Читать книгу Nigdy nie zapomnisz - Kathryn Croft - Страница 6

2

Оглавление

1995

Odwracam się plecami do mamy i ruszam w stronę wielkich szklanych drzwi wejściowych do głównego budynku. W liście poinformowano, że właśnie tam mam się zgłosić, więc biorę głęboki wdech i mozolnie stawiam nogę za nogą. To miejsce nie przypomina szkoły; jest sto razy większe niż ta, do której wcześniej chodziłam, i każdy przedmiot jest wykładany w innym budynku. Jak będę mogła odróżnić blok matematyczny od językowego, skoro wszystkie wyglądają tak samo? Nie po raz pierwszy żałuję, że zaczynam już liceum. Absolutnie nie jestem na to gotowa.

Gdy pół godziny później tonę w morzu uczniów usadzonych w auli, słuchając, jak dyrektor, pan Curtis, przynudza na temat konsekwencji złego zachowania, czuję się tylko gorzej. Nie dociera do mnie ani jedno jego słowo, bo jestem sparaliżowana strachem. Otacza mnie mnóstwo obcych ludzi, którzy najwyraźniej się znają.

Nienawidzę mamy i taty za to, że zmusili mnie do przeprowadzki. Byłam szczęśliwa w Derby, więc dlaczego wszystko musiało się zmienić? Czy ich w ogóle nie obchodzi, że teraz nie będę miała żadnych przyjaciół? Nawet tam było mi trudno rozmawiać z ludźmi, więc jaką szansę mam tutaj? Jeszcze bardziej kulę się na krześle, jakbym mogła stać się dzięki temu niewidzialna. Bez wątpienia trafiłam do piekła.

Jestem tak zagubiona we własnych myślach, że nie zauważam, gdy pan Curtis zaczyna wyczytywać nazwiska i przydziela nas pod opiekę nauczycielom, z którymi mamy się udać do sal. Czy moje nazwisko już zostało wyczytane? Mam wrażenie, że zaraz zemdleję. Wszyscy inni najwyraźniej wiedzą, co robią – dlaczego tylko ja tego nie wiem? Ale potem je słyszę. Leah Mills. Co za ulga. Rozglądam się i widzę nauczycielkę – kobietę z krótkimi blond włosami ściętymi na boba – która lekko unosi rękę, by zasygnalizować uczniom, gdzie stoi. Wygląda na miłą, ale przecież i tak nie mam wyjścia, jak tylko za nią pójść. Najwyraźniej to na nią będę skazana przez całe liceum, chyba że odejdzie, umrze albo coś.

Przedarcie się przez rzędy krzeseł zajmuje mi tyle czasu, że gdy docieram do alejki, nauczycielka już się oddala, a uczniowie depczą jej po piętach jak szczury podążające za szczurołapem. Próbuję ich dogonić, ale nawet gdy docieramy do klasy, wciąż jestem w tyle. Czy właśnie tak będzie wyglądać liceum? Nieustanna walka, żeby nadążyć? Już tego nienawidzę.

Gdy wchodzimy do środka, sytuacja wcale się nie poprawia. Blond nauczycielka przydzieliła każdemu miejsce i tylko ja siedzę sama. Na domiar złego zupełnie z tyłu, w kącie przy ścianie, jakbym nic nie znaczyła i nikogo nie obchodziło, czy tutaj jestem, czy nie. Gapię się na puste miejsce obok. Wygląda, jakby ze mnie drwiło, i ledwie powstrzymuję płacz, przez który narobiłabym sobie jeszcze więcej wstydu.

Szmery cichną i wszyscy wlepiają wzrok w nauczycielkę, czekając, aż się odezwie. Trwa to całe wieki, a gdy kobieta w końcu otwiera usta, jej głos jest łagodny i niepewny. Zupełnie nie tego się spodziewałam. W podstawówce wszyscy nauczyciele grzmieli, jakby mówili przez głośniki. Ogłuszali tych, którzy mieli pecha i siedzieli za blisko. Może ona jest tu nowa? Wygląda dość młodo, w każdym razie młodziej niż mama, więc pewnie to jej pierwszy rok pracy. Powinnam jej współczuć, bo jeśli rzeczywiście  j e s t  nowa, to jedziemy na tym samym wózku, prawda? To, że jest dorosła, nie znaczy, że się nie boi. Ale dlaczego to mnie skazała na samotne siedzenie w ostatniej ławce? Jest nas co najmniej trzydzieścioro, a ona wybrała akurat mnie. Nie sądzę, bym mogła jej to wybaczyć.

– Hm, nazywam się pani Hollis – mówi w końcu, a ja rozumiem jej słowa tylko dlatego, że jednocześnie zapisuje tę informację na tablicy. Ani się obejrzę, gdy prosi wszystkich, żeby dobrali się w pary i opowiedzieli swojemu partnerowi trzy interesujące fakty na swój temat. Klasa natychmiast ożywa i wszyscy gawędzą ze sobą, jakby znali się od wieków, tylko ja siedzę sama, bez partnera.

Już jej nawet nie widzę; może uznała, że ma już dość, i uciekła? Ja też chciałabym móc tak zrobić. A jednak nie, siedzi w kącie i z niepokojem obserwuje uczniów zza komputera. Czy ona nie widzi, że nie mam partnera?

Akurat gdy dochodzę do wniosku, że najwyraźniej będę musiała opowiedzieć sobie samej trzy interesujące fakty na swój temat, odwraca się do mnie niska, nieco pulchna dziewczyna siedząca w ławce przede mną.

– Ja z tobą pogadam – mówi, uśmiechając się nieśmiało. – Ci trzej mogą pracować razem. – Wskazuje na pozostałych uczniów w swoim rzędzie i po raz pierwszy zauważam, że to sami chłopcy. Robi mi się dzięki temu odrobinę lepiej, bo najwyraźniej nie tylko ja jestem skrępowana tym, gdzie siedzę.

Przedstawiam się i patrzę, jak dziewczyna obraca krzesło ze zgrzytem, żebyśmy siedziały twarzą w twarz. Ma ładne oczy, wielkie, ciemne i lśniące, oraz mały nosek zadarty jak stok narciarski.

– Jestem Imogen – mówi. – A jedyny interesujący fakt na mój temat, jaki przychodzi mi do głowy, jest taki, że spędziłam tu zaledwie godzinę i już nienawidzę tego miejsca.

A ja uśmiecham się po raz pierwszy tego dnia – a może po raz pierwszy od miesiąca – i czuję, jak humor mi się poprawia. Ta dziewczyna zostanie moją przyjaciółką. Jestem tego pewna.

Nigdy nie zapomnisz

Подняться наверх