Читать книгу Widzę Cię - Лайза Джуэлл - Страница 15

ROZDZIAŁ 5

Оглавление

27 stycznia

Freddie Fitzwilliam wyłączył cyfrową lornetkę, opuścił zasłonę i przetoczył się z powrotem w biurowym fotelu na kółkach przez całą sypialnię, od okna do komputera. Dywan przecinał teraz błyszczący ślad, wskazujący na liczne przejażdżki, które odbył z jednej strony pokoju na drugą. Tu na górze, w pokoju na poddaszu, z rozległym widokiem na osiedle, dolinę rzeki i rozciągający się poniżej krajobraz, był panem samego siebie. Cyfrowa lornetka – gwiazdkowy prezent od mamy i taty – zrewolucjonizowała jego życie. Teraz mógł stąd wyraźnie zobaczyć ulicę Jenny Tripp. Widział też mrożone szkło w oknie łazienki Bess Ridley, które od czasu do czasu migotało i jaśniało, sugerując obecność za nim nagiego ciała. Widział, jak Jenna i Bess spotykają się co rano przed domem tej pierwszej w swoich okropnych szkolnych strojach Akademii: króciutkich spódniczkach i z gołymi nogami nawet w styczniowym chłodzie, jak obejmują się ramionami, dzieląc ze sobą słuchawki czy plotkując. Widział nawet, o jakim smaku Pringles jedzą.

Freddie nie chodził do Akademii, gdzie jego ojciec był dyrektorem. Uczęszczał do prywatnej szkoły dla chłopców znajdującej się po drugiej stronie miasta, do której droga zajmowała mu co rano pół godziny marszu. Mieszkał w Melville od roku i jednego miesiąca, odkąd pewnego ranka obudził się w swoim starym domu w Mold i usłyszał, że przeprowadzają się do Bristolu, że za tydzień i nie, nie wrócą. Jego tata był szychą wśród dyrektorów szkół. Rząd posyłał go po całym kraju do placówek wymagających zastosowania „specjalnych działań”, szkół, które znalazły się na granicy zamknięcia, bo były tak cholernie beznadziejne. Ta okazała się tak cholernie beznadziejna, że musieli wylać z pracy starego dyrektora i kazać mu opuścić stanowisko tego samego dnia: miało to coś wspólnego ze sprzeniewierzeniem szkolnych funduszy. Coś naprawdę paskudnego.

Z początku Freddie nienawidził nowego miejsca. Jego szkoła była do niczego; wyglądała jak więzienie, a śmierdziała jeszcze gorzej. Nauczyciele byli starzy i bardzo brytyjscy, nie tak jak w jego starej szkole, gdzie uczyli głównie młodzi Europejczycy. Lubił nauczycieli z Europy. Mógł robić na nich wrażenie, rozmawiając z nimi w ich ojczystych językach. Uwielbiali to. Najgorsze przewinienie uszłoby mu na sucho, gdyby pochlebił nauczycielowi, powiedzmy, w płynnym hiszpańskim.

Freddie potrafił mówić w sześciu językach: francuskim, hiszpańskim, niemieckim, włoskim, mandaryńskim i walijskim. Walijski podłapał, gdy mieszkali w Mold, pozostałych nauczył się sam. Potrafił też naśladować około dwudziestu różnych akcentów do tego stopnia, że miejscowi nie byli w stanie stwierdzić, że jest obcy. Po ukończeniu uniwersytetu zamierzał dołączyć do MI5. Rodzice zawsze mu powtarzali, że rząd pokochałby takiego bystrego małego sukinsyna jak on i Freddie był skłonny się z nimi zgodzić. Co innego mógłby robić z całą tą inteligencją, z tą wiedzą, z nieustannym wrzeniem w jego genialnym mózgu? Trzeba to gdzieś skierować. I, oczywiście, cyfrowa lornetka (i Smartwatch ze szpiegowskim aparatem fotograficznym, i szpiegowskie okulary, i szpiegowskie oprogramowanie wbudowane w Samsunga Galaxy) odgrywały rolę w scenariuszu pod hasłem „Freddie-będzie-szpiegiem”, który on i jego rodzice pisali przez prawie piętnaście lat.

I z początku właśnie do tego ich używał.

Wobec braku jakichkolwiek przyjaciół i prawdziwego pragnienia ich posiadania mniej więcej ostatni rok Freddie spędził na sporządzaniu dossier, które nazwał Kroniki Melville, a które było czymś w rodzaju quasi-gazety lokalnej opisującej miejscową społeczność. Relacjonował w niej wydarzenia w Lower Melville widziane z jego punktu obserwacyjnego na ostatnim piętrze domu. Rejestrował wizyty gości w hotelu Melville – pewnego razu widział, jak wchodziła tam Cate Blanchett. Wcale, ale to wcale nie rzucała się w oczy. Odnotowywał spacerowiczów z psami – Siwy mężczyzna ze sznaucerem miniaturowym wyszedł z domu o 20.00, wrócił o 20.27 – i biegaczy – dwie kobiety w średnim wieku z wielkimi siedzeniami wyszły z domu o 7.30, wróciły o 8.45, kupiły drogie chipsy z delikatesów. Katalogował sporadyczne naruszenia prawa – ktoś wyprowadzający psa nie sprzątnął po nim kupy, niezliczone przypadki podwójnego parkowania lub parkowania na zygzakowatej linii przed przejściem dla pieszych, przynajmniej trzy kradzieże w sklepach, z których jedna zakończyła się tym, że właściciel gonił sprawcę aż na drugą stronę osiedla, zanim omal nie dostał ataku serca.

Jednak ostatnio Freddie odkrył zmianę w swoich zainteresowaniach i ich przesunięcie poza obszar szarej codzienności. W końcu ile razy można notować, że siwowłosy mężczyzna wyszedł na spacer ze sznaucerem miniaturowym, zanim przestanie to być interesujące. Freddie stwierdził, że obecnie większość jego uwagi zajęło zapisywanie zachowań dziewczyn. To było dziwne, bo Freddie nigdy ich nie lubił. Nigdy. W rzeczywistości ta niechęć była jedną z jego cech charakterystycznych. Założył, że nielubienie dziewczyn było w jego ustawieniach domyślnych.

Ale najwyraźniej nie.

Jenna i Bess były zdecydowanie najładniejszymi dziewczynami na osiedlu. Jenna wysoka, o sportowej sylwetce, jedwabistych ciemnych włosach i całkiem sporym biuście. Bess drobna, z jasnymi włosami, które wyglądały na naturalny blond i które nosiła krótko obcięte, z grzywką zasłaniającą oczy. Były starsze od Freddiego, chodziły do jedenastej klasy, podczas gdy on do dziesiątej. Teraz większość czasu zajmowało mu rejestrowanie tego, co robiły. Wiedział, w które wieczory miały zajęcia pozaszkolne, kiedy lekcje wychowania fizycznego, jaką kawę w Starbucksie najbardziej lubiły, jak często zmieniały kolczyki.

Tak, Jenna i Bess zdecydowanie zostały jego ulubienicami. Ale teraz pojawił się ktoś nowy. Kilka tygodni temu wprowadziła się do niebieskiego domu dwa numery niżej i była bardzo ładna. Pierwszy raz zobaczył ją w restauracji hotelu Melville na osiedlu, kiedy jadł tam obiad z mamą i tatą. Ona przyszła z jakimś mężczyzną, wielkim i groźnie wyglądającym, z ostrzyżonymi maszynką rudymi włosami i tatuażami, które prześwitywały przez materiał koszuli. Freddie usłyszał najpierw ją, jej akcent z Bristolu, głośny śmiech. Zaciekawiony odwrócił głowę o kilka stopni, by sprawdzić, kto to. Piła wino ubrana w powiewną bluzkę. Miała pełne usta, duże białe zęby, platynowe włosy związane w luźny kok, złote kolczyki w kształcie kół i drobne stopy w krwistoczerwonych zamszowych butach z frędzelkami. I tak właśnie ją nazwał, próbując tymczasem znaleźć sposób, by dowiedzieć się, jak naprawdę ma na imię.

Nazwał ją Czerwone Buty.

Teraz ją obserwował. Przyglądał się, jak wysiada z autobusu na osiedlu, potem zgubił ją na chwilę, by znów ujrzeć idącą na wzgórze parę metrów za jego mamą. Przybliżał obraz coraz bardziej, aż miał ją przed oczami dostatecznie blisko, by spostrzec, że wyglądała okropnie. Kiedy załadował film do laptopa, zrobił jeszcze większe zbliżenie i na jednej z klatek pod obszerną, brzydką kurtką zobaczył żółty T-shirt. Powiększył ten fragment: było tam znajome żółto-czerwone logo Whackadoo. Mijał Whackadoo codzienne rano w drodze do szkoły, wielki żółty żużlobetonowy budynek, przed którym stał ogromny plastikowy tukan. To było miejsce dla dzieci czy coś w tym rodzaju.

Chryste, pomyślał, Czerwone Buty pracuje w Whackadoo. Co to za gówniana praca? Zachował film w ściśle tajnym folderze. Nikt w jego domu nawet w połowie nie był na tyle sprytny, by móc go odkryć. Potem zszedł po schodach, by zapytać mamę, co będzie na kolację.

Widzę Cię

Подняться наверх