Читать книгу Obca - Lina Bengtsdotter - Страница 10
3
ОглавлениеPo skończonej odprawie Challe spytał, czy Charlie ma chwilę na rozmowę w jego gabinecie. Poszła za nim i zamknęła za sobą drzwi.
– Sprawdzałem nadgodziny i urlopy pracowników – zaczął Challe, kiedy już zasiadł za biurkiem.
– I?
– I nie zdziwiłem się odkryciem, że to ty masz najwięcej zaległego urlopu.
– Aha.
– Zamierzasz kiedyś go wybrać?
– Wzięłam przecież dwa tygodnie w lipcu.
– Wzięłaś półtora – poprawił Challe – i ani jednego tygodnia zeszłego lata.
– No dobrze, ale teraz jestem w środku ważnego śledztwa.
– Wszystkie są ważne. Zawsze jest coś do zrobienia.
Charlie czuła, w jakim kierunku zmierza ta rozmowa – za chwilę powie, że nikt nie skorzysta na tym, że Charlie zaangażuje się emocjonalnie w sprawę. Widział już ten schemat, mówił o tym ostatnim razem, kiedy poruszali ten temat. Zbyt się angażowała w przypadki skrzywdzonych młodych kobiet, ryzykowała szybkie wypalenie, co nie było dobre ani dla ofiar przestępstwa, ani dla ich krewnych, ani dla niej samej.
Charlie zobaczyła oczyma duszy nagie ciała kobiet, wzrok trzyletniej dziewczynki, która została w mieszkaniu. Jak tu się nie angażować?
– Nie mówię, że masz wziąć wolne tu i teraz, Charlie. Myślę tylko, że ty, tak jak każdy człowiek, potrzebujesz dłuższych okresów spokoju, by odzyskać siły od czasu do czasu.
Charlie odparła, że to prawda, tylko że ludzie odzyskują siły na różne sposoby.
Challe zgodził się z nią, ale jego obowiązkiem było zareagować, kiedy jego zdaniem pracownicy potrzebują wypoczynku. Bo nie ma ludzi niezastąpionych. Cmentarze są tego dowodem.
Charlie nie uśmiechnęła się, słysząc to idiotyczne powiedzenie. Zamiast tego zapytała, czy ta rozmowa ma coś wspólnego z wypadkami zeszłego lata.
– Ma coś wspólnego z wieloma rzeczami – odparł Challe. – Z wydarzeniami w Västergötlandzie, twoim imprezowaniem i z tym, że wyglądasz na wyczerpaną. Widziałem zdecydowanie zbyt wielu ambitnych ludzi w tym zawodzie, którzy poszli na dno, a nie stać mnie, żeby cię stracić.
– Nie stracisz – zapewniła Charlie, powstrzymując komentarz: „Czy dopiero co nie powiedziałeś, że nie ma ludzi niezastąpionych? To jak to właściwie jest według ciebie?”.
– Nie wiesz tego, człowiek nie może postanowić, że się nie wyczerpie i nie wypali. Powinnaś być tego świadoma.
– Tak, jestem, ale w takim razie ja już osiągnęłam ten poziom. Poszłam na terapię. Zrobiłam wszystko, czego ode mnie żądałeś.
– I bardzo dobrze – powiedział Challe – ale moim zdaniem powinnaś wziąć sobie kilka tygodni wolnego w jednym ciągu. Może gdy zamkniemy to śledztwo. Nie będę cię zmuszał – mówił dalej, widząc wzrok Charlie – ale przemyśl to.
– Jasne. Pomyślę.
Wyszła z gabinetu ze ściśniętym gardłem. O wiele bardziej lubiła Challego w roli wymagającego szefa, niż kiedy przechodził na ojcowski ton.
A jeśli tak dobrze wie, co dla niej dobre, powinien rozumieć, że długi urlop w tej sytuacji będzie dla niej zgubny. Czym miałaby wypełnić dni? Czytaniem? A co dalej? Istniało ryzyko, że wyjdzie na miasto, wypije piwo, potem jeszcze jedno, a kiedy już wróci do pracy, jej potrzeba odzyskania sił będzie o wiele większa niż kiedykolwiek.
Kiedy Charlie wróciła do swojego pokoju, zabrała się z powrotem do czasochłonnego zajęcia, jakim było wyszukiwanie ludzi z kręgów obu Estonek. Jeden wielki mętlik złożony z przezwisk, numerów telefonów na kartę i ślepych uliczek. Charlie denerwowało to, że śledztwo nie posuwa się naprzód. DNA pobrane z ciał kobiet nie pasowało do żadnego w systemie, a tych kilka wskazówek, które mieli, donikąd nie doprowadziło.
Po kilku godzinach poczuła, że potrzebuje przerwy. Aby oderwać myśli od sprawy, wpisała w wyszukiwarkę „Johan Ro”. Już dawno tego nie robiła. Na liście wyników zobaczyła artykuł, którego jeszcze nie czytała. Co się stało z Francescą Mild? Charlie kliknęła link do tekstu. „W nocy z 7 na 8 października 1989 roku zaginęła szesnastoletnia uczennica szkoły z internatem Francesca Mild. Przebywała wtedy w rodzinnym domu Gudhammar, w okolicy miejscowości Gullspång w Västergötlandzie”.
Charlie przerwała czytanie i zaczęła jeszcze raz od początku. „Gullspång w Västergötlandzie”. Rok 1989. Dlaczego nigdy nie usłyszała ani słowa o tej dziewczynie, kiedy trwały poszukiwania Annabelle? Pokręciła głową i wróciła do lektury. Tego wieczoru rodzice byli na przyjęciu, a Francesca została sama ze starszą siostrą. Siostra wcześnie poszła spać i dopiero następnego ranka zauważono zaginięcie Franceski.
„Minęło dwadzieścia siedem lat, odkąd Francesca Mild zaginęła bez śladu, ale do dziś nie wiadomo, co jej się przydarzyło. Było wiele teorii. Jej paszport zniknął, więc z początku zakładano, że odeszła z własnej woli”.
Charlie przewinęła fragment o podejrzewanym samobójstwie, poszukiwaniach w jeziorze, przeprowadzonych rozmowach z uczniami, przyjaciółmi i krewnymi. Nic to nie dało. Było też zdjęcie rodziny Mildów na szerokich kamiennych schodach przed rodzinnym dworkiem. Mężczyzna i kobieta stojący za dwiema nastolatkami, które wyglądały na rówieśniczki. Wszyscy mieli na twarzach sztuczne uśmiechy poza jedną z córek, która wpatrywała się w obiektyw aparatu wzrokiem wyrażającym zarówno rezygnację, jak i przekorę. Francesca Mild.
Trochę dalej było jeszcze jedno zdjęcie, z internatu w Adamsbergu. Uczniowie w granatowych mundurkach, chłopcy w spodniach, dziewczęta w plisowanych spódniczkach. I młodsza wersja Franceski Mild. Stała w pierwszym rzędzie jako jedyna dziewczynka, z rękami założonymi na piersi.
Co się z nią stało?
Wzrok Charlie zatrzymał się na nazwisku Johana pod tekstem. Czy powinna się z nim skontaktować? Nie, właściwie czemu miałoby to służyć?