Читать книгу Ślepe stado - John Brunner - Страница 12

To tylko gaz

Оглавление

Zostawiwszy niedojedzony samotnie obiad (kawiarnia, gdzie jadał regularnie od ponad roku, nie była zatłoczona, ale mało kto chciał siadać koło mundurowego), Pete Goddard czekał, aż wydadzą mu resztę. Po drugiej stronie ulicy, na wielkich billboardach zasłaniających teren sklepu Uprzęże i Pasza u Harrigana – trzymał się nazwy, choć przez lata, aż do rozbiórki sprzedawał raczej skutery śnieżne, części do motocykli i eleganckie zachodnie kombinezony, a teraz miał zmienić się w czterdzieści dwa luksusowe apartamenty plus lokalna siedziba American Express i Colorado Chemical Bank – ktoś wymalował co najmniej kilkanaście czarnych czaszek z piszczelami.

Sam też trochę tak się czuł. Wczoraj imprezowali, mieli pierwszą rocznicę ślubu. W ustach miał paskudny posmak, bolała go głowa, do tego Jeannie musiała wstać jak zawsze, bo też pracowała, na farmie hydroponicznej Bamberley, a on nie spełnił swojej obietnicy i nie posprzątał, żeby nie musiała się z tym męczyć wieczorem. Poza tym to znamię, które ona ma na nodze, może nie boli, ale... No ale na farmie mają dobrych lekarzy. Muszą mieć.

Nowa kasjerka, niechętnie nastawiona do niego, rzuciła mu na dłoń monety i wróciła do rozmowy z przyjaciółką.

Zegar na ścianie zgadzał się z jego zegarkiem, że zostało mu osiem minut na czterominutowy dojazd na komisariat. Co więcej, na zewnątrz było lodowato, temperatura spadła do około minus siedmiu, do tego silny wiatr. Dobra pogoda dla turystów na stokach Mount Hawes, nie za dobra dla policji, która mierzy temperaturę rozbitymi samochodami, ofiarami odmrożeń i drobnymi kradzieżami popełnianymi przez mężczyzn pozbawionych sezonowej pracy.

I kobiety, kobiety też.

Może by więc tak przed wyjściem...? Przy drzwiach stała wielka, czerwona machina, z lustrem w górnej części frontu. Zainstalowali ją zeszłej jesieni. Japońska. Na tabliczce z boku: Mitsuyama Corp., Osaka. Z kształtu podobna do wagi osobowej. Wrzucić 25 centów. Nie palić w trakcie korzystania. Przytknąć usta i nos do miękkiej, czarnej, elastycznej maski. Jak nieprzyzwoity pocałunek ze zwierzęciem.

Zwykle śmiał się z tego, bo tu w górach powietrze nigdy nie było aż tak złe, żeby trzeba było tankować tlen, by dojść do kolejnej przecznicy. Z drugiej strony, ludzie mówią, że to super lekarstwo na kaca...

W głowie zarejestrowały mu się kolejne szczegóły. Bardzo był z tego dumny, że ma oko do szczegółów; kiedy skończy mu się okres próbny, będzie aplikować na detektywa. Jak się ma dobrą żonę, u każdego budzi się ambicja.

Lusterko, wygięte, żeby otaczać ustnik, było popękane. Otwór na ćwierćdolarówki. Pod nimi linia obwodząca pojemnik na monety. Wokół niej pełno rys. Jakby ktoś próbował otworzyć go nożem.

Pete pomyślał o kierowcach autobusów, mordowanych dla zawartości kasy.

Odwróciwszy się z powrotem do lady, rzucił:

– Proszę pani?

– Słucham?

– Ta maszyna tlenowa...

– Niech to szlag! – odparła dziewczyna, wciskając „Anuluj” na kasie. – Niech pan nie mówi, że to cholerstwo znowu się skiepściło! Proszę, oddam panu ćwiartkę. Niech pan spróbuje w drugstorze na Tremont, tam są trzy.

Ślepe stado

Подняться наверх