Читать книгу Purpurowy zmierzch - Jakub Pawelek - Страница 11

Dziękuję

Оглавление

Chwi­lę póź­niej służ­bo­we mon­deo w gra­na­to­wym, opa­li­zu­ją­cym ko­lo­rze z dud­nie­niem sil­ni­ka wy­to­czy­ło się z par­kin­gu pro­sto na Bo­gu­sław­skie­go. Ja­kub po­cze­kał, aż sa­mo­chód znik­nie za za­krę­tem Tar­gu Wę­glo­we­go. Prze­szedł kil­ka kro­ków, auto Ro­sja­ni­na zdą­ży­ło już wto­pić się w trój­miej­ski ruch. Ja­strzęb­ski za­trzy­mał się na chod­ni­ku, uśmiech­nął pod no­sem, a po­tem spoj­rzał. Pro­sto na cie­bie.

– Kto by po­my­ślał, praw­da? Pa­mię­tam, jak dzie­sięć lat temu, prze­rzu­ca­jąc kart­ki, prze­cie­ra­łeś oczy ze zdu­mie­nia, kie­dy oka­za­ło się, że wca­le nie wbi­je­my Ro­sji noża w ple­cy. By­łem wte­dy nie­wie­le mniej za­sko­czo­ny niż Ty. Po­tem było już tyl­ko cie­ka­wiej. Pa­mię­tam Two­ją za­dysz­kę, jak ra­zem go­ni­li­śmy tego irań­skie­go ka­mi­ka­dze na uli­cach Stras­bur­ga. Fa­cet do­piął­by swe­go, gdy­by nie Ty. Do­brze było mieć Cię u swe­go boku po­śród chłod­nych gór Kau­ka­zu. Pod­trzy­my­wa­łeś nas na du­chu przez cały ten czas, przy każ­dym po­ko­na­nym kro­ku. Za­wsze wie­dzia­łem, że sto­isz za na­szy­mi ple­ca­mi. – Ja­kub po­krę­cił gło­wą z nie­do­wie­rza­niem. – Taj­wan to była gru­ba spra­wa, praw­dzi­wy pier­ścień ognia… Pierw­szy raz mo­gli­śmy tam wy­ko­rzy­stać te wszyst­kie fu­tu­ry­stycz­ne za­baw­ki. Wła­ści­wie to tyl­ko dzię­ki To­bie wy­cią­gnę­li­śmy tych pie­przo­nych po­li­ty­ków z wy­spy. Od­cią­gną­łeś mnie od kul, kie­dy chcia­łem wra­cać pro­sto w ogień po Pre­is­sa. By­łeś przy mnie, kie­dy mu­sia­łem wy­bie­rać mię­dzy Lud­mi­łą i chło­pa­ka­mi z jed­nost­ki. Ni­g­dy nie mó­wi­łeś, co po­wi­nie­nem zro­bić. Mimo to do­sko­na­le wie­dzia­łem, że za­wsze mogę li­czyć na Two­je wspar­cie. An­driej też jest Ci wdzięcz­ny, pew­nie ni­g­dy tego nie przy­zna, ale… kie­dy nie czy­ta­łeś o nas, za­wsze po­wta­rzał, że Ra­de­ga­stu ni­g­dy nie by­ło­by bez Cie­bie. Pro­wa­dzi­łeś nas, kie­dy szu­ka­li­śmy za­ma­chow­ców po ca­łej Pol­sce, za­wsze wie­dzia­łeś, że uda nam się ura­to­wać chło­pa­ków na Kry­mie, ni­g­dy w to nie zwąt­pi­łeś. Wiesz… prze­szli­śmy ra­zem nie­jed­no, zwie­dzi­li­śmy pół świa­ta, znasz mnie jak nikt inny. Nie by­ło­by mnie tu­taj, gdy­by nie Ty, chciał­bym Ci ser­decz­nie po­dzię­ko­wać, przy­ja­cie­lu. A te­raz opo­wiedz, co u Cie­bie?

Purpurowy zmierzch

Подняться наверх