Читать книгу Sułtan - Demet Altınyeleklioğlu - Страница 14
Оглавление6
Kastamonu, posiadłość szehzade Dżema
1473
Dzień dopiero się budził. Światło wpadające przez okno do jej pokoju, zanim nocne ciemności zmieniły się w promienie słońca, mieniło się na granatowo, szaro, żółto, a nawet na różowo. Poczuła na sobie ciężar jedwabnej kołdry.
Przewróciła się z boku na bok. Nie wiedziała, który to już raz tej nocy. Miała nadzieję, że uda jej się zasnąć, kiedy odwróci się do ściany, a światło wpadające do pokoju oraz pełzające po nim cienie drzew nie będą jej rozpraszać. Nic to jednak nie dało. Wbiła wzrok w ścianę i leżała. Przed oczami migały jej kłębiące się w głowie obrazy z przeszłości. Dersaadet[25]... Nowy Pałac... Mehmed...
Myśl o Mehmedzie zawsze sprawiała, że łzy stawały jej w oczach.
Tak było i tym razem.
Ostatni raz widziała sułtana podczas ceremonii obrzezania ich syna i to tylko przelotnie.
Gdy przyszedł odwiedzić ją w specjalnie przygotowanym pokoju, znów przypomniała sobie, że boi się spojrzeć w ciemne oczy ojcu swojego dziecka. Nigdy nie potrafiła się na to zdobyć. Czuła, że są jak wzburzone oceany, które targane nawałnicami zlewają się w jedno z niebem. Jak dawniej, skłoniła się przed nim bez przelotnego nawet spojrzenia.
– Mój panie. Uszczęśliwiliście waszą słu... słu... – Ze zdenerwowania zaczęła się jąkać. – Waszą sługę.
Poczuła, że zbliża się do niej, gdy usłyszała lekki szelest kroków na perskim dywanie. Serce waliło jej jak szalone.
Wydało się, że znów widzi ich sylwetki ukształtowane przez promienie światła tańczące na ścianie. Dotknął jej podbródka. Boże, jego ręce były tak piękne i delikatne. Nie pojmowała, jak taka wytworna dłoń mogła dźwigać miecz. Znów zobaczyła, jak Mehmed długimi, lecz silnymi palcami podnosi jej podbródek.
– Çiçek...
Ach ten głos! Głos, którego nie mogła wymazać z pamięci; głos, który czarował ją, otulał ciepłem, brał ją w ramiona i który sprawiał, że zapominała o całym bożym świecie. Mówili, że krzyk Mehmeda wywoływał we wrogu paniczny strach, ona jednak nigdy w to nie wierzyła. Głos sułtana potrafił ugasić największy pożar w jej duszy.
– Nic się nie zmieniłaś. Jesteś tak samo piękna, jak w dniu, w którym cię ujrzałem, Çiçek.
Było to absolutne kłamstwo.
– Mój panie, wasza sługa...
A niech to, znów się zająknęła.
Mehmed wiedział, że działo się tak, gdy była zdenerwowana.
– Dzięki tobie mój ród został pobłogosławiony męskim potomkiem, a ty dalej będziesz mówiła o sobie „sługa”, Çiçek Hatun[26]? Jesteś matką mojego syna.
– Mój sułtanie... ja... ja...
Słowa znów się urwały. „Ja... ja...” – to wszystko, na co było ją stać. Tamtego dnia, stojąc przed Mehmedem, poczuła się niewyobrażalnie głupio i żałośnie. Kiedyś to uczucie było jej obce. Ale teraz... Po tylu latach... Po wyjeździe ze Stambułu do Kastamonu, gdzie jej syn, Dżem, miał uczyć się, jak rządzić i administrować, dystans pomiędzy nimi był już zbyt duży. Przecież w pałacowym haremie mieszkały dziesiątki przywożonych ze wszystkich stron świata przepięknych dziewcząt, z którymi nie mogła konkurować.
Jej miejsce zostało określone. Çiçek zrozumiała to właśnie tamtego dnia, kiedy prawił jej komplementy. Była jego dawną kochanką, która wydała na świat jego syna. To wszystko. Nie mogła się zbliżyć do swojego mężczyzny bardziej niż w dniu tamtej wizyty, a jego zapach czuła jedynie z daleka. Nie pozostało nic więcej, jak życie ukrytymi w najgłębszym zakamarku serca wspomnieniami, powracającymi w bezsenne noce, takie jak ta.
Nie chciała się przed jego obliczem jąkać ani trząść ze strachu jak jakaś nowicjuszka. Nic jednak nie mogła na to poradzić. Taka już była.
Nie potrafiła tego zrozumieć, dlaczego tak bardzo się go bała.
On jest sułtanem, ale ona też przecież była kiedyś serbską księżniczką. Została wysłana do Stambułu jako znak pokoju między dwoma państwami. Była piękna. Mówiono, że nie ma na świecie mężczyzny, którego nie mogłyby zniewolić jej niebieskozielone oczy. Wiedziała, że to prawda. Wielki sułtan Mehmed Zdobywca, który pokonał Cesarstwo Wschodniorzymskie, w jednej chwili poddał się jej urokowi.
Promienie wędrujące po pokoju jakby odgrywały na ścianie scenę, kiedy po raz pierwszy została wysłana do komnaty sułtana.
Serce biło jej tak samo mocno, jak tamtego wieczoru. Nie wiedziała, co ma zrobić, jak się zachować i co powiedzieć. Oczywiście tysiące razy powtarzano jej, jak ma postępować w obecności sułtana, jednak wszystkie te wskazówki puszczała mimo uszu.
– Nie bój się – powtarzała przygotowująca ją kobieta.
Ale to nie było takie proste. Od chwili, gdy dowiedziała się, że zostanie wysłana do Stambułu, próbowała wyobrazić sobie osmańskiego sułtana, któremu miała być przedstawiona. Na pewno był strasznie brzydki. Niski, przysadzisty, gburowaty barbarzyńca z sumiastymi wąsami, który tylko wywija mieczem. Czym sułtan mógł różnić się od swoich żołnierzy? Chyba tylko wyszywaną kamieniami szlachetnymi odzieżą.
Oczami wyobraźni widziała otwierające się drzwi jego komnaty. Weszła. A gdzie sułtan? Mężczyzna stojący naprzeciwko niej musiał być jednym z dziesiątek jego służących. Był młody i przystojny. Miał na sobie zwyczajne ubranie, które nie mogło się równać z bogactwami zdobywcy Cesarstwa Bizantyjskiego.
Nie miał na głowie saryka[27], a jego włosy były krótko obcięte. Broda zupełnie nie przypominała tej, którą nosili sułtani – długiej, sięgającej niemal do piersi, brudnej i poskręcanej. Na jego ubraniu nie dostrzegła ani rubinów, ani brylantów... Miał na sobie zapinaną na guziki koszulę bez kołnierzyka i szarawary – tak, jak wszyscy Osmanowie. Wyróżniały go jedynie szarawary utkane z czystego jedwabiu. Musiał być wyższym w hierarchii służącym. Zaraz pewnie się oddali i przekaże sułtanowi wiadomość, że przybyła.
Uśmiechnął się do niej.
Mimo że była teraz tylko dziewczyną z haremu, księżniczka nie powinna uśmiechać się do pałacowej służby.
Nawet dokładnie mu się nie przyjrzała, ale czuła, że on uważnie bada każdy szczegół jej twarzy.
– Sułtan zażyczył sobie mojej obecności – wymamrotała po serbsku. W haremie próbowała nauczyć się kilku słów po turecku, ale wszystko wyparowało jej z głowy. – Czy to ty przekażesz mu wiadomość o moim przyjściu?
Ale mężczyzna nie spuszczał z niej wzroku.
– Dobrodošli. Dobro veče.
Çiçek Hatun zachichotała, cały czas leżąc jeszcze w łóżku.
Bardzo zdziwiła się, słysząc powitanie w jej ojczystym języku. W pałacu mogło się to jednak zdarzyć. Mieszkali tam ludzie mówiący wieloma językami, pochodzący z różnych stron świata. Spotkała mnóstwo osób mówiących językami, o których istnieniu nie mała do tej pory nawet pojęcia. Dla nikogo nie stanowiło to przeszkody i wszyscy umieli się porozumieć. Mimo to nie spodziewała się, że służący w komnacie sułtana zwróci się do niej po serbsku.
– Dobro veče.
Starała się, by jej głos nie zdradzał emocji. Przecież księżniczka nie powinna spoufalać się ze służącym sułtana tylko dlatego, że był przystojny i że ton jego głosu zrobił na niej wrażenie.
– Gdzie jest sułtan? Nie widzę go.
– Tutaj.
Nie widziała jego twarzy, stojąc z opuszczoną głową, ale jego głos zdradzał, że lekko się uśmiechnął.
– Tutaj?
– Tak... Stoi przed tobą.
Wielki Jezu! Oniemiała.
– Ty... ty... jesteś sułtanem?
Kątem oka próbowała zmierzyć wzrokiem mężczyznę, którego wzięła za służącego. Patrzył na nią. Jego twarz wyrażała cechy trudne do określenia. Przerażający, ale zarazem pieszczotliwy. Przyjazny, ale zdystansowany. Ostrożny, ale jednak śmiały. Wrażliwy, ale namiętny.
– Tak mówią.
Sułtan Mehmed już nie ukrywał rozbawienia jej zdziwieniem.
„Głupia, głupia, głupia księżniczka!” – złościła się na siebie w myślach. Skompromitowała się przed obliczem sułtana. A co gorsze, nawet nie ukłoniła się, ponieważ uważała go za kogoś niegodnego bycia władcą.
Natychmiast dygnęła, próbowała naprędce się skłonić. Nie potrafiła powstrzymać wstydu.
– Mój panie... Proszę mi... wyb... wybaczyć...
Gdy się wyprostowała, pierwszy raz spojrzeli sobie w oczy. Mój Boże, patrzył na nią jak orzeł; jego szlachetnie zakrzywiony nos przypominał jej właśnie to zwierzę. Istotnie, to z powodu nosa nie potrafiła bliżej określić jego twarzy.
Mehmed nie mógł oderwać od niej oczu. Stali bez ruchu naprzeciwko siebie, kiedy sułtan przerwał niezręczną ciszę:
– Jak masz na imię?
– Ad... Adrianna, mój panie.
Zmarkotniała, gdy zobaczyła, jak z niezadowoleniem kiwa głową.
– To niedobrze... – Wykonał szybki ruch ręką i kazał jej do siebie podejść.
Bała się, że kiedy się zbliży, Mehmed usłyszy, jak szybko bije jej serce.
– Przypominasz kwiaty, które wiosną rozkwitają na łąkach. Powinnaś nazywać się Çiçek[28].
„Święta Mario...” – pomyślała. Głos sułtana był jeszcze słodszy, jeszcze bardziej czarujący i robił ogromne wrażenie. Czy to ten wrażliwy mężczyzna był władcą wojującym mieczem? Tym, który zrównał z ziemią mury Konstantynopola i podbił całe cesarstwo?
– Ale kwiaty więdną – odpowiedziała po cichu.
Wciąż leżąc, dotknęła dłonią swojego policzka. Ach, ten ich pierwszy pocałunek.
– Skądże – wyszeptał Mehmed. – Ty przez całe życie pozostaniesz świeża, jak dopiero co zerwany kwiat. Na wiosnę, w lecie, jesienią i nawet zimą, Çiçek.
Tamtej nocy pierwszy raz byli ze sobą. O poranku, który nastał po tej wspaniałej nocy, była już Çiçek Hatun.
Być może podczas spotkania na ceremonii Mehmed przypomniał sobie ich pierwszą wspólnie spędzoną noc i chciał jej schlebić, mówiąc, że cały czas jest piękna.
Ona jednak zdawała sobie sprawę, że nie była to już prawda. Jeszcze dosadniej zrozumiała to, widząc dziewczęta w haremie.
Serce zabolało ją tak samo mocno, jak tamtego dnia. Gładziła swój policzek. Przesunęła palcami po powiekach i brzegach oczu. Nie, jej skóra nie była jeszcze pomarszczona. Nie była też jednak bez skazy i wiedziała, że jest to zapowiedź zmarszczek.
Chciała wstać i zrzucić z siebie kołdrę, pozbyć się w ten sposób myśli, koszmarów i strachu. Zrezygnowała jednak i znów przewróciła się na drugi bok. Tym razem zaczęła wpatrywać się w okno. Nocne ciemności zdążyły już przejść z granatu w szarość. Gdy spojrzała na tańczące po ścianach cienie drzew, zorientowała się, że na zewnątrz jest wichura. Musiało być też lodowato.
Ciąg dalszy w wersji pełnej
[25] Dersaadet – inna nazwa Stambułu.
[26] Hatun – kobieta, pani, dama; tytuł nadawany kobietom na wysokich stanowiskach.
[27] Saryk (tur. sarık) – nakrycie głowy podobne do kavuka; powstaje przez zawinięcie na filcu długiego pasa materiału, najczęściej jedwabiu.
[28] Çiçek (tur.) – kwiat.