Читать книгу Kiedy Ciebie nie ma - Лайза Джуэлл - Страница 7
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ОглавлениеLaurel weszła do mieszkania córki. Nawet w ten stosunkowo jasny dzień było ciemne i sprawiało przygnębiające wrażenie. Okno od frontu zasłaniała okropna plątanina pnączy glicynii, a druga strona mieszkania była kompletnie zacieniona, ponieważ dom był zwrócony w stronę niewielkiego lasu.
Kupno pod wpływem impulsu, tak to było. Hanna właśnie dostała pierwszą premię i chciała ją wydać na coś trwałego, zanim pieniądze się ulotnią. Ludzie, od których kupiła mieszkanie, zapełnili je pięknymi przedmiotami, ale Hanna nigdy nie miała czasu na kupowanie mebli i teraz mieszkanie wyglądało smutno. Jakby należało do rozwodnika, który szuka dla siebie czegoś mniejszego. Fakt, że nie miała nic przeciwko temu, żeby mama bywała tu podczas jej nieobecności i sprzątała, dowodził, że mieszkanie nie było dla niej niczym więcej niż trochę lepszym pokojem hotelowym.
Siłą przyzwyczajenia Laurel ruszyła przez brudny przedpokój Hanny prosto do kuchni, gdzie spod zlewu wyjęła zestaw do sprzątania. Wyglądało na to, że tej nocy Hanna nie spędziła w domu. W zlewie nie było miseczki na płatki śniadaniowe ani kropel mleka na kuchennym blacie, przy powiększającym lustrze na parapecie nie leżał niedokręcony tusz do rzęs. Laurel poczuła na plecach chłód. Hanna zawsze wracała do domu. Hanna nie miała dokąd pójść. Podeszła do torebki, wyjęła telefon i drżącymi palcami wybrała numer córki. Trzymała go w niepewnych dłoniach, kiedy włączyła się poczta głosowa, jak zawsze, kiedy Hanna była w pracy. Aparat wypadł jej z rąk na podłogę, ale trafił na bok buta i nie pękł.
– Cholera – syknęła do siebie, podnosząc telefon i patrząc na niego niewidzącym wzrokiem. – Cholera.
Nie miała do kogo zadzwonić, nikogo, kogo mogłaby zapytać: „Widziałeś Hannę? Wiesz, gdzie jest?”. Jej życie po prostu tak nie funkcjonowało. Nie było w nim żadnych kontaktów. Jedynie maleńkie ludzkie wyspy rozrzucone tu i ówdzie.
Możliwe, pomyślała, że Hanna poznała mężczyznę, ale mało prawdopodobne. Hanna nie miała chłopaka, żadnego, nigdy. Ktoś kiedyś zasugerował teorię, że poczucie winy nie pozwalało jej mieć chłopaka, bo jej młodsza siostra nigdy nie będzie go miała. Tę samą teorię można by zastosować do jej żałosnego mieszkania i nieistniejącego życia towarzyskiego.
Laurel wiedziała, że reaguje przesadnie, a jednocześnie, że nie przesadza. Kiedy jest się rodzicem dziecka, które pewnego ranka wyszło z domu z plecakiem pełnym książek, żeby się uczyć w bibliotece odległej o piętnaście minut drogi, i nigdy nie wróciło, coś takiego jak przesadna reakcja nie istnieje. To, że stała w kuchni swojej dorosłej córki, wyobrażając sobie, jak ta leży martwa w jakimś rowie, skoro nie zostawiła w zlewie miseczki na płatki śniadaniowe, w kontekście jej doświadczenia było absolutnie racjonalne i uzasadnione.
Wpisała w wyszukiwarkę nazwę firmy Hanny i wcisnęła link do numeru telefonu. Centrala połączyła ją z numerem wewnętrznym Hanny i Laurel wstrzymała oddech.
– Hanna Mack, słucham.
Oto był, głos jej córki, szorstki i bezosobowy.
Laurel nie odezwała się, po prostu dotknęła ekranu, by się rozłączyć, i włożyła komórkę z powrotem do torebki. Otworzyła zmywarkę i zaczęła wyjmować z niej naczynia.