Читать книгу Zanim nadejdzie jutro. Tom 3. Druga strona nocy - Joanna Jax - Страница 11
9. Okolice Moskwy, 1942
Оглавление– Twój ojciec ma rację, Galino – powiedział Boris Aristow do idącej obok niego Galiny Mikołajewny Doroszenko. – Front to nie jest miejsce dla ciebie.
– Kiedy ja muszę się czymś zająć – jęknęła.
– Przecież zajmujesz się radzieckimi oficerami. I mną…
Galina była piękną dziewczyną, jednak jak dla niego zbyt grzeczną i spolegliwą. On wciąż uwielbiał trudne kobiety i nawet przypadek z Ratajską nie zmienił jego podejścia do tego tematu. Aristow po prostu był zdobywcą. A znajomość z Galiną układała się w sposób gładki, prosty i przewidywalny. Mógł wyświetlić sobie w głowie każde ich następne spotkanie. Najpierw muśnięcie dłoni, szybki pocałunek na pożegnanie, a na następnej schadzce już będą całować się jak szaleni. Kilka takich randek i wylądują w łóżku. Minie miesiąc i spokojnie może myśleć o oświadczynach, będąc pewnym, że nie da mu kosza. Dawniej od razu skreśliłby tę znajomość, ale Galina posiadała coś, co dla Aristowa stanowiło ogromną i niezaprzeczalną zaletę. Dziewczyna po prostu miała wpływowego ojca. A był nim pułkownik NKWD – Mikołaj Doroszenko. Mając takiego teścia, nie musiałby się martwić, że po rekonwalescencji trafi na front. Zapewne Doroszenko postara się dla swojego zięcia o ciepłą posadkę z dala od huku bomb i serii z karabinów. Poza tym Galina była młoda, uległa i będzie świetnie prezentowała się w towarzystwie, a ostrzejszych wrażeń Boris poszuka sobie gdzieś indziej. Tak, Galina Doroszenko spadła mu z nieba.
– Galinko, powiedz, czy ja ci się trochę podobam? – zapytał uwodzicielsko.
Przystanęła w parkowej alejce i popatrzyła na niego. Nie zobaczył jednak w jej oczach tego, co chciał ujrzeć, czyli zachwytu.
– Podobasz mi się, ale ja mam wciąż złamane serce – wydukała.
– Pomyśl, że to zdrajca. Niewdzięczny innostraniec – mruknął.
– Wiem. – Wzruszyła ramionami. – I mam nadzieję, że przy tobie o nim zapomnę. Albo w lazarecie na froncie.
– Zdecydowanie wolę tę pierwszą opcję, Galinko. – Uśmiechnął się do niej czule i pogłaskał ją po dłoni.
Był niemal pewny, że w dniu, w którym weźmie ją do łóżka i pokaże, co potrafi prawdziwy radziecki mężczyzna, dziewczyna w mig zapomni o niewdzięcznym kochasiu.
– Ale ja to bym wolała zrobić coś wielkiego. Ty jesteś bohaterem, odniosłeś rany z rąk sabotażystów, a ja co? Pracuję w pięknym, wytwornym ośrodku i nie mogę się niczym wykazać. – Wydęła wargi.
Gdybyż ona wiedziała, dlaczego oberwał, z pewnością straciłby w jej oczach pozycję bohatera. Miał też nadzieję, że dziewczyna nigdy nie dowie się, co się wówczas wydarzyło. Ani o tym, że Elżbieta Ratajska była kolejną kobietą, z którą miał do wyrównania rachunki. Tak jak z Niną Korcz-Zawiślańską. Żywił przekonanie, że pewnego dnia drogi jego i tych kobiet się skrzyżują. A wtedy one zobaczą, czym się kończy próba poniżenia Borisa Aristowa. Nina, jego wielka miłość, nawet nie odpisała mu na list, który do niej wysłał. A on proponował jej dobre życie i wybaczył wspaniałomyślnie to, co mu uczyniła. Tymczasem, póki trwała wojna, musiał ustawić się tutaj, w Związku Radzieckim, i dopilnować, by nikomu nie przyszło do głowy, aby wysłać go do walki.
– Serce mi pęknie, jeśli wyjedziesz na front. Będę umierał z niepokoju i tęsknoty – teatralnie powiedział Boris.
– Czy ty się przypadkiem nie zauroczyłeś we mnie? – Zmarszczyła czoło.
– Do szaleństwa, Galinko, do szaleństwa – wyszeptał.
Dziewczyna roześmiała się. Najwyraźniej potrzebowała tanich komplementów i tandetnych wyznań. A on potrzebował Galiny.
Po chwili spoważniała i popatrzyła na Borisa.
– Naprawdę jesteś przystojny, towarzyszu Aristow – powiedziała. – Ale co zrobię, jeśli mnie skrzywdzisz? Jak sobie poradzę, gdy kolejny raz ktoś złamie mi serce?
– Jestem gotów się z tobą ożenić. Nawet jutro. Czy to jest wystarczający dowód mojego zakochania? Mojej miłości?
– Przecież ty mnie wcale nie znasz. Ani ja ciebie – jęknęła.
– A mnie się wydaje, że znam cię całe życie. I że to właśnie na ciebie czekałem przez cały czas – zapewnił gorliwie.
– Dobrze więc, Borisie. Pokaż, jak bardzo ci na mnie zależy. Ale ze ślubem poczekajmy trochę. – Uśmiechnęła się.
Pokazywał każdego dnia. I wszystko odbywało się według wymyślonego przez niego scenariusza. Bez żadnych zakrętów, nieprzewidzianych okoliczności czy chociażby damskich sztuczek mających na celu podgrzanie atmosfery. Aż go mdliło, bo za każdym razem, gdy szedł na schadzkę z piękną Galiną, wiedział dokładnie, co jej powie, co ona będzie mówiła i jak owo spotkanie się zakończy. Miał nadzieję, że w łóżku okaże się nieco bardziej oryginalna niż podczas ich randek, ale gdyby miał się zakładać, nie postawiłby na to nawet kopiejki.
***
W ośrodku rehabilitacyjnym istniało coś takiego, jak pokoje gościnne dla osób przybywających z daleka w odwiedziny do wysoko postawionych oficerów. Któregoś wieczoru wręczył portierowi dwie butelki wódki i poprosił, by mężczyzna najpierw dał mu klucz do jednego z takich pokoi, a potem zaniewidział na całą noc. Nie miał innej możliwości, by znaleźć się z młodziutką Galiną sam na sam, bo on mieszkał teraz w sali szpitalnej, a ona w pokoju służbowym z trzema innymi pielęgniarkami. Był także przekonany, iż te dwie flaszki nie pójdą na marne i dziewczyna zgodzi się, by spędzić z nim noc.
Zgodziła się. Odbyło się bez żadnych niespodzianek, po prostu poszło gładko, jak wszystko z Galiną. Miał nadzieję, że mimo braku podniet w postaci niepewności, tęsknoty czy chociażby jakiejś małej sprzeczki będzie w stanie wprowadzić się w odpowiedni nastrój. Dla Borisa Aristowa jakiekolwiek uczucie musiało wiązać się z przeciwnościami losu, oporem kochanki i wszystkim tym, co kobiety tak kochają w czytanych romansach. Szkoda tylko, że w normalnym życiu wolały utarte szlaki.
Galina bez ubrania prezentowała się niezwykle pięknie i podniecająco. Jednak, tak jak się spodziewał, była delikatna, czuła i uległa. I jedyne, co go podniecało, to fakt, że robi to z nią po raz pierwszy. Nie miał pojęcia, jak będą wyglądały te sprawy między nimi, gdy przyjdzie mu spędzić z nią całe życie. Łudził się, że chociaż będzie dostatnie i pełne splendoru. Jednak nie będzie zawdzięczał tego Galinie, ale jej ojcu.
– Jesteś cudowny – powiedziała Galina, gdy skończyli się kochać.
Przewrócił oczami. Było ciemno, więc miał nadzieję, że dziewczyna tego nie zobaczy. Ani jego znudzonej miny. „Cudowny” – a on nie pokazał jej nawet jednej dziesiątej swoich możliwości.
– Lepszy od niego? – zapytał z lekką ironią w głosie.
– Przestań, Boris. Co to znaczy „lepszy”? – Galina chyba pierwszy raz zirytowała się i od razu Boris poczuł się lepiej. Może w końcu coś zacznie się dziać w ich nudnym jak flaki z olejem związku.
– To znaczy dokładnie to, co powiedziałem. Czy byłem lepszy? Czy bardziej się podnieciłaś, czy czułaś większą rozkosz, czy w końcu o nim zapomniałaś? – wybuchnął.
– Nie chcę pamiętać, jak było z nim. Nie chcę do tego wracać, rozumiesz? Zranił mnie, odszedł, nie ma go. Czy zapomnę? O nie, Borisie, ja mu tego nigdy nie zapomnę – syknęła Galina z zaciętością w głosie.
Tak więc jego nowa dziewczyna wcale nie była taka spokojna i cicha, jak mu się wydawało. Również nosiła w sobie ból i żądzę zemsty.
– Ale nie kochasz go już? – upewnił się Boris, bo niewygasłe uczucie Galiny mogło skomplikować mu drogę do ożenku z nią. A nuż chciałaby najpierw dokonać zemsty na podłym kochanku.
– Oczywiście, że nie. Ja go nienawidzę. Tak bardzo, że mogłabym go zabić. Tłumiłam to w sobie, próbowałam zdusić te straszne emocje, skupić się na czymś innym, ale on pozwolił mi uwierzyć, że miłość jest możliwa, piękna i bezinteresowna, a potem mnie zostawił – wyrzuciła z siebie, a po chwili dodała: – Jego pewnie już nigdy nie spotkam na swojej drodze, ale teraz jesteś ty. I jeśli ty mnie skrzywdzisz, tym razem naprawdę popełnię jakieś szaleństwo.
Aristow przełknął ślinę i poczuł, że tym razem to Galina miała władzę nad nim i musiał uważać. Być może nie ukradłaby mu pistoletu i nie zastrzeliła go, ale wystarczyłoby, żeby poskarżyła się swojemu tatce, a Boris skończyłby w kazamatach Łubianki albo kopalniach Kołymy. I chociaż zdawał sobie sprawę, że w tej chwili ich związek będzie przypominał stąpanie po cienkim lodzie, bo Galina nie okazała się ani cicha, ani głupia, podnieciło go to w jakiś chory sposób.
– A teraz ci wybiję z głowy tego kochasia raz na zawsze – wycharczał i przyciągnął do siebie kochankę.