobą właściwych winowajców.

– Eee… – jąkał się Martin – tylko Ania ma tutaj farby… – rzucił pannie Łyczko wymowne spojrzenie.

– Już ja wiem, kogo powinnam ukarać. Jazda do kuchni! – panna Ofelia rozkazującym gestem wskazała kierunek. – Za karę wyszorujecie podłogę! Ja w tym czasie wezmę prysznic. A gdy wrócę, podłoga ma lśnić! – przykazała.

Jim z Martinem westchnęli głęboko. Wiedzieli, że tę wiekową, terakotową podłogę w kuchni trzeba szorować wielką, ohydną szczotką ryżową.

– Może Alkmena za nas ją odpicuje – mruknął z nadzieją Jim, mając na myśli sympatyczną gospodynię, panią Zarkadakis, właścicielkę domu, w którym mieszkali Ostrowscy i Gardnerowie.

– Alkmena na pewno wam nie pomoże! Uprzedziłam ją! – odpowiedziała Ofelia, która właśnie znikała w łazience. Musiała mieć chyba jakiś szósty zmysł, bo zawsze wszystko słyszała i doskonale przewidywała.

Niestety, nie przewidziała tylko jednego, że zieloną farbę tak trudno będzie zmyć ze skóry. Z drugiej strony, bliźniacy mieli dzięki temu więcej czasu na pucowanie podłogi. Zazdrościli jedynie Mary Jane, Ani i Bartkowi, którzy siedzieli na plaży nad szafirowym morzem i zapewne dobrze się bawili, bo przecież właśnie po to przyjechali tego lata na Kretę…


Kroniki Archeo Skarb Atlantów

Подняться наверх