Читать книгу O matko i córko - Katarzyna Błędowska - Страница 14
Córeczka mi rośnie
ОглавлениеPaulina rosła i mimo tego, że nie dawała nam spać i nie chciała jeść, rozwijała się prawidłowo. Cieszyła mnie swoją obecnością. Wzruszała pierwszymi słowami i rozbawiała zachowaniem. Była bardzo wesołym dzieckiem, które rwało się do innych. Zaczepiała ludzi na ulicach, co początkowo wprawiało mnie w zakłopotanie. Mówiła wszystkim dzień dobry. Była takim cygańskim dzieckiem – mogła iść z każdym. Wiecznie uśmiechnięta, wszędzie jej pełno. Słowem, dusza towarzystwa i żywe srebro w jednym. Nie wstydziła się zagadywać do obcych. Nawet w kościele zawsze wszystkich zaczepiała. Ciągnęła nieznajomych za spodnie i spódnice. A jak zobaczyła inne dziecko, to już był koniec. Musiała się z nim zapoznać zaraz, natychmiast, już. Z jednej strony trochę się wstydziłam, ale wewnątrz czułam dumę, że mam tak śmiałą i towarzyską córeczkę.
Karmiłam Paulinkę piersią aż do osiemnastego miesiąca. Dopiero wtedy zaczęła jeść inne składniki i ku naszej uldze stała się mniej rozdrażniona. Kończył się czas, gdy w ciągu doby miałam maksymalnie dwie, trzy godziny luzu, jeśli podstępem udało mi się uśpić córeczkę. Zresztą po każdej takiej drzemce wydawała się niezadowolona, jakby chciała powiedzieć, że życie jest za krótkie, żeby je przesypiać. Myślę, że dalej tak uważa, ale o tym przecież dobrze wiecie.