Читать книгу Widzę Cię - Лайза Джуэлл - Страница 12
ROZDZIAŁ 2
Оглавление6 stycznia
Kilka dni później Joey ponownie ujrzała Toma Fitzwilliama. Tym razem na osiedlu. Wychodził z księgarni. Był ubrany w garnitur i rozmawiał z kimś przez komórkę. Pożegnał się z tą osobą, przycisnął palec do ekranu, by się rozłączyć i wsunął telefon do kieszeni marynarki. Kiedy skręcił w lewo, wychodząc ze sklepu, zobaczyła jego twarz, z wciąż utrzymującymi się resztkami uśmiechu. Uniesione kąciki ust nadawały jej inny kształt. Jeden wzniósł się wyżej od drugiego, podobnie jak brew. Dłoń powędrowała do przyprószonych siwizną włosów, kiedy rozwiał je wiatr. Uśmiech zmienił się w grymas i twarz znów przybrała inny kształt. Szczęka mu zesztywniała. Czoło się zmarszczyło. Powoli zamrugał. A potem już szedł w stronę swojego czarnego auta zaparkowanego po drugiej stronie ulicy. Klik, klik centralnego zamka, błysk świateł, długie nogi zgięte przy siedzeniu kierowcy. Odjechał.
Ale jego cień trwał w jej świadomości.
Alfie był zauroczeniem. Miesiącami przyglądała mu się w ośrodku wypoczynkowym, wymyślała historie o nim na podstawie strzępów informacji zbieranych od ludzi, którzy mieli z nim kontakt. Nikt nie wiedział, skąd Alfie pochodzi. Ktoś sądził, że mógł być pisarzem. Ktoś inny powiedział, że jest weterynarzem. Nosił wtedy długie włosy, ciemnorude, związane z tyłu w koński ogon, a czasami w męski kok. Miał małą rudą bródkę i wielkie, wysportowane ciało z tatuażami – różą pnącą się wzdłuż całego tułowia i parą skrzydeł na ramionach. Z pasa przewieszonego przez pierś często zwisała gitara. Kiedy pracował, rzadko wkładał koszulkę. Miał uśmiech dla każdego, pewność siebie i tupet.
W fantazjach Joey Alfie Butter był jakby nie z tego świata; przypisywała mu cechy istoty nadprzyrodzonej i próbowała sobie wyobrazić, o czym by rozmawiali, gdyby ich ścieżki mogły się kiedyś skrzyżować. A potem pewnego dnia zatrzymał ją za zapleczu ośrodka tuż przy pralni, spojrzał na nią z uwagą swymi lazurowymi oczami, uśmiechnął się i powiedział:
– Joey, mam rację?
Powiedziała, że tak, Joey.
– Ktoś mi mówił, że jesteś z Bristolu. To prawda?
Powiedziała, że tak, to prawda.
– Z jakiej okolicy?
– Z Frenchay.
Dźgnął palcem powietrze.
– Wiedziałem! – zawołał. – Po prostu wiedziałem! Przeczucie! Gdy ktoś powiedział, że jesteś z Bristolu, to od razu pomyślałem: dziewczyna z Frenchay. Musi być stamtąd. I miałem rację! Ja jestem chłopakiem z Frenchay!
Rany, westchnęła. O rany. Jaki ten świat mały – zauważyła. A potem go zapytała, do której szkoły chodził.
I okazało się, że Alfie ani nie miał cech nadprzyrodzonych, ani nie był nie z tego świata. Nie był też weterynarzem ani poetą, ani nawet nie grał dobrze na gitarze, za to był fenomenalny w łóżku i wspaniale przytulał. Dwa tygodnie po ich pierwszym spotkaniu miał jej imię wytatuowane na kostce. Powiedział, że w stosunku do nikogo nie czuł niczego podobnego, w całym życiu, nigdy. Ilekroć razem spacerowali, obejmował jej ramię swoją ciężką ręką. Ilekroć go mijała, przyciągał ją sobie na kolana. Powiedział, że pójdzie za nią na koniec świata. A potem, kiedy jej mama umarła i Joey oznajmiła, że chce wrócić do domu, odparł, że pojedzie za nią do Bristolu. Oświadczył się, gdy wróciła z pogrzebu matki. Dwa tygodnie później wzięli ślub.
Ale co zrobić z nieosiągalnym obiektem zauroczenia, kiedy go człowiek w końcu posiądzie? Czym się staje? Może powinno istnieć jakieś słowo na jego opisanie? Bo uzyskanie tego, czego się pragnie, ma swoje konsekwencje. Chodzi o to, że wszystkie te tęsknoty, marzenia i fantazjowanie pozostawiają ogromną wyrwę, którą może wypełnić tylko jeszcze więcej tęsknot, marzeń i fantazjowania. I może właśnie to leżało u podstaw nagłej i nieoczekiwanej obsesji Joey na punkcie Toma Fitzwilliama. Może pojawił się dokładnie w momencie, kiedy jej wewnętrzny świat fantazji potrzebował wypełnienia.
I gdyby nie pojawił się on, może byłby to ktoś inny.