Читать книгу Leonardo da Vinci Zmartwychwstanie bogów - Dmitrij Mereżkowski - Страница 29
KSIĘGA IV
Korowód czarownic
(1494)
VIII
ОглавлениеCassandra ocuciła się na podłodze, w domku przy Porta di Verceil. Była odurzona, głowa jej ciążyła, bolały ją nogi.
Dzwon klasztorny św. Radegundy brzmiał głośno i jękliwie, a jednocześnie słychać było dobijanie się do drzwi wejściowych. Cassandra nastawiła ucha i poznała głos swego narzeczonego, wolarza z Abiategrasso.
– Otwierajcie! Monna Sidonio! Monna Cassandro! – wołał. – Czyście pogłuchły? Zimno, zmokłem jak pies. Otwierajcie prędzej!
Dziewczyna wstała z wielkim wysiłkiem, zbliżyła się do okiennicy, wyjęła z niej kłaki, którymi stara zatkała szpary. Do izby przeniknęło blade światło; naga wiedźma spała na ziemi snem kamiennym, przy wywróconych nieckach.
Cassandra wyjrzała przez szparę.
Ranek był dżdżysty, przed domkiem stał wolarz, za nim osioł zaprzężony do wózka, z którego rozlegało się beczenie cielęcia. Wolarz dobijał się coraz zawzięciej.
Jedno z okien laboratorium otworzyło się nagle, wyjrzał przez nie stary alchemik.
– Cóż to za hałasy? – krzyknął. – Czyś oszalał?! Toż ludzie śpią w najlepsze. Wynoś się stąd!
– Mistrzu Galeotto, mam ważny interes do waszej bratanicy, a wam przywożę tę cieliczkę w prezencie.
– Wynoś się do diabła z twoją cieliczką! – wrzasnął Galeotto, zamykając okiennicę.
„Zaczyna się znowu to nudne życie” – myślała Cassandra, układając się do snu, spuściła powieki i zdało jej się, że widzi Nocnego Kozła przedzierzgniętego w Dionizosa i zmartwychwstanie bogów.
– Był to sen czy jawa? Zapewne sen. Po dniu następują ciemności, po szczęściu przychodzi żal za jego utratą.
– Otwierajcie! Otwierajcie! – wrzasnął wolarz głosem już ochrypłym.
Deszcz spływał z rynny, cielę beczało, dzwony klasztorne wzywały do modlitwy.