Читать книгу Obca - Lina Bengtsdotter - Страница 14

5

Оглавление

Charlie upiła duży łyk wina.

– Kto to? – zapytał Anders.

– Nie widzisz? – zdziwiła się Charlie. – Przestań się tak gapić.

– Wydaje się znajomy – stwierdził – ale nie mam pamięci do twarzy. Powinienem go znać?

– Johan Ro – podpowiedziała. – Dziennikarz z zeszłego lata.

Anders rozjaśnił się w uśmiechu.

– Rzeczywiście, teraz pamiętam.

Charlie nie mogła powstrzymać uczucia irytacji, że wyglądał na takiego ucieszonego. Czy już zapomniał o następstwach tej znajomości?

– Doprowadził do tego, że zostałam odsunięta od sprawy.

– Szczerze mówiąc, raczej sama do tego doprowadziłaś – powiedział Anders. – Bo nie sądzę, żeby zmuszał cię do seksu, a potem prosił o informacje na temat dochodzenia.

Charlie zapomniała, jaki przemądrzały robił się po alkoholu.

– Nigdy nie przekazałam mu żadnych informacji o dochodzeniu.

– A jednak następnego dnia pisali o tym w gazecie – skwitował. – Czy to przypadkiem nie ty nie wierzysz w przypadki?

– Oczywiście, że wierzę w przypadki.

– Czemu się tak wściekasz? Myślałem, że już dałaś temu spokój.

– Anders! – Charlie pochyliła się ku niemu. – Nigdy nie przekazywałam mu żadnych informacji o sprawie.

– No to skąd o tym wiedział? – Nie przestawał się uśmiechać, jakby ich rozmowa była zabawna. – Może powinniśmy go zapytać – dodał, wstając.

– Przestań, do cholery – powiedziała Charlie. – Siadaj.

– Spokojnie, idę tylko do toalety. Ale może ty powinnaś podejść się przywitać.

– Dlaczego miałabym to robić?

– A dlaczego nie? Widać, że próbuje nawiązać kontakt. Siedzi i właśnie wpatruje się w twój profil w lustrze za barem.

„Nie podchodź – prosiła w myślach, kiedy Anders sobie poszedł. – Nie podchodź i nie rozdrapuj”. Ale Johan już był w drodze.

– Cześć – przywitał się. – Tak myślałem, że to ty.

– Cześć! – Charlie próbowała wyglądać na mile zaskoczoną. – Fajnie cię widzieć. Wszystko u ciebie dobrze?

– Zupełnie dobrze. – Johan się uśmiechnął. – A u ciebie?

Pomyślała, że musiała chyba wyprzeć to, jak ten uśmiech na nią działał.

– Świetnie – odparła.

– Dzwoniłem do ciebie.

– Tak? – odpowiedziała ze zdziwieniem i zawstydziła się fałszu we własnym głosie.

W pierwszej chwili nawet się ucieszyła i chciała oddzwonić, ale w końcu tego nie zrobiła. Zadziałał instynkt samozachowawczy, bo ostatnie, czego jej było trzeba po Gullspång, to człowiek przypominający jej te wydarzenia, ktoś, kto wiedział tak dużo o jej rodzinnej historii. Johan, utracony syn Mattiasa.

– Tak, dzwoniłem kilka razy, a nawet zostawiłem wiadomość. Ale zrozumiałem aluzję, kiedy nie oddzwoniłaś.

– Trochę dużo się działo, ja…

– Nic się nie stało – przerwał jej. – Rozumiem.

I coś w jego spojrzeniu mówiło jej, że tak było, że naprawdę rozumiał. Charlie przypomniała sobie słowa Betty o jego ojcu, Mattiasie: „To jedyny człowiek, który wie o mnie wszystko, a mimo to mnie lubi”.

Czy to możliwe, żeby Johan miał równie dużo zrozumienia dla zagubionych dusz, co jego ojciec? Ale zaraz potem pomyślała, że nie ma co brać tego za pewnik. Johan może i znał jej tajemnice, ale nie znał jej. Nie znali się i pewnie lepiej, żeby tak zostało.

– Przysiądziesz się na chwilę? – zapytała Charlie. Skąd jej to przyszło do głowy?

Ale było już za późno.

Anders wrócił do stolika i wesoło przywitał się z Johanem. Charlie widziała, że był już nieźle wstawiony.

– Spotkałem koleżankę ze szkoły – powiedział. – Zaproponowała mi drinka przy barze. Czy macie coś przeciwko temu, żebym…?

– Nie ma sprawy – zgodziła się Charlie. – I tak zaraz muszę iść.

Anders zniknął i zostali sami z Johanem.

– Chcesz wina? – spytała.

Johan przytaknął, więc nalała mu do kieliszka Andersa i podała. Przez chwilę siedzieli w milczeniu, błądząc wzrokiem po sali. Muzyka płynąca z głośników była donośna, nierytmiczna i brzęcząca. Charlie dojrzała Andersa i jego koleżankę przy barze. Rozmawiali zetknięci głowami. „Może, żeby przekrzyczeć muzykę”, pomyślała Charlie, bo Anders naprawdę nie był typem zbliżającym się do kobiet, z którymi się nie ożenił. A może był? Jeśli życie czegoś ją nauczyło, to tego, że człowiek nigdy nie jest w stanie poznać do końca drugiego człowieka i że nawet ci niby-prości i przewidywalni byli zdolni do czynów, które na pozór są wbrew ich naturze. Ona sama wyobrażała sobie, że potrafi kontrolować swoje emocje – nic bardziej mylnego. Choćby teraz: siedziała tu z tym mężczyzną, rozsądek podpowiadał jej, że powinna się z nim szybko i uprzejmie pożegnać, ale zamiast tego podniosła swój kieliszek i powiedziała, że fajnie go widzieć, że sporo o nim myślała tej jesieni.

– Naprawdę? – Znów się uśmiechnął.

– A czemu miałabym tego nie robić? Nie każdego dnia w życiu pojawia się utracony brat.

– Wolałbym, żebyś nie widziała we mnie brata.

– Czemu nie?

Charlie poczuła ogarniające ją w piersiach ciepło, kiedy Johan odpowiedział, że to nie bratersko-siostrzaną miłość czuli do siebie zeszłego lata.

– Więc co to było? – zapytała, odstawiając kieliszek. Zawsze mówiła prosto z mostu, picie powinno ją uspokoić.

– You tell me.

– Żądza? – Charlie znów nachyliła się po wino. – Chwilowe pomieszanie zmysłów? Porzucone potomstwo dwojga szaleńców poszukujące u siebie nawzajem pocieszenia?

– A może po prostu dwoje dorosłych, niespokrewnionych ze sobą ludzi plus pożądanie? – powiedział Johan.

– Brzmi zdecydowanie przyjemniej.

Upiła łyk wina. Znowu pomyślała o tym artykule, o nastolatce – nie dawało jej to spokoju.

– Nawiasem mówiąc, przeczytałam twój artykuł – powiedziała. – Ten o Francesce Mild. Wiesz może coś więcej? To znaczy więcej, niż napisałeś w artykule?

– Nie, jest tam prawie wszystko. Trudno było skłonić ludzi do rozmowy o Francesce Mild. Można by nawet przypuszczać, że czegoś się obawiają. A co?

Charlie wzruszyła ramionami.

– Uważam, że to dziwne, że nikt w Gullspång o niej nie wspomniał. Wiesz: kiedy szukaliśmy Annabelle. Przecież to byłoby zupełnie naturalne wspomnieć o dziewczynie, która zaginęła wcześniej.

– Tak, pewnie masz rację. Ale to było dawno temu, może ludzie zapomnieli.

– Mieszkańcy małych miejscowości nie zapominają, wierz mi.

Charlie przypomniała sobie zdjęcia Franceski, uczennicy szkoły z internatem, ze skrzyżowanymi na piersiach rękami, i buntowniczy wyraz jej twarzy.

Dokończyli wino. Anders wciąż siedział z koleżanką przy barze.

– Pójdziemy? – spytała Charlie.

– Dokąd?

– Do mnie.

„Powtórzenia – pomyślała, kiedy odbierali kurtki i wychodzili z Riche. – Czy życie to niekończąca się seria powtórek?”

Obca

Подняться наверх