Читать книгу Kiedy Ciebie nie ma - Лайза Джуэлл - Страница 10
ROZDZIAŁ CZWARTY
ОглавлениеPomiędzy tym dniem w maju dwa tysiące piątego roku, kiedy Ellie nie wróciła do domu, a chwilą dokładnie sprzed dwóch minut nie pojawił się ani jeden konkretny trop związany z jej zniknięciem. Ani jeden.
Ostatni raz Ellie została zaobserwowana przez kamery ulicznego monitoringu na Stroud Green Road o dziesiątej czterdzieści trzy. Nagrania ukazywały, jak szybko przystaje, by zerknąć na swoje odbicie w samochodowej szybie (na pewien czas przyjęto teorię, że się zatrzymała, by spojrzeć na kogoś w aucie albo powiedzieć coś kierowcy, ale namierzono właściciela pojazdu i potwierdzono, że był na urlopie w czasie, gdy Ellie zniknęła, a jego samochód stał tam zaparkowany). I to wszystko. Jej zarejestrowana droga skończyła się w tym miejscu.
Sprawdzono dom po domu w bezpośrednim sąsiedztwie, przesłuchano znanych pedofili, zebrano nagrania z monitoringu od wszystkich właścicieli sklepów na Stroud Green Road, sprowadzono Laurel i Paula do telewizji na nagranie apelu, który obejrzało około ośmiu milionów ludzi, ale nic nie zaprowadziło ich dalej niż do ostatniego obrazu Ellie patrzącej na swoje odbicie o dziesiątej czterdzieści trzy.
Pracę policji utrudniło to, że Ellie miała na sobie czarny T-shirt i dżinsy. To, że jej śliczne złociste włosy były ściągnięte w luźny koński ogon. To, że jej plecak był granatowy. Że jej tenisówki były zwyczajnymi białymi tenisówkami z supermarketu. Było niemal tak, jakby celowo uczyniła siebie niewidzialną.
Pokój Ellie był przez cztery godziny fachowo, gruntownie przeszukiwany przez dwóch detektywów. Wydawało się, że Ellie nie zabrała ze sobą niczego niezwykłego. Przypuszczalnie mogła wziąć bieliznę, ale nie było szans, żeby Laurel się zorientowała, czy czegoś brakuje w szufladach. Przypuszczalnie mogła wziąć ubranie na zmianę, ale Ellie, jak większość piętnastoletnich dziewcząt, miała o wiele za dużo ubrań, zbyt wiele, aby Laurel je wszystkie pamiętała. Jednak jej skarbonka nadal zawierała kilka ciasno złożonych dziesięciofuntowych banknotów, które wciskała do niej po każdych urodzinach. Jej szczoteczka do zębów nadal była w łazience, dezodorant też. Ellie nigdy nie wychodziła nocować u kogoś bez szczoteczki do zębów i dezodorantu.
Po dwóch latach policja oficjalnie zaprzestała poszukiwań. Laurel wiedziała, co myśleli; myśleli, że Ellie uciekła z domu.
Jak mogli uznać, że Ellie była uciekinierką, skoro nie znalazła się na żadnym zapisie wideo z kamer na jakimkolwiek dworcu kolejowym, przystanku autobusowym, na żadnej ulicy poza tą, na której zniknęła? Zaprzestanie poszukiwań było druzgocące.
Jeszcze bardziej druzgocąca była reakcja Paula na tę wiadomość.
– To raczej koniec, jak sądzę.
Tu był, właśnie tutaj – ostatni gwóźdź do trumny z wyschłymi kośćmi ich małżeństwa.
Dzieci tymczasem przesuwały się coraz dalej, jak pociągi na torze, zgodnie z harmonogramem. Hanna zdała egzamin maturalny. Jake ukończył uniwersytet w West Country, gdzie studiował, żeby zostać dyplomowanym rzeczoznawcą budowlanym. A Paula pochłaniały zabiegi o awans w pracy, kupowanie nowych garniturów, rozmowy o lepszym samochodzie, pokazywanie jej w internecie hoteli i ośrodków wypoczynkowych, które tego lata miały specjalne oferty. Paul nie był złym człowiekiem. Był dobrym człowiekiem. Wyszła za dobrego człowieka, tak jak zawsze zamierzała zrobić. Ale sposób, w jaki radził sobie z potężną wyrwą, którą w ich życiu uczyniło zniknięcie Ellie, pokazał jej, że nie był wystarczająco wielki, wystarczająco silny – nie był wystarczająco szalony.
Rozczarowanie nim było tak drobną cząstką wszystkiego, co czuła poza tym, że ledwie zdała sobie z niego sprawę. Kiedy rok później się wyprowadził, nic to dla niej nie znaczyło, było drobnym zwrotem w jej egzystencji. Wspominając to teraz, niewiele mogła sobie przypomnieć. Wszystko, co zapamiętała z tamtego okresu, to czysta, bezwzględna potrzeba, by kontynuować poszukiwania.
– Czy nie moglibyśmy jeszcze raz sprawdzić dom po domu? – błagała policję. – Minął już rok, odkąd to zrobiliśmy. To chyba wystarczająco długo, żeby pojawiło się coś, czego wcześniej nie znaleźliśmy?
Policjantka się uśmiechnęła.
– Rozmawialiśmy o tym – powiedziała. – Zdecydowaliśmy, że to nie jest dobry sposób wykorzystania środków. Nie teraz. Może za rok lub dwa lata. Może.
Ale wtedy nagle, w styczniu, ni stąd, ni zowąd, zadzwonili z policji i powiedzieli, że w Crimewatch chcą po dziesięciu latach powtórzyć apel. Kolejną rekonstrukcję. Program wyemitowano dwudziestego szóstego maja. Nie przyniosło to nowych dowodów. Żadnych nowych obserwacji.
Niczego nie zmieniło.
Aż do teraz.
Głos detektywa w telefonie brzmiał ostrożnie.
– To może nic nie znaczyć. Mimo wszystko chcielibyśmy, żeby pani przyszła.
– Co znaleźliście? – zapytała Laurel. – Czy to ciało? Co to jest?
– Proszę przyjść, pani Mack.
Przez dziesięć lat nic. A teraz coś było. Chwyciła torebkę i wyszła z domu.