Читать книгу Amnezjak - Jakub Nowak - Страница 11

Z głowy pana Pio­tra

Оглавление

Piotr Ostrow­ski nie wie­rzył w miłość od pierw­szego wej­rze­nia. Sypiał ze swoją przy­szłą żoną dobre pół roku, zanim w ogóle ją polu­bił. Robił to regu­lar­nie i czę­sto, więc cenił się wysoko, a Agnieszka pła­ciła bez prób zbi­ja­nia ceny. Przez dru­gie pół roku inte­re­so­wał się nią jed­nak coraz bar­dziej, co nie było łatwe, skoro naj­mniej­sza część jej ciała, każdy gest, odruch czy jęk był mu zna­jomy bar­dziej niż wła­sny. Ale udało się i po wyga­śnię­ciu umowy Piotr i Agnieszka nie roz­stali się, jak odgra­żali się wcze­śniej. Wzięli ślub, gdy tylko kon­trakt prze­stał obo­wią­zy­wać. I choć Ostrow­ski nie wie­rzył w miłość od pierw­szego wej­rze­nia, wtedy uwie­rzył w miłość aż po grób. Czas miał poka­zać, że będzie to miłość trwa­jąca dłu­żej.

Wyna­jęła go na rok, bo cze­kało ją dwa­na­ście mie­sięcy cięż­kiej pracy. Była jed­nym z naj­lep­szych bada­czy nowej nauki w Kró­lew­skiej Aka­de­mii Sztuki, ale jed­no­cze­śnie była bada­czem naj­bar­dziej nie­do­ce­nia­nym. Jej pol­skie pocho­dze­nie i uroda nie poma­gały – będąc jedną z naj­lep­szych bio­tech­ne­rów na Wyspach (jako kobieta nie miała szans na ścieżkę mistrzow­ską nawet w Lon­dy­nie), Agnieszka Potocka sta­no­wiła kurio­zum w skali całej Aka­de­mii. Kurio­zum, które lek­ce­wa­żono, ale i któ­rego się oba­wiano. Szcze­gól­nie odkąd w mie­ście gło­śno zro­biło się o woter­kach, doma­ga­ją­cych się praw wybor­czych dla kobiet i przy­łą­cza­ją­cych się do coraz śmiel­szych pokrzy­ki­wań o demo­kra­ty­za­cję Sztuki.

Agnieszka nie miała szans na pracę przy mili­tar­nych bada­niach czy eks­plo­ra­cji Kre­sów (w tym cza­sie opra­co­wy­wano alter­na­tywne – do modli­twy, snu i medy­ta­cji – wej­ścia), jej ostat­nim pro­jek­tem była praca nad mody­fi­ka­cjami warzyw. Pro­gram prze­wi­dy­wał rok badań, potrze­bo­wała więc regu­lar­nej zewnętrz­nej rege­ne­ra­cji. Zde­cy­do­wała się na kata­ryna.

Poznała go na pol­skim balu u Sko­nec­kich. Aro­gancki trzy­dzie­sto­la­tek, absol­went Royal Mili­tary Aca­demy, bły­sko­tliwy, pyskaty i upar­cie uśmiech­nięty, mimo mio­ta­nych przez nią zło­śli­wo­ści. W dodatku zda­wał się zupeł­nie pozba­wiony lśnie­nia, co zna­czyło, że byłby bez­piecz­nym kata­ry­nem. Po dwóch godzi­nach zacie­kłych poje­dyn­ków na nie­istotne słowa i istotne gesty Agnieszka Potocka, pijana bar­dziej niż jej się wyda­wało, zapro­po­no­wała mu roczny kon­trakt. Rzu­cił cenę. Zgo­dziła się. Nie nale­żała do ludzi cofa­ją­cych wypo­wie­dziane słowo.

Przez rok wszystko się zmie­niło. Był ślub, cudowny kwie­cień, cudowny maj, po nich cudowne dni czerwca: pierw­szy, drugi i trzeci. Czwarty był zły. Czwar­tego dnia widział ją po raz ostatni. Zanim wyje­chała, kochali się. A wtedy wokół nich z nieba zaczęli spa­dać ludzie.

Wywal­czyła sobie wyjazd do Wied­nia, na semi­na­rium poświę­cone bio­mo­dy­fo­lo­gii. Piotr został w Lon­dy­nie, pan Sko­necki zor­ga­ni­zo­wał mu waż­nych gości: pol­skich emi­gran­tów ze zbu­rzo­nego Paryża.

Dzień przed jej wyjaz­dem udali się na poże­gna­nie do Kró­lew­skich Ogro­dów w Kel­ne­day. Czwar­tego czerwca żegnali się o świ­cie, w aka­de­mic­kim Ogro­dzie Julii, wśród setek nowych kwia­tów o wyra­zist­szych kolo­rach i inten­syw­niej­szych zapa­chach, tań­czą­cymi miękko na wie­trze, śpie­wa­ją­cymi do pta­ków i gorą­cego czerw­co­wego słońca. On cało­wał jej uda, ona pach­niała pożą­da­niem, a kwiaty mru­czały razem z nią. Potem prze­wró­ciła go na plecy i, śmie­jąc się, usia­dła na nim. A wtedy kilka metrów od nich z bez­chmur­nego nieba z wrza­skiem runął czło­wiek. Ude­rzył o zie­mię, opry­sku­jąc Agnieszkę wnętrz­no­ściami.

Jej krzyk, drugi huk, po nim trzeci i czwarty. I przej­mu­jąca cisza.

Wytarli się, ubrali i, wciąż oszo­ło­mieni, obej­rzeli ciała. Zupeł­nie roz­trza­skane, spa­dły z bar­dzo wysoka. Męż­czyźni w wiel­kich przy­ciem­nia­nych goglach, skó­rza­nych kaskach, ubrani w uni­formy eks­plo­ra­to­rów Aka­de­mii. Eks­pe­dy­cja bada­jąca kre­sowe wiszące mosty. Tam­tego ranka ich misja zakoń­czyła się oczy­wi­stym nie­po­wo­dze­niem.

Wie­czo­rem Agnieszka wyje­chała. A trzy tygo­dnie póź­niej skoń­czył się świat – Piotr Ostrow­ski dowie­dział się, co zro­biono jego żonie. Być może wszystko poto­czy­łoby się ina­czej, gdyby wtedy nie było przy nim Fran­ciszka Michal­skiego i innych gości z Paryża. Ale byli. Wzięli go ze sobą i pozwo­lili dzia­łać.

Amnezjak

Подняться наверх